Od ery cyfrowej nie ma odwrotu

– mówi prof. Jakub Growiec, kierownik Katedry Ekonomii Ilościowej Kolegium Analiz Ekonomicznych SGH, w rozmowie z Magdaleną Święcicką.

14 października br. został Pan jednym z trzech laureatów prestiżowej Nagrody NCN. W tym miejscu zacytuję Narodowe Centrum Nauki: Prof. dr hab. Jakub Growiec został nagrodzony za znaczący wkład w badania nad zmianą technologiczną i kapitałem ludzkim jako kluczowymi determinantami wzrostu gospodarczego. Czy mógłby Pan rozwinąć to uzasadnienie i opowiedzieć naszym czytelnikom więcej o przedmiocie Pana zainteresowań badawczych?

Bardzo cieszę się z tej nagrody, zupełnie się nie spodziewałem. W przypadku Nagrody NCN nie ma bezpośrednich zgłoszeń kandydatów, tak że aż do momentu odebrania telefonu z NCN nie byłem nawet świadom, że moja kandydatura była brana pod uwagę! Jest to dla mnie ogromny zaszczyt.

Moje badania naukowe oscylują wokół fundamentalnych pytań: skąd bierze się wzrost gospodarczy, postęp technologiczny, rozwój cywilizacyjny. Interesuje mnie, dlaczego niektóre regiony świata są o wiele bogatsze niż inne, a jeszcze bardziej interesuje mnie, dlaczego świat jako całość jest o wiele bogatszy i bardziej produktywny dziś niż 20, 50, 100 czy 1000 lat temu. 

No właśnie, dlaczego?

U zarania rewolucji agrarnej, około 10 tysięcy lat temu, na Ziemi było około 5 mln ludzi, a u zarania rewolucji przemysłowej, na początku XIX wieku, około 1 miliarda. Na tle 200 000 lat obecności człowieka na Ziemi wydaje się to niesamowitym przyrostem populacji, jednak po prostych wyliczeniach okazuje się, że ludność świata podwajała się w czasach agrarnych raptem co około 900 lat. Jako że zdecydowana większość mieszkańców globu żyła wtedy na poziomie zbliżonym do minimum egzystencji, globalny PKB rósł w podobnym tempie co populacja, może troszeczkę szybciej. Z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się to oszałamiającym tempem wzrostu: po rewolucji przemysłowej globalna populacja zaczęła się podwajać co około 70 lat, a PKB – co 20-30 lat. Po rewolucji przemysłowej po raz pierwszy w historii świata zaczął też systematycznie wzrastać odsetek ludzi żyjących we względnym dobrobycie. 

Skąd te przyspieszenia? 

Odpowiedzią jest oczywiście postęp technologiczny. Nie byłoby rewolucji agrarnej bez udomowienia przez człowieka szeregu kluczowych roślin i zwierząt, jak na przykład pszenica, jęczmień czy bydło rogate. Nie byłoby rewolucji przemysłowej bez ujarzmienia energii z paliw kopalnych dzięki silnikom parowym i spalinowym oraz elektryczności.

Dzięki zwielokrotnionemu dostępowi do energii, po każdej z tych rewolucji technologicznych znacząco podnosiła się produktywność czynników produkcji w gospodarce, co otwierało możliwość ich dalszej akumulacji i nakręcało wzrost. Drugim istotnym polem, gdzie także realizuje się postęp technologiczny, jest przetwarzanie i transmisja informacji. Widzę tu dwa kluczowe historyczne przełomy: rewolucję naukową, zapoczątkowaną w Europie w XVI wieku, która doprowadziła do sformułowania metod naukowych w kształcie zbliżonym do tego znanego nam dziś, jak również rewolucję cyfrową, zapoczątkowaną w drugiej połowie XX wieku.

Tej pierwszej nie byłoby, gdyby nie prasa drukarska Gutenberga; tej drugiej, gdyby nie maszyna licząca Turinga. Dzięki rewolucji naukowej trwale przyspieszył postęp technologiczny; dzięki rewolucji cyfrowej trwale przyspieszyły akumulacja, przetwarzanie i przesył danych, w znaczącej części uniezależnione przy tym od możliwości poznawczych ludzkiego mózgu. Szacuje się, że obecnie już ponad 99% dostępnych ludzkości danych jest przechowywanych w postaci cyfrowej.

W jaki sposób opisuje Pan te problemy w swojej pracy naukowej?

W moich ostatnich pracach naukowych staram się budować jednolite teorie wzrostu, pozwalające usystematyzować powyższe spostrzeżenia w ramach zmatematyzowanych modeli gospodarek. We wcześniejszych pracach podejmowałem też wątek nietypowości czy niestabilności wykładniczego wzrostu, endogenicznego wyboru technologii przez firmy, modelowania edukacji i kapitału ludzkiego, a także dynamiki udziału wynagrodzenia kapitału i pracy w PKB. Interesuję się też analitycznymi właściwościami funkcji produkcji oraz rolą kapitału społecznego w gospodarce. Od czasu do czasu uczestniczę w badaniach empirycznych dla Polski. 
 

