Zaczęło się w Królestwie Polskim

Pierwsza siedziba Uczelni, Warszawa, ul. Smolna 9

Nasza uczelnia powstała 115 lat temu w Królestwie Polskim. 115 lat temu to były zupełnie inne czasy.

Panowała inna atmosfera i inni ludzie. W Warszawie – trzecim co do wielkości po Petersburgu i Moskwie mieście Cesarstwa Rosyjskiego, nazywanym Paryżem Północy – królowała secesja z całym swym przepychem i zniewalającym czarem. Fasady domów zdobiły rzeźby, których bogactwo i ekspresja przyprawiały o zawrót głowy. Kamienice, zwane „niebotykami”, liczyły nieraz sześć–siedem pięter. Im wyższe piętro, tym jednak standard mieszkania był niższy. Na parterach i pierwszych piętrach lokowały się często luksusowe domy mody i wykwintne restauracje, a wyżej lekarze, adwokaci, przedsiębiorcy i, oczywiście, właściciele kamienic. Niekoniecznie najzamożniejsi z nich, ale na pewno najbardziej przedsiębiorczy, posiadali w swoich mieszkaniach telefony. W roku 1900 istniały w Warszawie tylko napowietrzne linie telefoniczne, rozpięte na słupach telefonicznych. Obsługiwały 2200 numerów dla odpowiednio zamożnej klienteli – panów w cylindrach i frakach oraz ich dam w suto marszczonych sukniach, zamiatających połowę trotuaru. Powozy i stangreci też zawsze czekali w gotowości. Jeśli ktoś miał akurat nieco mniej pieniędzy, to musiał korzystać z dorożki lub tramwaju, początkowo konnego, a później już elektrycznego.

Wszystko to musiało też mieć odpowiednią oprawę, dzisiaj powiedzielibyśmy – instytucjonalną, „napędzaną” pieniądzem, solidnym rosyjskim rublem wymienianym bez ograniczeń na złoto przez centralny Państwowy Bank Rosji. Ruble zarabiano i inwestowano, gromadząc coraz większe kapitały. Pieniądze dawały poczucie siły i niezależności, ale tu właśnie nasi kapitaliści zaczęli napotykać poważne bariery, utrudniające im dalszy rozwój. Zabór rosyjski – oficjalnie nazywany Królestwem Polskim, z rosyjskim carem występującym w roli polskiego króla – w zamyśle władz petersburskich miał na zawsze pozostać kolonią, stanowiącą rynek zbytu dla przemysłu rosyjskiego i płacącą podatki na utrzymanie całej imperialnej machiny państwa Romanowów. Owszem, kapitaliści warszawscy mieli prawo zarabiać, tyle że nie za dużo (prawdopodobnie z czasem w ogóle musieliby zniknąć z rynku, ustępując miejsca firmom rosyjskim). Udostępniono im wprawdzie chłonny rynek rosyjski, ale tylko dla wyrobów o niskim stopniu przetworzenia, względnie tanich i dających ograniczony zysk. Towary zaawansowane pod względem technicznym i przynoszące duże zyski wytwarzano tylko w Rosji. Na to oczywiście nie mogło być zgody i nie było. Wielki kapitał Królestwa Polskiego postanowił się zorganizować w obronie swoich interesów.

Frontispis książki pamiątkowej: Pamiati Władisława Władisławowicza Żukowskowo,  Pietrograd 1917

Frontispis książki pamiątkowej: Pamiati Władisława Władisławowicza Żukowskowo,
Pietrograd 1917 

Pod tym względem nasi przedsiębiorcy od lat już wykazywali dużą prężność i dążenie do usamodzielnienia gospodarczego ziem polskich. W roku 1867 powstało w Rosji Towarzystwo Popierania Rosyjskiego Przemysłu i Handlu, skupiające wiele zrzeszeń i związków wielkiego kapitału rosyjskiego. W ramach towarzystwa istniał od 1882 r. jego oddział łódzki, stanowiący reprezentację interesów przemysłu włókienniczego w Polsce, przejawiający jednak ambicję stania się ogólnokrajową organizacją wielkiego kapitału w zaborze rosyjskim. Dążył on do uzyskania niezależności ekonomicznej od Rosji. Szybko, bo już w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XIX wieku, okazało się, że był to cel nierealny. Wtedy oba oddziały towarzystwa, jakby w odwecie, zaczęły poszukiwać (z wielkim sukcesem) możliwości ekspansji dla polskiego przemysłu na wielkim i chłonnym, dziś powiedzielibyśmy – wschodzącym, rynku rosyjskim, tyle że z poważnymi ograniczeniami w zakresie oferowanego asortymentu wyrobów.

