Dokonujący się obecnie w skali globalnej przełom cywilizacyjny, wyrażający się w przekształcaniu cywilizacji industrialnej w nowy, postindustrialny, wciąż jeszcze niedodefiniowany cywilizacyjny model, skutkuje głębokimi zmianami niemal we wszystkich obszarach życia społeczno-gospodarczego.
Zmiany te przynosi tzw. czwarta rewolucja przemysłowa (Rewolucja 4.0. Gospodarka 4.0 Przemysł 4.0) z symbolizującą ją sztuczną inteligencją (ang. artificial intelligence – AI). AI jest nośnikiem przemian społeczno-gospodarczych o niebywałej sile, wynikającej z połączenie potencjału materialno-fizycznego, biologicznego i cyfrowego bazującego na algorytmach matematycznych. W dodatku u wrót świata czai się (na razie zarodkowo) jeszcze bardziej zagadkowa, będąca przedmiotem laboratoryjnych badań, piąta rewolucja przemysłowa o niemal całkowicie obecnie niewyobrażalnym potencjale tzw. ogólnej sztucznej inteligencji (Artificial General Intelligence, AG) rządów co-robotów, porozumiewających się ze sobą bez pośrednictwa, bez pomocy człowieka.
Warto tu przypomnieć, że pierwszą rewolucję przemysłową, skutkującą przekształcaniem się cywilizacji agrarnej w przemysłową, zapoczątkował w XVIII w. symbolizujący ją wynalazek czółenka tkackiego i maszyny parowej, drugą (której symbolem jest żarówka) zapoczątkował na przełomie XIX i XX w. wynalazek elektryczności, zaś trzecią w połowie XX w. – wynalazek komputera. Każda z tych uprzednich trzech rewolucji zasadniczo zmieniała świat i to w znacznej mierze w sposób wysoce turbulentny. Jednak obecną rewolucję wyróżnia nieporównywalnie większa w stosunku do uprzednich szybkość przemian, większy ich zasięg oraz potencjał wzrostu produktywności. Wynika to przede wszystkim z tego, że w pewnym sensie sztuczna inteligencja nie zna granic, jej oddziaływanie jest totalne. Mobilność nowych technologii umożliwia bowiem pokonywanie barier ich upowszechniania, charakterystycznych dla cywilizacji industrialnej.
Wszystkie trzy wspomniane rewolucje skutkowały ogromnym postępem produktywności i poprawą jakości życia ludzi. Wbrew początkowym obawom i wynikającym z nich protestów społecznych, rewolucyjne przemiany technologiczne nie prowadziły do zmniejszania miejsc pracy, przeciwnie – rodziły zapotrzebowanie na nowe, wcześniej nieznane profesje, co prowadziło do wzrostu miejsc pracy, a jednocześnie zmieniało rynek pracy i strukturę zatrudnienia, wskutek czego zatrudnianie rosło.
Rodzi się zatem pytanie, czy podobnie będzie obecnie. To pytanie pozostaje na razie otwarte. Wyniki prowadzonych na ten temat analiz i dociekań naukowych nie są bowiem jednoznaczne, choć raczej dominuje pogląd, że pracy nie zabraknie, natomiast rynek pracy i regulacje prawne dotyczące wymiaru pracy będą podlegały głębokim przemianom. Z badań wynika, że większość dotychczasowych profesji zastąpią profesje dziś jeszcze nieznane. Być może zatem ekonomiczny geniusz John M. Keynes (1883–1946) się nie pomylił, snując w swoim eseju Ekonomiczne perspektywy dla naszych wnuków wizję 15-godzinnego tygodniowego wymiaru czasu pracy. Niewątpliwie sztuczna inteligencja, z jej niebywałym potencjałem zwiększania produktywności, uwalniać będzie ludzi od licznych prac, zwłaszcza rutynowych, choć nie tylko. Zyskany dzięki temu czas będzie mógł być tym samym wykorzystywany w innych celach, stosownie do preferowanych modeli życia i pracy. Trzeba tu jednak zastrzec, że w obecnej rzeczywistości wszelkie prognozy tego typu są obarczone wysokim ryzykiem błędów.
Będący następstwem rozwoju sztucznej inteligencji dynamizm i potencjał przemian współczesnego świata sprawia, że w coraz większym stopniu przemiany te stają się nieprzewidywalne, a nawet nie zawsze w pełni zrozumiałe. Trudno tu odmówić racji prominentnemu badaczowi stanu i przyszłości cyfrowego świata, Kevinowi Kelly’emu, według którego w warunkach tak dynamicznych jak obecnie przemian „wszyscy jesteśmy nowicjuszami”. Rośnie przy tym niepewność co do kształtowania się przyszłości. Zarazem rosną obawy co do społecznych, gospodarczych, politycznych i innych następstw zastosowań sztucznej inteligencji. W rozmaitych analizach dotyczących sztucznej inteligencji nie brakuje alarmistycznych wręcz ostrzeżeń i krytyki. Między innymi Francis Fukuyama, znany amerykański ekonomista i politolog japońskiego pochodzenia, w artykule pod symptomatycznym tytułem Awaria świata, ocenia wręcz, iż: „Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że nowoczesna technologia stworzyła coś w rodzaju potwora. To system komunikacji, który omija niegdyś autorytatywne instytucje, tworzące demokratyczny dyskurs i zapewniające obywatelom wspólną bazę rzetelnej wiedzy, nad którą mogliby się gremialnie zastanawiać”. W podobnym tonie wypowiada się amerykański profesor filozofii Massimo Pigliucci w artykule, którego tytuł mówi sam za siebie Wyjdźcie z Twittera, wyjdźcie z Facebooka, aby żyć!
Niestety, pojawiają się nawet apele o przerwanie, przynajmniej czasowe, badań ukierunkowanych na rozwój sztucznej inteligencji. To zaskakuje, tym bardziej, że nie brakuje dowodów, że postępu nie da się (na szczęście) zatrzymać. Potwierdzają to turbulentne historie wcześniejszych przełomowych odkryć naukowych. Czy zatem sztucznej inteligencji trzeba się bać? O tym w kolejnym felietonie.
PROF. DR HAB. ELŻBIETA MĄCZYŃSKA-ZIEMACKA, SGH, honorowa prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego