Mówiło się kiedyś, że przysłowia są mądrością narodu, a mądrość to m.in. uczoność i uczeni. Przypomnijmy zatem kilka starych przysłów i powiedzeń związanych z uczonymi.
Im uczeńszy, tym śmielszy.
Im kto uczeńszy, tym bywa nadętszy.
Kto chce być uczony, musi pilności przyłożyć.
Uczeni w artylerii, rośli w kawalerii, pijacy na flotę, głupcy na piechotę.
Uczonego zawsze kochają, nieuczonym wszędzie pogardzają.
Uczony jak rabin żydowski.
Uczonym nie łacno zostać.
Żaden uczony z nieba nie spadnie.
Czy i na ile te powiedzenia zachowały aktualność, czytelnicy sami zechcą osądzić. Powyższe przysłowia i powiedzenia zostały zaczerpnięte z Księgi przysłów Samuela Adalberga (1868––1939) wydanej za zezwoleniem carskiej cenzury w Warszawie w latach 1889–1894 dzięki wsparciu Kasy Pomocy dla Osób Pracujących na Polu Naukowym im. Doktora Józefa Mianowskiego. Egzemplarz tej księgi trafił do zbiorów Biblioteki SGH z dedykacją i autografem jej autora w 1926 r.
Mało kto wie, że przez wiele lat mieliśmy autora tego dzieła wśród naszej kadry dydaktycznej. Adalberg związał się z naszą uczelnią w roku akademickim 1912/1913. Później nastąpiła pewna przerwa, ale w latach 1924–1936 stale był naszym nauczycielem. Prowadził zajęcia z korespondencji handlowej w języku niemieckim. Zajęć miał niewiele. Zarabiał też niedużo – w granicach 200 zł miesięcznie (odpowiednik dzisiejszych 2000 zł). Odszedł z uczelni na własną prośbę z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Władze dały mu hojną odprawę w wysokości 1500 zł.
Samuel Adalberg urodził się w Warszawie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Studiował filologię i historię w Berlinie i Paryżu. Po powrocie do kraju był urzędnikiem w banku Hipolita Wawelberga, a także zarządcą jego dóbr. Później podjął pracę w prywatnym biurze statystycznym Jana Gotliba Blocha. Badał warunki bytu Żydów polskich i rosyjskich. W II Rzeczypospolitej zajmował w latach 1918–1930 stanowisko radcy w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Był również radnym m.st. Warszawy.
Adalberg przeszedł do historii jako językoznawca, autor kilku opracowań, w tym księgi przysłów polskich i księgi przysłów żydowskich. Posiadał własny ex libris, który można znaleźć w zbiorach Biblioteki SGH. Mieszkał przy ul. Przechodniej, w samym centrum miasta, stosunkowo blisko dzielnicy żydowskiej, i tam najprawdopodobniej popełnił samobójstwo w 1939 r., zaraz po przegranej kampanii wrześniowej. Dziś przy ul. Przechodniej jest tylko ślad dawnej zabudowy miejskiej w postaci Hotelu Saskiego. Samuel Adalberg został pochowany na cmentarzu żydowskim przy Okopowej. Położenie grobu nie jest niestety znane.
Na zakończenie tego krótkiego wspomnienia warto przytoczyć kilka cytatów z Księgi przysłów Samuela Adalberga – to przysłowia związane ze szkołą.
Kto się w szkole uczył, ten psu drogi nie pokaże.
Nie powiadaj, pacholę, co się dzieje w szkole, choćby cię warzyli w smole i w rosole.
Nie uczyłem się tego w szkole, ale przy cepach w stodole.
Szkolne gospodarstwo, a z ksiąg hetmaństwo – oboje niepewne.
Szkoła każdemu otwarta.
Szkołą dzieci straszą.
Śmierdzi mu szkoła.
W szkole jak w kościele.
W szkole się tego uczyć trzeba, co w pospolitym żywocie potrzeba.
W szkole, w łaźni, w karczmie, w kościele – różnic niewiele.