SGH kuźnią wybitnych absolwentów

Na zdjęciu Jerzy Dunin-Borkowski

Jerzy Dunin-Borkowski – największy polski kolekcjoner XX wieku

Jerzego Dunin-Borkowskiego odwiedziłem latem 1977 r. Byłem wtedy uczniem Technikum Fototechnicznego. Jako młody fotograf udałem się do Krośniewic razem z redaktor Marią Jankowską, dziennikarką czasopisma „Nasz Klub”. Na rynku w Krośniewicach znajdowała się Apteka „Pod Łabędziem”, do której skierowała nas redakcja, i to był pośredni cel naszej wyprawy. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że los postawił mi na drodze absolwenta szkoły, w której przyjdzie mi przepracować przeszło 40 lat jako nieformalny dokumentalista, który wykorzystując nie długopis a obiektyw, będzie świadkiem bardzo wielu historycznych wydarzeń na uczelni i – co najważniejsze – uwieczni je na zdjęciach. Można część tych fotografii zobaczyć na wystawach mieszczących się w krużgankach Auli Spadochronowej. Formalnie więc w 1980 r. rozpocząłem pracę w Pracowni Metod i Środków Dydaktycznych, by po latach zostać jej kierownikiem.

Wracając do mojego spotkania z wybitnym absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, muszę wspomnieć, że budynek, w którym mieściła się apteka, został wybudowany po 1803 r., a jego opis znajduje się w testamencie Rajmunda Rembielińskiego, ówczesnego właściciela Krośniewic: „(...) oberża o piętrze ze stajnią wjezdną, wielką, massiw murowana, dachówką kryta, obejmuje w sobie na dole cztery pokoje, szynkownię, spiżarnię, kuchnię, na I piętrze osiem pokoi i kuchnię, w końcu stajni zajezdnej na dole zabudowanie mieszkalne składające się z jednego pokoju (...)”. Taki rozkład pomieszczeń będzie miał duże znaczenie w przyszłości, gdy oberża zostanie przekształcona w Aptekę „Pod Łabędziem” przez ojca Jerzego Dunin-Borkowskiego – Władysława, który prowadził ją od 1935 r.

Jerzy Dunin-Borkowski był największym polskim kolekcjonerem XX wieku. Zgromadził 15 tys. dzieł sztuki, wyroby rzemiosła artystycznego, numizmaty, pamiątki po wybitnych Polakach, wielotysięczny księgozbiór z kilkoma
inkunabułami.

Gdy dotarliśmy do celu, przywitał nas pan w sędziwym wieku – Jerzy Dunin-Borkowski, który od 1951 r., po upaństwowieniu apteki, pełnił funkcję jej kierownika. W trakcie rozmowy okazało się, że oprócz studiów medycznych ukończył on też, jako pierwszą, Szkołę Główną Handlową w Warszawie. Pamiętam również, że w samej aptece czuło się jedyną w swoim rodzaju atmosferę, na którą wpływ miał zapewne nie tylko jej kierownik, ale i wystrój: wiekowe naczynia laboratoryjne, moździerze do ucierania specyfików aptecznych, szklane pojemniki na mikstury, zawieszone na ścianach obrazy.

na zdjęciu pokój Jerzego Dunina-Borkowskiego

Niedawno podczas porządkowania moich zbiorów natrafiłem na stare zdjęcia, na których widniały apteka, Jerzy Dunin-Borkowski i jego zbiory. Był to dla mnie impuls, by sprawdzić, czy w naszym uczelnianym archiwum znajdę jakieś informacje na interesujący mnie temat. I tak się stało. Dzięki uprzejmości Małgorzaty Buzak, kierowniczki Archiwum SGH, otrzymałem kilka ciekawych dokumentów i zdjęć, m.in. odręcznie napisany życiorys Jerzego Dunin-Borkowskiego [pisownia oryginalna – przypis redaktora]: „Urodziłem się 1908 r. dn. 27 XI w Krośniewicach. Gimnazjum ukończyłem w 1929 r. w Aleksandrowie Kujawskim (typ humanistyczny). Następnie w r. 1930 ukończyłem Podchorążówkę rezerwy (w Gródku Jagiellońskim). W r. 1930 zostałem przyjęty na W.S.H. Obecnie mam zaliczone: I, II, III semestr”. Jego nauczycielami akademickimi byli m.in. profesorzy: Bolesław Miklaszewski (chemia i technologia), Edward Lipiński (ekonomia polityczna), Antoni Sujkowski (geografia), Stanisław Arnold (historia handlu). Podczas studiów Dunin-Borkowski mieszkał w Warszawie i przyszło mu jej bronić. W roku 1944 walczył w powstaniu warszawskim. Po śmierci ojca w 1947 r. powrócił do Krośniewic, aby prowadzić rodzinną aptekę – był do tego odpowiednio wykształcony, gdyż, jak powiedział, „(…) miałem już za sobą dwa fakultety: ekonomię i medycynę. Dzisiaj jestem bardzo rad z tego powrotu”.

