„Sukcesu nie buduje się krótkoterminowo” – rozmowa z prezesem ING Banku Śląskiego S.A., Brunonem Bartkiewiczem
„Ponieważ czytelnikami tego wywiadu będą w większości studenci, to chciałbym wyraźnie podkreślić, że wielki sukces, a za taki niewątpliwie uznaję ING Bank Śląski, nie pochodzi z genialnych impulsów, iskierek, które się wydarzają, gwałtowanych kampanii czy działań. Powstaje z podejmowania dobrych decyzji, do których jesteśmy przekonani oraz z konsekwentnego dążenia do założonych celów. (…) Jednak w modelu biznesowym zapewniającym sukces musi być powtarzalność i przewidywalność pozwalająca podejmować działania i decyzje optymalne efektywnościowo (…) Sukces wynika z ciężkiej i rzetelnej realizacji dobrze zaprojektowanego modelu biznesowego i kropka”.
Jest Pan absolwentem Wydziału Handlu Zagranicznego SGPIS (dziś SGH), co Pana skłoniło do związania swojej kariery z sektorem bankowym? Nie jest to oczywisty wybór dla absolwenta akurat tego, słynnego zresztą, Wydziału. Skąd akurat pomysł na pójście inną drogą?
Kiedy rozpoczynałem studia – 40 lat temu, ówczesna jeszcze SGPiS była postrzegana jako najlepsza szkoła ekonomiczna w Polsce, a Wydział Handlu Zagranicznego uchodził za najbardziej prestiżowy ze wszystkich wydziałów funkcjonujących w ramach uczelni. Wówczas wszystkie osoby zainteresowane ekonomią chciały się dostać właśnie na WHZ, który umożliwiał także studiowanie w ramach Indywidualnego Programu Studiów (IPS). Pod koniec pierwszego roku studiów przeszedłem właśnie na ten tryb studiowania. To w ramach IPS zajmowałem się finansami międzynarodowymi i systemami bankowymi, i to było moje główne zainteresowanie. Zagadnieniom związanym z tym obszarem poświęciłem również swoją pracę magisterską, której promotorem był profesor Mieczysław Puławski. Można więc powiedzieć, że moje zainteresowania bankowością miały swój początek już na studiach. Tak więc wybór ścieżki kariery jest mam nadzieję już w pełni zrozumiały i naturalny.
Bankowość w ostatnich 20-30 latach bardzo się zmieniła, ale też liczba funkcjonujących banków drastycznie zmalała. Jakie widzi Pan perspektywy dla rozwoju banków w Polsce i na świecie, w kolejnych latach. Czy uważa Pan, że może spełnić się prognoza Billa Gates’a wyrażona w latach 90. XX w., mówiąca o tym, że „bankowość będzie potrzebna zawsze, ale banki już niekoniecznie”?
Jest to oczywiście bardzo ciekawie brzmiące sformułowanie, które tak naprawdę sprowadza się do stwierdzenia, że usługi finansowe, obsługa klientów, sprostanie ich wymaganiom, nie są ograniczone tylko do banków i to jest prawda. Tak było zawsze, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Spójrzmy np. na dystrybucję jednostek TFI [Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych], czy ubezpieczeń, w których banki w Polsce mają wysoki udział, a na wielu innych rynkach udział ten jest bardzo niski lub wręcz zerowy. Banki w Polsce tworzyły strukturę sytemu płatniczego dla obsługi w POS-ach [ang. point of sale], później od tego odeszliśmy, lecz obecnie znów wracamy. Jeżeli bank definiujemy jako instytucję koncesjonowaną, regulowaną i kontrolowaną, działającą w oparciu o szereg zasad i wymogów, to nie posiada on monopolu na wiele usług czy produktów. Wszyscy mogą więc z bankami konkurować oprócz jednego obszaru, jakim jest pozyskiwanie depozytów od deponentów, czyli osób fizycznych oraz przedsiębiorstw. W innych obszarach możliwa jest więc konkurencja wszystkich działających na rynku podmiotów gospodarczych.
Bill Gates wywodzi się z innych rynków bankowych jakimi są banki amerykańskie. To są zupełnie innego rodzaju podmioty niż nasze banki kontynentalne. Na rynku amerykańskim dominują banki inwestycyjne, a banki komercyjne są postrzegane jako mniejsze instytucje mieszczące się za tzw. rogiem, często jeszcze konserwatywne i niezbyt nowoczesne. Pogląd Gates’a jest więc chwytliwy, ale nie pasujący do realiów banków europejskich, a tym bardziej polskich.
