
O CEMS CHance – projekcie skierowanym do młodzieży w wieku 14–16 lat w trudnych sytuacjach życiowych, rodzinnych, finansowych oraz pochodzącej z małych miejscowości – rozmowa z Aleksandrem Glocem, koordynatorem XXVI Edycji CEMS Chance, a także byłym uczestnikiem tej samej inicjatywy, studentem 2 roku studiów licencjackich w SGH na kierunku globalny biznes, finanse i zarządzanie, członkiem zarządu CEMS Club Warsaw.
Gloc Aleksander
Julita Panufnik: Był Pan koordynatorem CEMS Chance, natomiast Pana przygoda z tym projektem rozpoczęła się wcześniej. Czy mógłby Pan opowiedzieć, jak to wyglądało z perspektywy uczestnika?
Aleksander Gloc: Właściwie uczestnikiem zostałem ponad cztery lata temu. To był grudzień 2021 r. Byłem wtedy w trzeciej klasie liceum. Miałem 16 lat i moja nauczycielka od podstaw przedsiębiorczości powiedziała, że muszę się zgłosić, bo pasuję do tej inicjatywy. Po wypełnieniu formularza rekrutacyjnego otrzymałem informację od mojego mentora, że się dostałem. Następnie z mentorem odbyłem zdalnie dwie sesje, a do SGH przyjechałem na trzy dni na warsztaty. To była nieco okrojona edycja, bo odbywała się tuż po covidzie.
Z perspektywy osoby, która nigdy nie była w Warszawie na dłużej niż jeden dzień, a obecność na tak dużej, renomowanej uczelni było wspaniałym przeżyciem. Obcowanie ze studentami, możliwość porozmawiania z nimi, szczególnie, że ja akurat wiedziałem, że chcę iść na studia ekonomiczne, była nie do przecenienia. Przypuszczałem, że tutaj może być moje miejsce w przyszłości.
Z mojego punktu widzenia wizyta w SGH była naprawdę wielką przygodą, która dała mi bardzo dużo motywacji, fajnych pomysłów, jak się rozwijać i jak kształtować swoją przyszłość. Poznałem wielu interesujących ludzi. Z dwiema koleżankami z tamtego okresu mam do dziś kontakt. Przebywanie w grupie, gdzie są osoby bardzo ambitne, które mają super plany na siebie, na pewno motywuje. Często osoby z mniejszych miejscowości, z mniej renomowanych szkół są w środowiskach, które nie wspierają ich rozwoju i nie inspirują. Pamiętam, że wtedy spaliśmy w Śródmieściu i wstając rano, dosłownie miałem nad głową wieżowce, robiło to na mnie ogromne wrażenie – to są takie rzeczy, które dla osób z Warszawy mogą się wydawać codziennością/normalnością, ale dla przyjezdnych mogą być dużym przeżyciem.
I potem zdecydował się Pan na koordynację projektu. Dlaczego?
Rozpoczynając studia w SGH, dostałem się do CEMS Club Warsaw – organizatora CEMS Chance, pewnie po części ze względu na moją przeszłość projektową, byłem bowiem uczestnikiem CEMS Chance i wiedziałem, że moim celem jest dalsze współtworzenie tej inicjatywy. Jako osoba z mniejszej miejscowości (jestem z Radomska w woj. łódzkim), wiedziałem, jak dużo ten projekt znaczył dla mnie i moich znajomych, jak bardzo pomógł wielu osobom w rozwoju i jaką ma ważną rolę do odegrania. Można powiedzieć, że przychodząc do SGH, zdawałem sobie sprawę, że w bardzo dużej mierze jestem tutaj dzięki CEMS Chance, więc chciałem w pewien sposób odwdzięczyć się za tę szansę, dając szansę innym. Dodatkowo, jak rozmawiałem z wieloma osobami podczas tworzenia tego programu, czy to z prelegentami, czy to z różnymi instytucjami, które nas wspierały, to kilkukrotnie dochodziłem do wniosku, że w Polsce nie ma wielu tego typu projektów. Wydaje mi się, że Ministerstwo Edukacji Narodowej nie tworzy wielu takich inicjatyw, których celem jest wspieranie osób ambitnych, zdolnych i kreatywnych, niemających tylu szans, jak inni.
CEMS Chance to inicjatywa, która ma niezwykle ważną misję do spełnienia – pomaga osobom z mniejszych miejscowości, które nie są uprzywilejowane lub nie mają tak wielu możliwości, jak osoby w najlepszych liceach w Polsce, w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu. Od razu wiedziałem, że chcę być częścią tej inicjatywy. Potem, jak już dołączyłem do CEMS Club Warsaw, zobaczyłem, jak tworzy się takie projekty; nabierałem też przekonania, że do tego się nadaję czy to pod kątem doświadczenia, czy cech osobowości. Doświadczenia nabierałem sukcesywnie – najpierw jako członek kilku zespołów, potem jako członek core teamu, by wreszcie w mojej trzeciej edycji zostać koordynatorem.
Cieszę się, że za trzecim razem mogłem stworzyć ten projekt od początku do końca. Powstawał on pół roku i przyniósł mi mnóstwo świetnych znajomości i przyjaźni, pięknych wspomnień. Zdobyłem dzięki niemu masę doświadczeń i kompetencji; można powiedzieć, że samo koordynowanie było dla mnie spełnieniem marzeń.
CEMS Chance to działanie skierowane do młodzieży w wieku 14–16 lat w trudnych sytuacjach życiowych, rodzinnych, finansowych oraz pochodzącej z małych miejscowości. Co zyskuje uczestnik projektu?
Po pierwsze inspiracje, a po drugie praktyczne umiejętności i doświadczenia. Uczestnik projektu bierze udział w wielu prelekcjach z bardzo ciekawymi gośćmi. Są to osoby, które np. zajmują się przemówieniami publicznymi, uczą, jak przemawiać albo są poliglotami. Mieliśmy jako prelegenta np. poliglotę Piotra Kruka, który uczył Roberta Lewandowskiego hiszpańskiego. Są to też osoby, które zajmują się zdrowiem psychicznym, tworzeniem projektów społecznych, typami osobowości. Podczas projektu oferujemy spotkania z ludźmi, którzy prezentują różne obszary życia. Uczestnicy mogą z tych prelekcji wyciągnąć to, co uważają za wartościowe, co jest dla nich najbardziej przydatne. Podczas spotkań i części zdalnej tworzą mini projekty społeczne, gdzie uczą się pracy w grupie, są pod nadzorem mentora projektowego, który jest doświadczonym studentem i który miał okazję pracować nad własnymi projektami czy to w życiu zawodowym, czy akademickim. Uczestnicy uczą się, jak stworzyć coś samemu, jak zaplanować dany projekt, jakie przyjąć do niego założenia – uczą się zatem umiejętności praktycznych i społecznych, ale mają również dużo czasu na integrację i na zwiedzanie Warszawy. Dla młodzieży jest to okazja do zawarcia nowych znajomości i przeżycia prawdziwej przygody. Każdy uczestnik ma przydzielonego indywidualnie mentora, który przeprowadza z nim trzy sesje mentoringowe, podczas których uczestnik ma możliwość przemyśleć swoje mocne strony, ambicje, plany, marzenia i dowiedzieć się wiele o sobie. Mentorzy stanowią wartość dodaną do tego projektu, napędzając całą inicjatywę. Dla biorących udział w projekcie znalezienie się w środowisku wspierającym rozwój , działanie w środowisku, gdzie jest motywacja, ale i rywalizacja, daje niezwykle dużo argumentów i poszerza horyzonty, co wiem z własnego doświadczenia.
Zaprosili Państwo do współpracy również partnerów, przedstawicieli firm. Jakie było ich zaangażowanie?
Zaangażowania partnerów jest różne ze względu na to, że do każdego partnera dobieramy działania i aktywności, których od nas potrzebuje, ale przede wszystkim patrzymy, co może dać od siebie. Firmy często przygotowują prelekcje w swoich biurach, co dla uczestników jest wartością dodaną. Siedziby firm w nowoczesnych budynkach niejednokrotnie wywierają na nich wielkie wrażenie. Firmy partnerskie nie rzadko współuczestniczą w projektach społecznych, czy to doradzając, czy to je oceniając, dzięki czemu uzyskujemy cenny feedback. Pewnym wyjątkiem jest firma Samsung, która ma własny projekt Solve For Tomorrow skierowany do podobnej grupy wiekowej. Przedstawiciele Samsunga chcieli przekazać uczestnikom CEMS Chance swoją wiedzą, doświadczenie i pokazać, jak wygląda praca w ich firmie. Jednocześnie dali szansę zaangażowania się w ich inicjatywę. Tak więc jeżeli chodzi o partnerów, to zaangażowanie jest naprawdę różne i dostosowane do ich wizji i potrzeb. Można powiedzieć, że partnerzy aktywnie współtworzą projekty, są nim żywotnie zainteresowani, dzięki czemu współpraca jest bardzo owocna.
Wspomniał Pan o firmie Samsung, czy było więcej partnerów wspierających projekt? Na czym polegało ich zaangażowanie?
Samsung był jednym z partnerów. Głównym partnerem była firma P&G z Klubu Partnerów SGH oraz bank inwestycyjny SEB.
