Student SGH potrójnym medalistą Deaflympics
Z Oskarem Gołębiowskim, który wywalczył aż trzy medale w lekkoatletyce podczas XXIV Letnich Igrzysk Osób Niesłyszących 2022, rozmawia Justyna Kapturkiewicz
Deaflympics (Igrzyska Olimpijskie Osób Niesłyszących) to najstarsze, największe i najbardziej prestiżowe międzynarodowe zawody sportowe, które, podobnie jak tradycyjne igrzyska, odbywają się co 4 lata. Bierze w nich udział około 4500 zawodników, reprezentujących ponad 100 krajów z całego świata. Tegoroczne zawody odbyły się w Brazylii w Caxias do Sul w dniach 1–15 maja, ale tradycja ich organizacji sięga 1924 r. Po raz pierwszy zorganizowano je w Paryżu i od samego początku brali w nich udział Polacy. W tym roku Polskę reprezentowało aż 122 zawodników w różnych dyscyplinach sportowych.
Trzy medale, trzy życiowe rekordy i jednocześnie trzy rekordy Polski niesłyszących to imponujące osiągnięcia. Czy spodziewałeś się tak spektakularnych wyników podczas tegorocznych igrzysk?
Przygotowania do tej imprezy były trudne, ponieważ odbyła się ona wyjątkowo wcześnie (1–15 maja). Zazwyczaj w tym okresie wchodzimy w sezon startowy, a nierzadko mamy ostatnie sprawdziany treningowe. Dużym wyzwaniem było przygotowanie szczytu formy na ten okres. Już starty na hali na przełomie stycznia i lutego zwiastowały, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a po solidnie przepracowanych w marcu i kwietniu obozach już było wiadomo, że po prostu musi być dobrze. Uzyskane wyniki są mimo wszystko niesamowite.
Odnosisz sukcesy sportowe, a na co dzień studiujesz w SGH na kierunku Metody Ilościowe w Ekonomii i Systemy Informacyjne. Jak udaje Ci się pogodzić wymagające studia i czasochłonne treningi?
Trzeba przyznać, że spora w tym zasługa systemu studiowania na naszej uczelni. Kończę właśnie III rok studiów, jednak największą pracę wykonałem podczas pierwszych czterech semestrów. Na piątym semestrze (jesienią 2021 r.) miałem zajęcia trzy razy w tygodniu i dzięki temu zdobyłem niemal wszystkie punkty ECTS. W ten sposób na szóstym semestrze mogłem sobie pozwolić na skupienie się na obozach i przygotowaniach bezpośrednio do igrzysk.
Oskar Gołębiowski, student kierunku Metody Ilościowe w Ekonomii i Systemy Informacyjne SGH, wywalczył w czasie tych igrzysk aż trzy medale w lekkoatletyce: złoty – wspólnie z Grzegorzem Kotowskim, Michałem Kulpą, Mateuszem Borowskim w sztafecie 4 × 400 m, pokonując Turków i Kenijczyków podczas zaciętej rywalizacji (czas 3:17,48 min.; nowy rekord Polski niesłyszących); srebrny – drugie miejsce w biegu na 400 m przez płotki (wynik 52,55 s; rekord życiowy i rekord Polski niesłyszących); brązowy – ponownie rekord życiowy w biegu na 400 m (wynik 48,53 s).
Z pewnością wielu Czytelników zastanawia się teraz, dlaczego dla osób niesłyszących organizuje się specjalne igrzyska sportowe?
Osoby niesłyszące mają własną kulturę, a duże znaczenie ma także bariera komunikacyjna. Poza tym pierwsze igrzyska olimpijskie niesłyszących odbyły się wcześniej niż paraolimpiada, a komitety olimpijskie tych dwóch imprez nigdy nie dogadały się co do wspólnej organizacji. Deaflympics są to igrzyska, w których mogą uczestniczyć wyłącznie osoby z ubytkiem słuchu nie mniejszym niż 55dB w uchu z mniejszą dysfunkcją narządu słuchu. Warunkiem udziału w zawodach jest dostarczenie audiogramu sportowca. W czasie zawodów zabronione jest korzystanie z aparatów lub implantów słuchowych.
Igrzyska niesłyszących czy igrzyska G/głuchych? Słowo „Głuchy”, pisane wielką literą, nie jest tu przypadkowe. Oznacza określenie społeczności przez pryzmat tradycji, kultury i tożsamości, która kształtowała się przez ponad 150 lat. To wyraz poszanowania osób, a nie ich stygmatyzacji z powodu określonej niepełnosprawności. Pisząc „głuchy” (małą literą), mamy na myśli perspektywę medyczną – osobę z uszkodzonym słuchem. Wielu ludzi słyszących obawia się, że może urazić osobę z taką niepełnosprawnością, używając określenia „głuchy”. Czy słusznie?
