Dr Krzysztof Księżopolski: Mniej polityki w polityce energetycznej, więcej ekonomii i strategii 

wiatrak na polu słoneczników

Potrzeba mniej polityki w polityce energetycznej doby turbulentnych cen, wojny hybrydowej i pandemii COVID-19, a więcej ekonomii i strategii - mówi Gazecie SGH dr Krzysztof Księżopolski, ekspert ds. bezpieczeństwa ekonomicznego i energetycznego oraz polityki energetycznej i klimatycznej. 

Karolina Cygonek: Skąd wzięły się obecne drastyczne podwyżki cen energii elektrycznej i gazu? Z końcem ub.r. Gazprom wstrzymał (okresowo) tranzyt gazu rurociągiem jamalskim przez terytorium Polski do Niemiec. W reakcji rynkowe ceny gazu w Europie biły rekordy wszech czasów. Zdecydowanie wzrosły także ceny uprawnień do emisji CO2. Dlaczego do tego doszło? 

Dr Krzysztof Księżopolski: Drastyczne wzrosty cen energii elektrycznej i gazu mają swoje źródło w odmiennych czynnikach. Na ceny energii elektrycznej bezpośrednio wpłynął wzrost cen uprawnień do emisji CO2 oraz wzrost cen surowców energetycznych. Dynamiczny wzrost cen uprawnień do emisji można było zaobserwować na początku pandemii, kiedy Unia Europejska podjęła decyzję, iż sposobem wychodzenia z negatywnych skutków ekonomicznych pandemii będzie przyspieszenie rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE). Był to istotny sygnał dla instytucji finansowych mówiący o tym, że EUETS jako podstawowy instrument polityki klimatycznej jest dobrym wehikułem w okresie pandemii do alokacji środków. Z naszej krajowej perspektywy systemu energetycznego, cały czas opartego na węglu, musiało to doprowadzić do zwiększenia kosztów produkcji energii z węgla.  

Jeśli chodzi o gaz, sytuacja jest trochę inna, ponieważ zbiegły się elementy geostrategiczne, jakimi są dostawy gazu, jedynie w oparciu o kontrakty długoterminowe z efektami pandemii w sferze popytu i podaży. Importerzy gazu byli przyzwyczajeni do sytuacji, w której część gazu pozyskują w kontraktach natychmiastowych. Było to możliwe przy funkcjonowaniu tzw. rynku kupującego, gdy była nadpodaż gazu i w sytuacji, kiedy eksporter chciał dostarczyć surowiec.  

Obecna sytuacja - dostarczanie gazu do Europy tylko w oparciu o kontrakty długoterminowe, wstrzymywanie przepływu gazu, dezinformacja i warunkowanie zwiększenia dostaw - nie jest niczym nowym ze strony Federacji Rosyjskiej.  Od lat Rosja stosowała ona gaz jako narzędzie politycznej i ekonomicznej destabilizacji w stosunku do Europy Środkowej; nowością jest zastosowanie jej w stosunku do innych odbiorców w UE, przede wszystkim Niemiec. Tego faktu nie należy jednak interpretować jednostkowo, wskazując, iż jedynym celem Rosji jest certyfikacja rurociągu Nord Stream 2 i wyłączenie go z prawa europejskiego dającego możliwość dostępu stronom trzecim. Ta kwestia ma znacznie szerszy kontekst, ponieważ de facto chodzi o destabilizację polityczną i ekonomiczną krajów UE i osłabienie spójności samej organizacji w celu odzyskania kontroli nad Ukrainą i ograniczeniem aktywności NATO w Europie.

zakład przemysłowy nocą

Czyli możemy powiedzieć, że obecny wzrost cen energii elektrycznej i gazu jest wynikiem globalnej rywalizacji mocarstw? 

W dużym stopniu tak, ale nie tylko. Wybór takiego sposobu oddziaływania nie jest przypadkowy. Koszty pandemii spowodowały wystąpienie zjawisk inflacyjnych, a działania Rosji to zjawisko spotęgowały. Tym samym bezpieczeństwo ekonomiczne Polski jest najbardziej zagrożone od lat. Jednocześnie, proszę zauważyć, iż osłabienie kursu złotówki, wywołane dodatkowo przez wstrzymanie wypłaty środków z KPO (Krajowego Planu Odbudowy), powoduje, iż kurs walutowy chroniący nas w jakimś stopniu przed dynamicznymi zmianami cen wręcz potęguje efekt rosyjskiej agresji ekonomicznej. Na 23 stycznia br. mamy zapełnione w 72 % magazyny gazu 87,7 BCF (miliardy stóp sześciennych), co plasuje nas na drugim miejscu po Portugalii (82%) w statystyce wypełnienia magazynów. Dla przykładu Niemcy mają wypełnione magazyny w 41%, Słowacja w 36%, Wielka Brytania w 70%, a Włochy w 53% w stosunku do 5-letniej średniej w danym momencie. Można powiedzieć, iż w Europie (bez Ukrainy) mamy wypełnienie mniejsze niż 42% naszych możliwości magazynowych, w stosunku do średniej z ostatnich pięciu lat; to o 586 BCF mniej. W ostatnich miesiącach obserwowaliśmy wyższe ceny gazu LNG w Europie niż w Azji o ponad 20%, co jest wydarzeniem bez precedensu w historii. Kontrakty futures na gaz wskazują na spadek ceny w Europie z ok. 50 $/MMBtu do 15 $/MMBtu. Cena gazu Henry Hub (HH) w USA wynosi 4$/MMBtu, a koszty transportu do Europy w zależności od miejsca to ok. 1,21$/MMBtu. Efekty wysokich cen gazu mają i będą miały szereg negatywnych konsekwencji dla UE, powodując zagrożenie dla jej bezpieczeństwa ekonomicznego. Obecna sytuacja na rynku gazu stawia pytania o sposoby realizacji polityki klimatyczno-energetycznej UE.

Ale czy my mogliśmy coś więcej zrobić, aby uchronić naszą gospodarkę przed dynamicznymi wzrostami cen gazu i energii elektrycznej? 

Dużo już zostało zrobione, ale wiele powinno być zrobione szybciej i lepiej. Pozytywnie należy ocenić rozbudowę infrastruktury gazowej, czyli budowę terminalu LNG w Świnoujściu, budowę interkonektorów Północ-Południe oraz Baltic Pipe. Dzięki tym inwestycjom pod koniec 2022 roku będziemy infrastrukturalnie gotowi na import gazu z innego kierunku niż Rosja. Inne państwa, jak choćby Niemcy, nie wybudowały terminala LNG, czego efektem jest zależność tego kraju od Federacji Rosyjskiej. Obecnie w UE z powodów infrastrukturalnych jest problem natury technicznej w ewentualnym zastąpieniu gazu z Rosji. Jednak zbyt późno podjęliśmy decyzję o budowie Baltic Pipe. Istotnym problemem jest słabość Polski w formułowaniu i realizacji polityki energetycznej nie w określonych odcinkach, lecz w sposób całościowy.

Czyli problem polega na tym, że w Polsce generalnie mamy trudności z politykami wymagającymi spojrzenia długoterminowego, które wymagają podejmowania strategicznych decyzji na lata?  

Tak jest. I decyzje te nie powinny być przy następnych wyborach kontestowane. Tym samym polityka energetyczno-klimatyczna to nie napisanie jakiegoś dokumentu, lecz proces wymagający szerokiego zaangażowania interesariuszy, a więc również obywateli. Polityka ta wymaga myślenia strategicznego, powiązania wielu elementów i optymalizacji w czasie celów i narzędzi. Jednocześnie jest to obszar bezpieczeństwa wysoko stojący w hierarchii celów państwa. A więc z jednej strony, mamy oddziaływanie różnych lobby krajowych, a z drugiej, istotny nacisk ze strony innych państw, które uznają politykę energetyczną za narzędzie dominacji ekonomicznej, politycznej i destabilizacji. Długofalowość i stabilność polityki wynika z czasu potrzebnego na realizację procesu inwestycyjnego oraz długich okresów zwrotu z inwestycji. W sektorze energetycznym najszybciej możemy wybudować fotowoltaikę – okres inwestycyjny wynosi dwa-trzy lata. W przypadku energetyki wiatrowej na lądzie i na morzu trzeba liczyć, że taka inwestycja zajmie trzy do pięciu lat. Natomiast w przypadku energetyki atomowej będzie to pewnie 10-12 lat i dłużej. To są okresy, które wykraczają poza jedną kadencję Sejmu.

