Okno na nową generację komunikowania nauki

Dokumenty elektroniczne z systemem zarządzania automatyzacją, koncepcje cyfrowej transformacji.

W debatach na temat zastosowań generatywnej sztucznej inteligencji (GenAI) prowadzonych w środowisku akademickim na pierwszy plan wybijają się zazwyczaj dwa aspekty. Pierwszy dotyczy sfery własności intelektualnej i wkładu twórczego naukowców w projektowanie badań. Drugi wiąże się z komunikowaniem i popularyzacją badań naukowych.

Czy w obliczu dynamicznie rozwijających się narzędzi AI będziemy jeszcze potrzebować na uczelniach działów zajmujących się komunikacją nauki? Czy zadania, jakie dziś wypełniają, nie będą lepiej realizowane przez generatywną sztuczną inteligencję? Czy uczelnie nie będą wolały powierzyć zadań, jakie dziś wykonują redaktorzy treści tekstowych i audiowizualnych działającym w pojedynkę specjalistom ds. komunikacji AI, którzy poprzez właściwe prompty będą pobudzać AI do udzielania zniuansowanych i satysfakcjonujących odpowiedzi?

Gdy w marcu, podczas seminarium dla ekspertów ds. komunikacji pt. „Bridging AI and Sustainability”, a zorganizowanego przez Europejskie Stowarzyszenie Specjalistów ds. Komunikacji w Szkolnictwie Wyższym (EUPRIO) we współpracy z COALESCE, zastanawialiśmy się, czy za 10 lat będziemy jeszcze mieć pracę, większość z nas uznała, że w najbliższej dekadzie komunikacja i popularyzacja nauki tylko zyskają na znaczeniu. Z jednym zastrzeżeniem: będą się nią mogli zajmować tylko ci, którzy dostosują się do wymagań nowej epoki w komunikacji nauki SCICOMM 2.0.

„Epidemia COVID-19 zmieniła wszystko” – twierdzi twórca tego terminu, prof. Massimiano Bucci, socjolog komunikacji nauki, kierujący katedrą „Nauka i Technologia w Społeczeństwie” na Uniwersytecie Trydenckim, a zarazem wykładowca w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim (EUI) we Florencji. „Długotrwałe zamknięcie w domach przyczyniło się do szerszego wykorzystywania w komunikacji narzędzi cyfrowych, a zalew pseudonaukowych teorii zwiększył zapotrzebowanie na wypowiedzi ekspertów zatrudnianych przez cieszące się zaufaniem instytucje naukowe” – przekonywał podczas wspomnianego wyżej seminarium. Podobnie jak w poprzedniej fazie, którą prof. Bucci określa jako SCICOMM 1.0, uczelnie starają się dziś dotrzeć z instytucjonalną komunikacją nauki do społeczeństwa, by ugruntować prestiż i wypełnić misję współpracy z otoczeniem. Jednakże, w odróżnieniu od okresu poprzedniego, wiodącą rolę odgrywa dziś sam badacz, a nie tzw. pośrednicy informujący o rezultatach jego badań: uczelniane zespoły ds. komunikacji, cieszące się uznaniem tytuły prasowe, stacje radiowe i telewizyjne, centra oraz muzea nauki i techniki itp. „Mediatorzy znajdują się dziś w fazie kryzysu” – twierdzi prof. Bucci.

Komunikacyjna emancypacja naukowców generuje nieuchronne napięcia między indywidualnym badaczem a zatrudniającą go instytucją. Wynika to z niemożności całkowitego pogodzenia wolności badań ze strategią uczelni w sferze budowania wizerunku i wypełniania misji publicznej, a także z ryzyka potencjalnego wykorzystania wyników wrażliwych społecznie badań przez określone grupy nacisku czy partie polityczne wbrew deklarowanej neutralności uczelni. Skrajnym przykładem tej tendencji jest zaangażowanie polityczne wykładowców, które rzutuje na opinię o uniwersytecie czy jego wydziałach, a także korzystanie z biernego prawa wyborczego.

W obliczu „kryzysu mediatorów w sferze komunikacji nauki”, o którym mówi prof. Bucci, konieczne będzie zredefiniowanie zadań, jakie stoją przed ludźmi zajmującymi się zawodowo tą sferą. Bardziej niż redagować przekaz, by pomóc naukowcom w dotarciu do szerszej publiczności poprzez atrakcyjniej napisane teksty czy ciekawiej zmontowane materiały filmowe, muszą koncentrować się na udzielaniu indywidualnemu badaczowi informacji na temat kontekstu społecznego, politycznego i etycznego. Nie oznacza to jednak, że w najbliższym czasie stracą na znaczeniu takie umiejętności, jak budowanie większej narracji, planowanie strategiczne w sferze komunikacji czy dbałość o trafność i adekwatność sformułowań. To wciąż podstawowa funkcja zespołów komunikacji.

W wydanym pośmiertnie zbiorze artykułów i wywiadów, jakich za życia udzielił Ryszard Kapuściński, niezwykle aktualnie brzmi dziś zdanie: „istnieje swoista proporcja między uprzednią lekturą a dobrym pisarstwem. Aby napisać jedną stronę, powinniśmy wcześniej przeczytać minimum sto stron innych książek czy dokumentów” (To nie jest zawód dla cyników, 2013).

Wraz z dynamicznym rozwojem GenAI już niedługo otworzy się przed nami zapewne możliwość niuansowania stylistycznego napisanego przez nas tekstu. Wystarczy wskazać, czego potrzebujemy. Rzecz jednak w tym, że AI nie ma ani wyrobienia literackiego, ani smaku. Nie potrafi też zarządzać emocjami i myślami, bo to rola, która jest zarezerwowana dla narratora. „Czułego narratora” – jak mawia Olga Tokarczuk. W odróżnieniu od pisarzy, którzy długo przygotowują się do pisania, dzisiejsi użytkownicy zwracają się do sztucznej inteligencji już na etapie określania, o czym i jak chcą pisać. W rezultacie dostają zlepek tego, co dało się znaleźć w sieci. Materiał równie wtórny, co nierówny pod względem jakości. Sto stron dla jednej strony przewertowała dla nas sztuczna inteligencja. W efekcie końcowym wynikająca z oczytania umiejętność ładnego pisania z czasem może zaniknąć. A wtedy nadzieją dla języka komunikacji będą inżynierowie pracujący systematycznie nad doskonaleniem LLM. Jedyną nadzieją.   

Karykatura Mariusza Sielskiego


MARIUSZ SIELSKI, rzecznik prasowy SGH, zastępca dyrektora Biura Rektora, kierownik Zespołu ds. Komunikacji i Współpracy z Mediami