Jak inflacja wpływa na bezrobocie?

W cyklu #PoProstuEkonomia eksperci Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie udzielają odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania z obszaru finansów, zarządzania, podatków i gospodarki. Dziś o wpływie inflacji na bezrobocie pisze prof. Aleksander Sulejewicz z Kolegium Gospodarki Światowej.

Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle złożona, gdyż istnieją różne teoretyczne ujęcia, zarówno samych zjawisk inflacji i bezrobocia w gospodarce rynkowej, jak i ich wzajemnego związku. Ujęcia te są częściowo komplementarne, a częściowo wzajemnie sprzeczne.

Co pokazują badania empiryczne?

Badania empiryczne są kłopotliwe, gdyż niektóre kategorie opisu teoretycznego nie są obserwowalne, a zmienne objaśniające są niemierzalne. Polityka gospodarcza państwa nakierowana na osiąganie zamierzonych celów w zakresie „planowanych” poziomów (wzrostu) cen i/lub (wzrostu) zatrudnienia jest uwikłana w konteksty makroekonomiczne, strukturalne, instytucjonalne i polityczne tak, iż jednoznaczna, podręcznikowa, prosta odpowiedź nie jest właściwie możliwa. Wreszcie, arbitralnie trzeba spróbować wyjąć z wzajemnego oddziaływania na jednostronny wpływ inflacji na zatrudnienie.

Spojrzenie ze strony ekonomii ortodoksyjnej

W modelach ekonomicznej ortodoksji, postuluje się istnienie jednoznacznej zależności miedzy tymi zmiennymi, tj. określonej, łatwej do wyznaczenia zależności funkcyjnej takiej, jak konwencjonalna „krzywa Phillipsa” i uzasadniającą ją metodologię (trade-off, sacrifice ratio).

Ujęcie ze strony ekonomii heterodoksyjnej

Ekonomiści heterodoksyjni, choć zauważają okresowe istnienie w gospodarkach kapitalistycznych odwrotnej relacji, między poziomem cen a poziomem bezrobocia, to nie akceptują ani konwencjonalnych modeli ani konieczności stosowania pojęć „równowagowych”, narzucanych przez ortodoksję: tzw. naturalnej stopy bezrobocia (natural rate of unemployment NRU), zmodyfikowanej jako NIRU non-inflationary rate of unemployment (stopa bezrobocia do pogodzenia ze stabilnym poziomem cen), a następnie „udoskonalonej” jako NAIRU non-accelerating inflation rate of unemployment (stopa bezrobocia do pogodzenia ze stabilnym wzrostem cen).

Inaczej ujmują także NAWRU non-accelerating wage rate of unemployment (stopa bezrobocia strukturalnego zgodnego ze stałym – nie przyspieszającym – wzrostem płac).

Wówczas stopa bezrobocia równowagi jest taka, że wzrost płac odpowiada wzrostowi wydajności pracy, co pozwala sformułować równowagę makroekonomiczną z nieusuwalnym bezrobociem – strukturalnym.

W tym kontekście stosowana także bywa przeciętna stopa bezrobocia do pogodzenia ze stabilnym udziałem płac w dochodzie narodowym, AWSU average wage-share rate of unemployment.

Nierównomierne, trudno przewidywalne wzrosty i spadki poziomu cen mają oczywiście ogromne znaczenie dla wszystkich aktorów życia gospodarczego: pracowników, pracodawców, emerytów, bankierów, polityków i, ogólnie, dla poszczególnych grup społecznych. Bowiem polityka inflacyjna państwa (a zawsze jakaś jest) i przeciwdziałanie bezrobociu (jeśli jest) sprzyjają czasem jednym a czasem drugim i są przedmiotem nieustannych sporów naukowych i politycznych.

Oba zjawiska uważane są na ogół za szkodliwe dla dobrobytu i wzrostu gospodarczego i w ekonomii głównego nurtu poszukuje się narzędzi analizy i środki polityki gospodarczej, dzięki którym można im przeciwdziałać; najlepiej łącznie, jeśli się da.