Partnerzy zorganizowali warsztaty i prelekcje dla uczestników; dotyczyły one różnej tematyki, częściowo biznesu, ale nie tylko. Część warsztatów była online, część stacjonarnie – firma SEB zaprosiła uczestników do swojej siedziby. Partnerzy wsparli także projekty finansowo, bez nich projekt nie mógłby się odbyć. Przedstawiciele partnerów byli również zaproszeni do jury, które oceniało projekty społeczne. O programie Samsunga dla licealistów już wspominałem wcześniej. Chcę podkreślić, że partnerzy odgrywają niezwykle ważną rolę w naszym projekcie i bez ich udziału na pewno by się on nie odbył. Niezwykle budujące jest to, że wszyscy partnerzy chcą angażować się w inicjatywę merytorycznie, wnosząc swój wkład.
Za sukcesem każdego projektu stoi zespół zaangażowanych osób. Kto go tworzył?
Zespół projektowy tworzyli członkowie warszawskiego CEMS Clubu, a więc ja razem z moim core teamem. Core team to 10 osób, przy czym każdy był odpowiedzialny za inną działkę i do tego w różnych momentach projektu. Zespół wspierało od 10 do 30 osób w zależności od etapu projektu. Jeżeli chodzi o mentorów, to w ostatniej edycji byli nimi studenci SGH, przy czym nie wszyscy to członkowie CEMS Clubu. Zawsze szukaliśmy osób, które mają najlepsze kompetencje do przeprowadzenia trzech sesji z naszymi uczestnikami, i mogą najbardziej przyczynić się do ich rozwoju. Ponadto szukaliśmy osób, którym na 100% możemy zaufać, dlatego przeprowadzaliśmy z nimi rozmowy i szkoliliśmy pod kątem projektu.
Realizacja projektu to jego zwieńczenie, natomiast do finału prowadzi szereg przygotowań. Jak one wyglądały?
Zaczęliśmy pracę w lipcu 2024 r., kiedy został wybrany koordynator. Przez wakacje, ze względu też na to, że projekt tworzą studenci, praca przebiegała wolniej. Było to bardziej planowanie – ustalaliśmy, jaka jest nasza konkretna wizja na tę edycję CEMS Chance. Od połowy września ruszyły bardzo intensywne działania. Spotykaliśmy się średnio co dwa tygodnie, integrowaliśmy się, a praca przebiegała bardzo sprawnie i przyjemnie, co niewątpliwie jest także zasługą całego mojego zespołu. W ostatnich miesiącach trzeba było zrekrutować uczestników, co też nie było łatwe, bo zgłoszeń mamy zawsze bardzo dużo, a trzeba wybrać odpowiednie osoby. Zanim dojdzie do rekrutacji, trzeba ich zachęcić poprzez promocję i kontakty ze szkołami. Trzeba także umówić partnerów, wszystko przygotować od strony logistycznej: pożywienie, nocleg, sale na uczelni, zrekrutować mentorów, przeprowadzić dla nich szkolenia. Tych spraw jest naprawdę mnóstwo. Zawsze staramy się znaleźć topowych prelegentów, renomowane patronaty, jakościowych mentorów. Szczerze mówiąc, gdy zaczynałem realizować ten projekt, nie spodziewałem się, że będzie tego tak dużo (śmiech).
A jakie było największe wyzwanie związane z koordynacją tych działań?
Jako studenci robimy projekt, często łącząc go ze studiami, czasami nawet z pracą, więc na pewno dużym wyzwaniem było pogodzenie wszystkich tych obowiązków z przygotowaniem projektu CEMS Chance. Dotyczy to osób, które były weń najbardziej zaangażowane. Zazwyczaj to są także szeroko pojęte problemy organizacyjne. Nasz projekt potrzebuje określonego budżetu i przez pierwsze trzy miesiące skupiałem się na tym, żeby ten budżet pozyskać. Pozyskujemy go z grantów i w ramach współpracy z partnerami. Na szczęście jest sporo różnych możliwości, które wspierają inicjatywy społeczne, a także jest wielu niesamowitych partnerów, którzy dostrzegają potencjał i istotność naszego projektu. Jeśli mamy już finansowanie, wtedy trzeba to wszystko dobrze zgrać, żeby uczestnicy byli bezpieczni, żeby byli na miejscu. To jest projekt, który w przeciwieństwie do wielu studenckich projektów wymaga dużo poświęcenia czasu i uwagi uczestnikom, bo to nie są osoby pełnoletnie. Tutaj każdy szczegół się liczy, kontakty z rodzicami, wszystko musi być dobrze zaplanowane i to jest na pewno duże wyzwanie.