panele fotowoltaiczne na łące, w tle niebo z chmurami

A więc bez konsensusu politycznego nie da się skonstruować i realizować dobrej polityki energetycznej.  

Trudno do świadomości decydentów przebija się fakt, iż OZE zapewniają nam bezpieczeństwo i powinniśmy uciekać od źródeł energii, których nie kontrolujemy, a ich ceny zależą od innych. Czyli jednym z naszych celów pośrednich powinien być rozwój technologii zeroemisyjnych i przemysłu, ponieważ te dwa zagadnienia idą razem. Jednak, aby ten cel osiągnąć, musimy mieć długofalową politykę. I niejako wracamy do początku mojej wypowiedzi. Bardzo ważne jest stworzenie polityki udziału krajowego „local content” w rozwoju energetyki wiatrowej na morzu. Udział krajowy w energetyce wiatrowej na morzu naszego przemysłu na poziomie przynajmniej 50% oznaczać będzie wpływy do budżetu o wysokości 25 mld złotych z samego podatku VAT do 2030 roku. To właściwie ostatni w perspektywie średnioterminowej obszar nowej gospodarki, gdzie jeszcze możemy być obecni i tworzyć przewagi konkurencyjne.

Mamy problemy formułowania polityki, a co z EUETS? Czy powinniśmy odejść od tego systemu? 

Dzisiaj oceniam mechanizm EUETS negatywnie, ale nie dlatego, że powoduje on drastyczne zwiększanie cen energii elektrycznej, tylko moim zdaniem to nie jest najlepsze narzędzie, żeby osiągnąć neutralność klimatyczną, która jest naszym unijnym celem.  

Uważam, że lepszym narzędziem jest wprowadzenie podatku od śladu węglowego na każdy produkt, nie tylko bordertax, czyli na produkty wjeżdżające do UE, ale też na te wyprodukowane w UE. To bardzo efektywnie i tanio ograniczy emisje, m.in. poprzez ograniczenie konsumpcji. Przy zastosowaniu takiego narzędzia zdecydowanie zwiększą się nakłady przedsiębiorstw na poszukiwanie technologii zeroemisyjnych.   

Zostawiając na boku to, że system EUETS nie jest perfekcyjny, ważna jest alternatywa. Niemcy popełniły strategiczny błąd, a poprzez swoją siłę polityczną i ekonomiczną stał się on błędem Komisji Europejskiej i części państw UE. Błąd ten polega na uznaniu gazu za paliwo przejściowe, czego efektem jest wykorzystywanie go również do produkcji energii elektrycznej, co oznacza zwiększenie ryzyka dla całej gospodarki UE. Zgodnie z tym podejściem gaz służy do stabilizacji systemu energetycznego, koniecznego przy zwiększającym się udziale energetyki odnawialnej, która jest przewidywalna, ale nie sterowalna. Jednocześnie KE, wstrzymując wypłatę środków z KPO i nie interweniując na rynku uprawnień do emisji EUETS (ograniczających spekulacje i ceny), wywiera negatywny wpływ na polską gospodarkę i scenę polityczną, osłabiając tzw. reformistów, chcących zmniejszyć lukę technologiczną oraz opóźnienie czasowe w rozwoju OZE Polski w stosunku do lidera Niemiec, i napędzając populistów. To bardzo ryzykowna gra Komisji również w kontekście dzisiejszych uwarunkowań bezpieczeństwa międzynarodowego i wykorzystywania dezinformacji i manipulacji psychologicznej przez Rosję. Wbrew pozorom nie jest to problem tego czy innego rządu, lecz postrzegania przez obywateli państw UE, a więc zasadniczy dla naszego w niej członkostwa i efektywnego jej funkcjonowania. Nie ma prostej odpowiedzi na tak zadane pytanie, ponieważ jest ono wieloaspektowe.

