Redukcja globalnych emisji jest konieczna, by spowolnić zagrażający ludzkości wzrost temperatury. Transformacja to gigantyczne koszty w skali makro, ale i szanse.
Kolejny rok minął naznaczony rosnącymi napięciami geopolitycznymi, odwracając uwagę od problemu zmian klimatycznych. A te niestety przyspieszają. Na wykresach climatereanalyzer.org czy berkeleyearth.org krzywa średniej temperatury powietrza w drugiej połowie 2023 roku wyraźnie góruje nad analogicznymi danymi minionych dekad.
Najprawdopodobniej rok 2023 był kolejnym najcieplejszym rokiem w historii pomiarów. Najpewniej będzie też pierwszym, w którym średnie z czasów przedprzemysłowych (1850–1900) zostaną przekroczone o ponad 1,5 stopnia Celsjusza. Ochrona tego granicznego poziomu jest podstawą Porozumienia paryskiego z grudnia 2015 roku (wieńczącego 21. Konferencję ONZ w sprawie zmian klimatu). Niedopuszczenie do takiego wzrostu globalnych temperatur miało zapewnić bezpieczny bufor, by zapobiec nieodwracalnym zmianom klimatu, potencjalnie zagrażającym ludzkiej egzystencji, które według badań mogłyby wystąpić w przypadku przekroczenia średnich wieloletnich o ponad 2 stopnie.
Niestety w świetle danych za ubiegły rok cel 1,5 stopnia wydaje się mało realny. Jest jednak jeszcze szansa, że mimo pojedynczych przekroczeń średnia wieloletnia pozostanie poniżej „magicznej” granicy. Zgodnie z tą logiką ostatni szczyt klimatyczny utrzymał poziom docelowy, a wręcz zobligował sygnatariuszy, aby krajowe cele ustalano zgodnie ze ścieżką „poniżej 1,5 stopnia Celsjusza”. To odzwierciedla przekonanie, że tylko bardzo ambitne cele, przekładające się na wzmożone i konsekwentnie implementowane działania, mogą spowolnić, a z czasem powstrzymać rozpędzoną kulę zmian klimatu.
Czasu pozostaje coraz mniej. Jak wynika z badań naukowców i raportów Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC), konieczna jest drastyczna redukcja emisji. Jej opóźnienie nawet o kilka lat będzie niemal nieodzownie skutkować złamaniem celu 1,5 stopnia Celsjusza. Optymistycznym wnioskiem jest fakt, że mamy zarówno czas, jak i technologie na podjęcie odpowiednich działań. Głównym zagrożeniem, budzącym sceptycyzm, czy modelowe ograniczenie emisji możliwe jest też w rzeczywistości, pozostaje brak determinacji i konsekwencji.
Jaki brak determinacji? – zapytacie. Przecież w minionym roku tematyka środowiskowa praktycznie nie schodziła z nagłówków prasy finansowej, a przedsiębiorstwa narzekają na kolejne nakładane na nie regulacje.
Rzeczywiście nastąpiła duża zmiana. Dotychczas działania środowiskowo-społeczne traktowane były jako element budowania pozytywnego obrazu tzw. społecznie odpowiedzialnego biznesu. Raportowanie w zakresie aspektów społecznych, środowiskowych, poszanowania praw człowieka czy norm etycznych (w skrócie ESG – Environmental, Social, and Governance) miało charakter dobrowolny.
Dopiero od kilku lat analizy ESG stały się obowiązkiem i integralną częścią zarządzania biznesowego. Na gruncie europejskim krokiem milowym była dyrektywa NFRD (Non-Financial Reporting Directive) nakładająca obowiązki raportowania oraz wchodząca w życie dyrektywa CSRD (Corporate Sustainability Reporting Directive) rozszerzająca znacznie grono podmiotów zobligowanych oraz zwiększająca minimalny zakres raportowania i ujednolicająca jego format. Wprowadzono standardy ESRS (European Sustainability Reporting Standards) oraz zobowiązanie do oceny taksonomii, czyli kompleksowej oceny, w jakim stopniu działalność przedsiębiorstwa jest spójna z koncepcją gospodarki zrównoważonego rozwoju. Już w 2024 r. nowe regulacje obejmą duże przedsiębiorstwa, a średnie i małe dołączą w dwóch kolejnych latach.
W dobie globalnych wyzwań klimatycznych w działalności biznesowej na stałe zadomowił się już bardzo ważny element aspektów ESG. Dla dobrze przygotowanych przedsiębiorstw może on stać się szansą na ponowne zdefiniowanie ich przewag konkurencyjnych. Dla absolwentów Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie otwiera szansę na ciekawą i dynamiczną ścieżkę zawodową. Jeśli tylko przedsiębiorca lub absolwent nie wpadnie w pułapkę szybkich zysków greenwashingu i podejmie wysiłek dogłębnego zrozumienia nowych trendów, może tylko wzmocnić swoją pozycję na rynku pracy. A satysfakcja z dołożenia własnej cegiełki do walki z globalnym problemem jest miłym efektem zewnętrznym, „neutralizującym” indywidualny ślad węglowy.