Z perspektywy koordynatora wyzwaniem jest to, że nasz projekt działa na bardzo wielu polach i poziomach – promocja odbywa się wielowektorowo. Jednocześnie rekrutujemy uczestników, szukamy mentorów, pozyskujemy prelegentów, szukamy patronatów, rozmawiamy z partnerami, przygotowujemy wydarzenie logistycznie – tego jest naprawdę dużo i trzeba mieć to wszystko na uwadze, ale przy pracy z dobrym zespołem wiele zmartwień odchodzi i niezwykle ułatwia zadania. To także wyzwanie czasowe. Chociaż koniec końców mam przekonanie, że organizacja tego projektu była najlepszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Te wszystkie problemy nie znaczą wiele przy tym, jakim wspaniałym przeżyciem była dla mnie organizacja tego wydarzenia.
Czego nowego nauczył się Pan na bazie tych doświadczeń?
Na pewno współpracy z ludźmi. To była moja czwarta edycja tej inicjatywy, w której uczestniczyłem, trzecia od strony organizatora. Zawsze sobie powtarzam, że nie wynoszę z tych prelekcji mniej niż uczestnicy, bo też często na nich jestem jako organizator i ciągle się uczę, inspiruję. Na prelekcjach i w trakcie innych wydarzeń mam kontakt z uczestnikami. Zawsze staramy się utrzymywać z nimi otwartą komunikację, co pozwala na bezpieczną organizację projektu. Dla mnie bardzo wartościowe jest poznawanie super ambitnych uczestników, którzy są niesamowicie ciekawi świata i nowych informacji, prelegentów, mentorów i innych ludzi zaangażowanych w ten projekt. Jakbym miał to krótko podsumować, to z organizacji CEMS Chance wyniosłem: a) masę ciekawych rozmów z ludźmi i przyjaźni, b) dużo wiedzy o sobie jako liderze i osobie pracującej w grupie, c) niezwykle dużo o organizacji wydarzeń od zera, d) efektywną organizację czasu – ten projekt wymagał dużo wysiłku.
A jak Pan uważa, jakie kompetencje powinien posiadać lider tego typu projektu?
Wydaje się, że najważniejsze jest planowanie, zarządzanie, w tym zarządzanie czasem. Pewnych kwestii nie da się rozstrzygnąć wcześniej; zostają ostatnie dwa miesiące i trzeba zrekrutować uczestników, zorganizować wszystko logistycznie, wiele rzeczy robi się na ostatnią chwilę. Jeśli chodzi o zarządzanie ludźmi, to trzeba odpowiednio stworzyć w osobach biorących udział w projekcie pewną wizję, która im się spodoba, dzięki temu będą zaangażowani. Zarówno studenci, jak i wszystkie osoby uczestniczące w tym projekcie, robią to charytatywnie. Nawet prelegenci działają nonprofit.
Muszę dodać, że utrzymywanie zaangażowania w organizacjach studenckich nie jest łatwe. Mam wrażenie, że w naszym projekcie jest to łatwiejsze, bo każda osoba, która kilka miesięcy przed decyduje się na udział w nim, jest świadoma, dlaczego to robi i jaką siłę i moc oddziaływania ma CEMS Chance. Tutaj ważne jest, żeby rozumieć ważką misję tego projektu. Bardzo ważne jest, żeby nie zgubić głównego celu i przesłania – że wszystko robimy dla młodych uczestników, którzy stoją u progu dorosłości.
Lider musi na pewno umieć delegować zadania, których jest bardzo dużo i z różnych dziedzin. Trzeba się też dobrze komunikować z innymi członkami zespołów. Dobra komunikacja i otwartość ma wielkie znaczenie.
A czy ma Pan jakieś szczególne wspomnienie związane z CEMS Chance, które zostanie z Panem na dłużej?
Tych wspomnień jest na pewno wiele – trudno wskazać jedno, to jest raczej zestaw doświadczeń. Zawsze najbardziej emocjonalne są powroty. Z perspektywy uczestnika, jest to moment, kiedy chcemy oddać wszystko, żeby zostać jeszcze kilka dni w Warszawie, albo przeżyć to jeszcze raz. Rozstania są trudne, ale – jak widać na moim przykładzie – niektórym udaje się tutaj wrócić. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy z organizatorów schodzi zmęczenie fizyczne. Zdajemy sobie wówczas sprawę, jak tytaniczną robotę zrobiliśmy i że była to dla nas równie wielka przygoda co dla uczestników, od których podczas zakończenia projektu my, mentorzy, dostaliśmy mnóstwo niezwykle miłych i motywujących słów, które jeszcze bardziej uświadomiły nam, jak wielką wartość miało to, co zrobiliśmy. Zawsze w mojej głowie będzie każda edycja CEMS Chance, a szczególnie ta, którą koordynowałem i w której byłem uczestnikiem. Traktuję to bardziej jako ogrom wspaniałych doświadczeń, niż konkretne momenty. Wszystkie te doświadczenia zostaną ze mną na dłużej.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
JULITA PANUFNIK, była zastępca dyrektora Centrum Współpracy z Biznesem SGH
opracowanie wywiadu: Karolina Cygonek
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE