
Środowisko akademickie z niepokojem wyczekuje na regulacje prawne zmieniające istotne elementy funkcjonowania szkolnictwa wyższego i nauki, w tym prawne podstawy odbudowy (a w istocie budowy) systemu nauki i szkolnictwa wyższego po zniszczeniach pogłębionych Konstytucją dla Nauki1. Niepokój wynika z wielu różnych powodów.
Niektórzy pracownicy badawczy i dydaktyczni oczekują ustalenia reguł gry, wyznaczenia ram prawnych ścieżki zawodowej; niektórzy spośród nich żywią nawet – wbrew doświadczeniom – nadzieję, że ustalone reguły gry nie będą zmieniane w jej trakcie. Wielu wierzy, że reforma spełni ich oczekiwania albo nie spełni obaw.
Wieloletnie doświadczenie przemawia za prognozą, że efektem reformy nie będzie realizacja jej celu. Tego, dlaczego wszyscy będą niezadowoleni, nie muszę wyjaśniać. Istotniejszy i zasługujący na refleksję będzie łatwy do przewidzenia brak realizacji celu zmian. To czarnowidztwo jest refleksem sposobu działania reformatorów: rozpoczęcia działań bez „fotografii” rzeczywistości w momencie początkowym – braku diagnozy, niewyartykułowania celu (etapów i narzędzi realizacji), czyli elementów podstawowych dla Oceny skutków regulacji; nieprzedstawienia „zielonej” i „białej księgi” działań w sferze szkolnictwa wyższego i nauki. Tak reformowano w przeszłości i tak reformuje się teraz, tyle że trudniejsze są warunki zarządzania nauką i szkolnictwem wyższym. „Zjednoczonej prawicy” przez osiem lat rządzenia udało się „rozwibrować2” system; „rozwibrowywanie” było ulubionym modelem zarządzania, miało służyć budowie nowego porządku i nowego człowieka (w szkolnictwie wyższym i nauce: nowej elity).
Już wyznaczenie przez szefa PiS na stanowisko ministra odpowiedzialnego za szkolnictwo wyższe Jarosława Gowina było tyleż – z jego punktu widzenia – racjonalne, ileż złośliwe. Pamięć wskazywała na to, że Jarosław Gowin rozpocznie „wielką budowę” – reformę w kierowanym przez siebie resorcie, bo robił to wcześniej, w każdym. Wydaje się, że idée fixe Jarosława Gowina było zbudowanie (sobie) piramidy. Wyniki jego wcześniejszych działań jako reformatora zapowiadały piękną katastrofę; pomimo tego, a może właśnie dlatego, oddano mu we władanie szkolnictwo wyższe. Wydaje się, że partia rządząca oceniła, że jest to resort nieistotny dla jej ważnych grup wyborców; założono więc, że kolejna katastrofa ministra Gowina nie zaszkodzi rządowi. Dodatkowo szef PiS zdawał się odczuwać niechęć outsidera do środowiska akademickiego. Jarosław Gowin nie zawiódł, reformą m.in. oddemokratyzował szkoły wyższe, osłabił wymogi formalne prowadzenia studiów, nadawania/uzyskiwania stopni naukowych i tytułu, zrobił wiele złego. Zarazem nienagannie ubrany, dobrze wyglądający i mówiący świetną polszczyzną minister Gowin okazał się skutecznym graczem. Zjednał dla projektu dwie ważne grupy społeczności akademickiej: rektorów, dając im władzę i pieniądze, oraz niepublikujących i nierozwijających się naukowo pracowników, dając im bezpieczeństwo zatrudnienia, eliminując rotację3. Tymi i innymi zabiegami „marketingowymi” zażegnał groźbę oporu. Szkody społeczne każdego z zabiegów są gigantyczne i trudne do usunięcia. Różnica wynagrodzenia rektora do asystenta, np. na Uniwersytecie Szczecińskim, kształtuje się na poziomie ca 10:14. Zabieg wytworzenia trwałej „walki klas” poprzez zadekretowaną różnicę dochodów był i pozostaje genialny w swoim prostactwie. Minister może dowolnie napuszczać na siebie obrońców status quo i rewolucjonistów, domagających się obalenia starego porządku.
