Ponad 30 lat w Bibliotece SGH

Małgosia Malinowska - w czelni biblioteki - fotografia kolorowa

W czwartek 4 marca o 11, pojutrze, jest pożegnanie pani Małgosi Malinowskiej – mówi do mnie szefowa, kierowniczka działu biblioteki, w którym pracuję. W porządku, będę. Jej nie będzie, bo tego dnia pracuje zdalnie.

W środę, w drodze do pracy, spotykam koleżankę. Od razu się ucieszyła, jak mnie zobaczyła. – Panie Pawle, jutro żegnamy panią Małgosię. Musi pan wziąć dobry aparat fotograficzny i napisać artykuł. Aparat wezmę, ale z tym artykułem to chyba przesada. Notka w Kalejdoskopie, o ile naczelny „Gazety SGH” się zgodzi… To wszystko. Dowiaduję się, że pani Małgosia była pierwszą osobą w bibliotece, która przed laty powitała tę koleżankę i zaznajomiła z pracą. Tak w ogóle to koleżanka bardzo lubi panią Małgosię. Wreszcie ten czwartek. O 11 gromadzimy się w Czytelni Głównej Biblioteki SGH: Małgorzata Malinowska i dyrektor Hanna Długołęcka oraz my wszyscy, którzy z potrzeby serca oderwaliśmy się na chwilę od rutyny codziennych zajęć, by pożegnać naszą koleżankę odchodzącą na emeryturę. Głos zabiera pani Małgosia. Tak, dobrze jej się u nas pracowało. Atmosfera w pracy była życzliwa. Koleżanek i kolegów nie zapomni. Po tym krótkim wystąpieniu pani dyrektor wręcza jej kwiaty i album swojego autorstwa pt. Starodruki Biblioteki Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie (ozdobiony na stronie tytułowej jej finezyjnym rysunkiem), a do tego jeszcze gustowną broszkę w formie ważki.

Część oficjalna dobiega końca. Atmosfera rozluźnia się. Czas na bezpośrednie rozmowy i osobiste pożegnania. Jedna z pań bibliotekarek mówi zupełnie szczerze. – Małgosiu, jak ci zazdroszczę. Ja idę na emeryturę dopiero za parę lat. Wiadomo, że praca w bibliotece jest nieraz nużąca, w trudnych warunkach, wymagająca skupienia i uwagi. Czasem też można mieć wszystkiego dość. Gości na pożegnaniu jest stosunkowo niedużo. Wielu pracuje zdalnie, ale o żadnym z nich pani Małgosia nie zapomniała. Pandemia wymusiła specyficzne warunki, w jakich odbywają się tego rodzaju uroczystości. Trzeba sobie jakoś radzić. Każdy dział biblioteki dostaje od pani Małgosi małe co nieco w papierowej kolorowej torbie (pierniczki, czekoladki, lizaki, śliwki w czekoladzie), do podzielenia się w kilkuosobowym gronie. To już prawie koniec – ostatnie rozmowy, wspomnienia, pożegnania. Przeżywamy właśnie trzecią falę pandemii. Wszyscy bez przerwy się dezynfekują i chodzą w coraz lepszych i coraz droższych maskach, ale i tak „widać” uśmiechy i spojrzenia. Oczu, na szczęście, jeszcze nie musimy zakrywać. W czasie spotkania robię jakieś siedemdziesiąt zdjęć – tak, żeby była pamiątka. Czas nie stoi w miejscu. Życie toczy się pomimo uciążliwych warunków codziennej egzystencji.

Pani Małgorzata Malinowska przepracowała w Bibliotece SGH ponad trzydzieści lat. W jakimś sensie całe życie. Była to jej pierwsza praca, której nigdy nie zmieniła. Zajmowała się opracowywaniem czasopism. Lubiła literaturę, sztukę, teatr. W codziennych kontaktach wyróżniała się dbałością o język i kulturę osobistą, dyskrecją i życzliwością. Wszyscy życzymy jej dużo zdrowia i samych przyjemnych chwil na emeryturze!

dr PAWEŁ TANEWSKI, starszy kustosz dyplomowany, Biblioteka SGH