Słowo „Głuchy” odnosi się do Kultury Głuchych – grupy z własnym językiem (polskim językiem migowym) i własnymi zwyczajami. Dlatego też w pewnym sensie oznacza ono tożsamość. Dobrymi określeniami są także „osoba niesłysząca” lub „osoba głucha”. Natomiast za obraźliwe jest uznawane słowo „głuchoniemy”, gdyż sugeruje, że taka osoba nie ma języka, przez co nie słyszy i nie mówi. To błąd, Głusi mają język: polski język migowy (PJM).
Czy niepełnosprawność utrudnia uprawianie sportu? Dlaczego lekkoatletyka? Jak to wszystko się zaczęło?
W moim przypadku ubytek słuchu nie jest bardzo duży, nie mam problemu z porozumiewaniem się z kolegami z grupy treningowej czy też trenerem. Natomiast rozumiem moich niesłyszących kolegów, dla nich może to być problematyczne. Nie da się ukryć, że bariera komunikacyjna istnieje i jest uciążliwa. Jeśli chodzi o mnie, to od małego byłem szybki i lubiłem biegać. Od 7. roku życia grałem w piłkę nożną, startowałem też w biegach ulicznych i zawodach dla dzieci. Przygoda z lekkoatletyką zaczęła się od tego, że w piątej klasie szkoły podstawowej na zajęcia z wf-u przyszła do nas trenerka z lokalnego klubu. Wprawdzie pierwsze kilka lat treningów było związane przede wszystkim z zabawą, ale w wieku 16 lat zmieniłem grupę i zaczęła się prawdziwa praca. Chyba jednak nigdy nie przestałem mieć frajdy z treningów.
Jak oceniasz studia w SGH z perspektywy osoby niedosłyszącej? Co jest największym wyzwaniem?
Muszę przyznać, że studiowanie bardzo mi się podoba. Mimo że noszę widoczny aparat słuchowy, nie czuję się z tego powodu specjalnie „wyróżniony”. Może to akurat tylko mój przypadek, ale czuję się normalnym studentem i sprawia mi to pewien komfort. Zdarzały się jednak sytuacje, w których musiałem poprosić o pomoc kolegów z uczelni czy nawet prowadzącego zajęcia. Zawsze dostawałem wtedy wsparcie i spotykałem się ze zrozumieniem, co także wpływa na mój komfort przebywania na uczelni.
Ostatnio dużo mówi się o dostępności, inkluzywności, przełamywaniu barier i stereotypów. Twoje sukcesy są najlepszym przykładem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Czy jest coś szczególnego, co – z Twojej perspektywy i dotychczasowych doświadczeń – warto przekazać innym?
Cóż, uważam, że większość barier i ograniczeń jest możliwa do przezwyciężenia. To, czy je przełamiemy, zależy w dużej mierze od nas samych.
W SGH od kilku miesięcy realizujemy projekt „Inkluzywna SGH – bez barier w dostępie do edukacji (inSGH)”. Zaplanowaliśmy wiele działań wspierających osoby G/głuche i niedosłyszące (np. tłumacz polskiego języka migowego – PJM online, tłumacz PJM podczas dni otwartych, montaż pętli indukcyjnych w kilku aulach i salach wykładowych, zakup mobilnych pętli indukcyjnych, dodatkowe lektoraty i wiele innych). Czy takie inicjatywy rzeczywiście są potrzebne niedosłyszącym kandydatom i studentom?
Spośród dostępnych możliwości korzystałem z dodatkowych lektoratów. Bardzo je sobie chwalę, gdyż mogę nadrobić zaległości językowe. Z pozostałych udogodnień nie korzystałem, gdyż uważam, że radzę sobie bez nich całkiem nieźle. Znam jednak kilka osób, które studiują i korzystają ze wsparcia w takiej formie. Sądzę, że jest to opcja, która faktycznie wyrównuje szanse i zwiększy atrakcyjność uczelni wśród kandydatów z niedosłuchem oraz wpłynie na ich odnalezienie się w uczelnianej społeczności.
JUSTYNA KAPTURKIEWICZ, kierownik Biura ds. Dostępności i Wsparcia Osób z Niepełnosprawnościami SGH