Polityka przyszła do mnie

na zdjęciu rektor SGh Piotr Wachowiak i Adam Gomoła

Rozmowa z Adamem Gomołą, najmłodszym posłem X kadencji, absolwentem i studentem SGH

W obliczu dzisiejszych przemian zarówno w sferze ekonomicznej, jak i politycznej, nieustanne zmiany stają się podstawowym punktem odniesienia. W tym kontekście Adam Gomoła – rzecznik prasowy partii Polska 2050 w województwie opolskim, ekonomista oraz działacz społeczny, staje się symbolem nie tylko jednostkowego zaangażowania, ale również reprezentuje zmieniające się oblicze polskiej sceny politycznej. Jego droga do Sejmu X kadencji z ramienia Trzeciej Drogi to nie tylko osobista historia, ale też odzwierciedlenie dążeń do wprowadzenia konkretnych zmian, wyrównania szans i stworzenia równowagi pomiędzy regionami Polski, a także troski o przyszłość młodych ludzi, którzy opuszczają rodzinne miejsca w poszukiwaniu lepszych perspektyw.

Adam Gomoła

Ewelina Kędzior: Jak zaczęła się Twoja kariera polityczna? W wyborach z 15 października br. zdobyłeś prawie 22 tys. głosów. Skąd pomysł na start w wyborach?

Adam Gomoła: Myślę, że to nie ja przyszedłem do polityki, ale to polityka przyszła do mnie. Tak to odczuwałem jeszcze trzy lata temu, kiedy wchodziłem do ruchu Polska 2050. Miałem takie przekonanie, że gdybyśmy przegrali te wybory i PiS rządziłby trzecią kadencję, to po prostu mielibyśmy tutaj „polityczną Turcję”, zabetonowany system, z którym nie jesteśmy w stanie już więcej nigdy wygrać demokratycznie. Mogłyby to być zatem wybory ostatniej szansy i naprawdę chciałem rzucić wszystkie siły, żeby stworzyć sobie taką rzeczywistość, w której po prostu nie będę musiał rozważać tego, czy wyjadę z Polski. Bo zakładałem to wprost: jeżeli mielibyśmy ponieść porażkę, ja sobie układam życie gdzie indziej, bo nie widzę przyszłości dla siebie tutaj. Ale kocham mój kraj i bardzo chciałem, żebyśmy obronili wartości demokratyczne, praworządne oraz europejskie, które są mi bliskie. No, i stąd w sumie decyzja o wejściu w politykę.

E.K.: Co trzeba zrobić, aby dołączyć do Trzeciej Drogi? W jaki sposób się tam znalazłeś?

Wypełniłem zwykły formularz internetowy i po dwóch tygodniach zadzwoniła do mnie moja sekretarz w regionie opolskim Beata, która swoim matczynym ciepłym głosem po prostu oczarowała mnie ideą ruchu Polska 2050. Wiedziałem już, że z takimi ludźmi, jak ona, i wieloma innymi, których poznałem, chcę działać. Oczywiście, każdy może do nas dołączyć, możecie też tak, jak ja wypełnić formularz internetowy albo skontaktować się ze mną bezpośrednio na jakichkolwiek kanałach w social mediach. Tak, że zachęcam do kontaktu.

E.K.: A jak to, że zostałeś posłem, odebrali Twoi znajomi również z naszej uczelni? Czy jakkolwiek zmieniło się ich podejście do Ciebie po wyborach?

Nie. I powiem więcej: miałem mnóstwo wsparcia z tej społeczności, tych osób, które poznałem wtedy w SGH jeszcze w trakcie kampanii. Było parę takich kursów osobówką z Warszawy do Opola na weekendy, organizowanych właśnie przez moich kolegów z roku, którzy przyjeżdżali po prostu tylko po to, żeby wspomóc mnie w tej kampanii, bo ich o to poprosiłem. Jestem za to im niezmiernie wdzięczny. I nie, nie powiem, żeby się cokolwiek zmieniło, natomiast widzę, że koledzy są po prostu dumni. I ja też jestem z nich dumny, że poświęcili swój czas i energię, żeby wspomóc ten mój projekt. Chyba wszystkim nam zależy, żeby po pierwsze, ekonomiści, których wypuszcza Szkoła Główna Handlowa w Warszawie, mieli wpływ na tę rzeczywistość dookoła nas, bo mamy pewien kodeks wartości. Po drugie, chodzi po prostu o to, żeby odmieniać tę politykę. I ta potrzeba zmiany pokoleniowej też była ogromna, co się dało odczuć tutaj, w ławach studenckich.

Anna Sydorczak: Jakie inne masz pomysły na najbliższe cztery lata? Czy będą one związane z Twoim wykształceniem zdobytym w SGH? Na jakich obszarach chcesz się głównie skupić?

