Ryczerowie

graficzne przedstawienie pracowni i sklepu Ryczerów

Pomimo rozwoju techniki wiele przedmiotów codziennego użytku o wielowiekowej tradycji wciąż pozostaje niezastąpionych. Zmienia się ich kształt i sposób wytwarzania, ale istota i to czemu służą pozostają wciąż te same. Meble, sztućce, ubrania. Nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Parasole, parasolki i laski, zwłaszcza te bardziej eleganckie, należą do dóbr luksusowych, ale jakże przydatnych. 

Swego czasu, we wczesnych latach 60., nastała moda na nieprzemakalne płaszcze ortalionowe. Noszono je w pogodę i niepogodę. Cóż to był za szyk, tak sobie iść w płaszczu włoskiej produkcji w centrum Warszawy. Moda ta jednak szybko przeminęła, a parasolki i parasole pozostały. Jedną z najbardziej znanych i rozpoznawalnych polskich marek parasoli, parasolek i lasek stał się Ryczer. Znała ją cała stolica.

W roku 1892 Franciszek Ryczer (1866–1929) założył warsztat wytwarzający parasole i laski. Ulokował go w dawnej willi słynnego architekta włoskiego Henryka Marconiego (1792–1863), znanego z realizacji licznych wielkich projektów1. Stylową narożną willę, położoną u zbiegu ulicy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, powiększono z czasem o dwa pawilony (jeden od strony Marszałkowskiej i drugi wychodzący na aleje). Oficjalna nazwa i adres w 1939 roku brzmiały: „Franciszek Ryczer, wytwórnia parasoli i lasek, Marszałkowska 101, tel. 9 77 78”2, chociaż założyciel interesu nie żył już od 10 lat. Zgodnie z ogólnie przyjętą zasadą mówiącą, że nazw firm o ustalonej renomie się nie zmienia. Na podany numer telefonu już nie zadzwonimy, a willę możemy zobaczyć tylko na starych fotografiach. Uległa rozbiórce na początku lat 50., chociaż firma istniała jeszcze przez kilkadziesiąt lat.

Józef Ryczer. Fot. Archiwum SGH

W 1904 roku urodził się syn Franciszka i Anny z Kohlerów (1873–1917) Józef Ryczer. Początkowo uczył się w szkole prywatnej, a później w Szkole Handlowej Zgromadzenia Kupców m.st. Warszawy. W 1920 roku, w piątej klasie, w obliczu zagrożenia inwazją bolszewicką, wstąpił do Straży Obywatelskiej strzegącej bezpieczeństwa w stolicy. Po maturze zapisał się do Wyższej Szkoły Handlowej, „by w przyszłości móc odpowiednio poprowadzić firmę ojca”3, którą zdążył już doskonale poznać. Wspominał po latach:

„W parasolnictwie [w latach pierwszej wojny światowej]4 był kompletny zastój. Ojciec uruchomił w sklepie [przy Marszałkowskiej 101] sprzedaż materiałów piśmiennych, to zaczęło wystarczać na życie. Przyjmował również, jak się trafiało, różne roboty przy naprawach parasoli, lasek, fajek, cygarniczek i szpicrut do konnej jazdy. Był to dla niego czas bardzo ciężki w związku z długą chorobą mojej matki, która umarła w roku 1917. Starsza siostra zaczęła ojcu pomagać [Anastazja Ryczer 1894–1959]. W okresach wolnych od nauki szkolnej wciągał i mnie do robót przy parasolach, laskach, ucząc kolejno coraz trudniejszych czynności. Po [pierwszej] wojnie moja starsza siostra wyszła za mąż [zam. Kopeczek]. Moja druga siostra Julia [Julia Ryczer 1896–1977] poświęciła się całkowicie pracy w warsztacie. Ojciec skasował dział materiałów piśmiennych i wrócił do wyrobu i naprawy parasoli. Po skończeniu szkoły [średniej] przejąłem po ojcu zaopatrzenie, korzystając z jego rad i wskazówek. Nawiązałem korespondencję z wytwórniami zagranicznymi. Zaczęliśmy sprowadzać surowce i fabrykaty parasolnicze oraz laski spacerowe bezpośrednio z zagranicy. Stopniowo zaczęły w Polsce powstawać wytwórnie prętów, rączek i tkanin parasolowych. Korzystaliśmy z wyrobów krajowych, o ile były dobrej jakości. Staraliśmy się przystosować do aktualnej mody. W wyrobie tkanin następowały ciągłe zmiany, wprowadzono sztuczne jedwabie i tkaniny deseniowe o nowoczesnych wzorach. Dla lepszego asortymentu ojciec nabywał także co roku tkaniny za granicą. Wykonywał własnoręcznie wzory nowych rączek do parasoli męskich i damskich, sprowadzał sztuczne tworzywa, galalit, ambrazit z Wiednia, toczył oraz dawał do toczenia nowe modele, stosował batik do zdobienia drewnianych rączek do damskich parasolek. Firma nasza zdobywała coraz więcej klientów”5.

