Zagrożenia rynkowe i systemowe dla pracujących i emerytów
Sytuacja na rynku pracy i obecny system emerytalny są przedmiotem wielu dyskusji, które, niestety, nie zawsze odnoszą się do rzeczywistych zjawisk. Jest to po części naturalne, ponieważ oba obszary, z jednej strony, istnieją w naszym życiu, a z drugiej – są skomplikowane i w wielu kwestiach nieoczywiste. W niniejszym artykule możemy przedstawić jedynie ogólny zarys wybranych zagadnień.
Rynek pracy i system emerytalny są ze sobą ściśle powiązane. Rynek pracy decyduje o wartości praw emerytalnych. Każda złotówka wypłacana na emerytury pochodzi, bezpośrednio lub pośrednio, z wartości produktu (PKB) wytworzonego przez pokolenie pracujące w danym momencie. Dotyczy to każdego typu systemu emerytalnego. Wyższe wydatki na emerytury oznaczają, że mniejsza część PKB pozostaje dla pokolenia pracującego. Z tego względu tak ważne jest zwiększanie zatrudnienia poprzez wsparcie procesu podejmowania pracy przez osoby bezrobotne, aktywizację osób biernych zawodowo i przedłużanie okresu aktywności zawodowej. Czy w ostatnim okresie obserwujemy pożądane zmiany na rynku pracy? Jak pandemia wpłynęła na stan tego rynku?
Sytuacja na rynku pracy ulegała systematycznej poprawie od 2013 r., po spowolnieniu gospodarczym związanym z kryzysem finansowym lat 2008–2009. Stopniowo rosło zatrudnienie, przekraczając w 2018 r. poziom 16,5 mln pracujących, a więc najwyższy od początku transformacji. Rosła liczba osób zatrudnionych na umowy o pracę na czas nieokreślony, a malała liczba osób z umowami na czas określony. Stopa bezrobocia (BAEL) zmalała do 3,3% w 2019 r., również najniższego poziomu od momentu jej badania w 1992 r. Poprawiły się wskaźniki obciążenia demograficznego: w 2010 r. na 1000 osób pracujących przypadało 1001 osób bez pracy (15+), a w 2019 r. – 840 osób.
Pandemia znacząco zmieniła obraz sytuacji na rynku pracy. O ile spadek zatrudnienia był względnie niewielki, o tyle wzrósł odsetek osób, które pracę posiadały, ale jej nie wykonywały ze względu na przerwy w funkcjonowaniu zakładów pracy, a także opiekę nad dziećmi, co w szczególności dotyczyło kobiet. Wzrosła liczba osób pracujących w domu (z niespełna 5% w 2019 r. do prawie 15% w 2020 r.).
O ile w wielu krajach europejskich pandemia miała silniejszy wpływ na sytuację kobiet na rynku pracy, o tyle w Polsce ta grupa osób traciła zatrudnienie w podobnych proporcjach jak mężczyźni – kobiety częściej jednak wycofywały się z rynku, niż stawały się bezrobotne. Zmalała w szczególności aktywność zawodowa kobiet w wieku 60–64 lata – była ona tak niska z uwagi na niższy wiek emerytalny tej grupy.
Rynek pracy i system emerytalny są ze sobą ściśle powiązane. Rynek pracy decyduje o wartości praw emerytalnych. Każda złotówka wypłacana na emerytury pochodzi, bezpośrednio lub pośrednio, z wartości produktu (PKB) wytworzonego przez pokolenie pracujące w danym momencie. Dotyczy to każdego typu systemu emerytalnego. Wyższe wydatki na emerytury oznaczają, że mniejsza część PKB pozostaje dla pokolenia pracującego. Z tego względu tak ważne jest zwiększanie zatrudnienia poprzez wsparcie procesu podejmowania pracy przez osoby bezrobotne, aktywizację osób biernych zawodowo i przedłużanie okresu aktywności zawodowej.
Pandemia negatywnie odbiła się przede wszystkim na sytuacji zawodowej osób młodych. Były one częściej zatrudnione na umowach na czas określony i cywilnoprawnych, częściej też pracowały w usługach, które najsilniej zostały dotknięte ograniczeniami związanymi z zamknięciem gospodarki. W konsekwencji najszybciej traciły pracę. Wzrosło ich bezrobocie, ale też istotna część z nich (ponad 300 tys. osób) wycofała się z rynku pracy i stała się grupą bierną zawodowo.
