Wykład „Profesor Edward Lipiński – nieformalny lider KOR” wygłoszony podczas Święta SGH 22 czerwca 2023 roku.
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie, dlaczego uważamy prof. Edwarda Lipińskiego za nieformalnego lidera KOR-u? KOR nie miał tradycyjnego lidera, ustanowionego zgodnie z procedurami, wybranego na drodze uzgodnień czy w głosowaniu. Komitet był rodzajem organizacji, która dbała o to, żeby nie można jej było uznać za organizację w sensie prawnym. Zdawano sobie sprawę z tego, że powołanie organizacji w sensie prawnym byłoby z natury rzeczy złamaniem prawa PRL i pociągnęłoby za sobą negatywne konsekwencje, prawdopodobne uwięzienie. Zatem Komitet Obrony Robotników założony 23 września 1976 roku miał konkretnych członków, ale nie miał lidera, nie miał statutu, nie miał programu oficjalnego. Posługiwał się apelowaniem do społeczeństwa, a najważniejsze inicjatywy wówczas podjęte, to organizowanie pomocy dla dotkniętych represjami robotników, którzy protestowali 25 czerwca 1976 roku w Radomiu i Ursusie, a potem siedzieli w więzieniach i aresztach byli bici, byli skazywani, byli wyrzucani z pracy. Wokół tej konkretnej sprawy koncentrowało się budowanie solidarności, współpracy społecznej, samoorganizowanie się ludzi dobrej woli i ludzi odważnych, którzy ryzykowali wolność, ryzykowali wiele spraw codziennego życia, bo istniało wysokie ryzyko, że ta ich działalność spotka się z represjami. Zresztą faktycznie spotykała się ona z prześladowaniami w postaci rewizji, zatrzymań na 48 godzin czy podsłuchów i tak dalej.
Żyć przynajmniej jak kaczka, której wysiłek fruwania nadaje treść i barwę życiu.
Profesor Edward Lipiński był liderem KOR i KSS KOR w kilku znaczeniach tego słowa. Liderem był jako człowiek chyba w KOR najstarszy. Był z rocznika 1888, to znaczy w 1976 roku, kiedy współtworzył Komitet Obrony Robotników, miał już 88 lat. Gdy osiąga się taki piękny wiek, to mało komu chce się wchodzić w konfliktową sytuację, która grozić może różnymi, bardzo przykrymi skutkami. A jednak Edward Lipiński w nią wszedł. Oczywiście, wszedł w sytuację konfliktową nie pierwszy raz. Był człowiekiem, jak to przypomniał przed chwilą rektor SGH, trwającym w aktywności społecznej od roku 1905. Od czasu rewolucji 1905 roku, działań w kierunku oświaty powszechnej, obrony praw robotników za caratu czy kształtowania idei ubezpieczeń społecznych. A w następnych, kolejnych dziesięcioleciach, oprócz tej aktywności, której też się poświęcał w Drugiej Rzeczpospolitej, pracował nad tworzeniem podstaw myślenia o ekonomii społecznej, ekonomii otwartej na potrzeby ludzi, zwłaszcza ubogich i jakoś wykluczonych. Był socjalistą. To pojęcie polityczne, ideowe było mu bliskie od 1905 roku aż do końca życia. Zawsze podkreślał, że jest socjalistą. I zwolennikiem takich przekształceń w życiu ekonomicznym państwa, które by służyły też obronie praw, godności i lepszych warunków życia szerokich mas społecznych, a wzmacniały przy tym gmach państwa. Na tym polegała jego aktywność w okresie przedwojennym w najbliższym otoczeniu wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jednocześnie poświęcał się organizacji nauki, w tym budowaniu Szkoły Głównej Handlowej, później (już w latach 50. XX wieku) wydziału ekonomii na Uniwersytecie Warszawskim. Towarzyszyła temu aktywność obywatelska i odwaga cywilna. Również w sytuacjach, które groziły bardzo poważnymi konfliktami. Jednym z przejawów takiej postawy było wystąpienie przed wojną w obronie praw studentów Żydów, za co musiał się pożegnać ze stanowiskiem prorektora Szkoły Głównej Handlowej, bo atmosfera stawała się bardzo niesprzyjająca. W Polsce szerzył się antysemityzm. Szerzył się nacjonalizm.
Ponownie jego ponadprzeciętne zaangażowanie obywatelskie dało o sobie znać w okresie stalinowskim, kiedy musiał pożegnać się z funkcjami kierowniczymi, gdyż nie akceptował stalinowskiego komunizmu, w tym ograniczania praw obywateli i wolności oraz łamania wolności nauki. Nie godził się na zmuszanie go do bycia propagandystą. Odmawiał. I w gruncie rzeczy, tak też było po roku 1956, przez te dwadzieścia lat, zanim powstał KOR, kiedy profesor Edward Lipiński angażował się w obronę ludzi krzywdzonych, aresztowanych z przyczyn politycznych. Starając się im pomóc, potrafił wizytować sądy, zasiadać wśród publiczności, żeby samą swoją obecnością świadczyć na korzyść osób oskarżanych o głoszenie wolnego słowa wbrew regułom reżimu Gomułki. Podpisał słynny List 34 wraz z innymi najwybitniejszymi intelektualistami w obronie wolności słowa i wolności kultury. To był rok 1964. Podpisał listy w obronie studentów w 1968 roku. I próbował interweniować, skutecznie zresztą, na rzecz osób więzionych jako uczestnicy studenckiego buntu marcowego w 1968 roku, wstawiając się za nich u nowego, pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka.
W kilka lat później, w 1975 roku, był sygnatariuszem słynnego Listu 59, w którym 66 przedstawicieli polskiej elity intelektualnej protestowało przeciwko wpisaniu do Konstytucji PRL artykułu o kierowniczej roli partii. Co więcej, był osobą, która podpisała list przewodni i skierowała petycję do marszałka Sejmu. Podpisywany na przełomie 1975/1976 roku List 59, który jest często zapominany, był niezwykle ważną deklaracją ideową. Zawierał sprzeciw wobec systemu monopartyjnego i władztwa jednej ideologii. Postulował wolność nauki, wolność religii, wolność słowa, a także potrzebę oparcia państwa o wybory parlamentarne, o władzę Sejmu, o rządy prawa. Ten list, stanowiący wyraźny sprzeciw wobec reguł, na których opierał się system dyktatury monopartii w PRL, był też programowym fundamentem, na którym zbudowany został następnie KOR. Sygnatariusze, którzy podpisali List 59 albo byli współzałożycielami KOR-u albo jego bliskimi współpracownikami. Profesor Lipiński zredagował i podpisał pismo przewodnie do tego listu. Od tamtej pory było wiadomo, że znalazł się w sytuacji osoby, która będzie inwigilowana, podsłuchiwana i której korespondencja będzie podlegać kontroli. Oczywiście wiązało się to też z ograniczeniem różnego rodzaju przywilejów. Wśród nich była przygotowywana na 1978 r. księga jubileuszowa z okazji 50-lecia jego pracy naukowej. Bez zgody władz taka księga nie mogła się ukazać i faktycznie nigdy nie została wydana, choć rękopis był już złożony w wydawnictwie.
O tych wszystkich sprawach naradzano się w mieszkaniu prof. Edwarda Lipińskiego przy ulicy Rakowieckiej 22c na terenie kampusu SGPiS. Dlaczego akurat tutaj? (...) To było zrozumiałe samo przez się. Do tego mieszkania służbie bezpieczeństwa było niezręcznie wejść.
Następne miesiące 1976 roku przyniosły słynny list do Edwarda Gierka, gdzie została sformułowana teza, że tym, co przeszkadza rozwojowi Polski, będąc najgorszym elementem blokującym rozwój naszego kraju, jego kultury czy możliwości ekonomicznych, jest zależność od Związku Radzieckiego, zmuszenie do kopiowania obcych Polsce, polskiej tradycji, wzorów kulturowych. Było wielką odwagą, skierować takie stwierdzanie do kierownictwa partii. A list otwarty jednocześnie został wysłany na emigrację i wydrukowany w paryskiej „Kulturze”, a także we francuskich gazetach. Na tego typu deklaracje polityczne mało kto się wtedy odważał. Profesor Lipiński się odważył. Mając 88 lat uważał, że nie mogą za wiele mu zrobić i na tę odwagę musi się zdobyć.
W tym kontekście zrozumiałe staje się jego tak istotne współuczestnictwo w tworzeniu Komitetu Obrony Robotników czy nawiązywaniu kontaktów KOR z emigracją. Na adres profesora przyszły pierwsze pieniądze z zagranicy, efekt zbiórki, którą przeprowadzono w Londynie, i przekazane przez rząd emigracyjny. Środki przesłane przez Edwarda Raczyńskiego profesorowi Lipińskiemu pomogły zapewnić pierwsze wsparcie dla represjonowanych robotników. To był wrzesień 1976 roku. Następne miesiące i lata upłyną pod znakiem stałej aktywności profesora Lipińskiego.