Będę naszym przedstawicielem w Komisji ds. Energii i Klimatu, więc to będzie jakiś taki naturalny dla mnie obszar działań, bardzo ważny z perspektywy pokolenia, które reprezentuję. Jestem po finansach i rachunkowości, więc tematy makroekonomiczne będą dla mnie ważne. Chociaż przyznam szczerze, że szedłem do tych wyborów jako ekonomista, a obudziłem się 16 października jako polityk czy raczej aktywista w dziedzinie polityki młodzieżowej. Kiedy okazało się, że jestem najmłodszym posłem, to od razu ten obszar mojej działalności stał się naturalny. Bliski jest mi również sport.

A.S.: Bo jesteś sędzią piłkarskim.

Tak (uśmiech). Trochę tych klubów zwiedziłem, wiem, jak funkcjonują związki sportowe i jest tu parę obszarów do poprawy. Ale przede wszystkim wiele pomysłów na zmiany mają ludzie wokół mnie, którzy się na tym znają i którym po prostu chciałbym dać zmieniać na lepsze świat sportu.

A.S.: Jesteś absolwentem SGH po licencjacie z finansów i rachunkowości i studiujesz obecnie na studiach magisterskich na kierunku globalny biznes, finanse i zarządzanie (Governance). Jaki kapitał zgromadziłeś w naszej uczelni? Co wyniesiesz z SGH?

Najważniejsza rzecz, którą zawsze ceniłem sobie w SGH, to była społeczność, to byli ci ludzie, których tu spotkałem, naprawdę z przeróżnych stron. To byli oczywiście studenci, wykładowcy, osoby ze świata biznesu, z którymi pracowałem przy różnego rodzaju projektach w samorządzie studentów czy SKN Zarządzania w Sporcie. Ja generalnie całe życie opieram się na inspiracji albo inspiruję się kimś z mojego otoczenia. Sam też widzę, że coraz częściej inspiruję innych, więc właśnie tej inspiracji wiele w SGH odnalazłem. To był dla mnie bardzo ważny czas, kiedy przeskoczyłem ze średniej wielkości miasta Opola, tutaj do Warszawy. Zrozumiałem wiele, jak organizuje się świat dookoła nas, z takiego też czysto praktycznego punktu widzenia. Wiedza niezwykle cenna, szczególnie w sytuacji, kiedy teraz będę mógł  decydować o sprawach 38-milionowego kraju. To mi dała SGH.

A.S.: Na ile już czujesz się zwierzęciem politycznym? Jesteś w trakcie studiów na politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Czy pójdziesz w kierunku technologii politycznej? Jesteś rzecznikiem Polski 2050 w województwie opolskim.

Kiedy byłem w opozycji, komunikacja była bardzo ważna. Tak naprawdę jest to jedyne narzędzie, którym opozycja dysponuje. Artykułowaliśmy, co chcieliśmy zrobić, gdybyśmy byli rządem. Dlatego wsparłem naszą organizację w tym obszarze. Paradoksalnie, na politologii niewielu jest polityków, bardziej osoby, które tworzą zaplecze polityczne. To są zazwyczaj te ciężko pracujące „mrówki”, których nie widać, a które robią niezbędną, bardzo ważną pracę dla partii politycznych. Myślę, że takiego bycia zwierzęciem politycznym uczy życie, doświadczenie i praktyka, a z politologii na pewno wyniosłem wiedzę teoretyczną o tym, jak tworzyć politykę w długim okresie. Jeżeli chodzi o pracę w partii, to tutaj jest praktycznie 99 proc. doświadczenia i jeden procent własnej wrażliwości emocjonalnej, której mam nadzieję przez te cztery lata w Sejmie nie zatracić.

A.S.: W Twoim opisie na LinkedInie znajduje się hasło „There is no planet B”. Co dla Ciebie oznacza ten slogan? Jakie widzisz rozwiązania, żeby ocalić naszą planetę przed zmianami klimatycznymi. No, i przede wszystkim co zamierzasz zrobić w obecnej kadencji Sejmu w tym zakresie?

Najbardziej potrzebna jest zmiana perspektywy patrzenia na zmiany klimatyczne, które do tej pory były traktowane jako jakiś wymysł ekologów, jakichś dziwnych aktywistów, bo tak mniej więcej traktowali ich politycy Prawa i Sprawiedliwości. Chciałbym, żeby organizacje pozarządowe, które posiadają ogromne ośrodki eksperckie w tym zakresie, znów znalazły się blisko Sejmu, aby był on otwartym dla nich środowiskiem. W rządzie, być może w funkcji wicepremiera, jedna osoba powinna zajmować się kwestiami klimatycznymi, bo przecież wiemy, jak wielopłaszczyznowym wyzwaniem jest transformacja klimatyczna. Co trzeba zrobić w pierwszej kolejności? Odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Tam mamy prawie 30 mld zł dotacji na zieloną mobilność. To już są wydatne oszczędności, jeżeli chodzi o emisję gazów cieplarnianych. No, i szereg innych rozwiązań: postawienie na przemysł elektromobilności w Polsce, termomodernizacja budynków. Duża część funduszy na te cele jest w KPO. Wymiana źródeł ciepła w domach, która ma zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza, i odpowiednie kwoty dopłat w tym zakresie. Zapewnienie, aby wszystkie pieniądze z European Trade Emission System trafiały na transformację klimatyczną, bo do tej pory ok. 30 mld zł do polskiego budżetu trafiło właśnie ze sprzedaży systemu handlu emisjami i te pieniądze rozpłynęły się na wszystkie inne rzeczy, tylko nie na transformację klimatyczną. Każda złotówka, każde euro, które z tego systemu do polskiego budżetu wpływa, ma iść właśnie na zielone projekty, żebyśmy najpóźniej do 2050 r. osiągnęli neutralność klimatyczną. To jest nasz cel, to mamy w nazwie partii 2050. Oczywiście chciałbym, żeby to było szybciej. Pewnie ktoś z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego by mi teraz powiedział, że to ma się odbyć szybciej. Bardzo bym chciał, tylko musimy zrobić to w sposób sprawiedliwy, bo to jest projekt na dekady. Jeżeli przesadzimy w pewnym momencie, koszty społeczne będą zbyt wysokie. Przyjdzie prawicowa partia populistyczna, która sprawi, że znów w transformacji klimatycznej staniemy w miejscu lub nawet zaczniemy się cofać. Nie można do tego dopuścić. Musimy mieć „z tyłu głowy” to, że ta transformacja musi być sprawiedliwa, a koszty musimy ponieść wszyscy solidarnie.