Jednak Pan, pomimo zmian w bankowości na przestrzeni ostatnich lat, jest z nią stale związany. Nie tylko zresztą z samą bankowością, jak z konkretnym bankiem, co jest jeszcze mniej popularne. Jakie czynniki zadecydowały o tak wielu latach Pana pracy w tej samej firmie, ING Banku Śląskim?
Ponad 30 lat temu, na początku 1991 r., zacząłem pracę w Banku Śląskim, który w międzyczasie oczywiście uległ zmianom stał się częścią grupy ING. W ramach samej grupy często zmieniałem pracę i zakres obowiązków. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego. Sądzę, że wieloletnie związanie z jedną instytucją dotyczy głównie mojego pokolenia, lecz nie dlatego, że jest jakieś wyjątkowe, ale ma to według mnie podłoże historyczne. My te przedsiębiorstwa po prostu budowaliśmy. Może zabrzmi to protekcjonalnie, ale z mojej perspektywy to ja budowałem ING Bank Śląski. Oczywiście nie sam, bo z wieloma innymi osobami, ale jest to właściwie moje dziecko. Również jeżeli chodzi o fundamenty polskiego systemu bankowego. Dzisiaj nikt nie ma przywileju wyłącznej wiedzy na temat tego, jak budować giełdę, izbę rozliczeniową czy biuro kredytowe, jednak wówczas wszystko to faktycznie „rodziło się” podczas naszych dyskusji, rozmów, wymiany poglądów i prac.
Zatem, po pierwsze, nawiązując do Pani pytania, jest to kwestia związku emocjonalnego z dziełem własnych rąk, co jest dla mnie bardzo ważne. Jest to innego rodzaju związek niż w przypadku instytucji, czy organizacji, do której trafia się w trakcie jej wieloletniego funkcjonowania. Po drugie, nie pracowałem na tym samym stanowisku, a rozwijałem się, rotowałem i zmieniałem je dość często. Nie uważam się więc za człowieka, który przez 30 lat robi to samo i nie stawia sobie wciąż nowych wyzwań. Wręcz przeciwnie.
Jednak przyzna Pan, że nie często spotyka się ludzi tak długo pracujących dla jednej organizacji.
Tu muszę się nie zgodzić. W naszej firmie i w całej grupie ING nie jest to rzadkością. Szczególnie w polskiej części grupy często ludzie pracują po 15, 20, czy nawet 30 lat. ING Bank Śląski jest organizacją pod tym względem bardzo stabilną.
Rok 2022 to rok kilku sukcesów, zarówno Pana bezpośrednio, jak i banku ING, i o źródła tych sukcesów chciałam zapytać.
Został Pan uznany za najcenniejszego szefa spółki giełdowej i – przepraszam za to odhumanizowane określenie – „wycenionym”, na ponad miliard złotych, dzięki czemu stanął Pan na podium tegorocznej edycji raportu pt. Wycena polskich menedżerów TOP 30, którą przygotowuje firma SEC Newgate Polska. Co sprawiło, że w ciągu ostatniego roku zwiększył Pan swoją wartość o 63 proc., do ponad 1,1 mld zł, dzięki czemu awansował Pan na pozycję lidera tegorocznego rankingu?
To jest ocena zewnętrzna. Nie kieruję się nią w swoich działaniach i nie jest dla mnie wyznacznikiem. Jest to na pewno miłe. Bank odniósł wiele sukcesów w tym trudnym czasie, przede wszystkim utrzymaliśmy stabilną pozycję i swoje miejsce na rynku obsługi klienta. Pozyskaliśmy wiele tysięcy nowych klientów, którzy nam zaufali i to już kolejny raz z rzędu. Prowadzimy klientów w stronę rozwiązań cyfrowych zapewniających im większy komfort życia i to są realne sukcesy. Bycie nr 1 nie jest ani moim celem, ani wyznacznikiem moich sukcesów. Jeżeli okazało by się, że w kolejnym roku zajmę 20. pozycję, to w cale mnie to nie zmartwi.
Czyli nie było żadnego zdarzenia, które zdecydowało o sukcesie?
