ROK 2023 „ROKIEM PROFESORA EDWARDA LIPIŃSKIEGO”
Po blisko stu latach od dnia zatrudnienia w Wyższej Szkole Handlowej (obecnie SGH), profesor dr hab. Edward Lipiński ponownie zawitał w murach naszej uczelni. W marcu w Auli Spadochronowej zostało ustawione popiersie profesora, a nad nim pojawił się napis, który przypomina, że zgodnie z podjętą 18 stycznia br. uchwałą Senatu SGH rok 2023 w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie jest „Rokiem Profesora Edwarda Lipińskiego”.
W ramach obchodów, które w założeniu władz uczelni mają w 2023 r. przypomnieć dorobek i odświeżyć legendę ekonomisty szanowanego w kraju i za granicą, autora ogromnej liczby prac, prorektora SGH w latach 1937/1938 oraz 1945/1946, a także dyrektora Miejskiej Szkoły Handlowej i koordynatora działalności konspiracyjnej SGH w czasie okupacji, przewidziano cały szereg wydarzeń pokazujących bogatą biografię naukowca, redaktora „Ekonomisty”, prezesa PTE, a zarazem opozycjonisty i kolekcjonera. Zaplanowano wystawy, seminaria i wydanie nowej biografii prof. Edwarda Lipińskiego pióra wybitnego historyka dr. hab. Andrzeja Zawistowskiego, prof. SGH.
Pierwszym punktem obchodów setnej rocznicy zatrudnienia prof. Edwarda Lipińskiego w WSH/SGH/SGPiS było sympozjum naukowe przygotowane przez badaczy z Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej. Odbyło się ono 30 marca. Wśród zaproszonych gości, którzy zaszczycili uczelnię swą obecnością, była m.in. wnuczka profesora – Barbara Lipińska oraz prawnuczka (a wnuczka córki profesora – Marii) pani Katarzyna Stalkowska z synem.
Profesor Lipiński, który był nieformalnym przywódcą KOR, jako jego rzecznik, wielokrotnie otwierał drzwi swego mieszkania w Domu Profesorskim przy ulicy Rakowieckiej 22c, na terenie kampusu SGH/SGPiS, aby mogły się tam odbyć zebrania KOR, KSS „KOR” i wykłady nielegalnego Towarzystwa Kursów Naukowych. W mieszkaniu założony był podsłuch, zachowały się zapisy wszystkich rozmów. Na jesień br. planowana jest wystawa ilustrująca ten ważny i doskonale znany historykom epizod w dziejach antykomunistycznej opozycji, na której będzie eksponowane wyposażenie mieszkania Lipińskich.
Profesor Lipiński zmarł w lipcu 1986 r. na trzy miesiące przed swymi 98. urodzinami. Był świadkiem narodzin NSZZ „Solidarność” i stanu wojennego. Do końca życia zachował werwę. Narzekał jedynie, że nie może chodzić tak szybko, jak dawniej. Na zachowanych fotografiach, w tym tych z obchodów 75-lecia uczelni w Sali Kongresowej PKiN, widać skupioną, wyrazistą i mądrą twarz człowieka. Odważnego człowieka… We wspomnieniach o profesorze, zwłaszcza tych pozostawionych przez słuchaczy konspiracyjnej SGH, którzy świętowali z nim wszystkie okrągłe rocznice urodzin, Edward Lipiński jawi się jako postać charyzmatyczna, obdarzona wielkim intelektem, ale i życiową mądrością, a niekiedy sprytem, co pozwoliło mu wraz z prof. dr. hab. Andrzejem Grodkiem przeprowadzić uczelnię przez mroki okupacji hitlerowskiej i częściowo – stalinizmu.
Zastanawiając się nad fenomenem prof. Edwarda Lipińskiego, prof. dr hab. Wojciech Morawski, kierownik Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej SGH, zwrócił uwagę na zazwyczaj pomijany aspekt osobowości Edwarda Lipińskiego. W jego ocenie Patron Roku 2023 posiadał umiejętność apelowania do tego, co w człowieku pozytywne, a talent ten wykorzystywał dla dobra ogółu – w tym wypadku SGH.