A.S.: W swoim programie stawiasz na działalność regionalną. Opowiadasz się m.in. przeciwko odpływowi młodych z województw, w twoim wypadku opolskiego, z którego pochodzisz. Dlaczego ważne jest dla Ciebie polepszenie stanu Twojego pokolenia w regionach, w tych mniejszych miastach?

Słyszałem kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt historii o rozłąkach i rozstaniach rodzin, gdzie młoda mama czeka na swojego męża, który zjeżdża na weekendy, bo pracuje gdzieś za granicą. Słyszałem opowieści dziadków, którzy płakali, bo nie byli na chrzcie swoich wnuków, których rodzice mieszkają w jakimś wielkim mieście. Te rozłąki i rozstania są bardzo znamienne u nas na Opolszczyźnie. Dla mnie bardzo ważne było więc ograniczenie tej depopulacji, która akurat w województwie opolskim jest najbardziej dotkliwa. Tylko w ciągu ostatnich dziesięciu lat zniknął co piętnasty mieszkaniec naszego regionu. To jest ogromy exodus z Opolszczyzny, szczególnie młodych, niestety. Z mojej strony to nie była kwestia tylko obietnic dla ludzi młodych, aby tam zostali; to była także kwestia obietnic dla pokolenia ich rodziców, dziadków, którzy chcieliby, żeby ich rodziny były tam razem, bo jesteśmy dość konserwatywną społecznością, gdzie bliskość jest bardzo ważna. Chciałbym stworzyć taką rzeczywistość, w której właśnie młodzi nie musieliby wyjeżdżać do dużych miast czy za granicę w poszukiwaniu lepszych perspektyw, tylko żeby mieli takie państwo na miejscu, także w miastach średniej wielkości czy miastach powiatowych. Nie potrzebują tak wiele, bo niezbędna jest dobra opieka okołoporodowa, dostęp do żłobka, mieszkań, niezależnie od tego, czy mieszkają w Gogolinie czy w Warszawie. Należy jedynie wesprzeć je w tym ze środków rządowych, a nie na siłę udawać, że to rząd musi wszystko budować. To było dla mnie bardzo ważne, bo sam byłem osobą, która rozważała emigrację. Wiem, czym te decyzje były motywowane i co jest moją ambicją. W ciągu tych czterech lat chcę przestawić zwrotnicę na takie tory, które poprowadzą nas w kierunku zasypywania różnic między prowincją a wielkimi miastami, Warszawą i innymi krajami Unii Europejskiej.

E.K.: Gdzie widzisz siebie za kilka lat? Masz już określony plan na przyszłość?

Na razie mój horyzont to najbliższe cztery lata, chciałbym maksymalnie się skupić w stu procentach na realizacji swojego mandatu. Nie powiem, że wystartuję w kolejnych wyborach, bo tego nie wiem. Być może stwierdzę, że moje zadania zostały wypełnione i nie ma potrzeby kandydować dalej; że są inne młode osoby w parlamencie, które będą te zmiany ciągnąć dalej. Może też uznam, że nie nadaję się do polityki. Zakładam, że mogę sobie nie poradzić. Zawsze trzeba mieć „z tyłu z głowy”, że jeżeli ci nie wyjdzie, to po prostu trzeba ustąpić miejsca innym. I z taką świadomością też trzeba iść do polityki. Ja nie mam parcia, żeby tam zostać. Nie uważam, żeby to, co się stało miesiąc temu, było jakimś moim życiowym sukcesem, bo mam wiele pomysłów na siebie. To nie jest tak, że muszę być na świeczniku i w mediach, żeby czuć się spełnionym. Myślę, że jeszcze wiele ciekawych projektów przede mną.

Bardzo Ci dziękujemy za rozmowę.  


ANNA SYDORCZAK, Social Media Manager, Zespół prasowy, Biuro Rektora SGH
EWELINA KĘDZIOR, Zespół prasowy, Biuro Rektora SGH