Audyt cały czas się zmienia, szczególnie pod wpływem nowych technologii

– mówi Piotr Wyszogrodzki, partner zarządzający działem audytu w PwC Polska.

Co dla firm takich jak PwC, które zajmują się m.in. audytem, oznacza trwająca pandemia? Czy nastąpiły jakieś istotne zmiany w pracy audytora?

Pandemia jest dla wszystkich firm, niezależnie od branży czy wielkości, rodzajem testu na odporność na kryzysy. Zawsze mówi się, że każdy kryzys jest inny i nie da się do końca do niego przygotować, jednak można w dużej mierze zminimalizować potencjalne skutki różnych nieprzewidzianych zdarzeń. Chociażby przygotowując różne scenariusze działania czy inwestując w nowe technologie.

To właśnie dzięki transformacji cyfrowej, prowadzonej w PwC od wielu lat, mogliśmy od marca, w zmienionych warunkach, bo w formie pracy zdalnej, świadczyć nadal nasze usługi audytowe. To wymagało oczywiście też elastyczności po stronie klientów – mówimy tu na przykład o przekazywaniu różnego rodzaju dokumentów i zadbanie o ich bezpieczeństwo, ale też wykonywaniu np. stock take (inwentaryzacja – przyp. red.) w sposób zdalny. Świat się zmienił i audyt również musiał się bardzo szybko przystosować do nowej wirtualnej rzeczywistości.

Ostatnie kilka miesięcy pokazało nam, że jest to możliwe. I jak dzisiaj myślimy o przyszłości naszej branży oraz o tym, czy możemy tak dalej funkcjonować, widzimy, że od strony metodologicznej oraz regulacyjnej jest to możliwe.

Jak pracownicy zareagowali na wprowadzone zmiany? Czy zostały one przyjęte pozytywnie, czy jednak z dozą niepewności dotyczącej przyszłości?

Pandemia była dla wszystkich tak dużym zaskoczeniem, że niepewność i zadawanie sobie pytań dotyczących pracy czy życia osobistego jest na porządku dziennym. Dla nas, jako firmy, priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa naszych pracowników, przy zachowaniu ciągłości działania biznesu. Przejście na pracę zdalną okazało się możliwe właśnie dzięki nowym technologiom i funkcjonującemu już od kilku lat, choć oczywiście w mniejszej skali, programowi elastycznej pracy. W tej sytuacji kluczowe było pytanie, czy jesteśmy w stanie obsługiwać naszych klientów tak dobrze jak do tej pory. Już pierwsze dni pokazały, że jako firma i jako pracownicy jesteśmy w stanie bardzo szybko dostosować się do nowych warunków i zapewnić najwyższą jakość naszych usług.

Powiedziałeś, że PwC mocno inwestuje w technologie – czy te inwestycje zwróciły się w tak trudnym okresie? Czy któreś z technologii okazały się wyjątkowo przydatne podczas zmian?

Te inwestycje w założeniu nie mają się zwracać w okresie kilku miesięcy, ale w okresie długoterminowym. W stronę technologii idzie cały świat i idzie nasza branża. Co więcej, jestem przekonany, że bez technologii, audytu nie będzie za kilka lat i tu nie mówimy o nie wiadomo jakiej perspektywie czasowej, tylko naprawdę o kilku latach i okresie raczej bliższym niż dalszym.

Patrząc na narzędzia, z których korzystamy – jednym z ważniejszych jest Connect, czyli platforma do współpracy z klientami, wymiany dokumentów oraz bieżącego kontaktu. To jest coś, co nam absolutnie i fantastycznie pomogło w okresie pandemii. Mając taki kontakt, jesteśmy w stanie na bieżąco widzieć jaki jest progres audytu, co jest dostarczane po stronie klienta oraz naszej. Mamy także Aurę, która ułatwia i automatyzuje naszą pracę oraz pozwala dobrze ustrukturyzować dokumentację.