Profesor Morawski wspominał: Kiedy podjąłem pracę w SGPiS w 1978 r., bezpośrednio po studiach na wydziale historii Uniwersytetu Warszawskiego, czułem się trochę, jakbym wylądował na Księżycu. To był jakiś kompletnie inny świat. Proporcje między sympatykami opozycji antykomunistycznej a osobami partyjnymi były dokładnie odwrotne niż na uniwersytecie, jeśli nie gorsze. SGPiS to była «czerwona twierdza», w której rzecz jasna funkcjonowali bezpartyjni, ale to były wyjątki. Dość szybko zorientowałem się jednak, rozmawiając z ludźmi i poznając ich bliżej, że ta SGPiS-owska partyjność ma szereg odcieni. Można było spotkać tępych dogmatyków, ale ci nigdy nie dominowali. Dużo było natomiast koniunkturalistów, którzy trzymali się linii partii, ale robili to wyłącznie dla kariery, bez zaangażowania emocjonalnego. Było też trochę ludzi, którzy uważali, że w Polsce, jeśli coś się ma zmienić, to nie ma innej możliwości niż być w partii – to jest wymóg formalny, którego się nie da obejść. Oczywiście, niezwykle trudno było wyabstrahować i oddzielić motywację technokratyczną od karierowiczostwa. Obie postawy często wzajemnie się przeplatały, zresztą – w rozmaitych proporcjach, ale sprowadzanie wszystkiego wyłącznie do kariery byłoby moim zdaniem uproszczeniem.
To, o czym mówi prof. Morawski, uwzględnia perspektywę długiego trwania i jest oparte na obserwacjach czynionych przez niego przez 45 lat zawodowych związków z naszą uczelnią, ze szczególnym uwzględnieniem realnego socjalizmu i okresu przemian na przełomie lat 80. i 90. XX w. Status bezpośredniego świadka wydarzeń i procesów, które prof. Morawski dziś poddaje analizie historycznej, upoważniają go do przedstawienia szerszych wniosków niż te, na jakie mógłby sobie pozwolić historyk bazujący li tylko na archiwaliach.
Ludzie, którzy funkcjonują w moralnie wątpliwych warunkach, a chcą zachować dobre zdanie o sobie samych, zazwyczaj poszukują autorytetu. To jest zrozumiały psychologiczny mechanizm. Otóż zorientowałem się dosyć szybko, gdy podjąłem pracę w SGPiS, że dla wielu partyjnych w naszej uczelni profesor Edward Lipiński wciąż pozostawał wielkim autorytetem. Mimo że działał w Komitecie Obrony Robotników. Mimo że wystąpił z PZPR. Sam Edward Lipiński być może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, bo bycie autorytetem to funkcja, którą można pełnić w społeczeństwie bezwiednie – podkreślił historyk.
Według niego zaobserwowany w SGPiS wachlarz postaw i skłonność wielu ludzi, by „w tym wszystkim zachowywać się przyzwoicie”, wpływała moderująco na partię w czasach Solidarności i w stanie wojennym. Rzecz jasna, po stronie PZPR byli tacy, którzy ziali nienawiścią i żądzą zemsty, ale to nie oni doszli do władzy przed przełomem. Jej stery pozostały w rękach ludzi w miarę rozsądnych. Dzięki temu przemiany w Polsce dokonały się raczej łagodnie i bez jakichś większych ekscesów. I myślę, że to też była pośrednia zasługa takich ludzi, jak profesor Lipiński – zaznaczył prof. Morawski.
W jego opinii sytuacja przypominała, zachowawszy proporcje, czasy II wojny światowej. Nie chcę, broń Boże, w tym momencie nikogo do nikogo porównywać, ale trochę to było podobne. Niech Państwo sobie wyobrażą Niemca, który jest urzędnikiem w aparacie Generalnego Gubernatorstwa. Jest okupantem, ale osobiście uważa się za przyzwoitego człowieka, choć wie, że uczestniczy w czymś paskudnym. Jeśli jednak tylko ma okazję, bez specjalnego narażania się i w mało ważnej sprawie, zachować się przyzwoicie, to on skorzysta z takiej okazji – tłumaczył historyk w swym wprowadzeniu do „Seminarium poświęconego prof. Edwardowi Lipińskiemu z okazji setnej rocznicy jego zatrudnienia w Wyższej Szkole Handlowej”.
Profesor rozumiał takie mechanizmy i umiał je rozgrywać dla ogólnego dobra. Taki był jego modus operandi. Powiem rzecz, która w Polsce rzadko się przebijała i nadal z trudem się przebija, ale czasem warto to powiedzieć głośno. W czasach dużej polaryzacji nie warto starać się o to, żeby wszyscy przyzwoici ludzie przeszli na naszą stronę. Jest w naszym interesie, żeby przyzwoici ludzie pozostali również po tamtej stronie barykady i robili swoje. Profesor, który został zatrudniony w naszej szkole w 1923 r., sześć lat później – w 1929 r. został profesorem, a w 1937 r. objął na krótko stanowisko prorektora, doskonale to rozumiał – powiedział prof. Morawski.
Przypomniał również, że w czasie wojny Edward Lipiński stanął na stanowisku, że trzeba kontynuować działalność szkoły w warunkach na wpół konspiracyjnych. Zorganizował pod własnym nazwiskiem szkołę handlową, która po roku przerodziła się w Miejską Szkołę Handlową. Formalnie, to była szkoła zawodowa, faktycznie jednak to była kontynuacja SGH. To się odbywało w porozumieniu z władzami Warszawy i pod nadzorem Juliana Kulskiego (ZWZ) i w porozumieniu z Delegaturą Rządu – mówił prof. Morawski. – Również za jakimś tam przyzwoleniem władz Generalnej Guberni. Bowiem profesor Lipiński do mistrzostwa doprowadził zdolność działania na pograniczu legalności, nielegalności, jawności i konspiracji. Znakomicie umiał mieszać i zacierać te granice, co myślę, przydało mu się potem w KOR.
