Letnie wybory, czyli przewaga pokrzywy i kurdybanka nad paprocią

las, prześwitujące słońce, na pierwszym planie paproć

Wybór to przyznanie pierwszeństwa elementowi wyselekcjonowanemu ze zbioru, który jest niepusty, niejednostkowy, a także różnorodny. Taki dobór podyktowany jest przekonaniami osoby, która decyduje się na eliminację pozostałych elementów zbioru1. Wyborów dokonujemy codziennie, są nimi mniejsze i większe decyzje dnia codziennego. Wyborem jest także wrażliwość na wartości. Wybierając, stajemy się jednak zakładnikami tego wyboru. Czasem na dłużej.

Kiedy zaczynam pisać ten tekst, jest czerwcowa pierwsza noc lata. Pewnie najkrótsza. W oddali tańczą błyskawice burzy, która nie przynosi jednak tym razem ani kropli deszczu, taki ostatnio mamy klimat. Lato potrwa około 93 dni, a nawet dłużej, zależy to od umiejętności przechowywania w pamięci wspomnień.

Wszystkie drzewa są pełne liści, tak bardzo jak potem już nigdy w tym roku nie będą. Kolory mają nieskromnie soczyste. Pochłaniam ten widok, aby schować w sobie i „wziąć na wynos”, wrażenia muszą przecież wystarczyć na całą zimę. Słońce osiągnęło najwyższy punkt na niebie w stosunku do równika niebieskiego. Czas płodności, światła i natury. Przesiliło się.

„Zatraciliśmy wrażliwość na wartości, zagubiliśmy ich smak. Zwłaszcza pogubiliśmy się w odczytywaniu ich właściwej hierarchii. (…) Życie zgodne z rozumem jest życiem wymagającym, a przeto trudnym. Racjonalnie uzasadniona hierarchia dóbr stawia twarde postulaty i domaga się ich spełnienia”2.

Kiedy rano będę stąpać po łące, buty zabrudzę pyłkiem z sosen. Żółty pył wciska się do ogrodu, szklarni, osiada na jabłoniach, zabierając im oddech. Odwieczna walka o przetrwanie gatunku. Lotem boeinga minie mnie też naburmuszony, choć całkiem przystojny szerszeń, a pozostałe owady będą przed nim i nad nim drżeć, bzyczeć i przekomarzać się. Pracowite pszczółki niezauważone zalegną w koniczynie na trawie. Także zwykłe muchy z „muchami w nosie” będą tańczyć nad moim stołem i nic na to nie poradzę. Wszyscy mają swoje bardzo ważne sprawy i wybory, a tu w dodatku nastało lato.

rysunek paproci

 

Zaczynają kwitnąć róże, pojawiły się pąki malw. Trawa rośnie jak szalona, ponieważ opadów deszczu ostatnio albo nie ma w ogóle, albo jest ich zbyt wiele. Jest już agrest, którego pękate kule z widocznymi żyłkami nasion ledwo trzymają się na krzakach. Budki szpaków znowu opustoszały, a na północnej części dawnej obórki, zwanej żartobliwie, acz nie bez przyczyny „gabinetem”, pojawiły się kwiaty czarnego bzu (łac. Sambucus nigra). Nie wiem, czy zdążę w tym roku zrobić z nich orzeźwiający napój z cytryną – to sztuka zrywania kwiatostanów o czasie. Kiedy wrócę do Warszawy, mogą już zawiązać się owoce, równie pożyteczne, choć jakże inne do wykorzystania. Lipa, zmora alergików, rozwinie za chwilę słodycz swych kwiatów. A powiada się, że ten, kto na noc przykryje sobie oczy liśćmi lipy po przebudzeniu z pewnością stwierdzi, że wzrok mu się poprawił3. Taki wybór.

Wieczorem znajdę na asfalcie rozjechaną żmiję zygzakowatą (łac. Vipera berus) i delikatnie, otrząsając się z obrzydzenia, zepchnę ją do rowu. Tydzień do urlopu, a tu USA przystępują do wojny z Iranem, zamieszki w Serbii, dezerterzy w kosmosie. Taki wybór.

Na bazarze pojawiły się czereśnie i bób, jeszcze jeden znak wczesnego lata. Karolina pyta, czy przeczytałam już Kapelusz cały w czereśniach Oriany Fallaci. Czytam, podziwiając. Latem myślimy obrazami i ta książka jest pełna obrazów i wyborów. Dlatego też bywa, że na wsi myślę o pięknych czerwonych wschodach słońca nad kamienicami warszawskiej Pragi. Tekst się nie klei, myśli gnają jak wskazówki radzieckiego zegara Majak. Wracam do przyrody. Greta Thunberg deportowana z Izraela, Kijów i Odessa znowu w ogniu, a orgie konsumpcjonizmu wyskakują co chwila z telefonu. Taki wybór.

Hortensje zarosły pokrzywami. Wolność od wszystkiego odnajduję w monotonii wyrywania tych właśnie chwastów. Jest to roślina z natury szorstka, dla niektórych wręcz nieładna, dla mnie zmora dzieciństwa, towarzyszka wędrówek po dzikich zaroślach. Niepozorna, a jakże umie się stawiać. Niektórzy jej łacińską nazwę Urtica wywodzą od uro – „palić”. Rzeczywiście, jej liście zawierają drażniącą ciecz kwasu mrówkowego, wywołujące uczucie mrowienia na skórze, nazywane często „pokrzywką”. Dioskurides4 odnajdował w jej nasionach macerowanych w winie z rodzynkami cechy afrodyzjaku. Jak ją kochać, skoro rani? Pokrzywa jest bogata w proteiny, zawiera żelazo, potas, siarkę oraz wapń. Posiada właściwości ściągające, czyszczące krew, moczopędne, odbudowujące niedobory hemoglobiny. W ziołolecznictwie znane jest jej działanie przeciwreumatyczne, co związane jest przede wszystkim ze stymulacją przemiany materii, obniża także poziom cukru. Można powiedzieć, że pokrzywa jest prawdziwie pomocna. To także pokarm dla motyli. Nieładna, ale z pięknem związana. Stanowiąc motyw odkupienia w bajce Hansa Christiana Andersena Eliza i łabędzie, jest również źródłem włókien do wyrobu płótna, w tym tego na mundury żołnierskie, jak zdarzyło się to w Niemczech w czasie I wojny światowej. Taki wybór. Można ją zrywać i suszyć, ale tylko do pierwszych dni września5. Robię z niej nawet nawóz do ogrodu, taką jakby gnojówkę, ale kto by chciał o tym słuchać na łamach poważnej gazety. I jeszcze, pamiętajmy, że popularny E140 to oznaczenie chlorofilu, zielonego barwnika, dodatku do żywności, zrobionego zazwyczaj z pokrzywy.

rysunek kurdybanka

 

Przedarłam się przez pokrzywy i patrzę na stanowisko pierzastych paproci (łac. Polypodium vulgare), najstarszej rośliny na świecie. To one obumarłe przeistoczyły się w węgiel – źródło energii, które ostatecznie przecież umożliwiło rewolucję przemysłową. Paradoksalnie zaś to samo źródło energii jest prawdopodobnie źródłem katastrofy zmiany klimatu. Powstałe około 335 milionów lat temu, w okresie karbonu, osiągały wysokość nawet 9 metrów. Dziś wyglądają skromniej. Jak podają badacze, gatunek wzmiankowany jest często w źródłach polskojęzycznych już od wieków średnich. Zwykle określany był mianem „paproć paprotka” „paprotka”, „paprotka słodka”, „słodyczka” i „słodyczka lasowa”. Nazwa „paprotka zwyczajna” została ustalona i utrwalona w kolejnych wydaniach „Roślin polskich” od pierwszego z 1924 roku począwszy6. W okolicach Babiej Góry kłącze paprotki zawinięte w gałganek dawano w okresie międzywojennym niemowlętom jako rodzaj smoczka i ochronę od czarów.

