Irańczykom chodzi o to, żeby mieć wybór, jak żyć

trzy kobiety muzułmańskie w chustach odwrócone tyłem; w tle kwitnące drzewo

Dr hab. Joanna Modrzejewska-Leśniewska, prof. SGH, z Zakładu Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie mówi Gazecie SGH, że w „rewolucji nożyczek” w Iranie nie tylko chodzi o hidżab, ale o swobodę wyboru, jak żyć.

Karolina Cygonek: Reżim ajatollahów traktuje hidżab jak fundament Islamskiej Republiki Iranu. Można powiedzieć, że nie tylko Iranki, ale również Irańczycy ten fundament podpalają, wspólnie protestując na ulicach wielu miast. Po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, która najpewniej została pobita na śmierć przez policję obyczajową za niewłaściwe noszenie hidżabu, protestują i kobiety, i mężczyźni, i studenci, i uczniowie. Jak Pani ocenia czy teraz, 43 lata po rewolucji islamskiej, jest szansa na społeczne zmiany w Iranie? Czy „rewolucja nożyczek” zmiecie ajatollahów?

Joanna Modrzejewska-Leśniewska: W tych protestach generalnie chodzi o sposób ubierania się i zachowania, ale hidżab jest tu tylko symbolem. Od kobiety muzułmańskiej, czy to w Iranie, Arabii Saudyjskiej czy w Kuwejcie, oczekuje się odpowiedniego zestawu zachowań: że będzie ubierała się skromnie, że nie będzie swoim ubiorem prowokować, że ubiór będzie zakrywał ciało. Ale od mężczyzny też wymaga się odpowiedniego zachowania.

Są kraje muzułmańskie, np. w Afryce Północnej, gdzie dość liberalnie podchodzi się do nakrycia głowy. W tej części świata starsze kobiety muzułmańskie zakrywają głowy, natomiast młode dziewczyny niekoniecznie.

Część kobiet w świecie islamu, również tych bardzo dobrze wykształconych, ceni sobie tradycyjny ubiór, bo czują się bezpieczniej. Turystki bywają zaczepiane, gdyż są odkryte. Zasłoniętej muzułmanki się nie zaczepia, bo za nią stoi rodzina. Uchybienie jej części może źle się skończyć dla zaczepiającego.

Ale Irankom chodzi teraz przede wszystkim o możliwość, o swobodę wyboru – czy chcę nosić hidżab czy nie, jak chcę żyć. Irańczykom zależy, żeby to był wybór, jak mogą żyć, a nie nakaz, jak mają żyć.

W latach 60. i 70. XX w. świat muzułmański przeszedł daleko idącą westernizację, ale w kilku krajach nastąpił powrót do tradycyjnego islamu, czego Iran, gdzie doszło do rewolucji Chomeiniego, był skrajnym przypadkiem. Za szacha Rezy Pahlawiego Iran był dość wyzwolony, głównie były to duże miasta, natomiast wieś pozostała konserwatywna. Wtedy część Iranek ubierała się tradycyjnie jako symbol oporu wobec rządów szacha, który przecież nakazał ubierać się po europejsku.

W Afganistanie w latach 70. kobiety, dziewczęta ubierały się w spodnie, modne kurtki i płaszcze; część miała chustki na głowie, część nie. Zmiana nastąpiła w czasie interwencji ZSRR (1979-1989), kiedy muzułmańskie kobiety zaczęły tradycyjnie ubierać się w obozach dla uchodźców na terenie Pakistanu.

Gdy w Iranie nadeszły rządy ajatollahów, to widać ewidentne fale: restrykcji i odejścia od restrykcji, luzowania i zaostrzania zasad. To, co tuż po rewolucji Chomeiniego było niewyobrażalne, w latach 90. XX w. było już dopuszczalne, tzn. formalnie nie było, ale faktycznie - tak. Pojawiły się jakby dwa poziomy życia w Iranie: część społeczeństwa na co dzień żyła tak, jak trzeba, ale były takie miejsca np. pod Teheranem, gdzie pito alkohol, gdzie dziewczęta, ubrane zupełnie nie tak, jak należy, bawiły się z chłopakami.

Ale dlaczego ten bunt w Iranie wybuchł właśnie teraz?

Przed rokiem obecny prezydent Iranu Ebrahim Raisi zaostrzył politykę, jeśli chodzi o kwestie obyczajowe. To nie dotyczy tylko stroju kobiet, ale np. spotkań niespokrewnionych ze sobą osób różnych płci, publicznego okazywania sobie czułości, w przypadku mężczyzn – zakazu noszenia długich bród. Zaczęto „przykręcać śrubę”; zachowanie, które jeszcze dwa-trzy lata temu uchodziło, teraz jest niedopuszczalne. 