Wpływ pandemii na system emerytalny przede wszystkim będzie odzwierciedlał jej skutki dla rynku pracy. Ponadto trzeba wspomnieć o spodziewanych i częściowo już widocznych implikacjach sytuacji pandemicznej dla struktury populacji według wieku, szczególnie długowieczności. Wyższa w okresie pandemii śmiertelność – szczególnie wśród osób starszych – nie będzie mieć skutków dla samego systemu, ale może je mieć dla uczestników zarówno systemu powszechnego, jak i dodatkowych programów emerytalnych. Krótsze dalsze oczekiwane trwanie życia – uwzględniane w obliczaniu emerytur – podniesie ich wysokość dla nowych emerytów.
System emerytalny jest przedmiotem wielu nieporozumień. Przede wszystkim jest mylony z całością systemu ubezpieczeń społecznych, będących o wiele większym tworem, w ramach którego cała część emerytalna została wydzielona. Nie ma ona (obecny system emerytalny) wiele wspólnego z poprzednim systemem, który wprawdzie został zlikwidowany w 1999 r., ale zostawił po sobie długi – zobowiązania wobec tych, którzy w nim uczestniczyli przed zamknięciem do 1998 r. włącznie. Obecny powszechny system emerytalny w całości jest oparty na indywidualnych kontach, które stanowią wbudowany w niego system samoczynnej stabilizacji finansowej. Dzięki niemu generalnie (nic nie jest doskonałe) nie tworzy on długu przekraczającego zdolność samofinansowania, a skapitalizowana wartość praw emerytalnych jest równa zdyskontowanej sumie przyszłych wynikających z nich wypłat. Nawet więc jeśli suma stanów kont (praw emerytalnych) jest ogromną kwotą (ponad 3 bln zł – wielkość ta nie jest regularnie raportowana), to spłata takiego długu nie będzie wymagała ani podniesienia składek, ani subsydiowania podatkowego. Dostrzeżenie tego faktu jest ważne w obliczu częstych lamentów nad „dziurą” w ZUS. Są one po części uzasadnione, tyle że nie mają wiele wspólnego z obecnym systemem emerytalnym. Tę „dziurę” powodują przede wszystkim, chociaż nie tylko, dług generowany przez system rentowy, dług pozostawiony przez poprzedni system czy ewentualne prawdopodobne dopłaty do poziomu emerytury minimalnej.
Nie oznacza to, że nie ma zagrożeń dla tego systemu, a właściwie jego uczestników. Pierwszym jest zbyt wczesne rozpoczynanie pobierania emerytury, skutkujące niskimi emeryturami. Krótszy okres akumulacji stanu konta i dłuższy okres wypłaty przekładają się w nieunikniony sposób na wysokość emerytury. Nie zależy to od typu systemu emerytalnego – w obecnym jest to wyraźnie widoczne. Z kolei niskie emerytury to problem nie tylko dla osób je otrzymujących, ale także dla reszty pracującego społeczeństwa, które będzie musiało sfinansować – poprzez podatki – dopłaty do jakiegoś poziomu, w przyszłości uznanego za minimalny.
System powszechny automatycznie się bilansuje, jednak zagrożenie dla jego uczestników tkwi w decyzjach dotyczących wieku emerytalnego, które osłabiają percepcję nieuchronnego wydłużania się okresu aktywności zawodowej, do czego – z dużym wyprzedzeniem – trzeba się przygotowywać. Należy zatem wziąć pod uwagę dłuższą aktywność zawodową, dobrze też przesunąć na okres starości część dzisiejszej konsumpcji (wskazany jest jak najdłuższy okres oszczędzania). Obecny, zdecydowanie niski, wiek emerytalny jest nie do utrzymania. Jego doraźne obowiązywanie wprowadza ludzi w błąd, który może ich drogo kosztować. Na krótką metę zagrożenie dla systemu wynika z doraźnych dodatkowych wypłat (zawyżona waloryzacja obecnie wypłacanych emerytur, jednorazowe dopłaty do nich itp.), które są dokonywane kosztem obecnie pracującego pokolenia.
Dodatkowe programy emerytalne (PPE, IKE, IKZE), pod względem liczby uczestniczących w nich osób (kilka procent pracujących Polaków) oraz wielkości zarządzanych środków (około 33,5 mld zł – 2020 r.), są bardzo małe w porównaniu z systemem powszechnym. Ich trudny z natury rozwój jest prz tym dodatkowo spowolniony na skutek dość częstych manipulacji politycznych. Natomiast wprowadzone niedawno Pracownicze Programy Kapitałowe nie mają charakteru emerytalnego – są jedynie narzędziem długookresowego oszczędzania, niekoniecznie emerytalnego.
