Zarządzanie ryzykiem klimatycznym
Za nami kolejny szczyt klimatyczny, przed nami krytyczna dekada. Tegoroczny przekaz z Glasgow ginął w natłoku innych wiadomości. Nie zmieni to jednak faktów – naukowcy są zgodni, że jako ludzkość przyczyniliśmy się już do wzrostu temperatury o 1,1°C, niebezpiecznie mijając półmetek wzrostu o 2°C, uznanego za niebezpieczny dla naszego gatunku.
Mija kolejny rok, kiedy nie udało nam się ograniczyć globalnych emisji, mimo iż jednocześnie ponad 190 krajów podpisało deklarację o niedopuszczeniu do przekroczenia progu 2°C wzrostu temperatury oraz podjęciu wysiłku, by zahamować go na poziomie około 1,5°C. To wymaga redukcji emisji globalnej gospodarki o 45% do 2030 r. Tyle deklaracji. Niestety, aktualne zobowiązania krajów (National Determined Contributions – NDCs) implikują wzrost emisji o 13,7%. Te dwie liczby dobitnie pokazują skalę wyzwania. Nie wystarczą działania pojedynczych krajów. Dalsze przepychanki o to, kto powinien ograniczyć emisje (kraje, które teraz najwięcej emitują, czy te, które najwięcej przyczyniły się do skumulowania problemu przez ostatnie 100 lat), tylko odwlekają decyzje. Wyzwania klimatyczne mają charakter globalny i wymagają skoordynowanych działań społeczności międzynarodowej.
Choć coraz bardziej jesteśmy świadomi wagi problemu zmian klimatycznych, nadal rzadko zastanawiamy się, co to oznacza dla przedsiębiorstw. Zarządzanie ryzykiem klimatycznym w Polsce dopiero raczkuje. Warto zastanowić się, czy naprawdę możemy dalej czekać i czy nadal możemy utożsamiać problematykę klimatyczną z tzw. społeczną odpowiedzialnością biznesu. O takim podejściu świadczy chociażby włączenie aspektów ESG (środowiskowo-społecznych) do raportów typu CSR, sugerujące, że ekonomiczny wymiar zjawiska pozostaje drugorzędny.
Wiele polskich firm na pytanie o ryzyka klimatyczne odpowiada dziś, że ten problem ich nie dotyczy. Rzeczywiście, jeśli spojrzymy z perspektywy globalnej, to w Polsce mamy szczęście. Nasze przedsiębiorstwa nie martwią się (być może jeszcze) o powtarzające się pożary (wbrew corocznym doniesieniom z innych, nieco cieplejszych obszarów świata), nie mają problemu z ubezpieczeniem nieruchomości (o co coraz trudniej w wielu krajach wyspiarskich), nie skarżą się na kłopoty z dostępem do wody (choć te w niektórych rejonach naszego kraju zaczęły już się pojawiać). Abstrakcyjne wydają nam się przytaczane w międzynarodowej prasie finansowej szacunki, według których należy się spodziewać 1 bln USD narażonych na ryzyko w ciągu pięciu lat w 200 największych firmach, 1 mld USD strat firm ubezpieczeniowych (związanych z uderzeniem huraganu czy z innymi, częstszymi obecnie, anomaliami pogodowymi) lub porzucania fabryk (zamykanych z powodu wyschnięcia wód gruntowych). Dla większości polskich przedsiębiorstw bezpośrednie skutki ryzyk klimatycznych – zarówno tych związanych z pojedynczymi zjawiskami klimatycznymi, jak i tych o charakterze chronicznym – nie są jeszcze odczuwalne. Czy to jednak oznacza, że ryzyko klimatyczne nie ma dla nich jeszcze wymiaru finansowego?
Obok ryzyk fizycznych/bezpośrednich drugą istotną kategorią ryzyk klimatycznych są ryzyka związane z transformacją gospodarki w kierunku gospodarki niskoemisyjnej. Taka transformacja – w świetle danych IPCC – jest po prostu konieczna, a skoro tak, to musi zostać uwzględniona w modelach biznesowych firm.
Skutki polityki klimatycznej odczuwa już teraz wyraźnie przemysł wysokoemisyjny, objęty systemem handlu emisjami. Spółki tego sektora ponoszą wysokie koszty tzw. opłat emisyjnych (CO2). Te w ciągu ostatnich dwu lat wzrosły z poziomu około 20 EUR za tonę do ponad 60 EUR w końcówce tego roku. Tylko ten wskaźnik w polskich warunkach przyczynił się do podwojenia cen energii elektrycznej na rynku hurtowym. Rachunki za prąd to już koszt niemal każdego przedsiębiorstwa. Można więc stwierdzić, że pośrednie skutki wyzwań klimatycznych odczuwa już większość polskich przedsiębiorstw – nawet jeśli nie nazywają tego „materializowaniem się ryzyka klimatycznego”, traktując jedynie jako jeden z wymiarów ryzyka rynkowego.
