Walczymy o ligę światową

Rozmowa z prof. Sgh dr. hab. Marcinem Wojtysiak-Kotlarskim, kierownikiem projektu akredytacji aacsb i equis.

Po co naszej uczelni potrzebne są akredytacje? To kaprys czy sposób na podniesienie prestiżu?

Zdecydowanie chodzi o prestiż. Najogólniej akredytacje polegają na tym, że szkoły wyższe (w naszym przypadku: uczelnia ekonomiczna) poddają się zewnętrznej ocenie instytucji akredytujących, które w sposób niezależny, na podstawie wielu kryteriów, oceniają ich działanie. Na świecie mamy do czynienia z instytucjami akredytującymi o większym lub mniejszym prestiżu. Warto się starać o uzyskanie akredytacji najważniejszych na świecie. Kiedy uczelnia wystawia się na zewnętrzną ocenę, robi to świadomie i dobrowolnie, jak obecnie SGH w przypadku AACSB i EQUIS, ponieważ chce zderzyć swoje funkcjonowanie z najlepszymi praktykami. W tym sensie cały proces akredytacyjny i w jego rezultacie akredytację należy postrzegać jako szansę dla uczelni, dzięki której ma ona możliwość doskonalić swoje funkcjonowanie.

A czy takiej uczelni jak SGH nie wystarczy dobra opinia, wysokie miejsca w rankingach, bardzo dobra pozycja naszych absolwentów na rynku pracy?

Akredytacje są niezwykle istotne. Sytuacja SGH jest szczególna: mamy bardzo dobrą pozycję na rynku krajowym i nawet szerzej: regionalnym, w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. Jesteśmy tu liderem. Natomiast dzisiaj tak naprawdę konkurencja na rynku edukacyjnym odbywa się w wymiarze globalnym. Musimy porównywać się z najlepszymi w skali całego świata. Najlepsze akredytacje międzynarodowe dają nam taką szansę, na przykład żeby w oczach potencjalnych studentów lub potencjalnych profesorów, którzy chcą z nami współpracować, urosnąć w siłę. Okazuje się, że studenci zagraniczni biorą pod uwagę najważniejsze zagraniczne akredytacje jako jedno z kluczowych kryteriów dotyczących wyboru szkoły wyższej. Często jest to powodowane tym, że studentom doradzają rodzice, którzy mają niekiedy większą świadomość niż ich nastoletnie dzieci w tym zakresie.

Które z istniejących akredytacji ekonomicznych uczelni są najważniejsze na rynku? Które z nich SGH już ma, a o które walczymy?

Można w pewnym uproszczeniu powiedzieć, że obecnie nasza uczelnia ma dwie ważne międzynarodowe akredytacje dla szkół biznesu. To jest akredytacja AMBA, która dotyczy kierunków MBA, oraz akredytacja CEEMAN. Ta druga jest akredytacją dla szkół biznesu z Europy Środkowej i Wschodniej. Natomiast dwie kluczowe na świecie akredytacje, których jeszcze nam brakuje, to EQUIS oraz AACSB. Najlepsze na świecie szkoły biznesu często aspirują do uzyskania tak zwanej potrójnej korony akredytacyjnej, którą tworzą AMBA oraz EQUIS i AACSB. Jeżeli uzyskamy dwie akredytacje brakujące nam do potrójnej korony, wejdziemy do elity, niecałej setki uczelni na świecie, które je posiadają. Jest to istotny wyróżnik na międzynarodowym globalnym rynku usług edukacyjnych. Walczymy więc o to, aby wejść do ligi światowej!

Peter Drucker, słynny profesor od nauk o zarządzaniu, mówił o tym, że konkurować to znaczy porównywać się z najlepszymi na świecie. Uważam, że tak powinniśmy postrzegać współcześnie perspektywę dla strategii rozwoju SGH. Oczywiście jesteśmy dumni z pozycji w regionie i wcale nie twierdzę, że osiągnięcie doskonałości na światowym poziomie to łatwy proces, ale według mnie to jest jedyna słuszna droga. I do tego inspirują nas właśnie najważniejsze międzynarodowe akredytacje. Uwzględniając fakt, że akredytacje stanowią rzeczywiście wyróżnik szkół, które przynależą do elity, władze szkoły podjęły decyzję, że będziemy dążyć do potrójnej korony.