Na terenie obecnego kampusu SGH wciąż stoi tzw. Dom Profesorski, w którym odbywały się regularnie zebrania KOR-u po amnestii roku 1977. To była ważna cezura. KOR wtedy znacząco rozszerzył swą działalność. Komitet wspierał wszelką aktywność obywatelską służącą samoorganizacji, jednoczeniu się ludzi w celu budowania samorządów, małych grup współdziałania i samopomocy, także robotniczych, z czego w przyszłości, nie takiej odległej, wyrosła „Solidarność”. O tych wszystkich sprawach naradzano się w mieszkaniu prof. Edwarda Lipińskiego przy ulicy Rakowieckiej 22c na terenie kampusu SGPiS. Dlaczego akurat tutaj? W zasadzie nikt nawet się nie zastanawiał, dlaczego spotykali się u profesora Lipińskiego. To było zrozumiałe samo przez się. Do tego mieszkania służbie bezpieczeństwa było niezręcznie wejść. Mimo że, jak wspominałem, profesor był już w różny sposób szykanowany i inwigilowany, nie można było powoływać się na jego teksty, drukować jego wypowiedzi, miał zniknąć z wszelkich środków masowego przekazu. O występach w telewizji nie mogło nawet być mowy. Miał zniknąć z radia, z gazet, z opracowań, z miesięczników. Wszystko, co się z nim wiązało, cenzura wykreślała. Jednak ze względu na wiek, godność i nieskazitelny życiorys okazywano mu pewien respekt i dotyczy to zarówno służby bezpieczeństwa, jak i partii. Funkcjonariusze policji politycznej mieli opory, żeby wejść do mieszkania profesora Lipińskiego, zrobić tam bałagan czy przeprowadzić rewizję. W związku z tym powstała taka trochę enklawa, którą można było inwigilować i obfotografowywać z zewnątrz, podsłuchiwać od środka, ale jednak bez wtargnięcia do niej czy uderzania w nią bezpośrednio. Z tej sytuacji profesor Lipiński umiejętnie korzystał i w rezultacie zbudował taką mikrosferę wolności do debat, do dyskusji, do podejmowania różnych decyzji przez Komitet Obrony Robotników i Komitet Samoobrony Społecznej KOR przez trzy lata, do sierpnia 1980 roku.
Komitet tworzył margines wyspy wolności i budził nadzieję, która się zmaterializuje, gdy nadejdzie czas „Solidarności”.
Rok 1980 i 1981 to były lata, kiedy nadzieje żywione w środowisku opozycyjnym skupionym wokół KOR-u ziściły się z siłą niezwykłą, w postaci tego wielomilionowego ruchu na rzecz wolności i samorządności, i samostanowienia Polaków, którym była „Solidarność”. Dla profesora Edwarda Lipińskiego osobiście to był czas, kiedy mógł wyjść z cienia i dokonać powrotu w świat nauki i uniwersytetów, z którego próbowano go wykluczyć. Jego wykład na Uniwersytecie Warszawskim w końcu września 1980 roku, na którym byłem, był jego wielkim powrotem do życia publicznego i akademickiego. Jawnego życia publicznego. To był powrót wybitnego ekonomisty i opozycjonisty witany przez publiczność gromkimi oklaskami. Wtedy w Audytorium Maximum na uniwersytecie, jak obliczano, zgromadziło się około 800 osób. Wszystkie miejsca były zajęte. Ludzie stali pod ścianami i witali profesora najgoręcej, jak umieli.
Edward Lipiński miał wtedy jeszcze kilka takich wykładów. Nastąpiły spotkania ze studentami, pracownikami naukowymi w kilku miastach, ale chyba najważniejsze było jego wystąpienie na zjeździe „Solidarności” we wrześniu 1981 roku w Hali Olivii. Tam też miałem szczęście być osobiście. Tekst wystąpienia profesora został ogłoszony natychmiast w pismach „Solidarności”, był szeroko przedrukowywany. W swym przemówieniu prof. Lipiński ogłosił oficjalne zakończenie działalności Komitetu Obrony Robotników. Deklarując samorozwiązanie KOR-u profesor jednocześnie podjął próbę podsumowania jego dorobku i znaczenia. Było to także bardzo osobiste przemówienie – rodzaj testamentu ogłoszonego w obecności tego tysiącosobowego zgromadzenia ludzi, których po raz pierwszy od dziesięcioleci wyłoniły demokratyczne wybory przeprowadzone w wielkim związku zawodowym. Testamentu skierowanego do tej części społeczeństwa, która opowiedziała się za „Solidarnością”, a mówimy tu, przypomnę, o dziesięciu milionach ludzi. Rodzaj testamentu ideowego, testamentu obywatelskiego, a także trochę testamentu ekonomicznego. Warto do tego tekstu czasem wracać, bo zawiera on parę istotnych elementów, m.in. bardzo silne przekonanie o wadze praw obywatelskich, o odpowiedzialności osób podejmujących działalność publiczną, ale także troskę o losy ojczyzny. I przekonanie, że ekonomia jest nauką, która ma służyć ludziom, ma trzymać się z dala od ekstremalnych założeń i powinna przede wszystkim myśleć o dobru społeczeństwa jako takiego. To było naprawdę wielkie wydarzenie. I pozwolę sobie podzielić się wrażeniami osobistymi, które zostały w mej pamięci. Profesor Lipiński był człowiekiem o bardzo niskim wzroście. Gdy ten drobny, nieduży człowiek, a zarazem ktoś o wielkiej sile wewnętrznej, szedł przez tę salę pełną robotników, krzepkich, dużych, mocnych, to w samym tym obrazie było coś niezwykle wzruszającego. Kiedy wszedł na mównicę i dostał burzę braw, gdy stał w świetle reflektorów i fleszy korespondentów z całego świata, wszyscy rozumieliśmy, że to jest wielki moment. Jeden z bardziej wzruszających na zjeździe „Solidarności”.
Na zakończenie pozwolę sobie dać jeden cytat, niebagatelny. Otóż w wywiadzie dla wydawanego nielegalnie „Głosu”, redagowanego wówczas przez Antoniego Macierewicza, jest zacytowany pewien paradoks, za pomocą którego w roku 1978 profesor mówił o sobie, a zarazem dawał swego rodzaju naukę młodym ludziom. Tych parę zdań pozwolę sobie przeczytać. „Nie znam bardziej interesującego zjawiska niż samo życie. Człowiek, który przeżywa życie w sposób indyferentny, marnotrawi ten jedyny, unikalny dar, jakiego mu użyczono. Jak mi się wydaje, życie polega na dążeniu do przekroczenia samego siebie. Wyraziłem to kiedyś w ten sposób: żyć trzeba przynajmniej tak, jak kaczka domowa, która jednak usiłuje fruwać. Te wysiłki fruwania nadają barwę życiu, nasycają je jakąś treścią. A jeśli usiłuje się fruwać, to usiłuje się pofrunąć do czegoś, stąd sprawa perspektyw, sprawa wizji, nie tylko świata bieżącego, ale i wizji przyszłości, stanowią konieczne elementy poglądu na świat”.
PROF. DR HAB. ANDRZEJ FRISZKE, Instytut Studiów Politycznych PAN
List 34 – dwuzdaniowy list protestacyjny polskich intelektualistów przeciw cenzurze w PRL, skierowany do premiera Józefa Cyrankiewicza, złożony 14 marca 1964 w Urzędzie Rady Ministrów przez Antoniego Słonimskiego. Nazwa listu odwołuje się do liczby osób, które go podpisały.
Treść: „Ograniczenia przydziału papieru na druk książek i czasopism oraz zaostrzenie cenzury prasowej stwarza sytuację zagrażającą rozwojowi kultury narodowej. Niżej podpisani, uznając istnienie opinii publicznej, prawa do krytyki, swobodnej dyskusji i rzetelnej informacji za konieczny element postępu, powodowani troską obywatelską, domagają się zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu”. Autorem tekstu był Antoni Słonimski, współorganizatorem zbierania podpisów zaś Jan Józef Lipski.
List został odebrany przez władze jako objaw działań o charakterze opozycyjnym. Wobec autorów zaaranżowano szereg szykan (trudności paszportowe, zapis na nazwiska w prasie, zmniejszenie nakładów książek).
List 59 (znany także jako Memoriał 59) – list otwarty podpisywany na przełomie 1975/1976 przez 66 (początkowo 59, stąd nazwa) intelektualistów polskich, którzy w ten sposób protestowali przeciwko zmianom w Konstytucji PRL, zwłaszcza wpisaniu do niej kierowniczej roli PZPR. Gdy parę tygodni później władze zaproponowały wpisanie do konstytucji również wieczystego sojuszu z ZSRR, 18 sygnatariuszy listu 59, w tym Lipiński, podpisało kolejny list protestacyjny przeciw temu zamierzeniu (ostatecznie zrealizowanemu).