Ponieważ czytelnikami tego wywiadu będą w większości studenci, to chciałbym wyraźnie podkreślić, że wielki sukces, a za taki niewątpliwie uznaję ING Bank Śląski, nie pochodzi z genialnych impulsów, iskierek, które się wydarzają, gwałtowanych kampanii czy działań. Powstaje z podejmowania dobrych decyzji, do których jesteśmy przekonani oraz z konsekwentnego dążenia do założonych celów. To nazywamy właśnie modelem biznesowym. Jednak w modelu biznesowym zapewniającym sukces musi być powtarzalność i przewidywalność pozwalająca podejmować działania i decyzje optymalne efektywnościowo. W ogóle we współczesnym biznesie słowem kluczem jest efektywność, która oczywiście posiada wiele odcieni. Efektywność to ludzie, którzy wykorzystują bardziej swój potencjał intelektualny, bo podoba im się praca, w której pracują. Efektywność to też ludzie odczuwający mniejszy poziom strachu na jakimkolwiek etapie swojej kariery. Efektywność to też procesy, które jesteśmy w stanie zoptymalizować. Sukcesu nie buduje się krótkoterminowo. Sukces wynika z ciężkiej i rzetelnej realizacji dobrze zaprojektowanego modelu biznesowego i kropka.
W 2022 roku otrzymał Pan również tytuł Bankowca Roku 2022 magazynu „Forbes” i jest to dziewiąte wyróżnienie z rzędu dla ING Banku Śląskiego. Co jest kluczem do osiągania takich sukcesów? Jaki rodzaj kompetencji i umiejętności pomaga dotrzeć na szczyt? Jakie cechy osobowościowe pozwalają odnosić sukcesy zawodowe?
Po prostu trzeba lubić ludzi. Lubić i potrafić z nimi rozmawiać oraz ich szanować. Trzeba dobierać ludzi w sposób rzetelny, a nie na podstawie własnego ego. Trzeba dać ludziom swobodę działania.
Czy więc kluczem do sukcesu jest to, żeby lubić ludzi?
Oczywiście to, że lubimy ludzi jest warunkiem odniesienia sukcesu. Nie chodzi o to, że ktoś nauczy się siedmiu języków, czy będzie miał same piątki na studiach, chociaż ja je miałem. Według mnie najważniejsze jest, żeby lubić ludzi. To uznaję za kluczowe na drodze zawodowej.
A oprócz tego, że trzeba lubić ludzi, jakie inne kompetencje są ważne dla młodego człowieka, który chce odnieść sukces zawodowy.
Są rzeczy w miarę oczywiste.
Podstawy logicznego myślenia. Niestety w polskich szkołach czy uniwersytetach tylko matematyka kreuje takie kompetencje. Ewentualnie statystyka, ekonometria, modele cyfrowe, programowanie, czy podstawy kodowania. Te przedmioty tworzą i kreują wyobraźnię o charakterze logicznym. I to jest ten element, który na pewno się przydaje. W instytucjach technologicznych, a – jak już wcześniej wspomniałem – taką instytucją jest współczesny bank, to swoiste must have. I nie chodzi w tym przypadku o znajomość zaawansowanych języków programowania, raczej o formuły low code, czyli przy logicznym myśleniu trzeba mieć również wyobraźnię maszynową, potokową, strumieniową, workflowową. Kolejnym przydatnym elementem, jest opanowanie pewnych aspektów organizacyjnych, czyli np. zarządzanie projektowe. Nawet osoby, które wychowały się na prostych schematach algorytmicznych – wykresach Gantta, ale co bardzo ważne, tworzonych w grupach, będą sprawdzały się w zespołach agilowych.
Warsztatowo wymieniłbym te elementy, ale oczywiście, wszystko sprowadza się do tego, że trzeba chcieć i lubić się ciągle uczyć. To dotyczy wszystkich instytucji i organizacji. Uważam, że podstawową funkcją współczesnej szkoły wyższej jest nauczenie studenta, jak się uczyć i zdobywać wiedzę. Nie będę wymieniał określonych przedmiotów, ponieważ mają charakter wtórny. Uczymy się też od innych ludzi, poprzez wykonywanie zadań czy pracy. Jednak młody człowiek, który obecnie chce wejść do świata technologicznego, w tym bankowego, musi chcieć ciągle poszerzać horyzonty.
Czy ścieżka kariery, której jest Pan ambasadorem, może być wciąż atrakcyjna dla obecnych studentów, młodych absolwentów SGH?
Absolutnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę firmy technologiczne, a bank niewątpliwie jest firmą technologiczną, to jak najbardziej. Jeżeli spojrzymy szerzej, nie tylko na technologie informatyczne, ale i na AI, BI ML, BIG Data, to bank zapewnia bardzo dużo danych, transakcji, modeli, behawiorystyki i to nadal czyni pracę w banku bardzo atrakcyjną. Trudno jest bowiem znaleźć inna sferę, występuje tak dużo tego rodzaju elementów. Praca w banku jest bardzo ciekawa i wieloraka, i można tutaj wykonywać wiele różnorodnych zawodów, czy realizować dużo zróżnicowanych zadań.
Jak z perspektywy czasu ocenia Pan rolę SGH w kształtowaniu Pana jako leadera? Jest Pan bowiem menedżerem, który osiągnął sukces zawodowy nie tylko na lokalnej, ale i międzynarodowej arenie.
Powiem szczerze, że nie wiem, co decyduje o historiach ludzi. Każdy jest kowalem swojego losu. Jeżeli ktoś ma naturalne predyspozycje, w tym przypadku do zostania leaderem, a wokół niego znajdą się osoby wspierające i pomagające – to jest duża szansa, że ten sukces się wydarzy. Natomiast same studia mają kolosalne znaczenie dla kreacji życia każdego człowieka. Jest to przecież czas, w którym jesteśmy jak „gąbka”. Czas, w którym nabywamy umiejętności społecznych. Gdybym zamiast na SGPiS poszedł studiować matematykę na wspaniałej Politechnice Warszawskiej, pewnie byłbym tym samym człowiekiem co dzisiaj, ale wybrałem studia ekonomiczne. Przyjaźnie, które wówczas nawiązałem mają ogromne znaczenie. Na pierwszym roku studiów poznałem również moją żonę i chociażby z tego powodu SGH jest i będzie dla mnie zawsze ważnym miejscem.
Z moich obserwacji wynika, że absolwenci SGH piastują wiele prestiżowych stanowisk, zarówno w gospodarce, jak i instytucjach publicznych.
Niewątpliwie wynika to z faktu, że SGH, czy wcześniej SGPiS, zawsze była dobrą uczelnią. Nie mówię, że najlepszą, bo to zależy od nas samych, czy wykorzystamy szansę jaką dają studia w SGH i co z nich wyniesiemy.
Studiowałem jeszcze w czasach PRL. Trudno byłoby powiedzieć, że wówczas uczelnia uczyła mnie wielu rzeczy potrzebnych i niezbędnych do funkcjonowania w gospodarce wolnorynkowej. Jednak z głębokim sentymentem i szacunkiem wspominam profesorów. Wielu z nich, po transformacji gospodarki rynkowej odniosło sukcesy. Osobiście mam bardzo dobre wspomnienia z SGPiS-u. To były inne czasy, czasy stanu wojennego, który przeżyłem jako student, i czasy wzmożonej propagandy, gdy władze komunistyczne ponownie chciały kształtować postawy studentów i w jakiś sposób przejąć nad nami władzę. To nie uczelnia nas kreuje, tylko my sami na uczelni.
Oczywiście w pewien sposób także kadra naukowa czy koleżanki i koledzy, ale to od nas zależy, jak wykorzystamy ten czas. Czas bardzo unikatowy. Myślę, że każda studentka czy student na pewno zdaje sobie z tego sprawę. Właśnie relacje z czasów studiów są tak ważne, przyjaźnie studenckie są nawet bardziej trwałe niż te nawiązane, np. w czasach liceum.
I na koniec ostatnie pytanie. Z jakich powodów przyjął Pan zaproszenie do Rady Programowej Fundacji Liderek Biznesu?
Fundację Liderek Biznesu tworzą kobiety, które osiągnęły sukces zawodowy i dziś wnoszą różnorodne doświadczenia biznesowe do wspólnej idei – promocji kobiecej przedsiębiorczości, rozwijania talentów oraz wspierania ich aspiracji i niezależności zawodowej. Wspieram inicjatywy, które pomagają kobietom wykorzystać swój pełen potencjał tak, aby służył on im samym, jak i społeczności, którą współtworzą. Współdziałanie kobiet i mężczyzn to wartość w każdym aspekcie życia od biznesu, przez kulturę, politykę po budowanie lepszego społeczeństwa.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Renata Krysiak-Rogowska