Prof. Bartosz Witkowski i dr Sebastian Zając laureatami 18. Ogólnopolskiego Festiwalu Jeremiego Przybory
Prof. Bartosz Witkowski i dr Sebastian Zając ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie zostali laureatami 18. Ogólnopolskiego Festiwalu Jeremiego Przybory. Koncert Konkursowy „STACJA KUTNO” odbył się w Kutnowskim Domu Kultury, w dniach 16–20 listopada 2022 r. Poniżej rozmowa z prof. Witkowskim „Mam zacięcie do śpiewania, ale nie robię tego przy goleniu, bo można się zaciąć” i słów kilka o Koncercie Świątecznym SGH.
III miejsce w konkursie zajął prof. dr hab. Bartosz Witkowski, który przy akompaniamencie dr. Sebastiana Zająca wykonał utwory „Biżuteria” i „Paryż o kabanosie”.
Twórczość Jeremiego Przybory zajmuje od lat jedno z najważniejszych miejsc w naszej kulturze. Miejsce wysokie i wręcz niedoścignione. Dziś niestety już nikt nie potrafi pisać z takim kunsztem, humorem, i czułością o... wszystkim. O kobietach, mężczyznach, pannach, mężatkach i wdówkach, o przyjaźni, miłości, seksie i chuci, o herbatkach, przeprowadzkach czy pomidorach, o zimie, jesieni i wiośnie, o miastach, gminach i o ojczyźnie. A wszystko to opisywał lekko, niebanalnie, z liryzmem lub z zadumą. Zawsze w dobrym guście i na bardzo wysokim poziomie literackim – podają organizatory festiwalu na swej stronie.
Więcej informacji i zdjęć na stronie festiwalu. Występ w całości można obejrzeć na stronie Kutnowskiego Domu Kultury.
„Mam zacięcie do śpiewania, ale nie robię tego przy goleniu, bo można się zaciąć” – z prof. Bartoszem Witkowskim rozmawia Karolina Cygonek.
Czym dla Pana jest twórczość Jeremiego Przybory?
Przybora jest poetą bardzo niedocenianym. Jest twórcą uniwersalnym. Profesor Michał Rusinek twierdzi, że to jest twórca głównie purenonsensowy, ale moim zdaniem tak nie jest. Przybora to jest, oczywiście, pure nonsens, głównie w kabaretach i felietonach, ale Przybora to dla mnie piękna liryka, twórczość epistolarna, liryka erotyczna i humorystyczna. To są teksty często śmieszne, często mądre, czasem z pozoru o niczym, ale fantastyczne językowo. I to jest chyba najważniejsze. Twórczość Jeremiego Przybory to jest przepiękna zabawa językiem. Ja od zawsze kocham piękny język polski i odnajduję go w Przyborze. I, co chyba najważniejsze, jego teksty nic nie tracą na swojej aktualności. Teksty Jeremiego Przybory pamiętam z dzieciństwa, z czasów młodzieńczych i one dokładnie tak samo do mnie trafiają i teraz. Przybora jest w jakimś tam sensie wszystkim.
Czy to jest wyrwa nie do zasypania obecnie w naszej kulturze, że nie ma drugiego Jeremiego Przybory?
No, nie ma drugiego Jeremiego Przybory i pewnie długo nie będzie. Nie chciałbym zabrzmieć jak człowiek z poprzedniego pokolenia, ale nie porywają mnie teksty, które teraz słyszę wokół. Absolutnie natomiast porywają mnie teksty Jeremiego Przybory i pewnie to się nie zmieni.
Dlaczego zdecydował się Pan na udział w tym konkursie?
Trochę to było moje marzenie. To długa historia, historia wzlotów i upadków z przewagą tych ostatnich.
To proszę ją opowiedzieć.
