Paul Krugman napisał: „Powiedzmy to sobie wprost. Wszyscy wiedzieliśmy lub powinniśmy się przynajmniej spodziewać, że coś takiego jak COVID-19 się wydarzy”. Czy rynek ropy naftowej mógł rzeczywiście spodziewać się tak historycznego zwrotu wydarzeń? Jakie będą skutki dokonujących się zmian?
Obserwowany wpływ epidemii covid-19 na gospodarkę światową jest niezaprzeczalny. Widać to w szczególności w obniżonych prognozach wzrostu gospodarczego na 2020 rok dla całego świata (-3%), w tym UE (-7,1%) czy USA (-5,9%). Jednym ze głównych elementów globalnego pejzażu gospodarczego w dobie koronawirusa jest bez wątpienia rynek ropy naftowej. Zmiany na nim zachodzące są bezprecedensowe. Mamy tu do czynienia z szokiem o charakterze podażowo-popytowym czy też – jak sugeruje Bank Światowy – podwójnym szokiem: popytowym i podażowym jednocześnie.
Podwójny szok
Dotychczasowa analiza rynku ropy naftowej pokazuje, że szoki podażowe i popytowe występowały, odpowiednio, w 2014-2016 czy 2008 roku. Szok podażowy z 2014 roku był związany ze zwiększeniem podaży ropy przez kraje OPEC w następstwie intensyfikacji wydobycia tego surowca w USA. Z kolei szok popytowy z 2008 roku był wywołany kryzysem globalnym i zmniejszonym zapotrzebowaniem na ropę naftową. Obydwa szoki miały swoje daleko idące konsekwencje dla cen ropy naftowej, ale jak wskazuje Lutz Kilian – jeden z najbardziej uznanych na świecie badaczy rynku ropy naftowej – “not all oil price shocks are alike” (tł. Nie każde zjawisko szoku cenowego na rynku ropy naftowej jest takie samo). Podobnie jest też w dobie koronawirusa. Wpływ na ceny ropy naftowej na światowych rynkach ma nie tylko dyskusja krajów OPEC+/USA/Rosji o zmniejszaniu podaży, ale również – jeśli nie przede wszystkim – konsekwencje ogólnoświatowej pandemii.
Obostrzenia w kontaktach społecznych, wprowadzone celem zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa, spowodowały, że ustały międzynarodowe migracje, zarówno te o charakterze zarobkowym, jak i turystycznym. Pierwszym krajem, który zamknął swoje granice dla obywateli innych państw i wprowadził obowiązkową kwarantannę był Izrael (marzec 2020). Niedługo po tym, wraz z wybuchem epidemii w Europie, kolejne państwa na świecie przyjmowały podobną taktykę. Jak wskazuje portal Flightradar24, śledzący międzynarodowe loty, liczba rejsów samolotami zmniejszyła się z 189 551 – 24 stycznia 2020, do 78 428 – 20 kwietnia 2020. Jednocześnie, jak wynika z wykonanego przez portal Statista w okresie 15-21 kwietnia 2020 badania opinii publicznej, postępujące ograniczenia w kontaktach społecznych, przeniosły w „domową kwarantannę” ok. 68% respondentów z Chin, 73% z Niemiec, 83% z USA i 85% z Wielkiej Brytanii. Powiązane z nią przejście w tryb pracy zdalnej, nauczania online, zamknięcia centrów handlowych, miejsc rekreacji i wypoczynku – spowodowało, że ograniczył się również ruch osób wewnątrz krajów. W ten sposób, zmniejszony popyt na ropę, będącą w dalszym ciągu najbardziej upowszechnionym surowcem w branży transportowej, odbił się na jej cenach.
Historyczne notowanie kontraktów terminowych WTI (na maj 2020) na poziomie minus 37 USD/bbl – jest efektem powiązanego działania ograniczonego popytu, jak również toczącej się na drugim planie pandemii dyskusji krajów OPEC+. Nie bez znaczenia jest również nadpodaż ropy i już ograniczone fizycznie możliwości jej przechowywania, na które silnie oddziałuje ekonomiczna charakterystyka surowców energetycznych, w tym w szczególności nieelastyczna w krótkim okresie podaż.
Ropa amortyzuje
Wziąwszy to pod uwagę można spodziewać się krótkookresowych reperkusji związanych z cenami ropy naftowej, głównie dla krajów ją eksportujących, które uzależnione są od wpływów z dochodów eksportowanych surowców. Jak wskazuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w przypadku Arabii Saudyjskiej, która i tak znajduje się w relatywnie najlepszym położeniu, ropa z 80-procentowym udziałem w eksporcie tego kraju, w ok. 40% tworzy też jego PKB. Sytuacja krajów importerów ropy naftowej, jest w tym względzie nieco bardziej optymistyczna. Wydaje się, że w krótkim okresie niskie ceny ropy naftowej będą amortyzować negatywne, ogólnogospodarcze skutki koronawirusa. A jak będzie? Przyszłość pokaże.
DR HONORATA NYGA-ŁUKASZEWSKA,
adiunkt w Instytucie Ekonomii Międzynarodowej,
Kolegium Gospodarki Światowej