Zatrudnienie na stanowiskach dydaktycznych w powiązaniu z dążeniami władz uczelni do racjonalizacji zatrudnienia – realizacji pensum skutkuje niezapełnialnością luki pokoleniowej; nie ma etatów badawczo-dydaktycznych dla asystentów i adiunktów, którzy uzyskiwaliby stopnie i tytuł naukowy, bo etaty zajmują osoby na stanowiskach dydaktycznych i … będą je zajmować do emerytury.
Następcą na stanowisku ministra został Przemysław Czarnek, któremu nikt nie może zarzucić nienagannego stroju, dobrego wyglądu czy kultury języka. Jako minister skwapliwie korzystał z narzędzi pozostawionych mu przez poprzednika. Jego urzędowanie cechowały nepotyzm i kolesiostwo oraz niechęć do naukowców5. W trakcie urzędowania wsławił się ręcznym sterowaniem punktacją czasopism (przyznając najwyższą punktację czasopismom całkowicie pozbawionym wartości naukowej albo – w najlepszym przypadku – marnym), wspierał oszustów i hochsztaplerów6. „Środowisko” burzyło się, jednak nie zawsze dostrzegało prawdziwe zagrożenie. Hojne przyznawanie punktów periodykom z teologii nie zaburzało rankingu, w odróżnieniu od „dosypywania” punktów niektórym czasopismom, np. prawniczym, który to zabieg sfałszował wyniki ewaluacji. Zarazem polityczna polaryzacja środowiska objawia się np. poparciem/brakiem poparcia dla urzędującego rektora UKEN7 czy odwołania ze stanowiska rektora Uniwersytetu Wrocławskiego8. Każda strona sporu, równoznaczna ze sceną polityczną, ma własną „prawdę”.
Jednak pierwszeństwo w katalogu szkód autorstwa ministra Czarnka należy do zagrożenia bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli; kierując się politycznymi kalkulacjami nadał uprawnienia do prowadzenia studiów medycznych szkołom wyższym niemającym kadrowych i materialnych warunków kształcenia lekarzy. Jako prawnik znam narzędzia, za pomocą których zwykły człowiek może bronić się przed niedouczonym prawnikiem, ale nie znam analogicznej tarczy przed niedouczonym lekarzem. W czasach PRL-u krążył dowcip/pytanie, dlaczego nie ma „zaocznej” medycyny? Odpowiedź brzmiała, że rządzący boją się przyjazdu w karetce pogotowia lekarza po studiach zaocznych. Z satysfakcją odnotowuję, że rządzący obecnie są odważniejsi9.
Następca na urzędzie ministra szkolnictwa wyższego – powołany przez „koalicję 15. października” Dariusz Wieczorek „został zrezygnowany” po roku od zaprzysiężenia. Bilans jego dokonań jest o tyle korzystny na tle poprzedników, że nie spowodował istotnych szkód; jest to też niestety jedynym osiągnięciem. Objął urząd, zapowiadając reformę-odbudowę. Jedynym objawem obietnic był projekt ustawy o PAN, który spotkał się z bardzo silną krytyką zainteresowanych10. Za istotną i pozytywną zmianę uznano oddzielenie w strukturze rządu „szkolnictwa wyższego i nauki” od „edukacji”. Uznano ten zabieg za przejaw aprecjacji nauki i szkolnictwa wyższego. Nie dostrzeżono po pierwsze, multiplikacji przyznanych lewicy resortów w ramach koalicji lewicy; po drugie, powtarzalności od dziesiątków lat zabiegu dzielenia i łączenia resortu zależnie od koniunktury politycznej11.