I to po relatywnie umiarkowanym prezydencie Hasanie Rowhanim.

Nowy prezydent Raisi zaostrzenie kursu ogłosił w połowie lipca br. i po prostu zaczęto go realizować. W przypadku Mahsy Amini, która była Kurdyjką, dochodzi jeszcze aspekt etniczny. Raisi zaostrzył również kurs wobec mniejszości narodowych i etnicznych – Kurdów, Azerów etc…

Czy przy obecnej władzy zmiany społeczne są możliwe?

Trzeba pamiętać, że irańskie społeczeństwo jest bardzo młode. Ok. 75 proc. mieszkańców Iranu stanowią osoby do 64. roku życia, przy czym większość to osoby w wieku dwudziestu kilku – trzydziestu kilku lat. To jest bardzo młode społeczeństwo, które nie pamięta Chomeiniego ani rewolucji islamskiej. Jest to pokolenie, które dzięki mediom takim jak TikTok, WhatsApp, Twitter, Instagram czy Facebook wie, jak się żyje gdzie indziej. Wiedzę czerpie z mediów społecznościowych, gdyż Irańczycy masowo nie podróżują ze względu na wysokie koszty i brak zgody na wyjazd z kraju.

Ale to już przecież lata temu dziennikarz i podróżnik Wojciech Giełżyński miał teorię, że reżim ajatollahów jest w stanie obalić telewizja satelitarna i fascynacja muzyką Michaela Jacksona, co jako żywo się nie stało. Arabska wiosna, również zogniskowana wokół mediów społecznościowych, przetoczyła się właściwie przez Bliski Wschód i Afrykę Północną, ale Iran był na marginesie tej kontestacji. Podczas obecnych protestów Irańczycy również skrzykują się w mediach społecznościowych, które ostatecznie władze zablokowały. Jak się Pani wydaje – czy ten kontrolowany blackout może być skuteczny, żeby zdusić ducha protestów?

Problem polega na tym, że patrzymy na te protesty z zewnątrz, nie mamy orientacji od wewnątrz. Można zauważyć, że przynajmniej na razie nie widać lidera tych demonstracji. Jest to ruch oddolny, który dzieje się w wielu miejscach w Iranie. Istotne jest to, że nie występuje on jedynie w stołecznym Teheranie i nie tylko w dużych miastach, ale jest to zjawisko masowe. Wydaje się, że obecna kontestacja dość szeroko idzie przez przekrój społeczeństwa, ale przede wszystkim są to jednak ludzie młodzi.

Minusem jest kwestia ich komunikacji. Iran jest krajem izolowanym na arenie międzynarodowej, tamtejsza władza ma kontrolę nad internetem. W momencie, gdy państwo ma kontrolę nad internetem czy telekomunikacją, ma władzę. Pytanie: jaki odsetek Irańczyków ma telefony satelitarne, które są poza kontrolą i pozwolą im się komunikować?

osoba w długiej szacie odwrócona tyłem w ciemnej uliczce

Ale kiedyś robiono rewolucje bez telefonów i mediów społecznościowych. Stąd moje pytanie: na ile Irańczycy są zdeterminowani, na ile ich bunt na zastaną rzeczywistość jest silny? Jeszcze prezydent Rowhani obiecywał Irańczykom korzyści płynące z porozumienia nuklearnego JCPOA, z której w 2018 r. prezydent Donald Trump jednostronnie wycofał Stany Zjednoczone. Zgodnie z umową w zamian za wycofanie się przez Iran z programu nuklearnego, miały zostać cofnięte sankcje gospodarcze. Ale po wycofaniu się USA z umowy, sankcje zostały przywrócone.

Przez całe lata sankcje uderzają w przeciętnych Irańczyków, bo przecież nie w reżim w Teheranie. To jest jeden z czynników napędzających obecny bunt. Ten bunt ma podłoże ekonomiczne: w Iranie jest duże bezrobocie, które m.in. wynika z izolacji międzynarodowej. Iran nie może sprzedawać ropy na giełdzie światowej; sprzedaje przede wszystkim do Chin, które są głównym odbiorcą irańskiej ropy. Teheran więc nie zarabia na swoich surowcach tyle, ile by mógł.

Poprzedni wielki bunt był w 2019 roku z powodu podniesienia o 50 proc. cen benzyny. Gospodarka Iranu ma problemy strukturalne.

Tak, jest odcięta od rynków światowych, od technologii. Kiedyś Iran był potentatem, jeśli chodzi o produkcję żywności, ale z powodu embarga na technologię to się zmieniło. Paradoksem jest, że jest to kraj, który ma kłopoty z energetyką, mając ropę naftową!