W analizach heterodoksyjnych, uznających, w normalnych warunkach, bezrobocie za większe zło niż inflacja, pojawiają się teoretycznie pojęcia – akronimy wzbogacone o inne zmienne, mające znaczenia dla przewidywania poziomu inflacji i dostosowane do powszechnych, ich zdaniem, warunków niedoskonałej konkurencji i niepełnego wykorzystania mocy wytwórczych.

W istocie neguje się tu podstawy teorii NAIRU (np. istnienie pionowej długookresowej  krzywej Phillipsa) i od dawna kwestionuje możliwość empirycznego ustalenia poziomu NAIRU dla potrzeb polityki gospodarczej. W zamian za to pojawia się np. naturalna stopa inflacji (NRI natural rate of inflation): w normalnych warunkach, krzywa Philipsa jest względnie płaska, płace są sztywne „w dół”, a firmy ustalają ceny kierując się osiągalną marżą. Płaska krzywa Philipsa oznacza, że znaczne zmniejszenie bezrobocia można osiągnąć bez zwiększenia tempa inflacji.

Innym pojęciem jest niepodwyższająca tempa inflacji stopa wykorzystania zdolności produkcyjnych NIRCU (non-accelerating inflation rate of capacity utilisation). Jest to stopa wykorzystania zdolności produkcyjnych, która nie skłania (jeszcze) przedsiębiorstw do podwyższania cen (nacisku inflacyjnego). Innym stosowanym tu akronimem jest NAICU non-accelerating inflation rate of capacity utilization. Zjawiska obniżające siłę rynkową, tj. przeszkadzające firmom podwyższać ceny, takie jak bardziej zacięta konkurencja, deregulacja, powstanie rynków wewnętrznych, a także innowacje techniczne i organizacyjne mogą podwyższać NAICU/NIRCU.

Stopa wykorzystania zdolności wytwórczych jest także kluczowym pojęciem, we wzbogaconej o aspekty instytucjonalne teorii Michała Kaleckiego. Dla Kaleckiego relacja inflacja-bezrobocie opiera się na istnieniu konfliktu o podział dochodu narodowego i jest w ostatecznym rozrachunku regulowana przez siłę przetargową robotników i kapitalistów.

Państwo jako regulator konfliktu może próbować zapewniać pełne zatrudnienie poprzez inwestycje publiczne, politykę popytu oraz redystrybucję dochodu narodowego.

Jeśli efektem takiej polityki nie będzie przekroczenie zainstalowanych mocy wytwórczych, to groźby inflacji, zdaniem Kaleckiego, nie będzie. Jednak kapitaliści, tj. właściciele środków produkcji, nie są w istocie zainteresowani pełnym zatrudnieniem i wyrażają przeciw temu ideologiczny sprzeciw, np. w postaci głoszonych przez ekonomistów na ich rzecz ekonomicznych teorii.

Inwestycje publiczne zwiększają siłę gospodarczą państwa (którego klasy posiadające mogą nie kontrolować politycznie w przypadku dojścia do władzy lewicy) i ograniczają zasięg sektora prywatnego kosztem sektora publicznego; subsydiowanie konsumpcji i redystrybucja dochodu może niekorzystnie wpływać na wydajność pracy (motywacje robotników do pracy); wreszcie utrzymywanie wysokiego, a zwłaszcza pełnego, zatrudnienia oznacza wyzbycie się środka dyscyplinującego klasę robotniczą (mającego osłabić skuteczność strajków i wzmocnić obawy przed utratą pracy). Z tego też względu, niepełne zatrudnienie siły roboczej, i to nawet za cenę niewykorzystania posiadanego aparatu wytwórczego, odpowiada strategicznym interesom kapitalistów jako klasy.

Dynamiczne podejście w ekonomii heterodoksyjnej umieszcza relację inflacji i zatrudnienia w kontekście wzrostu gospodarczego, tj. akumulacji kapitału i podkreśla tezę, iż, historycznie rzecz biorąc, inflacja nie jest koniecznym ani nawet częstym towarzyszem pełnego zatrudnienia siły roboczej.

W takim modelu nie teoretyzujemy obecności jakiegoś fizycznego rozmiaru zasobów pracy (w pobliżu którego inflacja musi nieuchronnie rosnąć), lecz postulujemy istnienie określanego wewnętrznie poziomu strukturalnego bezrobocia.  

(Jak pamiętamy, w krytyce klasycznej ekonomii politycznej używano tu terminu „rezerwowa armia pracy”). Maksymalny trwały wzrost gospodarczy w kapitalizmie odbywa się w „normalnych warunkach” wykorzystania aparatu wytwórczego i generującego „normalną stopę zysku”. Jeśli, np. diagnozując nadwyżkę popytu, kapitaliści poszukują wyższej stopy zysku i przekroczą optymalną stopę akumulacji (z modeli Ricarda i von Neumanna, wiemy, że optymalna stopa wzrostu kapitału równa się stopie zysku, tj. gdy całość zysków  jest reinwestowana), będą zmuszeni do podwyższenia stopnia wykorzystania aparatu, a więc przewyższą stopę wykorzystania wewnętrznego potencjału wzrostu.

Inwestycje (I/K) przekroczą zyski (P/K) przy normalnym stanie i poziomie wykorzystania aparatu produkcyjnego i zaczną generować inflacyjny nacisk na ceny. Może się to odbywać zarówno przy wzroście stopy zysku odpowiadającej „normalnemu” stopniowi wykorzystania mocy jak i przy jej obniżaniu się.

Oznacza to również, że np. malejąca zyskowność (oczekiwana i realizowana) może prowadzić zarówno do wzrostu bezrobocia - poprzez słabość wzrostu gospodarczego, jak i do silniejszych nacisków inflacyjnych – poprzez  wzrost wskaźnika wykorzystania wewnętrznego potencjału wzrostu. I odwrotnie: zachowanie obniżonego wskaźnika wykorzystania wewnętrznego potencjału wzrostu, tj. istnienie „niezagospodarowanej” nadwyżki nie prowadzi do inflacji pomimo względnie niskiego bezrobocia. 

A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w XXI wieku: nie sprawdzają się ortodoksyjne modele, w tym krzywe Phillipsa i „naturalne” stopy bezrobocia. W krajach OECD panuje niskie bezrobocie, niska inflacja, i to pomimo wahających się koło zera stóp procentowych i „łatwego pieniądza” kreowanego przez banki centralne.

Ekonomia głównego nurtu

Jednokierunkowe zmiany poziomu inflacji i poziomu bezrobocia to zagadka dla ekonomii głównego nurtu, której wyjaśnienia ekonomiści szukają także w czynnikach dotąd nie uwzględnianych: globalizacja i konkurencja gospodarek niskopłacowych wpływa na obniżanie się zarówno płac i cen, koncentracja kapitału i siły rynkowej przedsiębiorstw dominujących oraz panujący ideologicznie i politycznie neoliberalizm osłabiły w decydujący sposób siłę organizacji pracowniczych. 

Obecna sytuacja np. w Stanach Zjednoczonych, kiedy to zarazem stopa bezrobocia i tempo inflacji są rekordowo niskie, skłania więc najwybitniejszych ekonomistów głównego nurtu do wyznania aktu wiary i takiej właśnie obrony znaczenia krzywej Philipsa i samego pojęcia stopy zamiany (trade-off), skoro w praktyce, w dłuższym okresie, można osiągnąć obydwa cele jednocześnie, co miało być teoretyczne niemożliwe. Odpowiedź na pytanie związki inflacji i bezrobocia zaczyna się zatem od słów: „to zależy”.

PROF. DR HAB. ALEKSANDER SULEJEWICZ,
Katedra Ekonomii II,
Kolegium Gospodarki Światowej