Korzystamy zarówno z narzędzi globalnych, przygotowanych przez naszych kolegów z innych krajów, ale także lokalnych, dopasowanych do naszej krajowej czy regionalnej specyfiki. Jest to możliwe dzięki stale rosnącemu zespołowi ekspertów technologicznych w dziale audytu oraz m.in. działającemu w PwC w Polsce programowi innowacji pracowniczych – Innovation@PwC.

Jak widzisz przyszłość audytu w nowych realiach, w tzw. „nowej normalności”?

Audytorzy nie powinni czuć się niepewnie, wręcz przeciwnie – audyt jako profesja, bardzo wzrasta na znaczeniu. Pamiętajmy, że audyt to jest dawanie komfortu wszystkim możliwym, jak to ładnie się nazywa po angielsku – stakeholders, czyli interesariuszom. Oczywiście ta grupa to są udziałowcy, akcjonariusze, ale również rynek i pracownicy danej firmy. My potwierdzamy i dajemy komfort, że to co firma pokazuje odnośnie swoich aktywów, zobowiązań oraz wyników, jest zgodne z prawdą i odzwierciedla rzeczywistość. To zapewnienie jest bardzo istotne i ono pod kątem przyszłości będzie się robiło jeszcze ważniejsze.

Odpowiadając trochę szerzej na twoje pytanie – audyt się zmienia i to w różnych perspektywach. Historycznie audyt opierał się na danych z przeszłości i tak jest dzisiaj – my komentujemy wyniki firmy za ostatni rok oraz sytuację bilansową na dziś w porównaniu do końca roku poprzedniego. Audyt, który widzę za kilka lat, to jest audyt na danych bieżących, czyli wraz z rozwojem technologii chmurowych, dostęp do danych finansowych będzie możliwy w cyklu dziennym. Myślę, że rolą audytora w przyszłości będzie dawanie komfortu i weryfikacja danych w cyklu bieżącym, a niekoniecznie historycznym.

Wybiegając jeszcze dalej w przyszłość spodziewałbym się, że naszą rolą może być również prognozowanie tego, jak spółka będzie sobie radziła, jakie trendy czy zdarzenia mogą na to wpływać. Czyli mówimy tak naprawdę o tym, co dzisiaj już pojawia się w trendach dotyczących naszej profesji. Wyobraźmy sobie sytuację, w której firma chce zainwestować – otrzymujesz projekcję, jak jej biznes może wyglądać, jakie zyski może przynosić, jak może wyglądać sektor, w którym działa. Ty jako inwestor podejmujesz tu decyzję, wierząc lub nie wierząc zarządowi firmy. Rolą audytora w tej sytuacji może być niejako certyfikacja tej projekcji. Czyli audytor mówi – zgadzam się z tym, co firma pokazuje, jako potencjał na swoją przyszłość. Taki komfort jest przekazywany później interesariuszom na zewnątrz. To budowanie zaufania na rynku, na którym nam, audytorom, bardzo zależy.

Natomiast od strony technicznej kierunek zmian jest jasno wytyczony – będziemy się automatyzować, będzie coraz więcej rozwiązań, które będą naszą pracę usprawniać, przyspieszać i sprawiać, żeby ona była bardziej efektywna i po naszej stronie, jak i po stronie klienta.

Czy obecna sytuacja wpłynęła znacząco na jakość pracy z klientem na odległość? Jak spółki i jej pracownicy podeszli do tej zmiany?

Wszystko zależy od poziomu cyfryzacji po stronie klienta. Są takie firmy, które mają bardzo wysoki stopień automatyzacji wykonywanych zadań i dla nich przejście na pracę zdalną było stosunkowo łatwe. Muszę zaznaczyć, że to zdecydowanie największa grupa przedsiębiorstw, z którymi pracujemy i taka współpraca jest dla nas łatwiejsza, ponieważ w momencie, kiedy z dwóch stron mamy firmy, które dobrze się rozumieją technologicznie i są w stanie przejść na pracę zdalną, wówczas współpraca jest prostsza. Niektóre firmy proces transformacji cyfrowej prowadziły dużo wolniej, dlatego potrzebowały więcej czasu na dostosowanie się do nowej rzeczywistości, co było dla nas całkowicie zrozumiałe i tu, pomimo nieco większej liczby wyzwań, wypracowaliśmy najbardziej efektywne dla obu stron modele współpracy.

