Kiedy technologie rozwijają się na naszych oczach, a produkty powstają w procesie analizy coraz większych zbiorów danych, jak mantrę powtarzamy słowa: every company is a data company. Tak też dzieje się w branży ubezpieczeniowej, którą coraz częściej nazywamy InsureTech ze względu na wykorzystywanie coraz bardziej zaawansowanych technologii. Czy przyszedł już na nią czas?
Lubimy powtarzać slogany. Kilkanaście lat temu jeden z nich brzmiał: every company is a tech company. Kilka lat temu, kiedy wraz z rozwojem technologii zaczęliśmy tworzyć coraz więcej produktów opartych na rozwiązaniach typu software, powiedzenie to ewoluowało i mówiliśmy: every company is a software company. A teraz?
Obecnie, kiedy technologie rozwijają się na naszych oczach, a produkty powstają w procesie analizy coraz większych zbiorów danych, poszliśmy jeszcze o krok dalej i jak mantrę powtarzamy: every company is a data company. Jeśli przedsiębiorstwo neguje ten stan rzeczy, przekreśla swoje szanse na powodzenie na konkurencyjnym rynku opartym na danych i technologiach.
Skoro każde przedsiębiorstwo ma konkurować, bazując na posiadanych i analizowanych danych, przyjrzyjmy się bliżej, co się dzieje w tym zakresie w sektorze ubezpieczeń. Ubezpieczenia, jak każdy inny produkt finansowy, już od dawien dawna oparte są na informacjach. W ubezpieczeniach tak naprawdę istotne są dwa parametry dotyczące oszacowania ryzyka: oszacowanie prawdopodobieństwa straty oraz wielkości straty w zależności od różnych scenariuszy. W tradycyjnym modelu ubezpieczeniowym wycena ryzyka odbywa się na podstawie danych historycznych. Ale to już było... Dziś stać nas na dużo więcej! Żyjemy nie tylko w czasach big data, ale także real-time data!
Spójrzmy na tradycyjne modele w finansach. Na przykład w tradycyjnym modelu bank podejmuje decyzję kredytową na podstawie danych historycznych, najczęściej wyników przedsiębiorstwa z ostatniego kwartału czy ostatnio zamkniętego roku obrotowego. Podobnie jest w ubezpieczeniach – w tradycyjnym modelu ubezpieczeń ryzyko wycenia się na podstawie danych historycznych, np. liczby wypadków. Ale przecież kiedy wybieram się na spacer do parku, nie obchodzi mnie, jaka pogoda była 30 września 2020 roku, ale interesuje mnie aktualna temperatura: chcę wiedzieć, czy nadciągają chmury i czy będzie padał deszcz. Innymi słowy, chcę mieć dostęp do jak najświeższych informacji. Nie tylko przy podejmowaniu decyzji, w co się ubrać, ale przede wszystkim decyzji biznesowych.
Rozważmy przykład ubezpieczeń komunikacyjnych. W większości zakładów ubezpieczeń w Polsce składka ubezpieczeniowa kalkulowana jest na podstawie: marki, modelu, rodzaju i przeznaczenia pojazdu, pojemności i mocy silnika oraz wieku auta, wieku i doświadczenia kierowcy, a także miejsca rejestracji. W wielu krajach brane są pod uwagę także inne zmienne, na przykład w Stanach Zjednoczonych składka wyliczana jest z uwzględnieniem na przykład liczby mandatów nałożonych na kierowcę. Podejście oparte na danych historycznych może wydawać się poprawne.
A co, jeśli mamy do czynienia ze „świeżym” kierowcą, który nie ma „historii” prowadzenia pojazdów? Taka osoba może jeździć najbezpieczniej na świecie, ale ze względu na brak „historii” w modelu tradycyjnym musi płacić wysoką składkę ubezpieczeniową. Co z kierowcą, który jeździ bardzo bezpiecznie przez wiele lat, a potem bierze udział w wypadku drogowym spowodowanym przez innego kierowcę, czego w żaden sposób nie mógł przewidzieć? A co z takim, który permanentnie jeździ po alkoholu, ale jakimś cudem bezwypadkowo i bez mandatów? Wreszcie – ile jest wypadków lub kolizji drogowych, które nie są raportowane, bo kierowcy dochodzą do porozumienia na miejscu zdarzenia i zgadzają się na rekompensatę gotówkową? Podobny problem dotyczy też mandatów. Czy fakt, że nie masz na koncie żadnego mandatu za przekroczenie prędkości, świadczy o tym, że jesteś wspaniałym kierowcą? Czy może tylko sprzyja ci szczęście? (Szczególnie w czasach, kiedy wszyscy kierowcy używają aplikacji ostrzegających przed radiowozami lub radarami policyjnymi). Jaka jest zatem dobra miara ryzyka?