mężczyzna trzymający zapaloną żarówkę w rękach

Wracając jeszcze do systemu EUETS. Duży wzrost cen uprawnień do emisji winduje ceny energii i przyspiesza inflację. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że będzie zabiegał w UE o likwidację – jak to ujął – spekulacji w Europejskim Systemie Handlu Emisjami.

Jestem daleki od tego, żeby wszystko zwalać na kwestie związane ze spekulacjami, to nie jest tak. Gracze, którzy są na rynku, firmy energetyczne, powinny się do takich sytuacji przygotowywać. Jeżeli są różne ryzyka, to firmy powinny umieć zarządzać takim ryzykiem i z nim sobie poradzić. Oczywiście, jest tak, że KE ma mechanizm administracyjny polegający na tym, że może zwiększyć ilość uprawnień do emisji na rynku. Można zmodyfikować ten system, np. zabronić instytucjom finansowym uczestniczenia na tym rynku, co rzeczywiście obniżałoby ten impuls cenowy, natomiast sam mechanizm będzie działał. Konstruktywne i racjonalne dążenie do modyfikacji EUETS do tej pory nie spotkały się z adekwatnym odzewem ze strony KE. Nie widzę powodów, abyśmy jako społeczeństwo płacili premie funduszom inwestycyjnym i bankom za naszą transformację i chęć ochrony klimatu. 

Problem polega również na tym, że gdybyśmy mieli więcej OZE w systemie energetycznym, to ceny uprawnień EUETS w ogóle z perspektywy sektora energetycznego by nas nie interesowały. Badania opóźnienia czasowego z 2021 roku wskazują, iż inni szybciej i bardziej stabilnie dokonują zmian. Jeżeli zakładamy dosyć powolne odchodzenie od węgla, to musimy brać pod uwagę ryzyko wystąpienia tego typu sytuacji i powinniśmy być na to przygotowani, czyli zabezpieczać to ryzyko w średnioterminowym okresie, co jest możliwe. Najgorzej, jeżeli nie podejmujemy żadnych działań albo stosujemy wzajemnie znoszące się narzędzia polityki publicznej. Żeby uciec z tej presji, trzeba bardzo szybko w Polsce wybudować źródła zeroemisyjne, czyli OZE lub OZE i atom.

Wspaniale jest rozwijać OZE i atom, chronić klimat, ale ceny energii i gazu nie wzrosły o kilka procent, ale o kilkaset procent, a my żyjemy tu i teraz. 

Z punktu widzenia opinii publicznej to jest teraz oczywiście szok. Natomiast jeżeli chcemy chronić klimat, to musimy ponieść tego koszty. Obecnie więcej niż połowa mieszkańców Polski zgadza się, żeby w imię ochrony klimatu zapłacić za energię o 50 złotych miesięcznie więcej. To będzie jednak kosztowało znacznie więcej. Nie da się zrobić transformacji energetycznej za 50 złotych. Rolą państwa jest, żeby te koszty były optymalne, czyli, żeby obywatele byli w stanie je ponieść. Nie da się dokonać transformacji energetycznej za darmo ani wbrew opinii publicznej. Ponadto politycy różnych opcji muszą ze sobą rozmawiać w sprawie polityki energetycznej, bo przyjdzie kolejny rząd i będzie miał identyczne problemy. Większość z nas widzi polityczny brak konsekwencji, populizm i emocje w obszarze energetyki. To szkodliwe dla państwa. Nie warto utrzymywać w przekonaniu obywateli i firmy, iż rząd będzie gwarantował niskie ceny energii, jak to głosili politycy różnych opcji. Wręcz przeciwnie, trzeba stanąć w prawdzie. Należy wspierać osoby wykluczone energetycznie, to oczywiste, jednak pozostali powinni samodzielnie lub ze wsparciem narzędzi polityki publicznej poprawiać swoją efektywność energetyczną i oszczędzać energię. Dobrym przykładem takiego narzędzia polityki publicznej jest „Czyste powietrze”. Nie jest on perfekcyjny, odbiega od idei „Strategii walki ze smogiem” mojego autorstwa z 2017 r., a w kontekście zmian ustawy o prosumencie innowacyjność tego programu w zakresie źródeł ciepła zostaje osłabiona, ale wskazuje w jakim kierunku powinniśmy iść. Wolę, aby wahadło korzyści przesunięte było w kierunku obywateli, spółdzielni energetycznych. Szczególnie, iż obywatele tego chcą, co pokazują z jednej strony sondaże opinii publicznej, z drugiej zaś - dynamiczny rozwój prosumentów, który osiągnął poziom 7GW, mimo, iż zgodnie z Polską Polityką Energetyczną miał być on osiągnięty dopiero w 2030 roku.