Akredytacje dają nam szansę odważnego, kreatywnego, innowacyjnego myślenia o przyszłości szkoły. Myślę, że to jest ogromna szansa, z której warto skorzystać i warto to robić wspólnie z całą społecznością akademicką.

Czy akredytacje, których nam brakuje do potrójnej korony, mają swoją specyfikę?

Odpowiadam w uczelni za przeprowadzenie dwóch projektów akredytacyjnych, które mają nas doprowadzić do uzyskania akredytacji AACSB i EQUIS. Warto na początku powiedzieć, że z sukcesem postaraliśmy się o dofinansowanie tych dwóch projektów akredytacyjnych ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jest to ważne, ponieważ ułatwia nam to finansowanie tych projektów, a akredytacje zagraniczne niemało kosztują. Środki ministerialne zostały przeznaczone na opłaty związane z procesami akredytacyjnymi, które jesteśmy zobowiązani ponosić.

EQUIS i AACSB są akredytacjami podobnymi, ponieważ dotyczą wszystkich kluczowych aspektów funkcjonowania uczelni i możliwie najszerzej pozwalają nam jako uczelni zderzyć się z najlepszymi praktykami – począwszy od kwestii związanych ze strategią i z procesami zarządzania na uczelni poprzez procesy łączące się z kształtowaniem oferty dydaktycznej, a następnie upewnianiem się, w jaki sposób są osiągane efekty kształcenia, poprzez obszar związany z zarządzaniem kadrami, a także na przykład niezwykle istotny obszar dotyczący umiędzynarodowienia szkoły. Czyli są to kompleksowe akredytacje o charakterze instytucjonalnym.

Warto dodać, że o ile historycznie rzecz biorąc, AACSB jest akredytacją amerykańską, a EQUIS europejską, to dzisiaj następuje proces ujednolicania tych organizacji w tym sensie, że EQUIS stara się zdobywać rynki i akredytować uczelnie również poza Europą i analogicznie – AACSB otwiera się na rynki pozaamerykańskie. W tym sensie są to dwie kluczowe organizacje, które dzisiaj coraz bardziej konkurują ze sobą w skali całego świata.

Jak przebiega proces akredytacyjny?

Proces uzyskiwania akredytacji (tak zwane initial accreditation) trwa kilka lat, natomiast ich uzyskanie nie kończy wysiłku uczelni związanego z akredytacjami, dlatego że wówczas zaczyna się tak zwany okres continuous improvement, czyli de facto cały czas pracujemy nad tym, żeby akredytacje utrzymać i doskonalić SGH. Zatem podejmując decyzję o ubieganiu się o kluczowe akredytacje, szkoła bierze na siebie pewne zobowiązania, które mają charakter długookresowy. Ale ma to sens, dlatego że pracujemy z najlepszymi na świecie instytucjami akredytującymi. Istotny jest również fakt, że instytucje akredytujące animują funkcjonowanie wartościowej społeczności akademickiej wokół siebie.

Współpraca z władzami i profesorami najsłynniejszych szkół biznesu otwiera nowe perspektywy, inspiruje. Proszę pozwolić, że podam w tym kontekście jeden przykład. Mianowicie na najważniejszej dorocznej konferencji AACSB, czyli International Conference & Annual Meeting, która w zeszłym roku odbywała się w Honolulu, rozmawiałem dłuższą chwilę z dziekanem London Business School, profesorem Francois Ortalo-Magne, który po swoim inspirującym keynote speech rozwijał myśl, że szkoły biznesu, myśląc o przyszłości, muszą uciekać od dychotomii „zły – dobry”. To jego zdaniem pułapka. Nie wystarczy być dobrym, trzeba dążyć do wielkości. To przykład postaw, którymi możemy nasiąkać, pracując w sieci najlepszych szkół na świecie.

Czy jest sens ubiegać się o trzy akredytacje, skoro są one dosyć podobne? Czy jest jakiś merytoryczny powód, czy chodzi o to, że ma to większe zastosowanie na rynkach amerykańskich, europejskich?

Akredytacje są podobne co do zakresu, natomiast istnieją pewne różnice. Tutaj warto się odwołać do standardów każdej z tych akredytacji, z którymi to standardami zapoznaje się instytucja ubiegająca się o akredytację i zapewnia zgodność swojego działania z nimi. I tak: w AACSB mamy do czynienia z 15 standardami, a w przypadku EQUIS z 10, i są one trochę inne. Przykładowo w akredytacji EQUIS znajdziemy explicite standard dotyczący umiędzynarodowienia. Są także pewne różnice dotyczące specyfiki współpracy instytucji akredytującej z uczelnią, co powoduje, że uczymy się nieco różnych rzeczy. Tak czy inaczej należy zwrócić uwagę, że w świecie ocenia się potrójną koronę jako niezwykle ważne osiągnięcie szkoły biznesu / uczelni ekonomicznej. Mimo pewnych podobieństw akredytacji AACSB i EQUIS zależy nam na uzyskaniu ich obydwu, a w konsekwencji na zdobyciu potrójnej korony; jest to istotne w kontekście celów strategicznych SGH.

Kim są eksperci oceniający nas w toku procesów akredytacyjnych? Co jest przedmiotem badania komisji akredytacyjnej?

W toku procesu akredytacyjnego mamy do czynienia z różnymi osobami, które wspierają nas w uzyskaniu akredytacji na poszczególnych jej etapach. Przykładowo w akredytacji AACSB pracuje z nami mentor, który służy nam swoją wiedzą, doświadczeniem, chce pomóc uzyskać tę akredytację. Nasz mentor to Ian Clarke, który jest profesorem strategii na uniwersytecie w Edynburgu w Szkocji, ale wcześniej pełnił wiele funkcji kierowniczych w szkołach biznesu. To też doświadczony menedżer zajmujący się szkolnictwem wyższym. Mentor jest sugerowany przez instytucję akredytującą, praktycznie zawsze jest to akademik z bogatym doświadczeniem w pełnieniu rozlicznych funkcji kierowniczych w szkołach biznesu.

Czy w związku z tym, że mówimy tutaj o szkołach biznesu, o uczelniach kształcących na kierunkach ekonomicznych, mamy do czynienia tylko z akademikami, czy w komisjach akredytacyjnych są też przedstawiciele biznesu?

Rola mentora to taki pierwszy przykład, gdzie ktoś wiele z nami rozmawia, analizuje obecną sytuację uczelni, trochę nas ocenia, ale przede wszystkim pomaga. Natomiast zasadniczym zderzeniem z instytucją akredytującą jest wizyta komisji oceniającej. To się często określa jako peer review visit. Chodzi o to, że członkami komisji wizytującej są przedstawiciele innych instytucji, które już są akredytowane, na przykład dziekan szkoły biznesu, która jest już w sieci AACSB. To jest ocena akademicka, aczkolwiek warto dodać, że zarówno AACSB, jak i EQUIS są otwarte na współpracę z partnerami korporacyjnymi, dlatego że nie da się definiować, modyfikować, a także wdrażać najlepszych praktyk dotyczących funkcjonowania szkół biznesu bez oderwania od praktyki. SGH ma oczywiście od wielu lat tę świadomość, na przykład pracujemy z grupą partnerów SGH, w badaniach staramy się pilnować ich aplikacyjnego charakteru i tak dalej.

Można więc podsumować, że są to osoby z ogromną wiedzą, doświadczeniem i ze świadomością tego, jakie są najlepsze praktyki dotyczące funkcjonowania szkół biznesu.

Kogo interesują albo kogo powinny interesować akredytacje? Jacy są odbiorcy akredytacji?