Może więc na chwilę zapomnielibyśmy o wszystkich danych historycznych i zamiast tego zaczęli obserwować tu i teraz i podejmowali decyzje w oparciu o dane uzyskiwane w czasie rzeczywistym? To już się dzieje! A kluczem jest data analytics – proces, w którym odpowiedni ludzie w odpowiednim czasie wykorzystują odpowiednie dane do podejmowania odpowiednich decyzji. W ubezpieczeniach komunikacyjnych jest to możliwe dzięki telematyce, tj. rozwiązaniom telekomunikacyjnym, informatycznym i informacyjnym oraz rozwiązaniom automatycznego sterowania dostosowanym do potrzeb obsługiwanych systemów fizycznych).
W Stanach Zjednoczonych już teraz każdy samochód ciężarowy ma wbudowane urządzenia telematyczne. Dlaczego? Firmy logistyczne chcą wiedzieć, gdzie w danym momencie są samochody, gdzie są towary, jakie jest średnie spalanie, jakie są warunki atmosferyczne na drodze, ale także na ile bezpiecznie i jak szybko kierowcy prowadzą pojazd, czy nie jadą za długo i czy nie robią się senni. Firmy logistyczne zbierają takie dane, ponieważ te i inne parametry wpływają na ryzyko związane z dostarczeniem towarów na czas w odpowiednie miejsce, w odpowiedniej kondycji. Te same dane mogą zostać wykorzystane do wyliczenia składki ubezpieczeniowej, która może być niższa nie tylko kiedy przewożone towary są mniej wartościowe, ale także wtedy, gdy kierowcy jeżdżą bezpieczniej. Mając do dyspozycji informacje pochodzące z systemów telematycznych, firmy ubezpieczeniowe są w stanie bardziej precyzyjnie oszacować prawdopodobieństwo wypadku, a zatem i kwotę szkody, jeśli takowa zaistnieje. Model wyceny składki ubezpieczeniowej jest na bieżąco korygowany o wszelkie zmiany w ładunku, w kondycji samochodu oraz w jakości prowadzenia pojazdu przez kierowcę.
Podobne rozwiązania są coraz częściej dostępne także dla właścicieli samochodów osobowych. Kilka lat temu studenci szkoły informatycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley założyli start-up AutoMate i zaczęli oferować małe urządzenia, które można podłączyć do każdego samochodu osobowego wyprodukowanego w ostatnich kilkunastu latach, a które na bieżąco rejestrują parametry dotyczące prowadzenia pojazdu. Za pośrednictwem telefonu kierowcy urządzenie wysyła informacje do chmury, a użytkownik może przekazać je dalej – do firmy ubezpieczeniowej. Idea pomysłu jest następująca: jeśli przejeżdżasz mniej kilometrów niż przeciętny ubezpieczony, to nie powinieneś płacić przeciętnej składki ubezpieczeniowej; jeśli jeździsz bezpieczniej niż przeciętny ubezpieczony, to nie powinieneś płacić przeciętnej składki ubezpieczeniowej itd. Takie rozwiązania są coraz popularniejsze na świecie, a obecnie produkowane samochody od razu są w nie wyposażone.
Najlepszym chyba przykładem jest Tesla. Każda informacja dotycząca stanu pojazdu oraz stylu prowadzenia jest automatycznie rejestrowana w chmurze firmy. Tesla w czasie rzeczywistym wie o wszystkim, co dzieje się z twoim samochodem. Sensory monitorują, czy kierowca ma zapięte pasy, czy w pojeździe jest odpowiednia ilość oleju, płynu hamulcowego, jaki jest poziom zużycia opon itp. Na podstawie takich danych firmy ubezpieczeniowe są w stanie skonstruować bardzo skomplikowane i efektywne modele wyceny składki ubezpieczeniowej. Nic więc dziwnego, że Tesla, mając dostęp do tych wszystkich informacji w czasie rzeczywistym, pod koniec 2019 roku poinformowała, że oprócz sprzedaży i serwisowania samochodów będzie je również ubezpieczać, zabierając tym samym część biznesu firmom ubezpieczeniowym. Możemy się spodziewać, że kolejnym krokiem będzie coraz częstsza rewizja wysokości składki przez ubezpieczycieli, którzy będą mieli coraz częściej dostęp do real-time data.
Rozwiązania typu InsureTech są korzystne z punktu widzenia właścicieli samochodów, bo kierowcy jeżdżący bezpieczniej będą płacić niższe składki. Mogą także zwiększyć rentowność branży ubezpieczeń samochodowych ze względu na niższą wypłatę odszkodowań (zgodnie z raportem Polskiej Izby Ubezpieczeń wartość ogółem zebranych składek z zakresu ubezpieczeń komunikacyjnych w 2019 r. wyniosła 23,6 mld zł, zaś suma wypłaconych odszkodowań i świadczeń w tym samym okresie była bliska 15 mld złotych). Co więcej, jeśli aplikacja oparta na rozwiązaniach z zakresu uczenia maszynowego oraz danych pozyskiwanych w czasie rzeczywistym z systemu telematycznego oceni, że kierowca jedzie zbyt brawurowo lub że jest śpiący, że być może potrzebuje kawy, nie tylko składka ubezpieczeniowa może wzrosnąć, ale kierowca może także automatycznie otrzymać powiadomienie: Hej, zatrzymaj się i zdrzemnij, bo twój styl jazdy stał się niebezpieczny! Może się to przełożyć na kolejne korzyści w perspektywie makroekonomicznej. Zgodnie z raportem Światowej Organizacji Zdrowia (2018) wypadki drogowe są główną przyczyną zgonów osób w wieku 15–29 lat, a blisko 50 milionów kierowców, pasażerów oraz pieszych rocznie doznaje w nich poważnego uszczerbku na zdrowiu. W 2018 r. łączny koszt zdarzeń drogowych w Polsce wyniósł 56,6 mld złotych, co w danym roku stanowiło 2,7% PKB naszego kraju (Auto Świat, 2018). Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technologicznym nie tylko kierowcy, którzy jeżdżą bezpieczniej, będą płacić niższe składki ubezpieczeniowe, ale samo rozwiązanie może także motywować do bezpieczniejszej jazdy, która jest bezpośrednio skorelowana z liczbą wypadków na drodze.
Czy jesteśmy na to gotowi? Adam Drabik, student SGH, w przygotowywanej pod moją opieką pracy magisterskiej przeprowadził badanie poglądów młodych kierowców w Polsce na rozwiązania typu InsureTech w branży ubezpieczeń komunikacyjnych. W badaniu wzięło udział ponad 400 osób, z czego prawie 50% stanowili respondenci w wieku 18–21 lat. Ponad 70% uczestników oceniło obecny system wyliczania składek ubezpieczenia OC dla młodych kierowców jako niekorzystny, a jedynie 4% oceniło go pozytywnie. Ponad 75% badanych odpowiedziało, że nigdy nie słyszało o oferowaniu przez ubezpieczycieli komunikacyjnych wyliczenia składki na podstawie stylu jazdy. Ale chyba najbardziej interesującym wnioskiem z badania było to, że blisko ¹/₃ jego uczestników nie chciałaby przekazywać danych na temat swojego stylu jazdy ubezpieczycielowi w celu wyliczenia składki ubezpieczeniowej, przy czym najmniej chętną grupą do przekazywania takich informacji byli mężczyźni poniżej 26 roku życia. Zatem chociaż korzyści z rozwiązań InsureTech wydają się jasne i bezdyskusyjne, być może jeszcze nie dojrzeliśmy jako społeczeństwo do tego typu narzędzi.
Czy w 2021 roku na polskim rynku ubezpieczeń dokonają się istotne zmiany technologiczne? Tego nie jestem pewna. Ale jeśli polscy ubezpieczyciele nie zaczną dostosowywać oferty do tego, co zaczyna być standardem w krajach Zachodu, to znowu może dojść do sytuacji, w której zagraniczne firmy przejmą bezpowrotnie największą część polskiego rynku...
SZUKASZ WIĘCEJ PODOBNYCH ARTYKUŁÓW?
Artykuł jest częścią wydania specjalnego Gazety SGH (358) Insight 2020.