„Prawy i uczciwy polityk” – rocznicowe seminarium o Stanisławie Wojciechowskim w stulecie objęcie urzędu Prezydenta RP

twarz łysego mężczyzny z siwą brodą

W ramach obchodów 100. rocznicy wyboru Stanisława Wojciechowskiego na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, które rozpoczęły się wraz z inauguracją roku akademickiego 2022/2023, w piątek 18 listopada w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie odbyło się seminarium przygotowane przez Katedrę Historii Gospodarczej i Społecznej pt.  „Stanisław Wojciechowski – polityk, społecznik, nauczyciel akademicki”. Towarzyszyła mu wystawa prac naukowych i publikacji Stanisława Wojciechowskiego przygotowana przez Bibliotekę SGH.

Wystawa powstała przy merytorycznym wsparciu dr. Jerzego Łazora, który w 2018 r. opublikował obszerny, krytyczny wybór tekstów Stanisława Wojciechowskiego. Dwutomowa edycja „Moich wspomnień” pod jego redakcją i z jego wstępem została uznana w Polsce przed czterema laty za najlepszą Książkę Historyczną Roku.

W swym wystąpieniu podczas seminarium poświęconego „Prezydentowi z SGH” dr Jerzy Łazor omówił działalność konspiracyjną na przełomie XIX i XX stulecia, pracę spółdzielczą i działalność polityczną Wojciechowskiego w ogarniętej wrzeniem rewolucyjnym Rosji. Przedstawił też działalność niegdysiejszego profesora WSH/SGH na stanowisku ministra spraw wewnętrznych.
Zastanawiając się nad zaskakującym dla badaczy „przełamaniem biografii” Stanisława Wojciechowskiego, w którego postawie można dostrzec stopniowy „dryf w stronę pozycji prawicowych”, dr  Łazor przypomniał, że niezależnie od pasji społecznikowskiej i przejętych od Edwarda Abramowskiego ideałów sprawiedliwości społecznej, Wojciechowski zaliczał się wraz z Józefem Piłsudskim do tej grupy członków PPS, którzy „traktowali socjalizm czysto funkcjonalnie” i ostatecznie uznali za cel nadrzędny niepodległość Polski.

„Na niespójność biografii Stanisława Wojciechowskiego zwracał uwagę już Stefan Żeromski, który uważał, że praca na stanowisku szefa resortu spraw wewnętrznych, nadzorującego życie publiczne, wchodzi w sprzeczność z pasją społecznikowską”  –  przypomniał badacz. „Myślę, że doświadczenie  Rewolucji Październikowej i pamięć o tym, jak wyglądała Moskwa i Petersburg po przewrocie bolszewickim, a także poważne problemy związane z wyjazdem (ucieczką) z Rosji, sprawiły, że już jako minister Stanisław Wojciechowski robił wszystko, co w jego mocy, by nie dopuścić do powtórzenia tamtego scenariusza w Polsce” – zaznaczył dr  Łazor. Dodał, że Stanisław Wojciechowski był politykiem, który potrafił pielęgnować dobre relacje z  piłsudczykami, ale i przedstawicielami endecji.  Był pożądanym partnerem dla wszystkich stron.

Według  prof. dr. hab. Wojciecha Morawskiego, kierownika Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej,  Stanisław Wojciechowski „był z całą pewnością ciekawszym prezydentem niż Ignacy Mościcki”. Był – jak zaznaczył – „odważnym politykiem, który nie bał się brać odpowiedzialności”.

Omawiając sytuację w Polsce w przededniu i podczas zamachu majowego, prof. Morawski z uznaniem mówił o determinacji prezydenta Wojciechowskiego, by w żaden sposób nie przedłużać konfliktu, mimo że to on miał rację, bo mogłoby to zostać wykorzystane przez sąsiadów Polski. Jednocześnie - jak podkreślił prof. Morawski - Stanisław Wojciechowski w istocie „nie zalegalizował bezprawia Piłsudskiego”, a raczej zmuszał do działania w sposób jawny, gdy ten obrał drogę pozaprawną, „pozostającą w sprzeczności z konstytucją”. Uważano go – mówił o prezydencie z SGH prof. Morawski – „za zbyt skromnego, pozbawionego wielkopańskiego splendoru, a nawet za kogoś w stylu małomiasteczkowym”. Te przesadnie krytyczne oceny tracą na znaczeniu przy pryncypialności i prawości, jakie go cechowały – argumentował prof. Morawski.

mężczyzna w płaszczu i cylindrze idzie przez plac

Niezwykle interesująco przedstawia się kariera Stanisława Wojciechowskiego jako pracownika naukowego Wyższej Szkoły Handlowej, przemianowanej w 1933 r. w Szkołę Główną Handlową – o czym mówił w swym wystąpieniu dr hab. Jacek Luszniewicz, prof. SGH. Przedstawił on wyniki badań archiwalnych, które pozwalają zrewidować kilka obiegowych mitów. Po pierwsze, „nie możemy na 100 proc. przesądzić, kiedy Stanisław Wojciechowski  rozpoczął swą współpracę w 1919 r. Być może miało to miejsce jeszcze w 1918 r. Oznaczałoby to, że zdecydował się na nią w czasie pełnienia funkcji szefa MSW albo tuż przed przejęciem teki w rządzie Ignacego Paderewskiego”. Archiwa potwierdzają ciągłość zatrudnienia Stanisława Wojciechowskiego od grudnia 1920 r. do marca 1940 r. „Po Ludwiku Krzywickim był jednym z najdłużej zatrudnionych wykładowców w przedwojennej SGH” – zaznaczył prof. Luszniewicz.