Sytuacja jest znacznie gorsza, gdy spojrzymy na szeroką kategorię, jaką jest system ubezpieczeń społecznych jako całość (włączając wypłaty związane z poprzednim systemem emerytalnym, ale wyłączając obecny system emerytalny). Jest on finansowany quasi-budżetowo. Płacone są składki o takim właśnie quasi-podatkowym charakterze. Są one niewystarczające, stąd wynika potrzeba ogromnej dotacji uzupełniającej środki na wypłaty. Ta sytuacja jeszcze znacząco się pogorszy, gdy do analizy włączymy specjalne systemy pozostające poza powszechnym systemem ubezpieczeń społecznych. Chodzi tu o rolników, mundurowych, inne mniej liczne grupy zawodowe.
Obciążenie społeczeństwa – za pośrednictwem budżetu – wydatkami na te nieemerytalne wydatki jest ogromne. Projekcji tego obciążenia w nadchodzących latach i dziesięcioleciach jest wiele i zależą one od przyjętych założeń. Dlatego niecelowe jest „przywiązywanie się” do konkretnych wyliczeń. Chcąc prowadzić racjonalną dyskusję publiczną, trzeba jednak dostrzegać głównie niezwiązany z obecnym systemem emerytalnym charakter tego obciążenia. Zakład Ubezpieczeń Społecznych to nie system emerytalny, to w ogóle nie jest system, tylko instytucja zarządzająca wieloma systemami. Odruchowe traktowanie ZUS-u jako systemu emerytalnego prowadzi do nieporozumień i nieracjonalnych działań.
Problem zbyt szybkiego odchodzenia na emeryturę ma swoje źródło nie tylko w ustawowych rozwiązaniach dotyczących wieku emerytalnego, ale także w sytuacji na rynku pracy. Pomimo ogólnie niskiego bezrobocia i powszechnie deklarowanego „braku rąk do pracy” osoby starsze napotykają wiele barier utrudniających im funkcjonowanie na tym rynku. Bez wcześniejszych działań na rzecz tych osób – wspierających potencjał zdrowotny, podnoszących kwalifikacje, poprawiających jakość miejsc pracy oraz zmieniających nadal powszechne stereotypy o osobach dojrzałych na rynku pracy – zwiększanie aktywności zawodowej osób 50+ będzie bardzo trudne.
prof. dr hab. Marek Góra
Kieruje Katedrą Ekonomii I w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Visiting Professor w College of Europe. Autor i współautor publikacji naukowych, głównie z zakresu ekonomii emerytalnej i ekonomii pracy. Współzałożyciel Polskiej Grupy Emerytalnej (PPG). Współautor projektu obecnego polskiego systemu emerytalnego, opartego na równowadze międzypokoleniowej. Research Fellow w Institute of Labor Economics (IZA) w Bonn. Członek Council of Advisors, Population Europe. W przeszłości Visiting Research Fellow w LSE, Erasmus University, Ifo Munich. W latach 1990–1997 członek Zarządu EALE. W latach 1992–1993 w DELSA/OECD. W różnych okresach konsultant: OECD, Banku Światowego, IMF, Komisji Europejskiej i UNDP.
dr hab. Iga Magda, prof. SGH
Doktor habilitowany nauk ekonomicznych, profesor SGH i wiceprezeska Instytutu Badań Strukturalnych. Członkini sieci IZA Research Fellows. Interesuje ją: ekonomia pracy, tematyka nierówności płacowych, nierówności płci, polityka rodzinna i polityka rynku pracy. Odbyła staże badawcze na Uniwersytecie w Essex (2007/2008) i University College London (2009 r.). W latach 2005–2009 pracowała w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, gdzie zajmowała się problematyką analiz rynku pracy. W SGH wykłada ekonomię pracy (na poziomie magisterskim i doktorskim), ekonomię sektora publicznego i makroekonomię. Kieruje projektami badawczymi (finansowanymi przez NCN i Komisję Europejską), poświęconymi tematyce nierówności płci na rynku pracy.
Artykuł jest częścią wydanie specjalne Gazety SGH (364) Insight 2021.