Józef Ryczer łączył późniejsze studia z pracą w zakładzie ojca, a na uczelni prezesował Towarzystwu Naukowej Organizacji. Poznał też studentkę naszej uczelni Julię Koźniewską (1906–1986), córkę profesora chemii farmaceutycznej na Uniwersytecie Warszawskim Tadeusza Koźniewskiego (1880–1921)6, z którą w 1929 roku wziął ślub.

Józef Ryczer studia ukończył w WSH, a w 1929 roku uczelnia wydała jego pracę dyplomową o teorii i praktyce zarządzania dużymi przedsiębiorstwami. Za to jego żona Julia Ryczer, która zdała wszystkie egzaminy przewidziane programem studiów, pracy dyplomowej nie napisała7, ale zdobyła trwałe miejsce w historii literatury polskiej za pewien utwór literacki napisany w szczególnych okolicznościach. Ale o tym później.

Opierając się na klasykach nauki zarządzania, Henri Fayolu (1841–1925) i Fredericu Winslowie Taylorze (1856–1915), Józef Ryczer przedstawił w pracy dyplomowej praktyczne metody i zasady zarządzania dużym przedsiębiorstwem: planowanie i zaopatrywanie w środki produkcji, zatrudnianie siły roboczej i wynagradzanie, pozyskiwanie, analizowanie i archiwizowanie informacji koniecznych do podejmowania decyzji, a to wszystko w oparciu o odpowiednią organizację firmy, procedury i dokumenty8. Zainteresowaniom tym pozostał wierny również w późniejszych latach, wydając kilka podręczników praktycznego zarządzania poświęconych biurowości9, przetargom10, gospodarce zaopatrzeniowej11.

To, co poznawał i o czym pisał, znajdowało zastosowanie w przedsiębiorstwach co najmniej średniej wielkości, a na pewno w wielkich firmach, do których jego zakład nie należał. Było to małe rodzinne przedsiębiorstwo posiadające kilku wspólników. Kapitał wynosił 30 000 złotych, a wartość rocznej sprzedaży wahała się od 30 000 do 55 000 złotych, co w przybliżeniu odpowiadało obecnym 300 000–550 000 złotych12. I rzeczywiście, Józef Ryczer, prowadząc wraz z siostrą Julią własną firmę, zdobywał równocześnie wiedzę i doświadczenie, pracując w naprawdę dużych przedsiębiorstwach, takich jak firma Lilpop, Rau i Loewenstein, produkująca tabor kolejowy i inne stalowe konstrukcje, czy w hucie Trzyniec na Zaolziu.

Duch przedsiębiorczości nieobcy był również rodzinie jego małżonki. Józef Ryczer do spółki z teściową Heleną z Wetheimów Koźniewską (1879–1968) kupił dwie działki w Podkowie Leśnej. Zięć i teściowa wznieśli na nich bliźniacze, modernistyczne wille o wdzięcznych nazwach: „Anna Maria” i „Jabłonkowo”.

Julia Ryczerowa. Fot. Archiwum SGH

Nadszedł rok 1939. Józef Ryczer zgłosił się do Komisariatu Cywilnego Obrony Warszawy. Zajmował się w nim tym, do czego był predestynowany z racji wykształcenia i zdobytego doświadczenia, czyli aprowizacją i konieczną w warunkach wojennych rekwizycją. W czasie nalotów niemieckich Julia i Józef Ryczerowie przeżyli wielką tragedię. Podczas gdy rodzina ukrywała się w piwnicy, śmiertelnie ranna została ich kilkuletnia córka Hanna (1933–1939)13. Pod wpływem wielkiego wstrząsu matka napisała podwórkową balladę, która stała się okupacyjnym przebojem wykonywanym przez ulicznych artystów.

Posłuchajcie ludzie smutnej opowieści, 
Co ja wam zaśpiewam, w głowie się nie mieści         
(…) 
Dnia pierwszego września roku pamiętnego, 
Wróg napadł na Polskę z kraju niemieckiego.
(…) 
Lecą bomby z nieba, brak jest ludziom chleba,
Nie tylko od bomby, umrzeć z głodu trzeba.
(…) 
Matka szuka trupa, głośno wzywa Boga, 
Błaga o ratunek przeklinając wroga.

Gdy biedna Warszawa w gruzach pozostała,
To biedna Warszawa poddać się musiała. 
I tak się broniła całe trzy tygodnie!