W Iranie raz do głosu dochodzą twardogłowi, raz konserwatyści, są tam też siły relatywnie umiarkowane, pragmatyczne, czy reformiści. Są między nimi napięcia wewnętrzne. Na ile ta władza ma szanse implodować? W czasie obecnych protestów ludzie wykrzykują hasła przeciwko Chomeiniemu, najwyższemu przywódcy duchowo-politycznemu Alemu Chameneiowi i gen. Sulejmaniemu, który ten porządek trzymał w garści.

Trudne pytanie. Tego rodzaju protesty są nieobliczalne. Sama zastanawiam się,  czy będzie taka siła polityczna, która stanie na czele tych protestów? Czy protestujący takiej sile zaufają? Czy pojawi się np. trybun ludowy, który skanalizuje ten ruch? Jak bardzo ta władza będzie zdeterminowana, żeby obecny bunt spacyfikować, a na ile z kolei ci protestujący będą skłonni do poświęceń?

Pamiętajmy, że w Iranie są rozbudowane siły policyjno-wojskowe aparatu bezpieczeństwa, które zbudował jeszcze szach. Pojawia się pytanie: na ile te siły są zainteresowane zmianą? Przywództwo duchowe jest jedną sprawą, ale faktyczną władzę ma ten, kto ma siłę. Pytanie: czy tym siłom zależy na obecnym układzie, na obecnym prezydencie, czy siły te stwierdzą, że jest świetna okazja, żeby się go pozbyć i wysuną kogoś swojego.

Ali Chamenei już się zbliża do jesieni życia. Czy przełomem może być śmierć ajatollaha Chameneia?

Tak, bo pojawiłaby się rozgrywka o schedę po nim. To mogłoby coś zmienić w układzie sił. Mogłoby się okazać, że młodsi duchowni, wychowani w innych czasach będą bardziej pragmatyczni, że zachowują zdrowy balans między religią i normalnym funkcjonowaniem państwa i społeczeństwa.

We wszystkich instytucjach w Iranie zasiadają niemłodzi ludzie, którzy zaczynali swoje kariery za Chomeiniego lub po jego śmierci. Pojawia się kwestia wymiany pokoleniowej w establishmencie religijno-politycznym. I teraz pytanie: czy po nich przyjdą ludzie głęboko wierzący, porządni prawowierni muzułmanie, ale nie ortodoksi i niepamiętający już czasów Chomeiniego? W systemie irańskim niezwykle istotna jest Rada Strażników Konstytucji, która nie tylko zatwierdza kandydatury, ale decyduje o tym, kto znajduje się na liście kandydatów na prezydenta.

W Iranie działają również bardzo wpływowe i zamożne instytucje finansowo-dobroczynne, powiązane z władzą. I znów pytanie: czy zachowają one ten element humanitarnej działalności i będą łagodziły nastroje w społeczeństwie? Trzeba wszakże pamiętać, że trochę jednak pod płaszczykiem tej działalności charytatywnej organizacje te „trzymają ludzi za twarz”.

Czy można w jakikolwiek sposób wywrzeć presję na reżim w Iranie?

Jedyny kraj, który może mieć wpływ na Iran, to są Chiny. To jest rzeczywiście główny partner handlowy Iranu, główny odbiorca irańskiej ropy. Dla Chińczyków, którzy z właściwych sobie powodów mówią, że nie chcą mieszać się w wewnętrzne sprawy innych krajów, „business is business”.

Pragnę przypomnieć, że Iran jest też alienowany wśród innych państw muzułmańskich, ze względów religijnych i różnic na linii sunnici-szyici. Iran jest oskarżany o wspieranie międzynarodowego terroryzmu i różnych organizacji skrajnych oraz tzw. proxy wars w regionie. Od lat Iran toczy rywalizację z Arabią Saudyjską o prymat w regionie i konflikt z Izraelem, którego nie uznaje jako państwo.

Społeczeństwo irańskie jest więc naprawdę w bardzo ciężkiej sytuacji. Gdyby mu się udało obalić reżim ajatollahów, to perspektywy by się z pewnością otworzyły. Wtedy byłaby możliwość zawieszenia amerykańskiego embarga i jakiegokolwiek rozwoju.

-----------------

Zgodnie z danymi Uniwersyteckiego Systemu Obsługi Studentów (USOS):

  • na semestrze zimowym 2022/23 na studiach magisterskich w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie studiują trzy osoby z obywatelstwem irańskim: jedna - na kierunku International Business, jedna - na kierunku Advanced Analytics - big data, jedna osoba przyjechała z Iranu w ramach wymiany akademickiej.
  • na semestrze zimowym 2022/23 na studiach licencjackich studiują również trzy osoby z obywatelstwem irańskim: dwie osoby na kierunku Global Business, Finance and Governance oraz jedna osoba na kierunku Management.