W krótkim filmiku przygotowanym przez NCN mówi Pan: „Myśleliśmy, że dobrze znamy mechanizmy odpowiedzialne za wzrost gospodarczy – kapitał, edukacja i postęp technologiczny. Tymczasem na naszych oczach pojawia się zupełnie nowa era, era cyfrowa”. Co prawda głosy o rewolucji cyfrowej w gospodarce, tzw. gospodarce 4.0, słyszymy nie od dziś, ale jak scharakteryzowałby Pan erę cyfrową? Czy musi stać w opozycji do tradycyjnie postrzeganej gospodarki?

Od lat 80. XX wieku wolumen zgromadzonych danych, ich przesył, jak również moc obliczeniowa procesorów rosną o rząd wielkości szybciej niż globalny PKB, podwajając się co 2-3 lata. Kolejne procesy produkcyjne podlegają automatyzacji.

Narzędzia cyfrowe wykorzystywane są obecnie w każdej gałęzi gospodarki, od rolnictwa po działalność badawczo-rozwojową. Również koszyk dóbr konsumpcyjnych się zmienia, coraz więcej czasu i uwagi poświęcamy temu, co się dzieje online. Największe fortuny powstają w branży software. Algorytmy sztucznej inteligencji pokonują już człowieka w najtrudniejszych grach, jak szachy czy Go, i coraz lepiej prowadzą samochody. Coraz częściej wiedzą lepiej od nas, jaki film chcielibyśmy obejrzeć i jakiego zespołu muzycznego posłuchać.

Brzmi zarówno fascynująco, jak i nieco przerażająco.

Rzeczywiście. Z drugiej strony jednak szybko rozwijające się technologie ery cyfrowej nie stoją w opozycji do tych z ery przemysłowej, lecz je uzupełniają i udoskonalają. W istocie kolejne etapy rozwoju cywilizacji wzajemnie na siebie oddziałują. Tak jak rozwój przemysłu nie zniszczył rolnictwa, ale podniósł jego produktywność dzięki mechanizacji oraz innowacjom (nawozy sztuczne, nowe gatunki roślin itd.), tak rozwój gospodarki cyfrowej nie niszczy przemysłu, lecz go transformuje. Dzięki technologiom cyfrowym mocno zmienił się sposób wytwarzania dóbr. Procesy produkcyjne uległy fragmentaryzacji, powstały globalne sieci podaży, niektóre aktywności zostały zautomatyzowane. Wskutek tych zmian w skali globalnej mocno wzrosła produktywność w przemyśle. 

Niemniej możemy się spodziewać, że tradycyjne gałęzie przemysłu i usług będą w ujęciu procentowym stopniowo wypierane przez nowe typy działalności, które będą po prostu rozwijać się szybciej.

Czy nie nadszedł czas na zmianę dominującego w ekonomii paradygmatu. Homo oeconomicus czy homo sapiens oeconomicus?

Nie sądzę. Uważam, że jak najbardziej możemy działać w ramach istniejącego paradygmatu, natomiast powinniśmy go rozszerzać. Przykładowo, w podejmowaniu decyzji w coraz większym stopniu biorą i będą brały udział algorytmy. Widzimy to choćby na giełdach i rynku reklamowym. Modyfikacji ulega też tradycyjny podział czasu człowieka na pracę i czas wolny. Tego rodzaju zmiany można i warto uwzględniać w modelowaniu podejmowania decyzji w ekonomii.

Dziś, w tzw. dobie Covid-19, dużo mówi się z jednej strony o kapitale ludzkim, ustawicznym uczeniu się, czy elastyczności w kwestiach związanych ze zmianą zawodu. Z drugiej zaś strony, obserwujemy silny trend polegający na automatyzacji, niektórzy mówią już wprost o hiperautomatyzacji, naszego życia – w tym zawodowego. Czy pana zdaniem „era cyfrowa” wywróci do góry nogami rynek pracy i to, w jaki sposób postrzegamy kapitał ludzki jako kluczową determinantę wzrostu gospodarczego?

Tak, to się już dzieje. Rynek pracy ulega polaryzacji, szybko redukowane jest zatrudnienie w pracach rutynowych, typowych dotąd dla tzw. klasy średniej.

Wybierając ścieżkę życiową, coraz bardziej trzeba teraz myśleć nie o tym, czego nam jest się łatwo nauczyć, ale o tym, czego jest się trudno nauczyć sztucznej inteligencji. W cenie są kreatywność, biegłość w zadaniach nierutynowych, a także elastyczność i różnego rodzaju umiejętności interpersonalne. Natomiast niezależnie o tego, jak bardzo bylibyśmy rzetelni i niezawodni w prostych zadaniach rutynowych, z algorytmami nie będziemy mieli szans.

Niepokojące, szczególnie z perspektywy ogólnego kryzysu wywołanego pandemią i być może nadchodzącego wzrostu bezrobocia.

W jednym z moich ostatnich artykułów naukowych podkreślam, jak dużym szokiem dla gospodarki będzie przejście od częściowej do całkowitej automatyzacji procesów produkcyjnych. Jeśli proces jest zautomatyzowany częściowo, praca człowieka w zakresie zadań dotąd niezautomatyzowanych jest bardzo produktywna i wysoko ceniona. Jeśli proces jest zautomatyzowany całkowicie, człowiek nie jest już do niczego potrzebny.