Jeszcze Pan Bóg skarze szkopów za ich zbrodnie
(…)

Nic dziwnego, że Gestapo, które odkryło autorkę tekstu, poszukiwało jej i w Warszawie, i w Podkowie Leśnej. Na szczęście bezskutecznie. Istnieje kilka wersji tego utworu. Po wojnie spopularyzował go bardzo reżyser Leonard Buczkowski (1900–1967) i scenarzysta oraz autor tekstów piosenek Ludwik Starski (1903–1984)14 w filmie „Zakazane piosenki”. Premiera odbyła się w 1947 roku, a warszawska publiczność przyjęła dzieło entuzjastycznie15.

Po stracie Hanny Ryczerom urodziło się jeszcze dwoje dzieci. Wojna dobiegła wreszcie końca, a Józef, w latach okupacji żołnierz Armii Krajowej, powrócił do pracy w rodzinnej firmie. Dążenia polityków i modernistycznych architektów sprawiły, że centrum miasta bardzo się zmieniało. Rozbierano wiele zabytkowych domów i kamienic, choć wcale nie musiano tego robić. Pomimo zniszczeń wojennych nadawały się do odbudowy16. Ofiarą modernizacji padła również willa Marconiego, która zniknęła z powierzchni ziemi w 1953 roku w związku z poszerzaniem ulicy Marszałkowskiej i zmianą otoczenia powstającego Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina. Tego poszerzania pewnie można by uniknąć, gdyby szybko, zaraz po wojnie, przystąpiono do budowy metra, likwidując połączenia tramwajowe. Józef Ryczer tak wspominał to wydarzenie po latach:

„Zdawało się, że ten historyczny dom na rogu Alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej, budowany jeszcze przez Henryka Marconiego, będzie trwał długo, odmieniając się i przystosowując do zmieniających się czasów i potrzeb mieszkańców śródmieścia Warszawy. Nawet w bramie zawieszono tabliczkę ‘Dom zabytkowy’, chroniącą niejako przed rozbiórką. Tymczasem w roku 1953 stało się wiadome, że dom będzie rozebrany w związku z przebudową otoczenia Pałacu Kultury i Nauki. Wiosną 1954 r. patrzyłem ze łzą w oku, jak zaczęto rozbierać kamienicę, w której spędziłem do tego czasu większą część swojego życia, przeszedłem po raz ostatni przez podwórze i stary pusty sklep oraz pracownię z uczuciem, jakbym żegnał umierającego przyjaciela. Te wspomnienia męczą mnie nieraz w snach”17.

Ryczer zmuszony został zatem do opuszczenia dawnej siedziby firmy u zbiegu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, udało mu się jednak kontynuować działalność gospodarczą, czyli wytwarzanie różnego rodzaju parasoli. Profil produkcji był szeroki: parasole od deszczu, od słońca, teatralno-rewiowe, cyrkowe. Było w czym wybierać, panowała bowiem moda na parasole od Ryczera. Ale też było i od kogo się uczyć, gdyż mistrz Józef Ryczer był bardzo zaangażowany w kształcenie młodych parasolników. Wychowywał i przeprowadzał egzaminy dla adeptów tego rzemiosła. Wydał też podręcznik do nauki zawodu18. Stale współpracował z Ministerstwem Przemysłu Lekkiego i Spożywczego. I niestety, aż czterokrotnie musiał zmieniać siedzibę firmy. Prowadził ją aż do przejścia na emeryturę w 1985 roku. Zmarł cztery lata później19.

Okładka książki "Parasolnictwo" skan

Można też zadać sobie i inne pytania. Józef Ryczer był świetnie wykształconym ekonomistą i menedżerem. Tacy ludzie, w warunkach przyspieszonej socjalistycznej industrializacji, jaka nastąpiła po 1945 roku, powinni być szczególnie cenieni, wręcz zasypywani ofertami pracy. Stosunkowo młodzi, ale już z doświadczeniem, „nieobciążeni” pochodzeniem z kręgów wielkiej burżuazji, świetnie nadawaliby się do zarządzania przedsiębiorstwami państwowymi. Czy Józef Ryczer o tym myślał? Czy ktokolwiek mu to zaproponował? Jan Wedel (1874–1960) żywił podobno nadzieję, że pomimo upaństwowienia fabryki wyrobów czekoladowych20 otrzyma w niej stanowisko dyrektora21. Takie przypadki miały miejsce, ale raczej w mniejszych firmach. Socjalistyczną gospodarkę w Polsce zgubiła nie tyle immanentna nieefektywność socjalizmu, co zła polityka gospodarcza i brak umiejętności zarządzania tworzonym, rzeczywiście liczącym się w skali światowej, potencjałem produkcyjnym22. I w przeszłości, i obecnie nie mamy bowiem w stu procentach prywatnych, wolnorynkowych ustrojów gospodarczych czy też systemów w pełni scentralizowanych i zmonopolizowanych przez państwo. Z reguły występują różne oligopole, w których metody zarządzania są bardzo zbliżone do tych, które badał Józef Ryczer, pisząc pracę dyplomową i upowszechniał w podręcznikach wydanych przed drugą wojną światową.  