farma wiatraków na zielonych wzgórzach

Jakie widzi Pan zatem rozwiązania w obszarze energetycznym dla Polski w krótkiej i dalekiej perspektywie? 

Nie mamy wpływu na ceny gazu i ropy naftowej, a więc trzeba się tego pozbyć jak najszybciej z miksu energetycznego. Nie stanie to się ani jutro, ani w ciągu dekady nawet dwóch, ale to jest cel strategiczny bezpieczeństwa narodowego.  

W krótkiej perspektywie trzeba wprowadzić mechanizmy osłonowe dla tych, którzy najmniej zarabiają, ale to nie jest rola polityki energetycznej, lecz polityki społecznej. Druga rzecz: wzmocnić mechanizmy wspierania poprawy efektywności energetycznej w całej gospodarce i wzmocnić mechanizmy rozwoju odnawialnych źródeł energii (energetyka wiatrowa na morzu), ale przede wszystkim rozwijać sieci. Być może pomysłem jest uspołecznianie sieci energetycznych? Chętnie jako warszawiak od pokoleń stałbym się właścicielem najlepszej w Polsce sieci energetycznej w Warszawie. Pewnie takich osób jest więcej nie tylko w dużych miastach.   

Trzeba również aktywnie działać w sprawie atomu. Tylko, że atom to nie jest kwestia na dzisiaj; to nie jest nawet średnioterminowe, lecz raczej długoterminowe rozwiązanie.  

Oczywiście, trzeba przedstawiać nasze racje na poziomie europejskim, ponieważ wzrost ceny EUETS jest zbyt dynamiczny, a w konsekwencji ceny energii elektrycznej wywołują szok w naszej gospodarce, w polskich domach oraz firmach.  

I ostatnia kwestia: uruchomić proces przeglądu polityki energetycznej, wzmacniając ją i stabilizując przyjęte rozwiązania. Sumując, mniej polityki w polityce energetycznej więcej ekonomii i strategii.  

dr Krzysztof Michał Księżopolski 
Jest adiunktem w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Specjalizuje się w bezpieczeństwie ekonomicznym i energetycznym oraz polityce energetycznej i klimatycznej. W roku 2015 został laureatem nagrody RENERGY AWARD 2015 w kategorii „Osobowość Roku”. Jest autorem wielu publikacji naukowych dotyczących zagadnień energetycznych. W roku 2019 był członkiem komisji wyłaniającej kandydatów na stanowisko prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Od roku 2019 jest również członkiem Rady ds. Spółek z Udziałem Skarbu Państwa i Państwowych Osób Prawnych. Uczestniczy jako szef polskiej grupy w projekcie NATO STO SAS-163 Energy Security in the Era of Hybrid Warfare. 

Zapraszamy do udziału w Czwartkowym Forum SGH "Rynek energii w Polsce", na którym jednym z ekspertów będzie dr Księżopolski.