Bardzo się cieszę, że pada to pytanie, moim zdaniem jest jednym z najważniejszych w naszej rozmowie, ale także w codziennej pracy uczelni. Ogólnie rzecz biorąc, jeżeli mówimy o SGH, to szkoła ma wielu interesariuszy. Wymienię może kilka przykładów: akredytacja powinna interesować studentów, dlatego że zderzenie szkoły biznesu z najlepszymi praktykami najlepszych instytucji akredytujących jest ukierunkowane na doskonalenie funkcjonowania szkoły. Na to, żeby studenci mieli coraz lepszą ofertę dydaktyczną, żeby były stosowane coraz lepsze metody kształcenia, żeby w szerszym zakresie wykorzystywać wiedzę praktyków, żeby były lepsze potencjalne wynagrodzenia absolwentów na rynku pracy, żeby w szerszym zakresie szkoła pracowała z absolwentami.

Inny niezwykle ważny obszar spraw dotyczy tego, jak akredytacje wpływają na doskonalenie obszaru zarządzania kadrami. Tutaj akredytacje bardzo wyraźnie kładą nacisk na to, żeby dbać o rozwój kadry (zarówno naukowo-dydaktycznej, jak i administracji), żeby kadra była umiędzynarodowiona, odpowiednio wynagradzana, żeby w odpowiedni sposób definiować obowiązki kadry i tak dalej. To są niezwykle istotne zagadnienia. Można wymieniać bardzo wiele korzyści, które dają akredytacje, i de facto wszyscy interesariusze szkoły biznesu powinni być zainteresowani wspieraniem procesów akredytacyjnych.

Na ile przeprowadzenie procesu akredytacyjnego wspiera zmiany, które następują obecnie w SGH, takie jak tworzenie nowego statutu, przystosowanie instytucji do nowego działania w ramach nowej ustawy dotyczącej funkcjonowania szkolnictwa wyższego? W jakim stopniu to wszystko może być zbieżne? Czy można wykorzystać proces przygotowywania się do akredytacji do realizacji zmian jakościowych, które mogą nastąpić na naszej uczelni?

To fundamentalne kwestie. Mówiąc bardzo uczciwie, możliwe są – co do zasady – dwa podejścia. Po pierwsze, można podejść do wdrażania akredytacji w taki sposób, że po prostu jesteśmy ukierunkowani na to, żeby je zdobyć. I to nazwałbym podejściem pasywnym. Natomiast w mojej opinii istotne jest to, że można wykorzystać projekty akredytacyjne do istotnych zmian jakościowych, jeżeli chodzi o funkcjonowanie uczelni. Można przyjąć filozofię, że albo robimy to, co musimy zrobić, żeby uzyskać akredytację, albo że inspiruje nas współpraca z instytucjami akredytacyjnymi do tego, by w sensowny, ciekawy i interesujący sposób pomyśleć o przyszłości szkoły. Moja intencja jako osoby kierującej projektami akredytacyjnymi jest taka, żeby stosować to drugie podejście. Rzeczywiście jest tak, że kontekstem projektów akredytacyjnych jest zmiana ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i szkoła musi dostosować się do tych zmian. Stanowi to dla nas wyzwanie w tym sensie, że istnieją różne spojrzenia na tę sprawę.

Akredytacja daje też możliwość identyfikowania tych obszarów i procesów, które wymagają poprawy na uczelni. Jesteśmy w ciekawym momencie, ponieważ – jak wiemy – niedawno SGH przyjęła nową misję i wytyczne do strategii rozwoju. Otoczenie zewnętrzne zmusza nas do głębokich zmian. Musimy być gotowi teraz właśnie wykonać zasadniczy skok do przodu.

Jakie możliwości stwarzają kluczowe akredytacje międzynarodowe?