dr Paweł Tanewski, starszy kustosz dyplomowany, Biblioteka SGH

1 Architekt odnosił naprawdę wielkie sukcesy. Jego najbardziej znane dzieła w stolicy to Hotel Europejski i gmach Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego przy ulicy Kredytowej, w którym obecnie znajduje się Państwowe Muzeum Etnograficzne. 
2 Spis abonentów sieci telefonicznej m.st. Warszawy P.A.S.T. i warszawskiej sieci okręg. P.P.T.T. Rok 1939/40, Warszawa 1939, s. 337.
3 J. Ryczer: Życiorys, w: akta osobowe (studenta) J. Ryczera ozn. 2521/WSH w Arch. SGH, k. 15.
4 Uzupełnienia w nawiasach kwadratowych pochodzą od autora artykułu.
5 Ryczer: Wspomnienia o firmie parasolniczej i o rodzinie, w: Wspomnienia podkowian, t. II, wyd. Towarzystwo Przyjaciół Miasta – Ogrodu Podkowa Leśna, Podkowa Leśna 2004, s. 31.
6 Koźniewski wcześniej związany z Uniwersytetem Jagiellońskim, stypendysta Instytutu Pasteura, był w latach 1914–1917 oficerem I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego, lekarzem, który odszedł na wieczną służbę w stopniu podpułkownika, mając zaledwie 41 lat. S. Brzozowski: Koźniewski, Tadeusz, w: Polski Słownik Biograficzny, t. XV, s. 73. Informacje z płyty nagrobnej. Cmentarz powązkowski, kw. 212, rząd 4, grób 2.
7 Protokół egzaminów, w: akta osobowe J. Koźniewskiej (studentki) ozn. 2823/WSH w Arch. SGH, k. 6. Stała się absolwentką uczelni, w myśl przepisów wydanych w 1947 r., na mocy których wydawano dyplomy SGH, a później SGPiS, tym wszystkim studentom, którzy zaliczyli cały tok studiów, a do uzyskania dyplomu brakowało im jedynie pracy dyplomowej. 
8 Tenże, Rola Tayloryzmu i Fayolizmu w naukowej organizacji, wyd. WSH, Warszawa 1929. 
9 Tenże, Usprawnienie pomocniczego aparatu biurowego w większym zakładzie przemysłowym, Warszawa 1938.
10 Tenże, Rola biura przetargowego przy powierzaniu robót i dostaw, Warszawa 1938.
11 Tenże, Organizacja biura zakupów, Warszawa 1936.
12 Rocznik Polskiego Przemysłu i Handlu, Warszawa 1932 i 1938, poz. 3720 i poz. 11405.
13 Cmentarz powązkowski, kw. 212, rząd 4, grób 2.
14 Właściwie Ludwik Kałuszyner.
15 Sama autorka wykonała go po raz ostatni w szpitalu na kilka dni przed śmiercią. Julia Koźniewska-Ryczer, Wikipedia [dostęp 28.05.2024]. 
16 W domach wzniesionych przed pierwszą wojną światową wybuchały często pożary. Płonęły drewniane stropy podbite słomą, na którą narzucono jedynie cienką warstwę tynku, ale pozostawały nieruszone piwnice nakryte ognioodpornymi stropami typu Kleina i czasem mury zewnętrzne. Wystarczyły dwa, trzy lata i czynszówka była odbudowana, znów przynosząc dochód właścicielowi. 
17 J. Ryczer: Wspomnienia, s. 36.
18 J. Ryczer: Parasolnictwo, Wydawnictwo Przemysłu Lekkiego i Spożywczego, Warszawa 1968.
19 Cmentarz Powązkowski, kwatera 317, rząd 6, grób 8-9. 
20 Zob. P. Tanewski: Whiteheadowie, w: „Gazeta SGH” 2 (379). 
21 Nieautoryzowana wypowiedź pewnego znanego varsavianisty w posiadaniu autora artykułu. 
22 P. Tanewski: Polska myśl ekonomiczna w latach 1956-1989 wobec zagadnienia przemian systemowych w gospodarce PRL, Oficyna Wydawnicza SGH, Warszawa 2014.