Zmiany technologiczne wymuszają też zmianę charakteru zadań wykonywanych w niektórych zawodach oraz organizowanie coraz większych zespołów zadaniowych. Również pani odniesienie do pandemii wydaje się trafne. Coraz więcej mówi się o tym, że pandemia i towarzyszące jej ograniczenia sanitarne najprawdopodobniej dodatkowo przyspieszą automatyzację. 

Widzimy, jak wiele w ciągu ostatnich kilku lat zmienił w naszym życiu postęp technologiczny. Niektórzy nie wyobrażają sobie życia bez nowoczesnych udogodnień, inni złorzeczą i ostrzegają przed negatywnymi skutkami w przyszłości, jeszcze inni mogą czuć się wykluczeni ze świata, w którym postęp technologiczny zostawia ich w tyle i nie pochyla się nad ich problemami Czy aby nie świat nie „rozjeżdża” nam się coraz szybciej – na beneficjentów postępu i wykluczonych z niego? 

To zasadniczo prawda, choć z jednym zastrzeżeniem. Rzeczywiście rozwój ery cyfrowej prowadzi do wzrostu nierówności dochodowych, spadku udziału wynagrodzenia pracy w PKB, wzrostu marż firm. Technologie cyfrowe charakteryzują się rosnącymi przychodami względem skali, często zwycięzca bierze wszystko i w efekcie mamy monopole, na przykład Google’a czy Facebooka.

Jednak technologie cyfrowe przyspieszyły też międzynarodową dyfuzję technologii, co pozwala krajom rozwijającym się szybciej niż dotąd nadrabiać dystans cywilizacyjny. Chiny czy kraje Azji Południowo-Wschodniej dokonały w ostatnich dekadach niesamowitego skoku. Dzięki poprawie dochodów w tej grupie krajów nierówności dochodowe mierzone w skali całego globu spadły.

Natomiast rzeczywiście wzrosły nierówności dochodowe wewnątrz krajów rozwiniętych. Najszybciej wzrastały tam dochody najbogatszego 1% populacji.

Czy wzrost PKB nadal powinien być zasadniczym miernikiem postępu i rozwoju?

Moim zdaniem jest to miernik bardzo pożyteczny i precyzyjnie zdefiniowany, nieobejmujący jednak całego zakresu realizowanego postępu i rozwoju. Jak najbardziej warto nadal go wyliczać i brać pod uwagę w analizach gospodarczych, jednak warto też równolegle pracować nad możliwymi wskaźnikami uzupełniającymi.

Z tym, że ja akurat sugerowałbym raczej próbę skonstruowania miernika koncentrującego się nie na kwestiach nierówności czy wykluczenia – te z powodzeniem mierzymy znanymi już współczynnikami – co na skali ekspansji cyfrowej.

Tutaj jest duże pole do działania. Dziś wiemy, że tempo wykładniczego postępu w obszarze informacji jest mniej więcej o rząd wielkości wyższe niż PKB, ale fajnie byłoby móc uchwycić to precyzyjniej. 

Prof. Jakub Growiec, badacz, naukowiec, ekonomista, laureat Nagrody NCN, ale też entuzjasta gry na pianinie. O Pana zainteresowaniach naukowych wiemy wiele, o pozanaukowych chętnie dowiedzielibyśmy się więcej?

Nie ma specjalnie o czym mówić. Lubię czasem pograć na pianinie, jest to umiejętność nabyta w młodości i później już raczej nierozwijana. Kiedyś grywałem też na gitarze, najchętniej elektrycznej, bo moje ulubione gatunki muzyki to rock i metal. Za sportem nie przepadam, czego świadectwem jest to, że moimi ulubionymi sportami są szachy i brydż. Nie poświęcam im jednak szczególnie dużo czasu. Lubię też spacery i wędrówki po górach i lasach. Oraz zagraniczne podróże, z których w tym roku niestety trzeba było zrezygnować.

Zobacz także: Prof. Jakub Growiec laureatem Nagrody Narodowego Centrum Nauki


Jakub Growiec

PROF. JAKUB GROWIEC
kierownik w Katedrze Ekonomii Ilościowej,
Kolegium Analiz Ekonomicznych

Dr hab. Jakub Growiec, prof. SGH,  jest kierownikiem Katedry Ekonomii Ilościowej Kolegium Analiz Ekonomicznych. Pracuje też jako doradca ekonomiczny w Narodowym Banku Polskim. Jest autorem i współautorem wielu publikacji naukowych z zakresu ekonomii, laureatem m.in. Nagrody Naukowej „Polityki” w dziedzinie nauk społecznych, oraz „Banku i Kredytu” za najlepszy artykuł opublikowany na łamach tego czasopisma w 2013 oraz 2015 roku. Jego publikacje dotyczą m.in. postępu technologicznego w długim okresie, a wkład w badania nad wzrostem gospodarczym uważany jest za unikatowy.