Tajwan nadal będzie musiał lawirować w złożonym otoczeniu międzynarodowym, przyciągając uwagę w kontekście napięć na kontynencie.
Zaplanowane na styczeń 2020 r. wybory prezydenckie i parlamentarne na Tajwanie skłaniają do bliższego spojrzenia na perspektywy rozwoju jednej z największych gospodarek Azji. Z jednej strony ekonomicznie Tajwan dysponuje ogromnymi rezerwami walutowymi (od lat w pierwszej piątce świata) oraz rozwiniętą infrastrukturą badawczą i zapleczem eksperckim pozwalającymi mu być jednym z liderów zmian w kierunku gospodarki 4.0 na kontynencie. Z drugiej strony politycznie egzystuje w zawieszeniu między integracją z Chinami kontynentalnymi, czego zdecydowana większość jego obywateli nie chce, a niepodległością, na którą nie pozwoli mu ChRL. To specyficzne polityczno-gospodarcze status quo okazało się zaskakująco trwałe: przetrwało zimną wojnę, prodemokratyczną transformację wyspy i przemiany zapoczątkowane przez Deng Xiaopinga w ChRL. Dzisiaj kładzie się na nim cień coraz bardziej konfrontacyjnej polityki obecnego przewodniczącego ChRL Xi Jinpinga, kierującego pod adresem administracji obecnej, sceptycznie nastawionej wobec Chin prezydent Tajwanu, Tsai Ingwen, coraz mniej zawoalowane groźby zbrojnej interwencji, jeśli wyspa nie wejdzie na drogę reintegracji z kontynentem.
Tajwański cud gospodarczy był możliwy dzięki amerykańskiemu wsparciu finansowemu po wojnie koreańskiej i umiejętnościom kolejnych rządów w Tajpej, od lat 90. demokratycznych, wpisywania się w międzynarodowe trendy rozwojowe. Dynamicznemu rozwojowi gospodarczemu towarzyszyły nie mniej dynamiczne przemiany społeczne. Po zniesieniu stanu wojennego i liberalizacji politycznej lat 80. dzisiaj Tajwan jest tętniącą życiem demokracją, a jego obywatele są przywiązani do zasad państwa prawa. Najlepszym tego dowodem był masowy sprzeciw społeczny wobec próby podpisania przez poprzedniego prezydenta Ma Ing-Jeou ramowej umowy o liberalizacji przepływu towarów, kapitału i usług między ChRL a Tajwanem w 2014 r., z niekonstytucyjnym pominięciem jej wcześniejszej ratyfikacji przez parlament. Prezydentowi Ma udało się wymienić uścisk rąk z przewodniczącym Xi. Protesty setek tysięcy tajwańskich obywateli na ulicach Tajpej i ponad miesięczna okupacja tajwańskiego parlamentu przez studentów nie tylko jednak doprowadziły do zarzucenia umowy, ale również przyczyniły się do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych i prezydenckich Demokratycznej Partii Postępowej kojarzonej jako nieprzychylna zbliżeniu z ChRL.
Nie oznacza to jednak, że Tajwan może sobie pozwolić na zbytnie oddalenie od Chin kontynentalnych. Obie gospodarki są ze sobą bardzo blisko powiązane. Tajwańczycy to jedni z głównych inwestorów bezpośrednich w nadbrzeżnych prowincjach Chin. Jednocześnie przez ostatnie lata Chiny kontynentalne odpowiadały za ok. 50% wymiany handlowej wyspy. Przyczyną tej pełnej energii kooperacji biznesu z kontynentu i z Tajwanu było wspomniane paradoksalne status quo – zawieszenie między podległością a niepodległością. Tajwańczycy, wychowywani w przeważającej mierze w kręgu kultury chińskiej, często połączeni więziami rodzinnymi z kontynentem, lepiej rozumieli zasady rządzące dynamicznie zmieniającą się chińską gospodarką niż konkurenci z innych części świata. Jednocześnie jako obywatele „zbuntowanej prowincji” dzięki niezależności od Państwa Środka nie byli narażeni na uznaniowość kontynentalnej administracji. Tym samym gwałtowny rozwój Chin lat 90. i początku XXI w. przełożył się na wzrost również tajwańskiej gospodarki.
Tajwan od ponad pół wieku pozostaje w zawieszeniu między integracją z Chińską Republiką Ludową, czego większość jego społeczeństwa nie chce, a niepodległością, na którą nie godzą się Chiny. Paradoksalnie jednak status quo okazało się zaskakująco trwałe. Tajwańczycy zwłaszcza przez ostatnie cztery dekady mogli korzystać z bliższych niż ktokolwiek inny relacji gospodarczych z Państwem Środka, jednocześnie nie narażając się na uznaniowość jego administracji. Dzisiaj jednak nad delikatną równowagą w Cieśninie Tajwańskiej kładzie się cień coraz mniej kompromisowego reżimu przewodniczącego ChRL Xi Jinpinga i gospodarczych konsekwencji wojny handlowej USA – Chiny.
Powyższe okoliczności okazały się korzystne nie tylko dla tajwańskich przedsiębiorstw. Biznesmeni z takich państw zachodnich jak Wielka Brytania, USA czy Republika Federalna Niemiec często korzystali z bliskości geograficznej i więzi międzyludzkich Tajwanu z kontynentem, a jednocześnie z jego administracyjnej odrębności od Chin, by bezpiecznie budować swoją obecność w regionie. Wysokie notowania w rankingach wolności gospodarczej (od lat w pierwszej piątce gospodarek Azji), otwartość na współpracę i poszanowanie zasad państwa prawa czynią Tajwan dobrym przedpolem do inwestycji w ChRL z wykorzystaniem lokalnych kontrahentów. Wobec braku transparencji chińskich rynków i wyzwań stających na drodze inwestycjom bezpośrednio na kontynencie atuty wyspy często okazywały się biznesowo wartą uwagi alternatywą.
Dla tajwańskich przedsiębiorstw te należą jednak do przeszłości. Nowa Chińska Norma, czyli wzrost gospodarczy ChRL nieprzekraczający 6% PKB, drożejąca siła robocza na kontynencie, nadpodaż zdolności produkcyjnych i powiązana z nią coraz lepiej widoczna bańka na rynku chińskich nieruchomości, nie wspominając o niejasnej kondycji instytucji finansowych Państwa Środka, nie pozostają bez znaczenia dla tajwańskiego dużego biznesu. O ile przez ostatnie trzy dekady był on naturalnym zwolennikiem zbliżenia z Chinami, bo dzięki ich rozwojowi mógł się cieszyć atrakcyjnymi zwrotami z inwestycji, o tyle obecnie zaczyna się rozglądać za innymi, bardziej atrakcyjnymi kierunkami alokacji kapitału. Wietnam, Tajlandia czy inne państwa Azji Południowo-Wschodniej ponownie stały się dlań konkurencyjnymi rynkami wobec ChRL. Wojna celna USA – ChRL zdaje się być dodatkową zachętą do podobnych decyzji.
Jednocześnie zmiany związane z relatywnym spowolnieniem chińskiej gospodarki skutkują nerwowością władz ChRL. Od 1978 r. – od początku reform Deng Xiaopinga – legitymacja Komunistycznej Partii Chin opierała się na zapewnieniu szybkiego wzrostu gospodarczego i wydźwignięciu przytłaczającej większości chińskich obywateli z biedy w zamian za relatywne posłuszeństwo wobec reżimu. Dzisiaj jednak ten mechanizm zaczyna zawodzić. W miarę jak spadek dynamiki wzrostu gospodarczego coraz bardziej ogranicza swobodę działania chińskich władz, coraz lepiej widoczne stają się napięcia związane z rozwarstwieniem społecznym, nieuregulowanymi migracjami wewnętrznymi, konsekwencjami zarzuconej dopiero w 2015 r. polityki jednego dziecka czy konfliktami etnicznymi. Dodatkowa presja, jaką na chińską gospodarkę wywiera wojna handlowa ze Stanami Zjednoczonymi, jeszcze bardziej ogranicza zestaw instrumentów dostępnych przewodniczącemu Xi. Czując zagrożenie, chińskie elity coraz częściej przyjmują agresywną retorykę i stają się coraz mniej ugodowe, a coraz bardziej agresywne, co widać w postawie wobec Sinciangu, Hongkongu. Tajwan nie jest tu wyjątkiem.
Administracja prezydent Tsai zdaje się być świadoma złożoności sytuacji i już od początku kadencji (2016 r.) poszukuje alternatywnych wobec Chin kierunków rozwoju dla tajwańskich przedsiębiorców. Pierwszym z nich była Southbound Policy – polityka zachęt do przekierowywania inwestycji z Chin kontynentalnych do państw Azji Południowej. Cel był oczywiście nie tylko gospodarczy. O ile w relacjach z Chinami potencjał negocjacyjny Tajpej jest więcej niż ograniczony, o tyle dla państw takich jak Indonezja tajwańskie inwestycje mogą się stać argumentem również w dyskusji o politycznym charakterze. Kolejnym krokiem tajwańskiego rządu była pomoc w relokacji zasobów tajwańskich przedsiębiorców wycofujących się z Chin na wyspę. Głównym narzędziem w tym względzie jest „polityka 5 + 2”, wskazująca początkowo pięć, a z czasem siedem priorytetowych obszarów zainteresowań w ramach rozwoju tajwańskiej gospodarki: internet rzeczy, biotechnologię, zieloną energię, sztuczną inteligencję, obronność, nowoczesne rolnictwo i gospodarkę obiegu zamkniętego. Wskazując te siedem pól zainteresowań, tajwańskie władze powiązały wyodrębnione obszary z konkretnymi regionami geograficznymi wyspy, co ma sprzyjać jej zrównoważonemu rozwojowi. Z kolei preferencje podatkowe i ulgi inwestycyjne w tym zakresie mają skłonić tajwański kapitał do uniezależnienia się od trendów gospodarczych w ChRL.
Skuteczność działań przedsięwziętych przez tajwański reżim łatwiej ocenić w wymiarze politycznym niż ekonomicznym. W zakresie gospodarki bowiem od kilku lat jest widoczny nieznaczny, ale zdaje się trwały trend do wycofywania się tajwańskich przedsiębiorców z Chin – ten trend poprzedzał objęcie urzędu przez panią prezydent. Powrót tajwańskiego kapitału na wyspę można raczej wiązać z coraz mniej przychylnymi nastrojami w Chinach niż z zachętami tajwańskich władz. Politycznie jednak trudno odmówić tajwańskiemu rządowi przynajmniej ograniczonego sukcesu. W dialogu politycznym na wyspie Chiny nie są już postrzegane jako wyłączny kierunek współpracy gospodarczej, a argument dobrych relacji z kontynentem jako warunek sine qua non tajwańskiej prosperity traci na znaczeniu. Jednocześnie duży biznes, tradycyjnie sprzyjający zbliżeniu z kontynentem, zaczynając się z niego wycofywać, sam dostarcza argumentów na korzyść obecnie rządzących sinosceptyków.
[...] dla obserwatorów w Tajpej, jak i dla reszty świata losy demonstrantów w Hongkongu coraz częściej jawią się jako potencjalny scenariusz przemian na Tajwanie, gdyby ten zdecydował się na pełną integrację z kontynentem.
W analizach polityki czy gospodarki międzynarodowej uwarunkowania wewnętrzne rozwoju Tajwanu są jednak rzadko brane pod uwagę. Rok 2019 nie był, a rok 2020 nie będzie w tym zakresie wyjątkiem. W mijających miesiącach Tajwan trafił na nagłówki gazet za sprawą protestów w Hongkongu. Ich pierwotną przyczyną była ustawa ekstradycyjna pozwalająca ChRL ingerować w przebieg hongkońskich procesów sądowych. Sam projekt ustawy był natomiast związany z przestępstwem (zabójstwem) popełnionym przez obywatela Hongkongu na Tajwanie. O ile sama ustawa odeszła już w przeszłość (projekt wycofano w drugiej połowie 2019 r.), o tyle Tajwan nie zniknął z dyskusji o konsekwencjach ograniczania rozwiązania „jedno państwo – dwa systemy”, mającego gwarantować 50 lat relatywnej autonomii Specjalnego Regionu Administracyjnego Hongkong w ChRL. Tak dla obserwatorów w Tajpej, jak i dla reszty świata losy demonstrantów coraz częściej jawią się jako potencjalny scenariusz przemian na Tajwanie, gdyby ten zdecydował się na pełną integrację z kontynentem. Warto przy tym pamiętać, że samo rozwiązanie wdrożone w okręgu autonomicznym było pierwotnie propozycją Deng Xiaopinga dla Tajwanu. Wyczuleni na to są zwłaszcza tajwańscy wyborcy, którzy w miarę zaostrzania się protestów w sondażach coraz częściej wskazują chęć do głosowania na obecną administrację, a nie na opozycyjny Kuomintang ciążący ku ChRL.
Rok 2020 nie przyniesie w tym zakresie większych zmian. Jeśli obecna prezydent utrzyma się u sterów władzy, co zdają się sugerować sondaże, Tajwan nadal będzie musiał lawirować w złożonym otoczeniu międzynarodowym, przyciągając uwagę w kontekście napięć na kontynencie lub kolejnych mniej czy bardziej fortunnych wypowiedzi prezydenta Donalda Trumpa, silnie, choć nie zawsze zręcznie kibicującego niezależności wyspy. Emocjonalne poparcie tajwańskiego społeczeństwa dla protestujących Hongkończyków oraz afery szpiegowskie wokół prób manipulowania tajwańską opinią publiczną przez ChRL na kilka tygodni przed wyborami czynią ten scenariusz najbardziej prawdopodobnym. Politycznie wyspa pozostanie wtedy na celowniku chińskiej propagandy i krytyki przewodniczącego ChRL. Gospodarczo będzie musiała odpowiedzieć na pytanie o swoją przyszłość, którą choć bez Chin trudno sobie wyobrazić, razem z nimi trudno będzie samodzielnie zaplanować.