Na pierwszym piętrze budynku znajdowała się część mieszkalna, do której zostaliśmy zaproszeni. Pan Jerzy bardzo lubił swoją pracę i był mocno związany ze swoim domem rodzinnym. Powiedział: „W Warszawie trudno byłoby znaleźć tak obszerne pokoje jak tutaj, gdzie bym wtedy pomieścił swoje zbiory?”. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od pokoju, na którego ścianach były zawieszone biała broń, stara broń palna, zbroja oraz hełm rycerski, ale szczególną uwagę przykuwał sztandar z 1918 r. Opowiadając jego historię, zaznaczył, że do tego pomieszczenia przyprowadza zwłaszcza młodych ludzi. Na pytanie dziennikarki o to, czym jest kolekcjonerstwo, odpowiedział: „(…) kolekcjonerstwo to coś znacznie większego niż hobby. Hobbyzm jest ruchem modnym, zataczającym coraz szersze kręgi, zrzeszającym ludzi o różnych zainteresowaniach i różnym stosunku do wybranego hobby, ale nietrwałym. Bardziej jest rozrywką niż pasją. Jedni oddają się jej z ciekawości, inni ze snobizmu czy kaprysu. Kolekcjoner musi mieć głęboką i ciągle uzupełnianą wiedzę o przedmiocie zainteresowania. W moim przypadku konieczna jest znajomość historii, którą staram się ciągle systematycznie pogłębiać”.

Gdy przeszliśmy do następnego pokoju, gospodarz, wskazując na sekretarzyk, opowiedział nam o początku swojej pasji: „Przed 60 laty byłem małym chłopcem. Pierwszy przedmiot, który przyniosłem do domu, to był sekretarzyk (…), dawna własność rodziny Walewskich. Pani Maria Walewska była nazywana «polską żoną» Napoleona Bonapartego. Sekretarzyk odkupiłem od kolegi, syna organisty z pobliskiego dworu, któremu (…) służył za skład szczotek i past do butów”. Wokół stały regały wypełnione cennymi książkami, w gablotach oglądaliśmy naramienniki wojskowe. Wzrok przyciągały krzyżyk z Olszynki Grochowskiej z 1830 r. i laska gen. Antoniego Józefa Madalińskiego – posła gnieźnieńskiego na Sejm Czteroletni. W rogu pokoju stał fotel rektorów Uniwersytetu Wileńskiego. Oglądaliśmy starodruki wydane przed 1500 r. W kolejnym pokoju gospodarz zatrzymując się przy zawieszonych obrazach, bardzo ciekawie opowiadał o każdym z nich: tu obraz Marcello Bacciarellego (nadwornego malarza króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i profesora Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego), a tu portrety babci i dziadka, którzy brali udział w powstaniu styczniowym w 1863 r. Dziadek, Franciszek Dunin-Borkowski, był szwoleżerem gwardii cesarza Napoleona. Okazało się, że matką pana Jerzego była Zdzisława Bacciarelli, która bezpośrednio wywodziła się z rodziny Marcella Bacciarellego. Dalej wisiały patriotyczne dzieła Artura Grottgera, obrazy Olgi Boznańskiej (najwybitniejszej malarki okresu Młodej Polski) i jeszcze wiele innych. Na pytanie dziennikarki, co jest w życiu najważniejsze, pan Jerzy odpowiedział: „Odkąd sięgam pamięcią, ceniłem sobie dwie, moim zdaniem najważniejsze, sprawy w życiu: zdrowie i przyjaźń. Bardzo lubię mieć wielu przyjaciół. Stworzyłem na wzór dawnych (…) rycerskich zwyczajów «pierścień przyjaźni», w którego kręgu zebrało się już przeszło 100 osób. Są to ludzie różnych zawodów, wyznań czy zainteresowań (w przyjaźni takie różnice mają niewielkie znaczenie). Ważne, aby ludzie potrafili sprostać żądaniom, jakie stawia przyjaźń. Może wśród tylu ludzi nie wszyscy są takimi, na których można polegać, może wielu zadeklarowało przyjaźń bardziej z potrzeby zaspokojenia własnych ambicji niż z potrzeby serca. Uważam jednak, że przyjaźń powinna być bezinteresowna”.

na zdjęciu pokój Jerzego Dunina-Borkowskiego

W sypialni pana Jerzego tykały stare zegary, zawieszone były gobeliny, sztandary, kilimy i portrety. Na pytanie, skąd pozyskuje eksponaty do swojej kolekcji, odpowiedział: „Wiele cennych przedmiotów otrzymuję od osób prywatnych i instytucji. Ofiarodawcami są często ludzie żyjący w skromnych warunkach materialnych, którzy wolą oddać w moje ręce należące do nich cenne przedmioty, niż sprzedać je np. w Desie za spore pieniądze”.

Na koniec zwiedzania weszliśmy do największego pokoju, w którym stały wiekowy bardzo duży stół i krzesła. Zostaliśmy podjęci obiadem. W tamtych czasach to było niezwykłe – prawdziwa uczta nie tylko dla ciała, ale i ducha (pięknie podane dania na niezwykle pięknej wiekowej zastawie). Pan Jerzy usiadł przy węższej części stołu, naprzeciw niego siedziała żona, my obok siebie przy dłuższej części stołu. Podczas obiadu z wielką uwagą i ciekawością słuchaliśmy opowieści i anegdot. W trakcie tego fascynującego spotkania powiedział nam o swojej największej tragedii, a była nią przedwczesna śmierć córki. Nie mógł się z nią pogodzić. Jednak po chwili zadumy, by rozluźnić atmosferę (jak przystało na wzorowego pana domu), wspomniał o swojej przyjaźni i spotkaniach z Wojciechem Siemionem. Mówił także o udostępnianiu swoich zbiorów do pałacu w Wilanowie. Jego kolekcja była też często wykorzystywana w polskich filmach. Po obiedzie zostaliśmy poczęstowani bardzo dobrą ziołową nalewką, którą sam przygotował. Sposób wypowiedzi i zachowania odzwierciedlał jego wysoką kulturę osobistą, charakteryzującą się dobrymi manierami wyniesionymi z domu rodzinnego, i doskonałe wykształcenie.

Jerzy Dunin-Borkowski był największym polskim kolekcjonerem XX wieku. Jak wynika z informacji otrzymanych z muzeum jego imienia w Krośniewicach, zgromadził 15 tys. dzieł sztuki, wyroby rzemiosła artystycznego, numizmaty, pamiątki po wybitnych Polakach, wielotysięczny księgozbiór z kilkoma inkunabułami. W roku 1965 otrzymał buławę i tytuł Hetmana Kolekcjonerów Polskich. W roku 1978 całą swoją kolekcję przekazał państwu. Muzeum jego imienia zostało Oddziałem Muzeum Narodowego w Warszawie, a darczyńcę mianowano dożywotnim jego kuratorem. W roku 2002 ustanowiono Honorową Nagrodę Hetmana Kolekcjonerów Polskich Jerzego Dunin-Borkowskiego jako kontynuację „pierścienia przyjaźni”. Każdego roku, w czasie Ogólnopolskiego Święta Kolekcjonerów, jest ona przyznawana kolekcjonerom, instytucjom i stowarzyszeniom za wybitne osiągnięcia kolekcjonerskie oraz popularyzację i ochronę pamiątek polskiej kultury narodowej.

skan życiorysu Jerzego Dunina-Borkowskiego

Jerzy Dunin-Borkowski, kawaler Krzyża Odrodzenia Polski, zmarł 23 lipca 1992 r. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Postać Jerzego Dunin-Borkowskiego jest przykładem na to, że nasza uczelnia jest kuźnią wybitnych absolwentów, którzy wyróżniają się nie tylko profesjonalnym wykształceniem ekonomicznym, ale również niebywałą charyzmą, patriotyzmem, społecznictwem. Jestem przekonany, że nasze archiwum kryje jeszcze niejedną taką piękną postać, przynoszącą dumę naszej Alma Mater.


MACIEJ GÓRSKI, fotograf, Zespół Promocji, Biuro Rektora SGH

W artykule wykorzystano: fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez redaktor Marię Jankowską, opublikowanego w 1977 r. w miesięczniku „Nasz Klub”; informacje z tekstu Grzegorza Dębskiego zamieszczonego na www.muzeum.bydgoszcz.pl oraz ze strony http://www.muzeumkrosniewice.pl/index.php/11-historia-muzeum; materiały z Archiwum SGH.