Jako dziecko śpiewałem dość poważnie, bo w operze. Przestałem śpiewać też jako dziecko, mając lat 14-15. Ograniczałem się od tej pory do śpiewania w samochodzie. Alegorycznie mówi się, że śpiewa się przy goleniu, ale to jest strasznie niewygodne. Ja próbowałem i nie polecam tego rozwiązania. To się z reguły kończy zacięciami. Pod prysznicem też nie, bo rodzina wygania, bo jest kolejka do łazienki. Za to śpiewałem namiętnie w samochodzie, jeżdżąc sobie, pod warunkiem, że miałem zamknięte okna. Mając lat 30 kilka postanowiłem do śpiewania wrócić, a w jakimś sensie stało się to za sprawą naszych studentów, którzy organizują co roku taką fantastyczną imprezę Koncert Świąteczny SGH. Powinienem chwalić ten koncert już z samego powodu, że to jest koncert SGH, ale umówmy się, że nazwa marketingowo trochę brzmi jakby to była wewnętrzna impreza, a absolutnie nie jest.
Nasi studenci świetnie to organizują, a jako uczestnicy występują zarówno nasi studenci, jak i studenci innych uczelni warszawskich i oni są po prostu świetni. To jest super profesjonalna impreza, na którą co roku przychodzi mocno ponad tysiąc widzów, pod względem artystycznym stojąca na niezwykle wysokim poziomie. Usłyszałem o tym lat temu sześć albo osiem i pomyślałem sobie, że jako wykładowca tej uczelni wystąpię na tym koncercie. Poszedłem na przesłuchanie tak, jak wszyscy inni potencjalni uczestnicy, i zostałem odrzucony. Zresztą jury miało rację. Potem poprosiłem, czy mogą mi udostępnić nagranie i rzeczywiście było to bardzo złe. Sam bym siebie odrzucił.
A co to był za utwór?
Nawet już nie pamiętam. To było coś rozrywkowego, ale naprawdę nie było to dobre. W jakimś sensie weszło mi to na ambicję i zacząłem więcej śpiewać, z nauczycielem, wróciłem po prostu do muzykowania. Potem przez przypadek dowiedziałem się, że funkcjonuje lokalny zespół, a później, że znajomi organizują raz do roku spektakle akurat z piosenkami Wasowskiego i Przybory. A tam poznałem kolejnych ludzi, z którymi grałem w kolejnym zespole. Minęły chyba ze dwa lata i dostałem się do tego Koncertu Świątecznego SGH.
W tym roku też szykuje się Koncert Świąteczny SGH.
Przy okazji serdecznie wszystkich zapraszam na tegoroczny Koncert Świąteczny SGH 14 grudnia. Niestety, ja też tam będą. Ale poza mną będzie wiele osób, które śpiewają fantastycznie. Naprawdę warto. To jest świetnie spędzony wieczór. Dodatkowo, a może przede wszystkim, wszystko dzieje się w ramach akcji charytatywnej, która przynosi naprawdę duże pieniądze, dzięki temu więc nie tylko można spędzić świetny wieczór, ale też pomóc innym; dzięki zebranym funduszom różne fundacje mogą funkcjonować i wspierać potrzebujących pomocy ludzi, bo co roku beneficjentem koncertu jest inna fundacja. Koncertowi towarzyszą też liczne licytacje, z których dochód zasila kwotę zebraną w ramach Koncertu. Wśród nich na przykład kolejny już raz będzie można wylicytować udział w kolacji, którą z panią dziekan Dorotą Niedziółką organizujemy w ekskluzywnych wnętrzach dziekanatu i na którą zresztą sami szykujemy jedzenie. A że gotować umiemy, to uważam, że warto się skusić.
Wracając do samego festiwalu, podczas pandemii COVID-19 Stacja Kutno zniknęła na rok. Odbywała się co prawda w formule online, ale wiemy, że to nie jest to, o co chodzi do końca. W tym roku natomiast okazało się, że mój nowy nabytek instytutowy…
Dr Sebastian Zając
…jest znakomitym akordeonistą. I tak jakoś dogadaliśmy się, że może byśmy się zgłosili. Sebastian co prawda powiedział, że Wasowski harmonicznie jest trudny, ale spróbujemy. Sebastian wymyślił aranż, opracował utwory harmonicznie. Kompletnie to wszystko poprzestawialiśmy. Zgłosiliśmy się na konkurs, przeszliśmy sito eliminacji, pojechaliśmy i zajęliśmy III miejsce.