Z przeanalizowanych przez niego dokumentów wynika też, że po objęciu urzędu prezydenta Stanisław Wojciechowski kontynuował pracę dydaktyczną na naszej uczelni jeszcze przez trzy miesiące, prowadząc wykłady (2 godz.) i zajęcia seminaryjne (4 godz.). „Można zatem uznać, że hasło +Prezydent z SGH+ nie do końca jest uzasadnione. Powinniśmy też mówić o +Prezydencie w SGH+ przynajmniej w styczniu i lutym 1923 r.” – podkreślił badacz.

Omawiając przypadek Stanisława Wojciechowskiego jako pracownika dydaktycznego prof.  Luszniewicz przypomniał, że „blisko dwie trzecie, niekiedy połowa wykładowców pracowała wtedy w naszej uczelni w oparciu o umowę-zlecenie”. Stanisław Wojciechowski był zatrudniony jako „zastępca profesora, których powoływano, gdy nie można było znaleźć habilitowanych pracowników naukowych w danej dziedzinie”. Statuty uczelni dopuszczały zatrudnienie „wybitnych  specjalistów tematu”, a jednym z nich był Stanisław Wojciechowski, który nie ukończył studiów wyższych, ale zaliczał się do wąskiego grona pionierów polskiej spółdzielczości. Jego książka z 1911 r. „Jak założyć stowarzyszenie spożywcze” była prawdziwym bestsellerem i miała kilka wydań. „Jego zarobki roczne wynosiły ok. 5,5 tys., co było wysokim wynagrodzeniem (profesor zatrudniony na stałe otrzymywał ok. 1 tysiąca zł miesięcznie), zważywszy na niskie pensum” – wyjaśnił prof. Luszniewicz. Maksymalna liczba studentów uczestniczących w zajęciach Wojciechowskiego wynosiła 32 osoby, średnio w jego seminariach brało udział od trzech do pięciu studentów.

mężczyzna w garniturze; stare zdjęcie w sepii

O losach Stanisława Wojciechowskiego w przededniu II wojny światowej, gdy niemal całkowicie wycofał się on z życia publicznego, podczas okupacji i po włączeniu Polski w sowiecką strefę wpływów, mówił prof. dr hab. Andrzej Zawistowski. Zarówno prawa, jak i lewa strona silnie spolaryzowanej polskiej sceny politycznej chciała wykorzystać jego autorytet, by uwiarygodnić swe działania. Stanisław Wojciechowski na to nigdy nie przystał.

Szczególnie dramatyczne były losy rodziny Wojciechowskich w czasie okupacji. Syn Edmund został aresztowany i wysłany do Auschwitz za pomoc udzieloną żydowskim kolegom-prawnikom. Niemieckie władze okupacyjne uzależniły zwolnienie młodszego Wojciechowskiego od podpisania przez byłego prezydenta pisma kwestionującego legalność rządu RP na uchodźstwie. „W Londynie miało wówczas miejsce przesilenie polityczne, ważyły się losy premiera Władysława Sikorskiego. Podpisanie takiego listu mogło bardzo skomplikować sytuację” – wyjaśnił prof. Zawistowski. „Wojciechowski odmówił.  Jego syn zginął w Auschwitz. Zrozpaczonym rodzicom przekazano skrzynkę z prochami. Nad bliskimi b. prezydenta na zawsze już zawisło pytanie, czy decyzja seniora rodu była słuszna” – zaznaczył profesor Zawistowski.

Stanisław Wojciechowski był obok Wincentego Witosa najbardziej znaczącym politykiem na terenach okupowanych przez III Rzeszę. „Trudno się dziwić, że naziści próbowali się nimi posłużyć, a gdy to nie wyszło, że poddali ich represjom” – argumentował prof. Zawistowski. Podobna sytuacja powtórzyła się w czasach komunistycznych. Edward Ochab, którego Stanisław Wojciechowski znał z działalności w Społem, próbował wykorzystać tę znajomość dla legitymizacji PZPR. „Wojciechowski odmówił spotkania z nim i takiego wsparcia nigdy komunistom nie udzielił” – wskazał historyk.

Po powstaniu warszawskim, gdy naziści umyślnie podpalili willę Wojciechowskich, b. prezydent wraz z małżonką Marią znalazł się w Pruszkowie, a potem osiadł u córki w podwarszawskich Gołąbkach.

Mimo że pamięć o prezydencie Wojciechowskim nie jest w Polsce kultywowana: nie ma on żadnego pomnika, zaledwie jedna szkoła wyższa i jedna szkoła średnia noszą jego imię, a tylko osiem polskich miast ma ulice nazwane na jego cześć, warto pamiętać o tym „prawym, uczciwym człowieku, który zasłużył na nasz szacunek, ponieważ zawsze stawiał dobro społeczeństwa i kraju ponad swój interes” – podsumowała konferencję przewodnicząca obradom dr hab. Aldona Podolska-Meducka, prof. SGH.

mężczyzna w płaszczu i meloniku pozdrawia ręką

W planach obchodów rocznicowych odbywających się pod hasłem „Prezydent z SGH” są  jeszcze wydarzenia przewidziane na grudzień, gdy m.in. na budynku A zostanie odsłonięta tablica upamiętniająca prezydenta Wojciechowskiego i jego związki z SGH. Planowana jest również wystawa dokumentów archiwalnych dotyczących Stanisława Wojciechowskiego i pamiątek rodzinnych ze zbiorów prawnuczki prezydenta Wojciechowskiego, marszałek Sejmu RP Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Odbędzie się też premiera filmu biograficznego przygotowanego z okazji 100-lecia objęcia najwyższego urzędu w państwie przez profesora naszej  uczelni. Na jednym z budynków Uczelni (M) zostanie też odsłonięty mural upamiętniający Prezydenta z SGH.