Szkolnictwo wyższe weszło w rok 2025 bez kierownictwa resortu, bez fotografii rzeczywistości, bez wizji przyszłości, z ewaluacją za progiem. Od 1 stycznia br. „obowiązuje” nowy system ewaluacji czasopism; niestety cały czas obowiązywanie ma miejsce w sferze mitów12.
Ewaluacja jest dla uczelni i instytutów PAN kwestią „życia albo śmierci”; to ona zadecyduje o ich statusie (prawie do prowadzenia studiów, szkół doktorskich, nadawania stopni naukowych i tytułu oraz poziomie budżetowego finansowania). Podstawą oceny ma być – jako jedno z trzech kryteriów – poziom naukowy (jakość i ilość dokonań naukowych)13. Oceniane są osiągnięcia naukowe, na które składają się: monografie i artykuły (art. 265 Ustawy prawo o szkolnictwie wyższym). Ocena publikacji jest odbiciem punktów przypisanych przez ministra wydawnictwu lub czasopismu. Przypisane punkty powinny odzwierciedlać „renomę” miejsca publikatora. Artykuł 265 Ustawy jest napisany w złym języku prawnym, terminy są nieostre i niezdefiniowane; brak poprawności legislacyjnej jest sumą braku kwalifikacji autorów i chęci wytworzenia „tylnych drzwi” w ustawie (umożliwiających dowolność w stosowaniu prawa).
W przypadku „monografii” – zgodnie z Ustawą – do ewaluacji zaliczane są monografie „wydane przez wydawnictwo publikujące recenzowane monografie naukowe”; czyli „Paragraf 22”. Waga ewaluacyjna artykułu zależy od wagi czasopisma, które powinno być jednak ujęte w międzynarodowych bazach czasopism naukowych. I tu trwa zabawa w policjanta niedojdę i cwaniaka. Dzięki nieostrości kryterium „renoma” w połączeniu z dążeniem do sukcesu w ewaluacji wysoką punktację uzyskały polskie i zagraniczne czasopisma bez renomy14. Nic nie zapowiada zmiany tego stanu rzeczy. Decyduje o tym z jednej strony, nieudolność i brak kompetencji nadzorcy; z drugiej strony, postawy pracowników oraz instytucji ich zatrudniających. Nieprzerwanie toczona jest gra o sumie zerowej.
Dodatkowo, ministerstwo/ministrowie od czasu do czasu porzucają rolę „sędziego”, powołanego do kontroli przestrzegania reguł gry i włączają się do niej bezpośrednio. Pomagają politycznie bliskim uczelniom lub regionom; wydaje się, że u źródeł awansu na liście ministerialnej niektórych czasopism leży również korupcja. Żaden prawnik, który dowie się, że „Zeszyty Naukowe” Wyższej Szkoły Finansów i Prawa w Bielsku-Białej mają 100 punktów, a „Państwo i Prawo” ma tych punktów 70, nie będzie się śmiał w cyrku. Słychać zapowiedzi, że na liście „międzynarodowych baz czasopism naukowych” obecna będzie baza „Index Copernicus”; w jej przypadku minister zrobi „dwa w jednym”, a mianowicie uczyni ją „międzynarodową” i „bazą czasopism”15.
Kolejne wykazy nie tylko sporządzane były arbitralnie, lecz także od 2021 r. tworzone z naruszeniem prawa. Okazało się bowiem, że do realizacji ambicji-potrzeb ministra Czarnka nie wystarczy nawet Konstytucja dla nauki. Dodatkowo zapragnął on, by stanowione przez niego prawo działało wstecz. I tak się stało; przy bierności środowiska.