A dlaczego wybór padł na „Biżuterię” i „Paryż w kabanosie”?
Najogólniej piosenki Przybory i Wasowskiego można moim zdaniem podzielić na dwie kategorie: liryczne i kabaretowe. Zdecydowanie zawsze bardziej było mi po drodze z kabaretowymi, więc to był wybór naturalny. „Paryż o kabanosie” to jest tekst, który w ogóle mało kto zna. Ja go odkryłem zupełnie przez przypadek chyba dwa-trzy miesiące temu. Kompletnie nieznany. Dopiero, jak się odsłucha jedynego chyba zresztą istniejącego nagrania, w którym śpiewa to sam Jeremi Przybora, to postawię odważną tezę, że Przybora był czwartym wieszczem. Jest to tekst o niesamowitej wręcz aktualności, włącznie z frazą o bessie i hossie franka. Wprawdzie tam chodziło o innego jeszcze franka, którego już nie ma, ale w kontekście tego, co się dzieje teraz, to naprawdę Przybora był wieszczem. To jest tekst pełen fantastycznych smaczków i niezwykle aktualny. A ponieważ jest jednocześnie mało znany, to wywołuje fajny efekt, jak wychodzi się na scenę.
Bo jest element zaskoczenia.
Tak. Opowiada się ludziom jakąś historię, oni tej historii słuchają, bo jej nie znają. I to jest w tym tekście super ważne. Natomiast jeśli chodzi o „Biżuterię”, to jest chyba jeden z bardziej błyskotliwych tekstów Przybory, od którego można się uczyć, w jaki sposób o rzeczach przyziemnych czy wzbudzających pewnego rodzaju wzgardę, jak zdrada, błyskotliwie i wspaniale pod względem językowym można pisać i opowiedzieć krótką historię życia przez pryzmat kolejnych podbojów i ich skutków. W oryginale Barbara Kraftówna śpiewała to jako obserwująca to z boku kobieta. My opowiedzieliśmy własną historię.
A jak to Panowie wymyśliliście?
Ja się przebrałem za księdza. Słyszy ksiądz historię o podbojach pewnego wuja, o których pewnie nie chciałby słyszeć. No, i tak.
To może postawmy trzy kropki.
Tak będzie lepiej. Przy tej okazji chciałbym zaapelować: ludzie śpiewajcie! To jest naprawdę fajne. W scenie w jednym z moich ulubionych filmów „Chłopaki nie płaczą” niejaki Laska wypowiada zdanie, że – parafrazując - trzeba sobie zadać jedno ważne pytanie, co chcesz w życiu robić i po prostu zacząć to robić. Więc jeżeli ktoś czuje w sobie pasję do śpiewania albo rzucania oszczepem albo tańczenia cza-czy (w tym miejscu pozdrawiam jednego z naszych profesorów, który jak to przeczyta to będzie wiedział, że to do niego), to należy zacząć to robić, nie oglądając się, że może komuś to się nie podoba albo nie ma się czasu. Życie mamy jedno. Przeżyć je tylko zajmując się pracą i domem to straszna strata.
Panie Profesorze, śpiewanie to Pańska główna pasja, czy ma Pan coś jeszcze w zanadrzu?
Pasji miewałem wiele. Śpiewanie od kilku lat jest zdecydowanie tą największą pasją. Ale obiecuję Witkowi Dżoniowi z Centrum Wychowania Fizycznego i Sportu, że powrócę do pchania kulą i jeszcze zdobędziemy kolejne medale. Witku, jeśli to czytasz, ja obiecuję, że to zrobię, i to bardzo niedługo.
Dziękuję za tę fantastyczną rozmowę i jeszcze raz gratuluję!