Na szczeblu globalnym ważne było pojawienie się nowych obowiązków w ramach Międzynarodowych Standardów Sprawozdawczości Finansowej. Tzw. standard S1 od 2024 roku obliguje podmioty do upubliczniania ryzyk i szans związanych z transformacją w kierunku gospodarki zrównoważonego rozwoju, które mogą mieć wpływ na sytuację finansową podmiotu w perspektywie krótko-, średnio- i długoterminowej.
Istnieje ryzyko, że koncentracja na raportowaniu i „szansach” gospodarki niskoemisyjnej może dać pozorny komfort, że walka ze zmianą klimatu nie wymaga znacznych wyrzeczeń. Jednak z drugiej strony, raportowanie to też kluczowy pierwszy krok do przyspieszenia działań. Po pierwsze, ma dostarczać wiarygodny, zewnętrznie weryfikowalny i porównywalny obraz wpływu przedsiębiorstwa, który będzie naturalnym punktem odniesienia dla przyszłych mierzalnych działań redukcji negatywnego wpływu. Po drugie, świadomość finansowych konsekwencji ryzyk ESG może pomóc przekierować kapitał i przyspieszyć decyzje zarządcze w kierunku spójnym z celami gospodarki niskoemisyjnej. Po trzecie, pozwala zidentyfikować redukcje emisji, które są najmniej kosztowne oraz nowe nisze rynkowe, powstające przy transformacji poszczególnych przemysłów na ścieżkę spójną z gospodarką zrównoważonego rozwoju.
To ostatnie oznacza, że mimo ogromu koniecznych nakładów w skali globalnej, zakładając dalszą determinację decydentów w walce ze zmianami klimatu, na poziomie mikro szanse mogą przewyższać ryzyka i koszty. Wobec tego tylko od determinacji i profesjonalizmu zarządów i decydentów zależy, które z przedsiębiorstw będą umiały te szanse wykorzystać, jednocześnie przyspieszając globalną transformację, a które pójdą w kierunku działań pozornych – greenwashingu, który wprawdzie w krótkiej perspektywie może pozwolić zaoszczędzić, ale długofalowo z dużym prawdopodobieństwem narazi na wyższe koszty transformacji w przyszłości.
Co to oznacza dla studentów i absolwentów SGH? W działalności biznesowej pojawił się bardzo ważny element aspektów ESG, który może stać się szansą na ciekawą ścieżkę zawodową. Obszar jest na tyle nowy, by absolwent mógł konkurować niemal na równi z ekspertami, którzy w tym kierunku dopiero co przekierowali swoją uwagę. Dla tych, którzy nie zdecydują się koncentrować na ESG, znajomość podstaw tych zagadnień może pomóc wnieść wartość dodaną do podstawowego obszaru, którym będą się zajmować. Kwestie ESG dotykają obecnie praktycznie wszystkich obszarów działalności gospodarczej, pojawiają się więc stopniowo w kolejnych działach przedsiębiorstw. Jeśli absolwent nie wpadnie w pułapkę szybkich zysków greenwashingu i podejmie wysiłek dogłębnego zrozumienia nowych trendów, może tylko wzmocnić swoją pozycję na rynku pracy. A satysfakcja z dołożenia własnej cegiełki do walki z globalnym problemem jest miłym efektem zewnętrznym, „neutralizującym” indywidualny ślad węglowy.
Co czeka nas w 2024 roku? Czy będziemy ukrywać się za deklaracjami i regulacjami, czy przystąpimy do realnych działań na rzecz zatrzymania zmian klimatu? Mam nadzieję, że przestaniemy zadowalać się działaniami pozorowanymi i ograniczymy greenwashing zarówno w deklaracjach politycznych, jak i w gospodarce. Ważne będą losy dyrektywy unijnej dotyczącej zielonych deklaracji Green Claims Directive, która ma wyeliminować mało konkretne i niewiążące deklaracje ESG, stosowane głównie w celach marketingowych lub PR-owych. Ukonkretnienie celów politycznych i biznesowych powinno pozwolić, by deklaracje zamieniły się w realne polityki i strategie, stawiające gospodarkę na ścieżce prowadzącej do ekonomii zerowych emisji netto najpóźniej w 2050 roku. A to powinno, używając żargonu raportów IPCC, „z dużym prawdopodobieństwem” spowolnić, a docelowo powstrzymać wzrost globalnych temperatur.
Dr Anna Chmielewska jest absolwentką SGH. Tytuł doktora nauk ekonomicznych uzyskała w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym. Od roku 2014 jest adiunktem w Zakładzie Ekonomicznej Analizy Rynków Finansowych, Katedra Ekonomii Ilościowej, Kolegium Analiz Ekonomicznych SGH. Jej zainteresowania badawcze obejmują problematykę instrumentów pochodnych oraz problematykę transformacji w kierunku gospodarki niskoemisyjnej. Zdobywała doświadczenie podczas prawie 15-letniej praktyki w bankowości inwestycyjnej i instytucjach międzynarodowych, w tym w Barclays Capital w Londynie oraz Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.