Dla człowieka, który systematycznie i od lat przygląda się procesowi integracji europejskiej, medialna wrzawa wokół zaproponowanych 22 listopada br. w rezolucji Parlamentu Europejskiego zmian w traktatach UE jest czymś, co wywołuje pełne niedowierzania zdumienie.
Zaangażowanie, z jakim przedstawiciele odchodzącego właśnie w polityczny niebyt rządu oraz dziennikarze rozprawiają o zmowie Francji i Niemiec, chcących poprzez odejście od zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE narzucać swą wolę mniejszym państwom, źle świadczy o poziomie debaty publicznej w naszym kraju.
Poruszane w niej tematy, a także poziom argumentacji dowodzą, że oderwaliśmy się znacząco od unijnego peletonu. Najwięcej emocji w Polsce budzi propozycja zawieszania w prawach członkowskich państw Unii, które nie przestrzegają zasad praworządności (art. nr 7 Traktatu o UE), nie w oparciu o zasadę jednomyślności, a poprzez kwalifikowaną większość głosów. Nie mniejsze oburzenie budzi też próba przemycenia do traktatów ideologii gender. Autorzy projektu zaproponowali bowiem, by zrezygnować z dotychczasowych zapisów o „równości mężczyzn i kobiet” na rzecz szeroko rozumianej „równości płciowej” (ang. gender equality). Dodatkowo zaproponowali traktatowo zagwarantowany dostęp do leczenia bezpłodności, w tym in vitro.
Bez wchodzenia w polemikę z oburzonymi wypada tu uściślić kilka spraw. Przyjęta przez PE rezolucja ws. propozycji zmian w traktatach (P9_TA(2023)0427) to owoc pracy parlamentarnego komitetu ds. konstytucyjnych, w której uczestniczyli przedstawiciele wszystkich grup politycznych PE. Aktywną rolę odegrali: Guy Verhofstadt (liberałowie), Sven Simon (chadecy), Gabriele Bischoff (socjaldemokraci), Daniel Freund (Grupa Zielonych), Helmut Scholz (lewica), a jako sprawozdawca-cień w opracowaniu projektu brał udział związany z PiS Jacek Saryusz-Wolski (Europejscy Konserwatyści i Reformiści).
Mowa o bardzo wstępnej propozycji, której procedowanie zajmie minimum połowę dekady. Emocje, jakie budzi projekt, nie są współmierne, bo sama propozycja dozna zapewne po drodze licznych modyfikacji.
Między bajki należy też włożyć zmowę Francji i Niemiec, gdy chodzi o sam pomysł zrewidowania traktatów. Idea dostosowania traktatu lizbońskiego (2009) do współczesności pojawiła się przed dwoma laty. W maju 2022 r. zakończyła swe prace Konferencja o Przyszłości Europy (CoFoE). Przedstawiła raport, w którym zawarto 49 propozycji zmian obejmujących 300 konkretnych posunięć w 9 obszarach. Blisko 178 rekomendacji przedstawiły Europejskie Panele Obywatelskie. Młodzi Europejczycy z European Youth Event skierowali łącznie pod adresem uczestników konferencji 43,7 tys. propozycji. Na specjalnie uruchomionej wielojęzycznej platformie cyfrowej zarejestrowano w sumie 16,3 tys. wniosków.
Owszem, prezydent Francji Emmanuel Macron wygłosił płomienny wykład na zakończenie tej konferencji, bo Francja przewodniczyła wówczas UE w ramach rotacyjnej prezydencji. Oprócz Macrona w Strasburgu wystąpiła też przewodnicząca PE Roberta Metsola i przewodnicząca KE Ursula von der Leyen – Niemka, która z racji swej funkcji stoi jednak na straży interesów Unii, a nie kraju swego pochodzenia.
Parlament Europejski, który w następstwie tej konferencji rozpoczął prace nad swą własną propozycją poprawek, podjął się tego zadania w imieniu wszystkich obywateli UE i warto to podkreślić. O ile państwa i ich interesy są reprezentowane w Radzie UE oraz w Radzie Europejskiej, o tyle pochodzący z ogólnoeuropejskich wyborów parlament reprezentuje nie państwa członkowskie, a obywateli Unii. Tych ostatnich zaś, w niewielkim stopniu nurtuje problem, czy o zawieszeniu w prawach członkowskich państwa naruszającego wartości i fundamentalne zasady UE Rada decyduje jednomyślnie czy też w oparciu o kwalifikowaną większość z wymogiem zamknięcia procedury w sześciu miesiącach. Młodych i starszych Europejczyków bardziej zajmują dziś problemy gospodarcze, zmiany klimatu, konieczność oparcia gospodarek na odnawialnych źródłach energii, a także zdrowie i jakość życia, poszanowanie godności i tożsamości osoby ludzkiej, prawa zwierząt czy równe szanse doskonalenia zawodowego w całej UE i możliwość podejmowania działalności gospodarczej, by UE stawała się konkurencyjna.
Rezolucja PE, która została skierowana do Rady Europejskiej, stawia na pierwszym miejscu konieczność stworzenia warunków sprzyjających rozwojowi małych i średnich przedsiębiorstw i taki zapis miałby znaleźć się w traktatach. Pomysłodawcy chcą też, by w ramach europejskiego systemu edukacyjnego uczniowie i studenci poznawali zasady demokracji oraz podstawy ekonomii i przedsiębiorczości. W zmodyfikowanych traktatach miałby się też znaleźć zapis gwarantujący w UE swobodę badań akademickich i niczym nieskrępowanej prezentacji ich rezultatów, a także swobodę nauczania i wyrażania poglądów przez naukowców. Nie trzeba podkreślać, jak bardzo te idee są bliskie DNA Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Gdzie jesteśmy, gdy chodzi o proponowane przez PE modyfikacje unijnego prawa? Wnioskodawcy zaapelowali o zorganizowanie ogólnoeuropejskiej konwencji mającej rozstrzygnąć, które z 245 poprawek do Traktatu o UE i Traktatu o funkcjonowaniu UE powinny być ewentualnie wprowadzone. Decyzję o dalszych losach propozycji podejmie Rada Europejska. Niewykluczone, że na posiedzeniu w dniach 14–15 grudnia.
MARIUSZ SIELSKI, rzecznik prasowy SGH