W przypadku ministerstwa/ministrów „błędy” są tak oczywiste, że wręcz skłaniają do przyjmowania teorii spiskowych. Exminister Wieczorek osobą odpowiedzialną za jakość w szkolnictwie wyższym uczynił „bułgarską dr hab.” Iwonę Przychodzką, „naukowczynię”, która po dwóch porażkach na drodze do habilitacji w Polsce (w SGH i Uniwersytecie w Białymstoku) wybrała „bułgarską habilitację16”. Jedynym uzasadnieniem jej nominacji przez exministra mogłoby być dążenie do uzyskania wiedzy o patologiach systemu od insiderki.
Lekarstwem „na całe zło” systemu przypisania czasopismom wartości punktowych ma być ocena ekspercka dokonań. Zwolennicy oceny eksperckiej zapominają, że po pierwsze to właśnie ocena ekspercka w postaci recenzentów habilitacji i profesur jest barierą, która stanęła na drodze do Nobli rzeszom wybitnych uczonych oraz, po drugie że sito oceny eksperckiej w postępowaniach o stopnie i tytuł naukowy jest dziurawe i przepuszcza zarówno niedouków, jak i oszustów17.
Ewaluacja spotyka się jednak nie tylko z krytyką opartą na ocenie metod i narzędzi jej przeprowadzania. Już samo wymaganie przez państwo (które jest płatnikiem dla zatrudnionych w publicznych szkołach wyższych publikacji) od pracowników budzi słuszny gniew ludu naukowego, porównywalny tylko z nastawieniem do przesunięcia powszechnego wieku emerytalnego. Tytułem do bycia oburzonym jest samoprzekonanie uczonych o genialności; genialności, która w przypadku niektórych jest bezobjawowa, nie przejawia się poznawalnymi dokonaniami naukowymi. Jednak żądanie przedstawienia wyników opłaconej z góry pracy jest pogardliwie określane „punktozą”.
Uczelnie, dążąc do sukcesu w parametryzacji, podejmują zróżnicowane działania albo próbują „marchewką/kijem” zachęcić do pracy albo ukryć niepublikujących. Schowkiem dla niepublikujących uczonych są etaty dydaktyczne, bowiem zgodnie z dominującym w środowisku przekonaniem niepublikujący są wybitnymi dydaktykami.
W narracji władzy państwowej ewaluacja, czyli pomiar ilościowo/jakościowy efektów pracy naukowej, ma służyć podniesieniu poziomu nauki. Efekt wydaje się co najmniej wątpliwy, jak dotąd nie potwierdzono bowiem naukowo przypadku, kiedy fakt pomiaru rzeczywistości zmienił rzeczywistość. Resort głosi przekonanie, że poziom nauki, badań naukowych w Polsce jest niski. Wypowiadane oceny mają się nijak do liczby publikacji; przez pięć ostatnich lat zatrudnieni w Polsce badacze opublikowali ponad 0,5 mln prac naukowych, z których większość stanowiły artykuły opublikowane w 20% w wysoko punktowanych czasopismach18. Prawo do formułowania przez resort ocen nie podlega wątpliwości, szkoda jednak, że oceniający nie ujawnia kryteriów oceny. Przywoływany jest co najwyżej fakt nienagradzania Noblem badań prowadzonych w Polsce – zarzut, z którym relatywnie łatwo polemizować. Znacznie rzadziej przywoływany jest światowy ranking cytowań „Top 2%19”. Ta fotografia – pomimo słabości – dokumentuje nieuczestniczenie naukowców pracujących w Polsce w światowej wymianie myśli. Jednak rządzący nauką nie zdecydowali się na wskazanie słabych ośrodków, słabych uczonych i odebranie im środków finansowych. Zamiast tego od lat obniżana jest poprzeczka na drodze awansu naukowego20.
O tym, że zarówno ewaluacje nie są rzetelnie, że dotacje są przyznawane „po uważaniu”, mówi się w środowisku akademickim od zawsze. Jednak brak było „twardych dowodów” potwierdzających przeczucia; co najwyżej coś tam powiedział minister Czarnek, jednak przez pryzmat opinii o nim nie uwiarygadniało to argumentów. I dopiero prof. dr hab. Jan Pomorski, członek Komisji Ewaluacji Nauki oświadczył, że uczestniczył w zafałszowaniu wyników ewaluacji21. I co? … I nic.