Bez wątpienia jest to ogromna szansa dla SGH. Jeżeli podejdziemy w sposób kreatywny, oczywiście też w zdroworozsądkowy, ale i innowacyjny, do myślenia o przyszłości szkoły, to możemy dużo osiągnąć. W tej chwili toczą się prace nad finalnym ustaleniem celów strategicznych szkoły. Jest uchwała senatu z maja zeszłego roku, w której przyjęliśmy misję szkoły, a także wytyczne dla wizji oraz strategii szkoły. Ale to jeszcze wymaga doprecyzowania. Pozwolę sobie użyć pewnej metafory na potrzeby naszej rozmowy: jeden z najsłynniejszych artykułów w „Harvard Business Review” dotyczących strategii to artykuł, w którym przedstawiono, w jaki sposób organizacje powinny tworzyć swoje wizje. Z definicji, wizja jest docelowym obrazem, jak będzie funkcjonowała dana organizacja, często formułowanym w horyzoncie kilkunastu lat. Jako społeczność akademicka zadajemy więc sobie obecnie takie pytanie: jak chcielibyśmy, żeby wyglądała SGH za 15–20 lat? W tym artykule posłużono się taką metaforą: wyobraźmy sobie, że zaplanujemy, że zdobywamy w przyszłym roku Mount Everest. Ja i Państwo. Jak to słyszymy, to możemy mieć w pierwszej chwili ogromne wątpliwości, czy damy radę. Nie jest to przecież łatwe zamierzenie, cel jest bardzo ambitny. Ale jeżeli zaczniemy od dzisiaj intensywnie trenować, będziemy często chodzić na fitness i doskonalić funkcjonowanie naszych organizmów, to jeśli w przyszłym roku wybierzemy się na Mount Everest, być może nie zdobędziemy tego szczytu, ale może wejdziemy do obozu I i II albo nawet III, a nie tylko do bazy pod szczytem.

Do czego zmierzam? Akredytacje dają nam szansę odważnego, kreatywnego, innowacyjnego myślenia o przyszłości szkoły. Myślę, że to jest jedna z największych szans, z której warto skorzystać i warto to robić wspólnie z całą społecznością akademicką. Często rozmawiam z koleżeństwem w naszej SGH, zarówno z pracownikami naukowo-dydaktycznymi, jak i z administracją, opowiadając, na jakim etapie są projekty akredytacyjne. Z natury rzeczy współpracuję praktycznie ze wszystkimi jednostkami uczelni. Wszystkich serdecznie zapraszam do współpracy. Siła jest w zbiorowym działaniu, w partycypacyjnym charakterze zmian. Realizując projekty akredytacyjne, staramy się zawsze mieć to na uwadze. Warto angażować się w projekty akredytacyjne, ponieważ wspólnie możemy zastanawiać się nad przyszłością szkoły i rekomendować działania, będąc zainspirowani praktykami najlepszych uczelni świata.

Co nas czeka w najbliższym czasie, jeśli chodzi o te dwie akredytacje?

Jesteśmy mniej więcej na tym samym etapie w obu projektach akredytacyjnych, obydwa są w zaawansowanej fazie: uzyskaliśmy eligibility, czyli tak zwane dopuszczenie do zasadniczej części procesu akredytacyjnego, a także współpracujemy z mentorem w przypadku akredytacji AACSB oraz z doradcą w przypadku akredytacji EQUIS. Pracujemy nad przygotowaniem raportów samooceny. Jesteśmy w trakcie uzgadniania terminów wizyt komisji akredytujących, prawdopodobnie odbędą się one w pierwszej połowie 2020 roku. Wtedy w przypadku obydwu akredytacji zostaną podjęte decyzje o tym, czy nadać uczelni akredytację. To ważny moment, dlatego jako społeczność akademicka powinniśmy poczynić wysiłek, żeby się dobrze do tych wizyt przygotować. I to zarówno jeśli chodzi o doskonalenie funkcjonowania uczelni w tym sensie, że ma być ono zgodne ze standardami AACSB i EQUIS, jak i w odniesieniu do pewnych dokumentów, które będziemy przygotowywać na potrzeby tych wizyt. Musimy też zadbać o to, żeby nasza uczelnia żyła akredytacjami, żeby komisje akredytujące nie miały żadnych wątpliwości, że one się SGH należą. Pracujemy nad tym, żeby zapewnić rzeczywiste sensowne wdrożenie standardów akredytacyjnych w codzienne życie szkoły. Trzeba to zrobić mądrze.