Ponieważ nowa sytuacja wymagała dostosowania się do zmienionych warunków, Ministerstwa Finansów przesunęło na przykład terminy raportowania. Jak oceniasz tę decyzję?

To był bardzo dobry krok. Wiadomo, że niepewność, którą wywołała pandemia i zwykłe problemy techniczne oraz personalne dotykały wiele firm, co przekładało się na szybkość i wydajność pracy. W tej sytuacji przesunięcie terminów raportowania było po prostu ukłonem w stronę przedsiębiorców. Usłyszeliśmy od klientów bardzo pozytywne reakcje, ale co ważne – nie wszyscy przesunęli terminy raportowania. Część firm, tych bardziej zaawansowanych technologicznie, raportowała w terminach.

Czy wybuch pandemii nałożył jakieś dodatkowe obowiązki na spółki w kontekście sporządzania sprawozdania finansowego? Czy pojawiły się dodatkowe wymogi informacyjne?

Takie wymogi się pojawiły, ponieważ pierwsze pytanie, które wszyscy zaczęli sobie zadawać, to w jaki sposób COVID-19 i sytuacja związana z pandemią wpływa na biznes krótko-, średnio- i długoterminowo.

Wielu klientów zaczęło odczuwać spowolnienie gospodarcze, wiele sektorów zostało bardzo dotkniętych tą sytuacją, więc dla nas jako dla audytorów również pojawiły się konkretne pytania, przede wszystkim o możliwość kontynuacji działalności. Nowe wymogi dotyczą dokumentowania w każdym sprawozdaniu finansowym, jaki jest oraz był przewidywany wpływ wirusa na dany biznes. Wiadomo, że ten wpływ w zależności od sektora był bardzo różny. Innym przykładem jest kwestia wycen w sektorze nieruchomości, gdzie w związku z obecną sytuacją ryzyko fluktuacji wartości aktywów jest wysokie, przez co wiele firm, które się zajmują wycenami, wpisywało w swoje operaty takie założenia, że na dany moment dana nieruchomość jest warta X – natomiast oczywiście w związku z niepewnością spowodowaną sytuacją zewnętrzną ta wartość może znacząco się zmienić.

Konsekwencje są takie, że w tym konkretnie sektorze, firmy musiały w sprawozdaniu finansowym odnosić się do tego zagadnienia, tak, żeby inwestorzy widzieli jak wygląda ich sytuacja. My natomiast w naszych opiniach byliśmy zobowiązani, żeby komentować tę niepewność. Czyli jeżeli dana firma wyceniająca mówi, że nie jest pewna, jak ta wycena będzie wyglądała, my jako audytor musimy zareagować analogicznie.

Czy z sytuacji pandemii audytorzy mogą wyciągnąć jakąś lekcję na przyszłość?

To nie jest lekcja dla audytorów, to jest lekcja dla całego biznesu i dla nas wszystkich. Co się może stać, jak nasz świat może zmienić bieg, w oparciu o coś, czego byśmy się absolutnie nie spodziewali i nie wyobrażali nawet rok temu. Więc ja bym nie podchodził do tego jako temat specyficzny dla profesji audytu. Uważam, że powinniśmy mieć w każdym momencie oczy i uszy szeroko otwarte, być gotowi i przygotowani na zmiany, dlatego o tym myślimy i to robimy jako audytorzy. Model pracy, w którym funkcjonujemy i usługa, którą dostarczamy, musi być na tyle uniwersalna, że w momencie w którym dzieją się tak niespodziewane rzeczy, jesteśmy w stanie szybko zareagować.