Dodatkowo publiczne szkoły wyższe – jak sama nazwa wskazuje – mają co najmniej porównywalnie (w stosunku do badań) ważne zadanie, jakim jest kształcenie. I w tym przypadku znowu przywoływana jest mechanicznie niska pozycja szkół wyższych w Polsce w „rankingu szanghajskim”. Jednak nie towarzyszy temu ani ocena, że poziom wykształcenia absolwentów jest niski, ani próba weryfikacji efektów kształcenia. Graduacje są momentem „cudu edukacyjnego”; to po nich maturzyści (wśród nich ci, którzy uzyskali prawo do studiowania, zdobywając z matury na poziomie podstawowym 30%), kształceni przez niepublikujących uczonych, na uczelniach szorujących dno w rankingu szanghajskim22, legitymują się wykształceniem wyższym. Ocenić jakości-efektów kształcenia „oczywiście nie da się”, z wielu powodów. Jednym z nich jest podstawowa słabość systemu edukacji w Polsce, czyli niezdolność do wyrównywania różnic w kapitale społecznym uczących się lub studiujących. Efektem jest hibernacja stratyfikacji społeczeństwa, dzieci wykształconych i zamożnych rodziców zdobywają dobre wykształcenie, ucząc się w dobrych przedszkolach, szkołach podstawowych i średnich, a kończąc kształcenie na najlepszych, publicznych bezpłatnych uczelniach. Ich urodzonym w innych rodzinach rówieśnikom nie dana jest szansa wyrównania deficytów przed maturą. To w połączeniu z warunkami finansowymi rodzin skazuje je na płatne studia albo na studiowanie na nowo utworzonych uczelniach na prowincji, na których brylują „bułgarscy doktorzy habilitowani”.
I jednego jestem pewien, a mianowicie, że najbliższa ewaluacja niczego nie zmieni.
prof. dr hab. JERZY MENKES, Katedra Badań Gospodarek Azji Wschodniej, Instytut Gospodarki Światowej, Kolegium Gospodarki Światowej SGH
1 Taką nazwę – z właściwą dla siebie skromnością – minister Gowin nadał zbiorowi regulacji, którego fundamentem jest obowiązującą od 1 października 2018 r. Ustawa prawo o szkolnictwie wyższym.
2 Autorem koncepcji przejęcia kontroli nad wszystkim poprzez „rozwibrowanie” wszystkiego był prof. Andrzej Zybertowicz; w jego przypadku „rozwibrowanie” okazało się jedyną drogą do uzyskania tytułu profesora.
3 Instytucja ta nakładała na pracownika obowiązek awansu naukowego (kolejno: doktoratu, habilitacji, tytułu profesora), skutkiem braku awansu było ustanie zatrudnienia. Niechęć/niezdolność do pracy naukowej skutkowała poparciem ze strony „przeterminowanych asystentów/adiunktów” dla każdej władzy, która dawała wolność od pracy i możliwość pomszczenia „krzywd” na zdolniejszych/pracowitszych koleżankach i kolegach.
4 Wynagrodzenie rektora 53,5 tys. Wynagrodzenie zasadnicze asystenta 5,1 tys. zł. brutto; patrz J. Połowniak, P. Szyliński, A. Zadworyn, Kiełbie 2024. Nasza antynagroda tym razem trafia do ministra, posła, rektora, prawnika i urzędników. 3012.2024. wyborcza.pl Szczecin [https://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/7,34939,31580478,kielbie-2024-nas…].
5 Łatwo ją zrozumieć po przeczytaniu recenzji napisanej mu w procedurze habilitacyjnej przez prof. Dariusza Dudka – promotora doktoratu; wyznaczenie go było naruszeniem dobrych obyczajów i prawa w nauce [https://www.kul.pl/files/247/Przemyslaw_Czarnek_-_recenzja_prof._Darius…]; recenzja odzwierciedla wartość dokonań naukowych P. Czarnka.
