O idei otwartej nauki napisano już wiele, jej przesłanie oraz historię powstania często przedstawialiśmy naszym czytelnikom na łamach „Gazety SGH”. Pełnomocnik rektora ds. otwartego dostępu, dr Anna Janowska, przekazuje Państwu na bieżąco postępy dotyczące rozwoju inicjatywy Open Access na uczelni. Przypomnijmy, że w listopadzie 2019 r. Senat SGH przyjął dokument o nazwie „Polityka otwartego dostępu” jako generalne wytyczne do wdrożenia procedur z tym związanych. Pisaliśmy o danych badawczych, ich szczególnych cechach i formatach, w tym metadanych.
Uczelnia przygotowuje się do wypracowania rozwiązania informatycznego dotyczącego ich udostępniania. Wkrótce w serwisie internetowym ukaże się również Przewodnik badacza jako swoista instrukcja dla naukowców naszej uczelni w tym obszarze.
Temat zarządzania danymi badawczymi nabiera nowego tempa i to nie tylko z powodu cyfryzacji oraz wymogów środowiska prawnego, ale także, a może przede wszystkim, odpowiedzialności. I tą refleksją chciałabym się z państwem podzielić. Era antropocenu, w której, jak twierdzą niektórzy badacze (https://
www.nationalgeographic.org/encyclopedia/anthropocene/), przyszło nam żyć, to okres, kiedy człowiek znacząco zmienia funkcjonowanie planety. Charakteryzuje ją zarówno zanikanie bioróżnorodności, jak i towarzyszące temu inne procesy, które mogą być odczuwalne jako niepokojące. Wiemy to, badamy, zastanawiamy się, ale jednak wymiana informacji i budowanie wspólnej wiedzy ludzkości są wciąż niedoskonałe – w dużym stopniu w wyniku licencjonowania dostępu do wiedzy naukowej, która przecież, zgodnie z najstarszą ideą uniwersytetu, powinna być dostarczana przez środowisko naukowców całemu społeczeństwu. Jednocześnie (co za paradoks!) nigdy dotychczas w historii ludzkości nie dysponowaliśmy tak sprawnymi środkami technicznej komunikacji, co powinno umożliwiać udostępnianie danych na skalę niemal nieograniczoną. Chociaż jesteśmy kreatywnymi istotami, to jednak, jak powiedział J.M. Keynes: „Problemem nie jest tworzenie nowych koncepcji, tylko pozbywanie się starych”, tym bardziej że idea otwartej nauki i rozwój komunikacji w sposób szczególny mogą zwracać uwagę na skutki gwałtownego i niekoniecznie zrównoważonego rozwoju, postrzeganego przez niektórych jako śmierć cywilizacji.
Warto zauważyć również tę część idei otwartego dostępu, która nawiązuje do odpowiedzialności społecznej. Powinno się na nią spojrzeć trochę inaczej, również w kontekście cywilizacyjnym, po to, aby nie była jedynie „fasadową wydmuszką”. Wiedza, szczególnie ta „oswobodzona”, jak pisze o niej P. Suber w Open Access (The MIT Press, Cambridge–London 2012), jest przecież dobrem publicznym, dostępnym w ramach społeczeństwa informacyjnego, szczególnie teraz, kiedy jeszcze bardziej wzajemnie zależymy od siebie. Użytkując, przetwarzając, mnożąc różne zasoby elektroniczne, nie zawsze myślimy o nich w kategorii nowego znaczenia odpowiedzialności, a przecież umożliwia ono korzystanie z zasobów nauki, rozwoju i osiągnięć innych. Można powiedzieć, że otwarta nauka to element działań blue economy, a nie jedynie open access i free software.
O ile odpowiedzialność jako kategoria etyczna pozwala człowiekowi m.in. doskonalić życie, mając na względzie dobro innych ludzi w szerokim tego słowa znaczeniu, o tyle idea udostępniania wiedzy historycznie jest związana z renesansową ideą antropocentryzmu, której punktem centralnym jest człowiek i wiedza. Cóż, historia lubi się powtarzać. Siłą sprawczą otwartej nauki jest dostęp do wszechstronnej informacji, za którym stoi humanistyczna idea dostępności wiedzy.
Nie otwierając w tym miejscu dyskusji na temat zamykania wiedzy (por. Bayh–Dole Act i patentowanie wyników badań ze środków publicznych), trudno pominąć ten dylemat. Jak pisze o tym D. Czerniawska: „(…) idea otwartego dostępu przeciwdziała, z jednej strony, traktowaniu wiedzy jako zwykłego towaru, z drugiej koncentruje się na wykorzystaniu szansy, jaką oferują nowe technologie komunikacyjne”. Idea ta łączy się również z moralną odpowiedzialnością badaczy „za społeczne skutki zastosowań wyników ich badań”, zgodnie z encyklopedyczną definicją odpowiedzialności naukowej. Nowoczesne technologie mogą być właśnie szansą społeczną na szybkie przekazywanie wiedzy. Brak rywalizacji o ograniczone zasoby w przypadku otwartego dostępu staje się zaczynem powstania dobra upowszechniania wiedzy. Wszystko to trochę komplikuje z pozoru prostą, chociaż ostatecznie nieprecyzyjną, definicję otwartej nauki. Aby nie uznawać jej za bunt przeciwko komercji, możemy ją traktować po prostu jako nową organizację sposobu pracy. Zresztą taka definicja wydaje się potrzebna w uczelniach, szczególnie ze względu na wymogi udostępniania wyników badań realizowanych ze środków publicznych (por. Otwarty dostęp – nowe sposoby tworzenia i korzystania z wiedzy/Open Access – New Practices in Knowledge Creation and Dissemination, https://www.researchgate.net/publication/274313597_Otwarty_dostep_-_now…, dostęp: 5.04.2021). Warto zauważyć, jak podkreśla E. Kulczycki: „(…) że otwarta nauka nie jest wystarczająco rozwiniętym teoretycznie pojęciem” (Otwarta nauka a komunikacja – perspektywa metateoretyczna, https://www.researchgate.net/publication/316081524_Otwarta_nauka_a_komu…, dostęp: 6.04.2021).
Wróćmy jednak do kwestii odpowiedzialności. K. Ajdukiewicz sformułował zasadę równej miary, którą chciałabym tutaj przytoczyć: „Nikomu nie należy się nic z tego tytułu, że to właśnie on, a nie kto inny”. Treść tej zasady jest skromna. Zasadniczo jest skierowana przeciwko przywilejom, jednakże w jakiś sposób możemy ją również zastosować, wcale nie naginając, do idei otwartego dostępu w kontekście społecznym. Społeczna odpowiedzialność w nauce może odgrywać rolę wyrównywania szans, rozszerzać zasięg uprawnień, przeciwstawiać się naruszaniu tych uprawnień w postaci zasad FAIR oraz nierówności.
dr AGNIESZKA KAMIŃSKA, Centrum Technologii Informatycznych i Infrastruktury SGH