Energia powstała w węglu skumulowanym z paproci długo nie była używana, właściwie aż do czasów rzymskich, kiedy to zastosowano ją do ogrzewania łaźni i domów. Średniowiecze przyniosło ożywienie w handlu węglem, zaś XVIII w. był tego handlu rozkwitem. To właśnie skamieniałe szczątki paproci od XVIII w. stają się źródłem bogactwa dla innowatora Jamesa Watta i wynalazcy George'a Stephensona, twórcy pierwszej lokomotywy parowej. Rozwój przemysłu wydobywczego w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Polsce oraz Belgii buduje całe pokolenia industrialnych niewolników. Zapomniano o cykliczności natury, wydobywając wciąż więcej i więcej, a spalanie paliw kopalnianych będących źródłem niszczącego metanu zmienia powłokę niszczycielsko ozonową, chroniącą nas przed promieniowaniem ultrafioletowym. Taki wybór.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) opublikowała doroczny raport dotyczący światowego zużycia węgla na świecie w 2024 roku. Wynika z niego, że ludzkość spali go do końca roku 8,77 mld ton. Według szacunków w kolejnych latach jego zużycie wzrośnie, a szczyt osiągnie w 2027 roku7. Zgodnie z tymi informacjami Chiny spaliły około 4,9 mld ton, czyli więcej niż wszystkie inne kraje razem wzięte. Aż chce się powiedzieć: wystarczyło dawać tyle, ile zabieramy.

rysunek pokrzywy

Równie gęsto jak pokrzywy wyrasta bluszczyk kurdybanek (łac. Glechoma hederacea L.), wręcz, panoszy się po podwórku, może dlatego nazywany jest także obłożnikiem. Powszechnie raczej wyrywany, posiada niezwykłe właściwości. Bluszczyk kurdybanek był rośliną często używaną w różnych krajach Europy, bądź to jako roślina lecznicza, bądź przyprawowa. W Anglii był jedną z głównych przypraw do piwa, a wyparł go dopiero chmiel. Kwitnie delikatnie, nie narzucając się, o koronie dwuwargowej, barwy niebieskofioletowej. Pozbywamy się go zazwyczaj, nie wiedząc, że, stanowi smaczną przyprawę. Co jest w nim niezwykłego? Wszystko, ponieważ odwary i napary z bluszczyka pobudzają wydzielanie soków trawiennych, działają wzmacniająco, ściągająco, przeciwzapalnie, grzybobójczo i odtruwająco. Leczą również kaszel. Dobrze wysuszony, zawiera olejek eteryczny, silnie pachnący. Jak podaje prof. Ł. Łuczaj, jeszcze na początku XIX w. musiała to być, obok kminku, najpopularniejsza przyprawa, która obecnie odeszła w niepamięć. Przed zastosowaniem bluszczyku warto jednak skonsultować się z fitoterapeutą. Fajnie być zielonym odkrywcą, myślę. Paproć, choć pięknie się prezentuje, nie dorównuje pokrzywie i bluszczykowi w ich wartościach zdrowotnych i kulinarnych. Nie wspiera też bioróżnorodności, tak jak robi to pokrzywa. Pamiętać trzeba również, że piękny pióropusz paproci może być toksyczny. Wybierajmy to, co dobre, chociaż nawet w wyborach, jak pisał K. Jaspers, człowiek jest zawsze czymś więcej niż tym, co o sobie wie8.

Jeszcze jedno: lato jest pełne nowych wyborów dla każdego z nas.


Agnieszka Kamińska

DR AGNIESZKA KAMIŃSKA, dyrektor Centrum Otwartej Edukacji SGH

Źródło: File:Illustration Polypodium vulgare0.jpg - Wikimedia Commons
Źródło: Bluszczyk kurdybanek – Wikipedia, wolna encyklopedia
Źródło: File:364 Urtica dioeca.jpg - Wikimedia Commons

1Andrzej Eckhardt.
2Stróżewski Władysław: Psychologiczne i egzystencjonalne problemy człowieka dorosłego, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2005, s. 18.
3Maria Immacolata Maciotti, Mity i magie ziół, Universitas, 1998, s. 184.
4Grecki lekarz i botanik, farmakolog, twórca De materia medica, 40–90.n.e.
5Dla zainteresowanych mam przepis na zupę z pokrzywą i makrelą.
6Zobacz więcej: [https://www.researchgate.net/publication/311575960_ZAPOMNIANE_DZIKIE_RO…], Ł. Łuczaj 2007 (data dostępu 30.06.2025).
7[https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-paliwo-kopalne-z-nowym-rek…] (data odczytu 29.06.2025)
8Jaspers K., Człowiek, w: Filozofia egzystencji, 1990, Warszawa PIW, s. 34–35.