Kobietom potrzeba siły i odwagi

Kobieta i mężczyzna siedzący przy stoliku

Z Ireną Picholą – laureatką Nagrody Gospodarczej SGH 2025, prezeską Forum Odpowiedzialnego Biznesu, przewodniczącą Chapter Zero Poland i pasjonatką zrównoważonego rozwoju, która założyła międzynarodowy boutique doradczy – rozmawia dyrektor Centrum Zrównoważonego Rozwoju SGH Piotr Glen.

Piotr Glen: Nie mogę nie wrócić myślami do XXXIV Forum Ekonomicznego w Karpaczu, gdzie otrzymała Pani tegoroczną Nagrodę Gospodarczą SGH. Jeszcze raz serdecznie gratuluję. Czym jest dla Pani to wyróżnienie? 
Irena Pichola: To było naprawdę bardzo miłe doświadczenie. Wyróżnienie niesamowicie ważne i cenne w tych czasach. To, że nagroda gospodarcza, podkreślająca wagę i docenienie ludzi biznesu, trafiła w ręce osoby oddanej tematowi zrównoważonego rozwoju, coś mówi. Dowodzi tego, że ta sprawa jest ważna, że gospodarka buduje swoją przewagę właśnie dzięki zrównoważonemu rozwojowi. Odbierając nagrodę, poczułam misję wzmocnienia tego przekazu. To naprawdę bardzo ważna dla mnie nagroda i jeszcze raz serdecznie dziękuję. 
 

Na ile laur ten jest dla Pani prawdziwą mobilizacją do kolejnych działań i dodał Pani wiatru w żagle, żeby dalej działać na rzecz zrównoważonego rozwoju i promowania zrównoważonej transformacji?
Otrzymanie nagrody zbiegło się z ważnym czasem w moim życiu. Rozpoczęłam swój własny biznes i czuję, że teraz mogę realizować misję doradcy, sama decydując o priorytetach, relacjach, inwestycjach, tak aby łączyć biznes z zaangażowaniem na rzecz innych. Dlatego też nadal jestem bardzo zaangażowana jako prezeska Forum Odpowiedzialnego Biznesu oraz przewodnicząca Chapter Zero Poland. Obydwie te platformy, miejsca wpływu, dają mi dodatkowy mandat i mobilizację do tego, żeby robić jeszcze więcej na rzecz współdziałania dla zrównoważonej transformacji. Swoją firmę nazwałam Artha Consulting Network. Artha od „prosperity with meaning” (dobrobyt z sensem), a Network właśnie po to, żeby budować sieć ludzi, którzy chcą działać razem biznesowo, a zarazem społecznie, tak aby realnie wywierać wpływ. Ponadto fakt, że ta nagroda jest od uczelni, przypomina, jak ważną rolę odgrywa edukacja i sektor edukacji w Polsce. Myślę też, że czasami jako biznes jesteśmy niewystarczająco połączeni z edukacją. W mojej ocenie SGH bardzo wyróżnia się w kontekście otwarcia na dialog z biznesem i organizacjami pozarządowymi. Ale myślę, że jako środowiska moglibyśmy razem robić jeszcze więcej. Nasze wspólne działania z rektorem Piotrem Wachowiakiem, realizowane w ramach Forum Odpowiedzialnego Biznesu oraz Chapter Zero Poland (czyli inicjatywą zajmującą się edukacją rad nadzorczych i zarządów), pokazują rangę i wagę kapitału intelektualnego, zasiadającego w uczelniach. Oczywiście, trzeba pamiętać, że edukacja na poziomie uczelni to jest już ten końcowy etap edukacji. Ale to etap, który kształtuje przyszłych liderów. Marzyłoby mi się, abyśmy razem zadbali o to, żeby w każdym przedmiocie znalazła się lub w jakiś sposób była odzwierciedlona tematyka zrównoważonego rozwoju. 
 