Zarządzanie ryzykiem klimatycznym to nie tylko element społecznej odpowiedzialności biznesu, ale też konieczny warunek sukcesu biznesowego w dobie transformacji w kierunku gospodarki niskoemisyjnej.
Opłaty CO2 to tylko jedna z opłat środowiskowych. Analogiczne opłaty za składowanie czy utylizację odpadów dotykają wiele sektorów, a wprowadzenie kolejnych opłat jest zapewne tylko kwestią czasu. Opłaty środowiskowe są konieczne, by zachęcić producentów do dostosowania technologii produkcji do nowego paradygmatu gospodarczego i tym samym ograniczyć zużycie zasobów naturalnych, produkcję plastiku czy emisję substancji niebezpiecznych. System opłat pozwala też rządom i społeczności międzynarodowej akumulować środki na inwestycje mogące przyspieszyć redukcję emisji.
Koszty polityki środowiskowej to najbardziej widoczny, ale nie jedyny, element ryzyk klimatycznych. Innym jest poleganie na wysokoemisyjnych technologiach, które może okazać się zgubnym modelem biznesowym. Boleśnie przekonało się już o tym kilka dużych polskich przedsiębiorstw, ponosząc koszty odpisów i zmian planów inwestycyjnych. Innym aspektem są ryzyka reputacyjne i ryzyka popytowe. Branże, których klientem końcowym jest odbiorca indywidualny, muszą brać pod uwagę coraz większą świadomość ekologiczną konsumentów, a ta – choć często powierzchowna – wymusza zmianę oferty produktowej. Z kolei firmy będące elementem globalnego łańcucha dostaw muszą uwzględniać coraz bardziej restrykcyjne wymogi swoich odbiorców. Znanym przykładem jest grupa IKEA, deklarująca, że do 2030 r. zmniejszy ślad węglowy swojego łańcucha dostaw o co najmniej 15%. Międzynarodowe koncerny decydują się na takie ruchy nie z troski o środowisko, ale z obawy, że mogą stracić dużą bazę inwestorów i tym samym borykać się ze znacznie trudniejszym bądź droższym dostępem do kapitału. W wielu branżach nie wystarczy już być najbardziej konkurencyjnym producentem – ślad węglowy może stać się powodem rezygnacji z najtańszego czy najbliższego dostawcy na rzecz jego droższego, ale bardziej niskoemisyjnego konkurenta.
Zarządzanie ryzykiem klimatycznym to nie tylko strona kosztowa. Według metodyki TCFD (Climate-related Financial Disclosures) równie ważna jest analiza możliwości, jakie stwarza transformacja gospodarki. Transformacja, obejmująca niemal wszystkie sektory, będzie skutkować zmianami pozycji konkurencyjnej. Te przedsiębiorstwa, które najlepiej przedefiniują swoją działalność, mają szansę być zwycięzcami przemian. Zmiany dają też możliwości rozwoju innowacji. Dla kolejnych wycofywanych produktów (np. opakowania jednorazowe) trzeba znaleźć następców. Pojawiają się nowe nisze produktowe, nowe sposoby oddziaływania na odbiorców i nowe nisze działalności. To bardzo pozytywna konkluzja, zwłaszcza jeśli przytoczymy szacunki, według których wzrost wartości związanej z inwestycjami w niskoemisyjność jest szacowany na przeszło 2 bln USD, siedmiokrotnie przekraczając szacowane koszty ich realizacji i dwukrotnie wartość narażoną na ryzyko. Dlatego najlepsze praktyki wskazują, że zarządzanie ryzykiem klimatycznym warto bezpośrednio umiejscowić w ramach zadań zarządu i uwzględnić w planowaniu strategicznym.
Choć transformacja klimatyczna to wielkie wyzwanie, jest też dużą szansą dla najlepiej przygotowanych. Zrozumienie zachodzących procesów i uwzględnienie ich w planowaniu biznesowym stanowią najważniejszy klucz do odniesienia sukcesu.
dr Anna Chmielewska
Jest absolwentką Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Tytuł doktora nauk ekonomicznych uzyskała w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym. Od roku 2014 jest adiunktem w Katedrze Ekonomii Ilościowej w Kolegium Analiz Ekonomicznych SGH. Zainteresowania badawcze obejmują problematykę instrumentów pochodnych oraz problematykę transformacji w kierunku gospodarki niskoemisyjnej. Zdobywała doświadczenie poprzez prawie 15-letnią praktykę w bankowości inwestycyjnej i instytucjach międzynarodowych, w tym w Barclays Capital w Londynie oraz Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
Artykuł jest częścią wydanie specjalne Gazety SGH (364) Insight 2021.