Kolejna, aczkolwiek nie okrągła, rocznica wybuchu powstania warszawskiego, skłania do refleksji. Co działo się w sierpniu i wrześniu 1944 roku na Mokotowie, w najbliższej okolicy naszej uczelni opisuje dr Paweł Tanewski, historyk, starszy kustosz Biblioteki SGH.
1 sierpnia o godzinie W zawyją syreny. Przechodnie i kierowcy na chwilę się zatrzymają. Odbędą się okolicznościowe uroczystości, apele, msze święte. Najwytrwalsi i najwierniejsi powstańczej tradycji podążą na Powązki oddać hołd tym, którzy odeszli na wieczną wartę.
W zasadzie wszyscy już odeszli. Niewielu już wśród nas dawnych powstańców. Miasto żyje współczesnością i codzienną walką o byt. Ludzie się śpieszą, klaksony trąbią, sprzedawcy oferują towar, a lokale przyciągają gości. Z powodu pandemii wszystko odbywa się jednak jakby wolniej, z mniejszym entuzjazmem, a powszechny do niedawna optymizm jakby wyparował.
Przypominanie o powstaniu warszawskim, szczególnie dla przeciętnego, młodego odbiorcy staje się coraz trudniejsze. To coraz bardziej oddalająca się przeszłość, której aspekt militarny, a nawet polityczny i historyczny jest interesujący dla coraz węższej grupy społeczeństwa. Jest to proces naturalny, postępujący wraz z upływem czasu i wymieraniem bezpośrednich uczestników i świadków zdarzeń. Rzeczywistość napiera z przemożną siłą i nic nie jest w stanie jej powstrzymać. Tym niemniej warto pokusić się o próbę spojrzenia na powstanie warszawskie z naszej lokalnej perspektywy mokotowskiej uczelni i wydobycia tego, co wciąż może mieć aktualną wymowę.
Teren SGH wraz z pobliskim sztabem generalnym i koszarami u zbiegu Rakowieckiej i Puławskiej nigdy nie został nie tylko opanowany przez powstańców, ale nawet zaatakowany. W budynku wzniesionym w połowie lat trzydziestych dla kadry dydaktycznej naszej uczelni kwaterowało od 1940 roku SS. W sztabie generalnym i w koszarach stacjonowały silne oddziały wojskowe, zawczasu przygotowane do odparcia ataków powstańców. Niemcy z miejsca uczynili z Rakowieckiej oś oporu.
2-go sierpnia przystąpili do rozstrzeliwania więźniów kryminalnych osadzonych w więzieniu na Rakowieckiej. 600 rozstrzelali, 200 jednak widząc jaki los ich czeka, zbuntowało się, wyłamało kraty i drzwi cel pokonując opór strażników i po dachach okolicznych domów, również dzięki pomocy okolicznej ludności, uratowało się.
Powstańcy szybko opanowali słabiej bronione rejony Mokotowa utrwalając swoje pozycje w obrębie ulic Madalińskiego (strona nieparzysta), oraz Puławskiej i alei Niepodległości aż do ulicy Woronicza. I to wszystko. Potężnego gmachu zawodowej szkoły rękodzielniczej u zbiegu Narbutta i Kazimierzowskiej pomimo wielokrotnych ataków nie zdobyli. Nie zdobyli również domów Wedla przy Puławskiej róg Madalińskiego. Mieszkania w nich były luksusowe i zajmowało je wielu dobrze uzbrojonych Niemców. Za to cały pozostały teren żył i funkcjonował w miarę spokojnie, przynajmniej w sierpniu.
Lokalne władze zadbały bardzo o zaopatrzenie ludności w wodę czerpaną z ponad 20 studni.
Powstanie trwało, a pewnym momencie zwłaszcza w połowie września zaczęło już być naprawdę źle, gdy Niemcy przygotowywali się do generalnego szturmu na Mokotów. Źle zwłaszcza z nastrojami społecznymi. Zdarzały się, wcale nierzadkie, wypadki złorzeczenia powstańcom ze strony cywilnej ludności. I to w dzielnicy, w której w porównaniu ze Starym Miastem i Śródmieściem odżywiano się całkiem dobrze, a domy pomimo nalotów, pożarów i ostrzału artyleryjskiego pozostawały niezniszczone, a przynajmniej łatwe do przyszłej odbudowy, co rzeczywiście nastąpiło już pod koniec 1946 roku i w roku 1947.
Gmach A naszej uczelni już w 1947 roku został w 1947 roku ponownie oddany do użytku, a okoliczne kamienice odbudowane, wyremontowane i zasiedlone.
W 76. rocznicę powstania warszawskiego, punktualnie o 17.00 uczcimy minutą ciszy ofiarę poniesioną przez ludność tego wyjątkowego, powstałego jak Feniks z popiołów miasta. Pamiętajmy.