W wyniku rewolucji 1905 r. zakres swobód demokratycznych w Cesarstwie Rosyjskim uległ znacznemu rozszerzeniu. Zadania Łodzi i Warszawy przejęło polskie Koło Przemysłowców utworzone przy Towarzystwie Popierania Rosyjskiego Przemysłu i Handlu, a ostatecznie – Towarzystwo Przemysłowców Guberni Królestwa Polskiego, które rozpoczęło działalność w 1910 r. w Warszawie. To ostatnie posiadało rozbudowaną strukturę organizacyjną, składającą się z 14 grup branżowych. W roku 1913 skupiało 244 przedsiębiorstwa, dające pracę 100 tys. robotników. W swoim programie domagało się zamówień od rządu rosyjskiego, ulg podatkowych, przewozowych i celnych, a także, jako organizacja wielkiego kapitału, ograniczenia rozwoju prawa pracy i obniżenia płac robotniczych. Towarzystwo wydawało w latach 1911–1915 dwutygodnik „Przemysł Krajowy”.

Tramwaj konny w Warszawie, prekursor tramwaju elektrycznego. Wprawdzie w 1906 r. trzeba było kupić w Niemczech wozy elektryczne i rozpiąć nad nimi trakcję elektryczną, ale dotychczas używane torowiska pozostały

Tramwaj konny w Warszawie, prekursor tramwaju elektrycznego. Wprawdzie w 1906 r. trzeba było kupić w Niemczech wozy elektryczne i rozpiąć nad nimi trakcję elektryczną, ale dotychczas używane torowiska pozostały.

W pierwszym numerze, który ukazał się 1 października 1911 r., jego redakcja deklarowała, że: „Celem tego pisma będzie popularyzowanie doniosłości rozwoju przemysłu krajowego przez wskazywanie warstwom jak najszerszym tego, co kraj posiada i co wytwarza, i tych dziedzin wytwórczości, które dotychczas są zaniedbane”. Natomiast w 1913 r., a więc tuż przed wybuchem I wojny światowej, w kręgach związanych z czasopismem i towarzystwem rozważano możliwość zerwania ścisłych więzi gospodarczych z Cesarstwem Rosyjskim i samodzielnej ekspansji przemysłu i handlu polskiego na rynku wewnętrznym i w Europie Zachodniej. Grano więc ostro, w Królestwie Polskim zachodził bowiem radykalny proces uwalniania życia gospodarczego spod wpływów rosyjskich, czyli ekonomicznej dekolonizacji.

Osobą, która nadała szczególny rozmach towarzystwu, był inżynier Andrzej Wierzbicki (1877–1961). W latach 1896–
–1901 studiował w Instytucie Technologicznym, jednej z najlepszych rosyjskich uczelni technicznych. W czasie studiów zainteresował się zagadnieniami społeczno-gospodarczymi. Zaraz po studiach Wierzbicki podjął pracę w Rosyjskim Towarzystwie Dróg Elektrycznych i Oświetlenia Elektrycznego. W roku 1904 przeszedł do petersburskiego Towarzystwa Fabrykantów, błyskawicznie awansując po dwóch latach na wiceprezesa jednego z oddziałów organizacji. W roku 1908 zarobił pierwsze duże pieniądze. Za odpowiednie opracowanie postulatów towarzystwa w sprawie reformy podatku przemysłowego otrzymał naprawdę duże wynagrodzenie – 40 tys. rubli, czyli kwotę pozwalającą wówczas na zakup małego domu czynszowego. Działając w towarzystwie, opowiadał się za ograniczeniem napływu, a co zatem idzie – również wpływów obcego kapitału w Rosji. Jego talenty i skuteczność w uzyskiwaniu u władz korzystnych decyzji zostały szybko dostrzeżone w Królestwie Polskim. Zaproponowano mu objęcie kierownictwa Towarzystwa Przemysłu Guberni Królestwa Polskiego. Wierzbicki z miejsca wykorzystał nadarzającą się okazję w pełni niezależnego kierowania organizacją wielkiego kapitału. Rozstał się szybko z Petersburgiem i na początku 1913 r. przeniósł się do Warszawy. Od razu nawiązał ścisłą współpracę z wykładowcą Wyższych Kursów Handlowych Męskich im. Augusta Zielińskiego – Kazimierzem Kasperskim (1873–1951), powierzając mu kierownictwo tworzonego właśnie z jego inicjatywy Wydziału Ekonomicznego w Towarzystwie Przemysłowców.

