W kwietniu w dydaktyce zaczyna się czas wytężonej, intensywnej pracy, finalizacji spraw trudnych i wymagających. Dzięki współpracy wielu osób i jednostek organizacyjnych procesy te przebiegają sprawnie i mogą zakończyć się powodzeniem.
Nie rób bliźniemu tego, co chciałbyś, aby on uczynił tobie, najprawdopodobniej bowiem macie zupełnie różne gusty.
George Bernard Shaw
Kwiecień większości z nas kojarzy się z początkiem wiosny. Po tym jak przestawimy zegarki wyraźnie dłuższe i słoneczniejsze dni zapowiadają cieplejsze i bardziej zielone pory roku. Zimowa kurtka wędruje na dłużej do szafy, a mniej zachmurzone niebo wprawia w lepszy nastrój. Z perspektywy pionu dydaktycznego, kwiecień kojarzy mi się jednak z dopustem bożym.
Zgodnie z kalendarzem akademickim, w kwietniu wypada termin głosowania przez Senat SGH nad ofertą programową oraz programami studiów na kolejny rok akademicki. To wtedy na Senat trafiają wyniki prac Senackiej Komisji Programowej, która po wielu miesiącach obrad przedstawia rekomendacje w zakresie planów i programów studiów oraz bieżącej oferty programowej.
Jednocześnie, kwiecień jest nieprzekraczalnym terminem proponowania i wprowadzania zmian do Regulaminu Studiów. Jest to jeden z ważniejszych dokumentów regulujących zasady studiowania, o którym przypominamy sobie, kiedy proces studiowania nie przebiega jak należy.
Wreszcie kwiecień to często apogeum długiej listy uchwał niezbędnych do prawidłowego przeprowadzenia rekrutacji w roku kolejnym. Te musimy przyjmować z największym wyprzedzeniem, niekiedy – jak w przypadku uznawania wyników olimpiad ministerialnych – nawet trzyletnim.
W skrócie, kwiecień oznacza nie mniej, ni więcej tylko konieczność finalizowania procesów aktualizacji, rozwijania i uzgadniania kluczowych dla dydaktyki procesów: rekrutowania przyszłych studentów i kształcenia obecnych.
Dlatego też kwietniowy artykuł w Gazecie SGH to dla mnie okazja do podziękowań. Żaden z wymienionych procesów nie mógłby bowiem zakończyć się powodzeniem bez współpracy wielu osób i jednostek organizacyjnych na Uczelni.
Przede wszystkim, podziękowania należą się Senackiej Komisji Programowej. Ogromna liczba wniosków dotyczących przedmiotów kierunkowych związanych z kierunkami i przede wszystkim przedmiotów autorskich, to duże wyzwanie organizacyjne. Jednocześnie to okazja do aktualizacji i rozwijania oferty dydaktycznej. W tym roku akademickim dodatkowo po raz pierwszy w procesie tym aktywnie i w pełni, w duchu ustalonym przy Okrągłym Stole ds. Dydaktyki, brały udział Rady Programowe Kierunków, reprezentujące różne spojrzenia, zainteresowania i perspektywy poznawcze.
I trzeba jasno powiedzieć, że tej różnorodności, świadczącej o bogactwie oferty edukacyjnej SGH, nie dałoby się pogodzić z ramami procedur, wyznaczanych przez regulacje ustawowe, bez ogromnego wkładu pracy przewodniczącej SKP, prof. Magdaleny Kachniewskiej, oraz niezastąpionego zespołu Ośrodka Rozwoju Studiów Ekonomicznych pod dyrekcją dra Jacka Lewickiego.
I jednocześnie ta różnorodność nie byłaby zachowana bez ogromnego zaangażowania przewodniczących Rad w rozwój i udoskonalanie reprezentowanych przez nich kierunków. Mogę tylko chylić czoła przed ich pracą na rzecz likwidacji powtarzania treści programowych, ustalania sekwencji przedmiotów kierunkowych czy aktualizacji oferty dydaktycznej.
W kontekście Regulaminu Studiów podziękowania należą się też Dziekanatom i Samorządowi Studentów, ale również Działowi Obsługi Dydaktyki, Centrum Nauki Języków Obcych, Centrum Technologii Informatycznych czy refleksji pionu Kanclerza. Osobiście muszę przyznać, że ten proces lubię najmniej. Z Regulaminem Studiów mamy bowiem do czynienia nie wtedy, kiedy wszystko w studiowaniu idzie dobrze, ale wręcz przeciwnie – kiedy coś się nie układa lub komuś „powinie się noga”. Dlatego też większość wykładowców i studentów nie zna szczegółowych zapisów tego dokumentu, bo – po prostu – nigdy nie musiało mieć z nim do czynienia. Niestety, od reguły tej są wyjątki. Innymi słowy, konsultacje dotyczące Regulaminu Studiów dotyczą najczęściej potencjalnych lub już zidentyfikowanych problemów na Uczelni, którą zawsze chcemy widzieć w jak najlepszym świetle. Tym bardziej więc, ta żmudna i nie zawsze przyjemna praca jest tak ważna, a na pewno nie jest możliwa do wykonania w pojedynkę. Wymaga bowiem zrozumienia perspektywy wykładowców, studentów i administracji Uczelni w sytuacjach, kiedy perspektywy te mogą być rozbieżne, a wymagają pogodzenia.
Ostatni wymieniony proces – rekrutacja na studia – często jest kojarzony z egzaminami wstępnymi. Na tym jednak się nie kończy. Kiedy studenci i wykładowcy udają się na sierpniowe wakacje, Dział Rekrutacji przeżywa oblężenie kandydatów, a to nie byłoby możliwe, gdyby nie wcześniej – tak, też w dużej części w kwietniu – dopinane na ostatni guzik procedury rekrutacyjne. Przepisy rekrutacyjne muszą być bowiem przyjmowane z ponad rocznym wyprzedzeniem, aby potencjalnym kandydatom na studia licencjackie umożliwić dobór odpowiednich przedmiotów maturalnych. Jednocześnie muszą antycypować potencjalne wyzwania w komunikacji z osobami jeszcze spoza Uczelni, od zrozumienia, czym są studia w SGH, po szczegóły druków i formularzy, jakie trzeba wypełnić, żeby z tych studiów skorzystać. Dlatego wymagają konsultacji z każdą jednostką Uczelni, która potem ma cokolwiek do czynienia z procesem dydaktycznym. Przyznaję się, że czuję się spokojniej, wiedząc, że w tym procesie mam oparcie w zespole pani dyrektor Sylwii Remiszewskiej.
Kwiecień w dydaktyce to miesiąc finalizacji konsultacji. Często trudnych i wymagających. Ale nieodmiennie dających na koniec dużo satysfakcji, że nie będąc tacy sami, potrafimy tworzyć SGH, wspólnie.