Jest Pani drugą po dr Irenie Eris laureatką, która otrzymała Nagrodę Gospodarczą SGH. Na ile kobiety muszą ciężej pracować od mężczyzn na swoje uznanie, nazwisko, sukces? Czy kobietom jest trudniej osiągnąć taki sukces, jaki Pani się udało? 
Analizuję przygotowania Polski do przyjęcia dyrektywy Women on Boards i statystyki są zatrważające. Dziś niecałe 17% kobiet zasiada w zarządach spółek giełdowych i spółek publicznych w Polsce, szeroko objętych tą dyrektywą. To naprawdę jest bardzo zła wiadomość. To pokazuje, że mówimy bardzo dużo o równości, ale w zarządzaniu na najwyższym poziomie, w największych podmiotach w kraju jej nie ma. Dokonałam też analizy tego, co się dzieje na świecie. W Europie w niektórych krajach parytety zaistniały już wcześniej, rzędu 30%, czasami nawet 40% na niektórych rynkach. Wciąż nie jest to 50%, ale jest to już dużo bliżej celów, które w tej chwili stawia dyrektywa. Odpowiadając na pytanie, myślę, że kobietom jest dużo trudniej. Wciąż staramy się pokazać, że szanse kobiet i mężczyzn są równe, ale stereotypy, w których żyjemy, kierują pewnymi decyzjami i wyborami. Kobietom trzeba też dodać siły i odwagi. Myślę, że mamy wiele kobiet kończących bardzo dobre uczelnie, często z lepszymi ocenami czy z lepszymi wynikami niż mężczyźni. Oczywiście, w niektórych branżach będzie to większe wyzwanie, np. stricte technicznych. Ale marzy mi się, aby te „męskie” zawody też były coraz bardziej atrakcyjne dla kobiet. Są jednak branże, w których pracuje podobna liczba kobiet i mężczyzn, a jednak na najwyższe poziomy zarządzania kobiety trafiają dużo rzadziej. Czyli z jednej strony, mamy w puli edukacyjnej duże grono dobrze wykształconych kobiet, ale nie ma to odzwierciedlenia na poziomach zarządczych.
 

Do czego zatem zachęcałaby Pani kobiety na początku drogi zawodowej? Takie kobiety, które docelowo chciałyby osiągnąć sukces zawodowy? 
Tu trzeba spojrzeć na cykl życia człowieka w organizacji, który prowadzi każdego w pewne miejsce. Ten cykl wiąże się ze wspinaniem się po kolejnych szczeblach kariery. System w tej chwili ułożony jest tak, że to większość kobiet idzie na urlopy macierzyńskie na początku drogi zawodowej. Urlopy tacierzyńskie są wciąż rzadkością. Ma to ogromny wpływ na spowolnienie kariery, dynamiki wzrostu zarobków itd. Ale jest też tak, że wstępując na drogę zawodową, warto jasno wyrażać swoje aspiracje i ambicje, prowadzić dialog z przełożonymi, pilnować pewnych procesów i momentów w roku, gdzie warto zadbać o ocenę ewaluacyjną, feedback, ale i wyrażenie swoich oczekiwań. 
 

Czyli jasno o tym mówić. 
Tak, jasno o tym mówić. Po drugie, w momencie, kiedy niektóre kobiety zdecydują się na dziecko i znikają na jakiś czas, należy zadbać, aby nie znikały z przestrzeni oceny, docenienia, bo to powoduje, że powrót do ścieżki kariery jest dużo trudniejszy. Po trzecie, kiedy myślę o najwyższych szczeblach kariery, kobieta musi mieć odwagę i aspiracje i o nich mówić. Muszę przyznać, że w swoim życiu zawodowym nie doświadczyłam dyskryminacji. Miałam to szczęście nie czuć się mniej uprzywilejowana do pełnienia pewnych funkcji czy ról. Ale to było związane z moją bardzo jasną, otwartą postawą w dialogu, w rozmowie z szefami, z osobami, z którymi miałam okazję pracować przez te lata. Byłam też doceniana, dostawałam możliwości realizacji planów i ambicji, które służyły rozwojowi biznesu, który prowadziłam jako menedżerka, dyrektorka, w końcu partnerka w dużych firmach doradczych, tzw. BIG 4. 
 

Jakimi wartościami kieruje się Pani w życiu? Co jest dla Pani najważniejsze? 
Myślę, że zaufanie jest dla mnie kluczowe. Zaufanie jest czymś, co daje poczucie, że warto dawać z siebie bardzo dużo, że czujemy się bezpiecznie, ale też mamy wielką motywację do działania wspólnie. Mając taką bazę, możemy osiągnąć bardzo dużo. Potrzebujemy takiej motywacji, żeby faktycznie dokonywać zmiany. Zmiany w myśleniu i zmiany w działaniu. Szczególnie w takiej pracy z misją, jaką mam okazję od lat realizować. Zaufanie to coś, co sprawia, że ludzie, z którymi pracuję, wiedzą, że warto wkładać dodatkowy wysiłek, robić jeszcze więcej, bo będzie to zauważone, docenione, ale też, że po prostu będzie się przyczyniało do pozytywnej zmiany w duchu zrównoważonego rozwoju, a to jest dla nas kluczowe i to w każdym miejscu, w którym jestem zaangażowana.

Nagrodę Gospodarczą SGH na gali podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu wręczał rektor Piotr Wachowiak i Miss Polonia 2025 Maja Todd, studentka SGH
Nagrodę Gospodarczą SGH na gali podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu wręczał rektor Piotr Wachowiak i Miss Polonia 2025 Maja Todd, studentka SGH

W tym roku Forum Odpowiedzialnego Biznesu, organizacja, którą Pani kieruje, obchodzi 25-lecie. Miałem przyjemność uczestniczyć w jubileuszowej konferencji i bardzo utkwiła mi w głowie prezentacja otwierająca wydarzenie, na której pokazywała Pani, czym dla Polski jest te 25 lat. Nie każdy zdaje sobie sprawę, gdzie byliśmy te ćwierć wieku temu. Kiedy powstawał FOB, Polska nie była nawet w Unii Europejskiej, a dziś jest szóstą gospodarką wśród krajów UE i należy do grona 20 największych gospodarek świata, dołączając do klubu państw z PKB przekraczającym bilion dolarów. Jak zatem postrzega Pani rolę FOB w kontekście społecznej odpowiedzialności w tak dynamicznie zmieniającym się świecie? Jakie były zadania FOB wtedy, a jakie są dziś? 
Myślę, że nasza misja jest wciąż bardzo podobna. Na sztandarach niesiemy tę samą od lat wartość realizacji celów biznesowych w sposób odpowiedzialny, z poszanowaniem środowiska, społeczeństwa, w oparciu o dobry governance. Tak naprawdę cały czas mówimy o tym samym. Kiedy wracam myślami do naszych intencji z początków działalności FOB, to były one bardzo podobne. Już wtedy myśleliśmy bardzo dojrzale. Natomiast oczywiście, uwarunkowania bardzo się zmieniły. Po pierwsze, jesteśmy po wielkim boomie regulacyjnym (i niestety także deregulacyjnym) i procesie uświadamiania potrzeb działania w tym zakresie. Z drugiej strony, jesteśmy też w ostatnich miesiącach pod presją wielkich polityków, którzy kwestionują istnienie tych wyzwań w obszarze zrównoważonej transformacji. W tym bardzo turbulentnym momencie historii musimy znów przywoływać pewne wartości, pokazywać korzyści płynące z tej transformacji. Musimy mówić językiem biznesowego imperatywu, który powinien nam wszystkim towarzyszyć w działaniach, żeby osiągać sukces biznesowy. Przez wiele miesięcy wspólnie pracowaliśmy nad raportem Chapter Zero Poland i SGH, w którym przekonywaliśmy do budowaniu konkurencyjności polskiej i europejskiej gospodarki w oparciu o strategię zrównoważonego rozwoju, czyli z uwzględnieniem pewnej myśli, pewnych wartości. 
 

Skoro jesteśmy przy tym raporcie, chciałbym, aby się Pani ustosunkowała do kwestii przeregulowania w obszarze zrównoważonego rozwoju, która ogarnia kraje Unii Europejskiej. Ostatnie lata to prawdziwe tsunami legislacyjne w obszarze ESG. Unijne regulacje pociągają za sobą krajowe implementacje. Kolejne dyrektywy i rozporządzenia w obszarach E, S i G pojawiają się jak grzyby po deszczu. Dla przeciętnego przedsiębiorcy wygląda to przerażająco. Z drugiej strony, pojawiają się takie dokumenty, jak raport byłego premiera Włoch Mario Draghiego czy Deklaracja budapeszteńska. Obydwa dokumenty grzmią, że UE jest przeregulowana i staje się niekonkurencyjna. Do tego dochodzi głos szefa najpotężniejszego państwa świata Donalda Trumpa, który mówi „Drill, baby, drill!” (wydobywajmy, ile się da!) i obiecuje zmaksymalizowanie rodzimego wydobycia paliw kopalnych. Na krajowym podwórku mamy deregulacyjny zespół Rafała Brzoski, który przekazał rządowi blisko 500 propozycji uproszczeń przepisów. A zatem jak to jest z tymi regulacjami w ESG, czy są potrzebne, a może trzeba je zrewidować i dostosować do aktualnej sytuacji geopolitycznej?
Myślę, że trzeba oddzielić dwie rzeczy. Po pierwsze, intencję, która stoi za regulacjami. Uważam, że jest nadal bardzo aktualna. Powinniśmy mieć w biznesie intencję minimalizowania swojego negatywnego wpływu i działania na rzecz osiągania neutralnej klimatycznej Europy oraz wytyczenia drogi, którą jesteśmy w stanie najskuteczniej razem podążyć, żeby to osiągnąć. Intencją regulacji jest pokazać miejsca i sposoby realizacji tego celu. Ale oczywiście, wdrożenie ich w życie w sposób bez odpowiedniego wytłumaczenia, przygotowania, jest bardzo bolesne, trudne i kosztowne. I to jest powód, dla którego biznes postawił opór. 
 

A może postawił opór dlatego, że te wszystkie regulacje wprowadzano odgórnie, bez konsultacji, trochę na zasadzie narzucania? 
To też może być powodem, bo prawdopodobnie wtedy rozumienie tego, jak te regulacje zastosować w życiu, byłoby inne. Ważne byłoby zbudowanie informacji zwrotnej od i do biznesu, który wtedy zrozumiałby, że niektóre z tych regulacji naprawdę da się prosto wprowadzić w życie. Tutaj uwypukla się konieczność tłumaczenia i edukacji. 


A może po prostu źle zakomunikowano ESG? Przedstawiono je jako kolejne zobowiązanie i wyzwanie raportowe, regulacyjne, a nie zakomunikowano tych zmian jako szansy na zdobycie przewagi konkurencyjnej. Być może wtedy odbiór byłby inny?
Tak i powiem więcej. W Krajowej Izbie Gospodarczej (KIG) skupionych jest prawie 100 tysięcy przedsiębiorstw. To trzon naszej gospodarki. Standardy, które ta organizacja wprowadza świadomie w życie, „prowadząc za rękę” te małe i średnie przedsiębiorstwa, jest bardzo cenną inicjatywą. Takich działań zabrakło na szeroką skalę. Wracając do intencji. Intencją regulacji nie jest zmuszenie biznesu do ujawnień samych w sobie, tylko wskazanie, jakie działania realnie powinien podejmować biznes. Wysokie ceny energii zmuszają biznes do szukania efektywności, oszczędności. I bardzo często też do sięgania po rozwiązania, które pozwalają minimalizować zużycie energii. Myślę, że wciąż za mało łączymy te dwa tematy, że w tych ujawnieniach powinniśmy docelowo rozważać konkretne działania biznesu. Należy dawać przykłady, jakie inicjatywy faktycznie się opłacają, jakie z nich płyną korzyści. Należy wskazywać, gdzie jest łatwiejszy dostęp do kapitału, dzięki transparentność w łańcuchach dostaw. Należy pokazać, że nasza gospodarka jest w stanie się rozwijać dzięki tego typu działaniom. Konieczne są też innowacje. Przede wszystkim w gospodarce obiegu zamkniętego, recyklingu oraz tam, gdzie ważna jest efektywność energetyczna. To jest doskonała przestrzeń do tworzenia innowacyjnych biznesów, aby osiągnąć ich wzrost na poziomie 25%.
 

Jest Pani także przewodniczącą Komitetu Sterującego Chapter Zero Poland. Organizacja skupia członków rad nadzorczych oraz prezesów najważniejszych spółek i aktywnie kształtuje ich świadomość klimatyczną. Jaka jest w Pani ocenie świadomość w obszarze zrównoważonego rozwoju, szczególnie w kontekście zmian klimatycznych tych najważniejszych osób w polskim biznesie? 
Przez wiele lat działania FOB dostęp do osób z najwyższego poziomu zarządzania czy nadzoru był prawie żaden. Nie mówiąc już o ich świadomości. To się zmieniło, dzięki takim inicjatywom jak Chapter Zero Poland, w którym mamy dziś w skali całej gospodarki skupioną elitę. Elitę, która zaczyna być wyedukowana i zaczyna mieć wpływ na innych. Ci ludzie sięgają po wiedzę z dużym zainteresowaniem i z dużą odpowiedzialnością. 
 

Czy te osoby w Pani ocenie niosą kaganek oświaty dalej? 
Tak, zdecydowanie. Ale to nie jest wystarczające. Moim marzeniem jest, żebyśmy w Chapter Zero Poland mieli 1000 a może i 10 000 osób, a mamy dziś nieco ponad 300. Ale z drugiej strony, mówi się, że ważniejsza jest jakość, a nie ilość. Myślę, że gdy uda nam się zaangażować najważniejsze osoby z największych spółek, te, które mają realny i szeroki wpływ, efekt osiągniemy. W zeszłym roku miałam okazję organizować globalne spotkanie Chapter Zero w Paryżu. Mieliśmy bardzo silną polską reprezentację: 15 osób z dużych podmiotów publicznych, spółek giełdowych, banków, instytucji i firm prywatnych oraz rodzinnych. Naprawdę wyróżnialiśmy się na tle tych pozostałych 150 osób właściwie z całego świata. A zatem mamy światłych liderów. Nie mamy czego się wstydzić. Myślę wręcz, że jesteśmy silni siłą naszych świadomych liderów i możemy wywierać realny wpływ w całej Europie. 


Czy jest coś, co Panią zdziwiło w ostatnich latach, gdy rozmawiała z liderami biznesu o zrównoważonym rozwoju — jakaś obawa, która się powtarzała lub przekonanie? A może punkt przełomowy, który w Pani ocenie był właśnie tym kluczowym momentem zmiany?
Dla mnie są dwa punkty zwrotne: jeden jest bardzo pozytywny, a drugi bardzo negatywny. Pozytywnym był mainstream regulacyjny, który nastąpił trzy lata temu, kiedy przygotowywaliśmy się do wdrożenia dyrektywy CSRD. To był bardzo pozytywny impact, który trwa do dziś. Pokazał on dyrektorom finansowym, ludziom z przestrzeni rachunkowości i finansów, że zrównoważony rozwój wchodzi do głównego nurtu z punktu widzenia finansów przedsiębiorstw. To była ogromna zmiana. Okazało się, że ten obszar stał się kluczowy w kontekście oceny kondycji przedsiębiorstwa, perspektyw na przyszłość. To były ważne trzy lata. Ludzie od ESG byli naprawdę pożądani na różnego rodzaju spotkaniach czy wydarzeniach, bo mieli wiedzę, po którą wszyscy bardzo chcieli sięgnąć. Był ogromny wysyp aktywności edukacyjnych, studiów podyplomowych, dodatkowych kursów, programów, które powstały, żeby przygotować wszystkich na nadchodzące zmiany. Wiele osób odrobiło wtedy lekcję. Natomiast nieszczęśliwy zbieg okoliczności geopolitycznych w połączeniu z ogromnym trudem wdrażania tych regulacji doprowadził do głębokich deregulacji, które nie sprzyjają budowaniu transparentnej zaawansowanej i odpowiedzialnej Europy.

 
Czy dobrze rozumiem, że tym negatywnym punktem zwrotnym jest pakiet uproszczeń w obszarze zrównoważonego rozwoju, zaproponowany przez Komisję Europejską Omnibus? 
Tak uważam. 26 lutego 2025 r. dano przyzwolenie na te zmiany, na spowolnienie lub zatrzymanie w niektórych przypadkach całego procesu. Co więcej, zaproponowane zmiany są mylnie interpretowane. Bo to jest zatrzymanie po to, żeby dać czas na nadrobienie zaległości, a nie zatrzymanie procesu, na przyzwolenie do nierobienia niczego. Temat wróci za rok czy dwa w zależności od tego, co pojawi się finalnie w regulacjach. To przyzwolenie jednych paraliżuje i powstrzymuje od działania, a drugim daje czas na przygotowanie. Są firmy, które mówią wprost: dostaliśmy dwa lata więcej i pokażemy listę konkretnych działań, które podejmujemy w bardzo odpowiedzialny sposób, żeby być gotowym do ujawnień emisji nie tylko w zakresie pierwszym i drugim, ale i trzecim. 


Czyli możemy założyć, że ten negatywny punkt zwrotny mimo wszystko może mieć dla niektórych dobre konsekwencje, bo wykorzystają ten czas dobrze? 
Tak, zdecydowanie. Po to, aby dobrze przygotować się do wymaganych ujawnień. Ponadto część osób, które ambitnie podchodzą do procesu ujawnień, a czuły się bardzo obciążone, dostało więcej czasu na uporządkowanie procesów zarządczych w firmie, aby przejść do realnego działania i do poprawiania wyników funkcjonowania tam, gdzie właśnie raportowane wskaźniki nie wychodzą tak dobrze. To może być znakomity impuls do podejmowania działań na rzecz potencjalnych oszczędności i poprawy efektywności, co będzie mieć pozytywny skutek finansowy. 


Co mogłaby Pani polecić każdemu, kto chce „nadepnąć gaz” w działaniu na rzecz ESG, jakąś książkę, film, wydarzenie, przestrzeń w mieście, które inspirują? Czy jest coś takiego, co może napędzić do działania?
Dostępnych źródeł informacji jest coraz więcej, są doskonałe podcasty. Ja jednak wciąż bardzo wierzę w bezpośrednią wymianę doświadczeń. Jestem po trzech dniach spędzonych w międzynarodowym gronie kobiet, które przyjechały do Polski na Women Economic Forum, żeby rozmawiać m.in. o transformacji. Miałam okazję spotkać się z niesamowitą, inspirującą przedsiębiorczynią, która prowadzi wielki biznes na Ukrainie i posiada markę EpicentrK. Opowiadała o swojej pasji do działania, studiach MBA, mieszkaniu w Genewie, współpracy z dużymi międzynarodowymi organizacjami pomocowymi oraz uruchamianiu platformy, która ma umożliwić szybszy, łatwiejszy dostęp do produktów z sektora budowlanego i spożywczego osobom potrzebującym natychmiastowej pomocy. Platforma stanie się miejscem pośrednictwa pomiędzy tymi, którzy chcą pomóc, a tymi, którzy mają pomoc ostatecznie otrzymać. Ale platforma ta będzie zarazem stricte biznesową aktywnością, bo to będzie miejsce faktycznej sprzedaży produktów. Kiedy to wszystko opowiadała, widać było wielką wrażliwość połączoną z imperatywem do działania, co razem może tworzyć magiczne rozwiązania, które spełniają funkcję społeczną, środowiskową, a jednocześnie pomagają realizować biznes. 

Ta historia jest dla mnie bardzo inspirująca. Napędza do działania. Pokazuje, że biznes można robić inaczej. Człowiek nagle się zastanawia, czy na pewno robi wszystko, co może, żeby minimalizować wpływ środowiskowy, żeby realizować misję społeczną, żeby dzielić się zyskiem, który generuje? Wspaniałą inspiracją podczas wydarzenia była też pani prezydentowa Jolanta Kwaśniewska, która opowiadała o swoim zaangażowaniu w działalność pomocową, związaną z dziećmi chorymi na nowotwory, z budowaniem szpitali oraz aktywnością gdy wybuchła wojna w Ukrainie. Takie osoby inspirują. Myślę zatem, że jeśli miałabym cokolwiek polecać, to są to wnikliwe rozmowy, słuchanie historii, które się wydarzyły i czerpanie z nich inspiracji do działania. Myślę, że mamy w tym zakresie my jako Forum Odpowiedzialnego Biznesu i wy jako SGH wiele do zrobienia. Musimy wspólnie takimi przykładami działania inspirować i włączać je w system edukacji, tak aby zachęcać do pozytywnego naśladowania i współdziałania. 
 

Kończąc naszą rozmowę, chciałem spytać, gdzie widzi Pani swoją przyszłość, o czym marzy na najbliższe lata? 
Wrócę do tego, że jako Polacy mamy dużo do zaoferowania. Jesteśmy bardzo ambitni, mamy bardzo dynamicznie rosnącą gospodarkę. Marzy mi się, żebyśmy mogli dalej inspirować Europę i świat w tym, co robimy i jak robimy. Żeby w tej przestrzeni, w której akurat ja mam okazję działać, czyli w szeroko rozumianym zrównoważonym rozwoju, zrównoważonej transformacji, abyśmy mogli inspirować tempem zmian, determinacją, ale też współdziałaniem. Zależy mi, abyśmy Polskę pokazywali jako atrakcyjne miejsce do działania, do realizowania biznesu. Opowiem na koniec o inspiracji z rozmów, które odbyłam z koleżankami przyjeżdżającymi z zagranicy. Usłyszałam, że dwóch synów moich koleżanek, które tu przyjechały – jedna z Uzbekistanu, druga z Francji – wybrało w ramach wymiany Erasmusa Warszawę. To niesamowite. Nagle wśród wielu różnych innych możliwości ci młodzi ludzie wybrali Polskę. Silną, piękną Polskę. 
 

Dziękuję bardzo za ciekawą i inspirującą rozmowę.  


PIOTR GLEN, dyrektor Centrum Zrównoważonego Rozwoju SGH

fot. Piotr Potapowicz, SGH