ośmiopiętrowa kamienica czynszowa przy ul. Marszałkowskiej 1

Oto jeden z niebotyków – ośmiopiętrowa kamienica czynszowa przy ul. Marszałkowskiej 1, wzniesiona w latach 1913–1914 przez zamożnego kupca, (Warszawa, jak widać, przyciągała), który w ten sposób ulokował kapitał. Budynek stanowi przykład niezwykle oryginalnej architektury. Zbudowany na planie trapezu, a właściwie niewielkiego trójkątnego „serka”, u zbiegu ulic Polnej i Marszałkowskiej, stanowi przykład ekonomicznego podejścia inwestora, przejawiającego się w wykorzystaniu dosłownie każdego centymetra parceli przeznaczonej pod zabudowę miejską. Kamienica posiada, w co trudno uwierzyć, małe wewnętrzne podwórko. Zbudowana całkowicie z cegły, z pominięciem elementów żelbetowych, została wyposażona m.in. w trzy windy, system centralnego ogrzewania i odkurzania oraz pralnię.

Tak wspominał ten moment po latach: „(…) należało powołać szereg referatów, a mianowicie referaty celny i traktatów handlowych, referat statystyczny, taryf kolejowych, wreszcie referat bilansu handlowego Królestwa Polskiego. Utworzyć one miały Wydział Ekonomiczny. Na kierownika Wydziału Ekonomicznego zamierzałem zaprosić dotychczasowego redaktora organu Towarzystwa Przemysłowców «Przemysłu Krajowego», Kazimierza Kasperskiego, wykładowcę na Wyższych Kursach Handlowych im. Augusta Zielińskiego, przekształconych w roku 1915 w WSH. (…) Była to społeczna placówka naukowa na poziomie analogicznych wyższych uczelni zagranicznych, utrzymywana z funduszów Towarzystwa Wyższych Kursów Handlowych, uzyskiwanych od instytucji społecznych i sfer przemysłowo-handlowych. Uczelnia stworzona w Warszawie jeszcze za czasów caratu, jako jedyny społeczny wyższy zakład naukowy, z czym trzeba było lawirować, otoczona była od początku swego istnienia szczególną pieczą społeczeństwa. Chlubiono się nią. Wybitne siły naukowe ofiarnie (względy budżetowe) objęły w niej wykłady. Od prof. Kasperskiego dowiedziałem się, że od początku jej założenia powierzono mu wykłady: 1) polityki ekonomicznej, 2) teorii statystyki, 3) teorii skarbowości. Trudno było znaleźć na stanowisko kierownika Wydziału Ekonomicznego odpowiedniejszego kandydata.   

Wykładowca, redaktor, kierownik Wydziału Ekonomicznego najpoważniejszej instytucji gospodarczej kraju nigdy nikogo nie przytłaczał swoją powagą i swoją wiedzą, stanowisko swoje i zdobyty autorytet traktował jak najzwyklejsze rzeczy. Przebywając na studiach kilka lat w Paryżu, doskonale władał językiem francuskim i nabrał charme’u światłego Europejczyka. Miał duże poczucie humoru, toteż godzinka spędzona z nim w gronie koleżeńskim procul negotiis dawała istotne odprężenie po pracy”.

Drugą znaczącą osobą, którą pozyskał Wierzbicki do ścisłej współpracy, był Henryk Tennenbaum (1881–1946) – syn zamożnego kupca warszawskiego Leopolda Tennenbauma, z wykształcenia inżynier chemik, wykazujący wielkie zainteresowanie rozwojem życia gospodarczego i polityką gospodarczą. Od kilku już lat publikował w fachowej prasie ekonomicznej ukazującej się w Królestwie Polskim, czym zapewne zwrócił uwagę przemysłowca Władysława Żukowskiego (1868–1916) – postaci bardzo znaczącej wśród Polonii petersburskiej. Żukowski posiadający bliskie kontakty z dworem carskim, wypowiadał się jednak bardzo zdecydowanie na temat stosunków gospodarczych łączących Królestwo Polskie z resztą Cesarstwa Rosyjskiego. W fachowej publikacji wydanej w Krakowie w 1905 r. wykazywał, że rocznie Królestwo Polskie dopłaca (różnica między wpłatami a tym, co otrzymywało z Petersburga) około 10–15 mln rubli, czyli kwotę, za którą mogłyby powstać od podstaw kilku-, a nawet kilkunastotysięczne miasta z prężnym przemysłem.