Sporo miejsca w odczycie prof. Morawskiego i późniejszej dyskusji zajęła kwestia światopoglądu Edwarda Lipińskiego.
W okresie PRL-u profesor Lipiński jako marksista i od dawna działacz PPS-u pełnił rozmaite, ważne funkcje. Jako PPS-owiec został zaatakowany w 1948 roku (podczas rozprawy z CUP, Centralnym Urzędem Planowania, który przygotował tzw. Plan Trzyletni – red.) Mało jest materiałów na ten temat, ale profesor Tadeusz Kowalik, związany wtedy z obozem komunistycznym, by później znaleźć swe miejsce w KOR, odnotował taką dyskusję, gdzie profesor toczył spór i stawiał warunki, pod jakimi on jako marksista, szczery, przekonany, niekoniunkturalny byłby gotów się zaangażować po stronie budowy socjalizmu. Wspominał argumenty Edwarda Lipińskiego: «budowa socjalizmu bez myśli krytycznej, bez rozwoju analizy naukowej rozwijać się nie może. Chcemy mieć prawo do analizy, chcemy mieć prawo do badań w imię budownictwa socjalistycznego. Rozwijając badania ekonomiczne i ujmując krytycznie pewne zjawiska, nie chcemy dać się zepchnąć na drugą stronę barykady». W 1948 roku takie żądania i takie stawianie się nie było ani skromne, ani nie było przejawem koniunkturalizmu – zauważył prof. Morawski.
On był tym marksistą szczerym, niekoniunkturalnym, co jeszcze bardziej utrudniało jego sytuację, bo widząc, że ta idea się kompromituje, cierpiał (…). Kiedy został odsunięty w czasach stalinowskich, najpierw od dydaktyki, potem – z naszej uczelni, zorganizował Wydział Nauk Ekonomicznych na Uniwersytecie Warszawskim. Zajął się historią myśli. Ta ucieczka w historię myśli była dosyć naturalnym odruchem. Napisał parę wybitnych rzeczy z tej dziedziny, m.in. Podręcznik Historii Myśli Ekonomicznej, który kończy się na roku 1870. To nie jest przypadek. W tym właśnie roku dokonała się w ekonomii rewolucja marginalistyczna, która skierowała ekonomię klasyczną na nowe tory, co oznaczało zarazem rozbrat z ekonomią marksistowską. Dla marksistów rok 1870 to była katastrofa, bo właśnie wtedy odrywają się od głównego nurtu myśli światowej – wyjaśnił kierownik Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej SGH. Ja myślę, że profesor nie był w stanie uczciwie opowiedzieć o tym momencie, dlatego przed 1870 r. się zatrzymał. Inni potem dopisali do tego wszystkiego drugi tom, ale ci inni nie mieli żadnych wątpliwości – zauważył.
Prof. Edward Lipiński przeszedł na emeryturę na początku lat 60. Współpracował z uczelnią do 1965 r., przez długie lata uczestnicząc w jej życiu. Pełnił nadal rozmaite funkcje. W życie polityczne angażował się zawsze. W okresie międzywojennym należał do Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Występował przeciw wznoszącej się fali antysemityzmu. (…) W latach 60. podpisał List 34. Potem w czasach Gierka – a przez pewien czas był przez Edwarda Gierka bardzo hołubiony – podpisał List 59, a potem wysłał osobisty, niezwykle krytyczny otwarty list do I sekretarza. Gierek się o to obraził. A potem był już KOR – powiedział Wojciech Morawski.
Złożoność biografii Edwarda Lipińskiego wymyka się wszelkim schematom i stereotypom. Bogactwo jego dokonań jest powodem do dumy dla społeczności SGH. Odwaga i bezkompromisowość, a zarazem – rozwaga i mądrość, które były motywem przewodnim jego długiego życia, są wciąż aktualne w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.
MARIUSZ SIELSKI, rzecznik prasowy SGH
Prof. dr hab. Wojciech Morawski, wybitny znawca historii gospodarczej ze szczególnym uwzględnieniem okresu międzywojennego. Od 2002 r. jest kierownikiem Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej SGH. Absolwent UW. Pracę doktorską Polityka gospodarcza rządu Aleksandra Skrzyńskiego obronił w 1985 r. Habilitację uzyskał w 1996 r. na podstawie rozprawy Bankowość prywatna w II RP. Założyciel i prezes Polskiego Towarzystwa Historii Gospodarczej.