Ewolucja „ekonewsów” w mediach

Baczni obserwatorzy mediów wiedzą, że tematy podejmowane przez dziennikarzy – takie jak gospodarka – podlegają koniunkturze, o czym już kiedyś wspominaliśmy na łamach „Gazety SGH". Wiele wskazuje na to, że właśnie zaszła zmiana, która ma szansę w znacznym stopniu wpłynąć na to, o czym w najbliższym czasie będziemy słuchać w radiu i co opublikuje prasa.

Ekologia – bo o tym mowa – nie jest oczywiście tematem nowym. Wiele lat temu zaczęła się pojawiać na marginesach innych spraw. Czasem gdy przeciekał lub tonął ogromny tankowiec, telewizje pokazywały pobliską rajską plażę zalaną ropą, ludzi ratujących morskie ptaki. W latach 90. prasa – w telewizji trudniej było to przedstawić – donosiła o zagrożeniu powiększającą się dziurą ozonową. Groźna i tajemnicza w mediach była też energetyka jądrowa – niektórzy pamiętają obrazy aktywistów blokujących transport odpadów radioaktywnych. Czasem ginęły pojedyncze gatunki, bo ktoś wycinał dżunglę. To by było na tyle. W tamtych czasach w bańce medialnej ekologia była sprawą bardzo ogólną i odległą, wydawało się, że być może jacyś naukowcy mają rację, że coś nam grozi, ale niekoniecznie mnie, Kowalskiemu, tu i teraz.

Z biegiem czasu niektóre media niekiedy donosiły o nowej diagnozie – ocieplaniu się klimatu, które przy okazji ostatnich mroźniejszych i obfitujących w śnieg styczniowych dni niektórzy wyśmiewali, chociaż chodziło przecież o tendencję w skali planety. Dziś już nikt się z tego nie śmieje, ponieważ wszyscy doświadczamy zjawisk, które niedawno były postrzegane jako abstrakcyjne lub najwyżej przypadkowe. Wiele również zmieniła sprawa zanieczyszczenia powietrza, gdy do powszechnej świadomości dotarł fakt, że ten słodkawy, duszący dym, unoszący się pod nieboskłonem dużych aglomeracji, jest jednak groźny. Ogromną zasługą naukowców i aktywistów było to, że nie zniechęcali się oporem opinii publicznej. Kształtowali przekaz w taki sposób, że w końcu udało się przynajmniej wszcząć powszechny alarm.

Jak to zrobili? Przedstawiając dane, ale też nieco zmieniając język. Czy zauważyli Państwo, że w medialnym przekazie „globalne ocieplenie” właściwie zostało zastąpione przez „zmianę klimatu”? Globalne ocieplenie niestety mało kogo obchodziło, natomiast zmiana klimatu jest zgodna z potoczną obserwacją i umożliwia uniknięcie – przynajmniej na wstępie – obarczenia winą. Czy słusznie zwalnia z winy? Niekoniecznie, ale przynajmniej możemy zacząć rozmawiać o skutkach.

I na końcu najnowsze zjawisko, którego doświadczam, odbierając telefony od dziennikarzy poszukujących ekspertów. Ekologia najpierw była tematem odległym, potem nieco bliższym, ale zwykle osobnym, lub wręcz modą, na której można sporo zarobić. Dotąd argumentacja ekologiczna szła równolegle do ekonomicznej. Coś jednak się zmieniło. Na naszych oczach ekologia staje się kwestią nieodłączną od wielu innych. Najnowszym trendem wśród dziennikarzy jest to, by omawiać aspekt ekologiczny na równi z ekonomicznym. Nie zakłada się już z góry, że rachunek ekonomiczny przeważy ekologiczny w sprawie opakowań w sektorze FMCG, ale pada pytanie, jak obie kwestie się splatają. Nawet tak wrażliwa kwestia jak służba zdrowia, w której najwyższą wartością jest zdrowie i życie człowieka, przyciąga pytania o aspekty ekologiczne w ścisłym związku z finansami i zarządzaniem.

Czy to tylko chwilowe wychylenie cyklu koniunkturalnego w mediach, czy jednak język, wrażliwość i wartości trwale się zmieniły? O tym przekonamy się w najbliższym czasie.