Żukowski domagał się zaprzestania eksploatacji ekonomicznej Królestwa i szerokiej autonomii gospodarczej, aczkolwiek nie chciał zerwania z Cesarstwem Rosyjskim. On to właśnie polecił Wierzbickiemu podjęcie współpracy z Tennenbaumem. W rezultacie Tennenbaum objął kierownictwo Referatu Bilansu Handlowego w Wydziale Ekonomicznym, kierowanym przez Kasperskiego. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już pod koniec 1913 r. ukazała się książka Tennenbauma o roli przemysłu włókienniczego Królestwa Polskiego w bilansie handlowym, w której autor domagał się, podobnie jak jego protektor Władysław Żukowski, autonomii gospodarczej dla zaboru rosyjskiego. W tym samym czasie we wspomnianym już fachowym czasopiśmie „Przemysł Krajowy” Tennenbaum rozpoczął publikowanie wielu artykułów poświęconych poszczególnym gałęziom przemysłu w Królestwie Polskim, które mając potencjalnie duże możliwości rozwoju, nie mogły ich wykorzystywać, gdyż na przeszkodzie stała polityka celna władz petersburskich, nadmiernie podnosząca ceny na surowce importowane przez nasz przemysł.        

Takie zatem były początki kariery Andrzeja Wierzbickiego (wybitnie uzdolnionego menedżera w organizacji wielkiego kapitału działającej w zaborze rosyjskim, a później już w wolnej Polsce) i Henryka Tennenbauma (wykładowca i profesor SGH od 1922 roku).

Założyciel uczelni – August Zieliński z córką Haliną (1890–1915), poetką.

Elegancka para w zasobnym mieszkaniu. Założyciel uczelni – August Zieliński z córką Haliną (1890–1915), poetką. Rodzina Zielińskich mieszkała w trzypiętrowej secesyjnej kamienicy przy ulicy Smolnej 28.

Uczelnię powołał do życia August Zieliński (1871–1908), absolwent szkoły Kronenberga, tj. pierwszej wyższej uczelni ekonomicznej stworzonej przez bankiera i przemysłowca Leopolda Kronenberga (1812–1878), powstałej z myślą o zaspokojeniu zapotrzebowania na wykształconych księgowych i ekonomistów dla szybko powstających przedsiębiorstw i banków. Uczelnię Kronenberga władze carskie rozwiązały w 1900 r., z powodu wykrycia wśród jej studentów socjalistycznej konspiracji. Zanim do tego doszło, uczelnia zdążyła wykształcić 600 absolwentów. Niektórzy z nich myśleli o odtworzeniu uczelni. August Zieliński okazał się najskuteczniejszy w działaniu i to on właśnie – na fali rewolucyjnego wrzenia 1905 r. i związanej z nim liberalizacji stosunków społecznych i politycznych (choć do radykałów społecznych na pewno nie należał) – uzyskał w petersburskim Ministerstwie Przemysłu i Handlu zgodę na zorganizowanie Prywatnych Kursów Handlowych Męskich Augusta Zielińskiego, które rozpoczęły działalność w 1906 r. Dwa lata później zmarł – znany jako założyciel, prężny przedsiębiorca i nauczyciel akademicki w jednej osobie. Jego dzieło przetrwało i rozwinęło się znakomicie, w dużej mierze dzięki doktorowi chemii Bolesławowi Miklaszewskiemu (1871–1941) – wykładowcy technologii na kursach, który okazał się przede wszystkim bardzo sprawnym organizatorem posiadającym wizję przekształcenia kursów w uczelnię akademicką. W roku 1909 kursy zmieniły nazwę na Wyższe Kursy Handlowe im. Augusta Zielińskiego. Nazwa ta obowiązywała aż do 1915 r., kiedy po ustąpieniu Rosjan z Królestwa Polskiego nastała okupacja niemiecka. W roku 1915 kursy przekształciły się w Wyższą Szkołę Handlową.  W latach 1906–1915 na kursy zapisało się prawie 700 słuchaczy. Ukończyło je 236 osób, co świadczy chyba o dość ostrej selekcji i wymaganiach na egzaminach, choć nie tylko.

Były to czasy, gdy mnóstwo młodych ludzi podejmowało wyższe studia, ale często porzucało uczelnię z powodu zmiany zainteresowań, a czasem po prostu szybko musiało ewakuować się z Królestwa Polskiego w obawie przed represjami władz carskich, gdyż oprócz nauki porywała ich działalność społeczna, a przede wszystkim polityczna. Ci młodzi wyruszali do Europy Zachodniej i po kilku latach powracali do kraju z dyplomami lub bez, za to z dużym doświadczeniem politycznym. Zdarzało się, że pomimo braku formalnie ukończonych studiów robili nieraz wielkie kariery w odrodzonym państwie polskim – II Rzeczpospolitej, zajmując najbardziej eksponowane stanowiska państwowe.


dr PAWEŁ TANEWSKI, starszy kustosz dyplomowany, Biblioteka SGH