6 J. Menkes, Ranking czasopism tworzy nową rzeczywistość. Gazeta SGH 07.01.2022 [https://gazeta.sgh.waw.pl/felieton/prof-menkes-ranking-panstwowy-czasop…].
7 Szerzej A. Pigoń, Uczelnia wydała milion na prawników, odszkodowania i ugody. Rektor UKEN zwalniał, bo chciał oszczędzać. Gazeta Wyborcza 29.12.2024 [https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,31564504,uczelnia-wydala-mili…].
8 B. Maciejewska, RPO o sprawie odwołania rektora UWr przez ministra Czarnka z PiS. „Wiszewski pozbawiony funkcji bezpodstawnie”. Gazeta Wyborcza 17.10.2024 [https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,31297359,rzecznik-praw-obyw…].
9 Siła sprawcza aspiracji lokalnych jest niezwykle silna.
10 Stanowisko Nr 2/2024 Zgromadzenia Ogólnego Polskiej Akademii Nauk z dnia 5 września 2024 r. w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o Polskiej Akademii Nauk oraz niektórych innych ustaw [https://forumakademickie.pl/wp-content/uploads/2024/09/Stanowisko.proje…].
11 W tym przypadku chodzi zawsze o „dominujący” przechył polityczny nauczycieli z jednej strony i naukowców z drugiej. Od okresu międzywojnia sympatie polityczne tych grup występują w przeciwfazach.
12 Ewaluacja po nowemu – od 1 stycznia 2025; zapowiedział M. Gdula (wiceminister nauki) na posiedzeniu podkomisji Sejmu w lipcu 2024 r. [https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C103778%2Cwiceminister-nauki-…].
13 Art. 267 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym.
14 Nie ma sensu po raz kolejny przypominać listy wstydu.
15 Na temat kontrowersji wokół Index Copernicus patrz m.in. E. Kulczycki, Index Copernicus – sędzia we własnej sprawie [https://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/index-copernicus-sedzia-we-wlasn…].
16 Jej droga zawodowa jest dowodem skali patologii „nauki” w Polsce; szerzej A. Kulczycka, Odpowiada za jakość kształcenia na polskich uczelniach. Szczyci się „bułgarską habilitacją”. Gazeta Wyborcza 17.10.2024; R. Kim, Mówią na nich „Bułgarzy”. Polscy naukowcy idą patologiczną ścieżką. Newsweek 18 października 2024.
17 Opieram się m.in. na doświadczeniach własnych jako recenzenta, kiedy formułowałem w konkluzji recenzji wniosek o postępowanie dyscyplinarne, a rady naukowe nagradzały objętego wnioskiem awansem.
18 Patrz OPI, Nauka w Polsce 2023 [https://radon.nauka.gov.pl/analizy/nauka-w-Polsce-2023].
19 J.P.A. Ioannidis, August 2024 data-update for “Updated science-wide author databases of standardized citation indicators”, 2024, Elsevier Data Repository, V7, doi: 10.17632/btchxktzyw.7.
20 Po „sukcesie”, jakim była spłaszczenie tytułu naukowego – likwidacja dwóch tytułów profesora (tzn. profesora nadzwyczajnego i zwyczajnego) teraz celem ataku jest habilitacja. Znowu podnoszony jest argument, że merytoryczne wymogi awansu naukowego są przeszkodą w pracy naukowej. Nie zauważa się jednak, że likwidacja drugiego tytułu profesora (motywującego do pracy) nie zaowocowała wysypem publikacji profesorów wolnych od obowiązku publikacji.
21 J. Pomorski, „Dziwna klęska” pierwszej ewaluacji. Kwartalnik Historyczny 2024, t. 131, nr 1, s. 123–150.
22 W Polsce działa ponad 400 uczelni „wyższych”.