Prof. Arkadiusz Kowalski: Spadek liczby ludności Chin odbije się na chińskiej i światowej gospodarce

widok Zakazanego Miasta

Szybki wzrost gospodarczy Chin w ostatnich dekadach był poniekąd związany m.in. z tym, że korzystały one z polityki mającej na celu ograniczenie liczby ludności. Przez kilka dekad nie musiały bowiem czynić tak dużych inwestycji w sektor edukacji, ochrony zdrowia, opiekę nad dziećmi. Rodzice mieli więcej czasu, żeby pracować, co przekładało się na sytuację gospodarczą kraju. Na krótką metę przynosiło to dobre rezultaty (...). (Teraz) Chiny właściwie muszą zacząć sobie radzić z już starzejącą się populacją, kurczeniem się siły roboczej, co wywiera presję na młode pokolenie. Będzie sobie musiał również z tym poradzić chiński system ubezpieczeń społecznych – mówi Gazecie SGH dr hab. Arkadiusz Kowalski, prof. SGH.

Karolina Cygonek: Chińskie Narodowe Biuro Statystyczne (NBS) podczas niedawnego briefingu dotyczącego danych rocznych poinformowało, że liczba ludności ChRL spadła w 2022 r. do 1,411 mld, co oznacza spadek o ok. 850 tys. osób w stosunku do roku poprzedniego. Pytanie, jakie się od razu nasuwa, to o konsekwencje spadku populacji Chin dla kondycji, przyszłości i rozwoju zarówno gospodarki ChRL, drugiej gospodarki świata, jak silnie połączonych z nią gospodarek państw regionu Azji i Pacyfiku i wreszcie całej światowej gospodarki. To może po kolei.

Dr hab. Arkadiusz Kowalski, prof. SGH: W ostatnich dekadach obserwowaliśmy bardzo szybki rozwój gospodarczy Chin, których PKB wrastał nawet kilkanaście procent rocznie. Jednocześnie, jak wykazały badania przeprowadzone w ramach kierowanego przeze mnie projektu badawczego finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki „Dynamika i czynniki luki innowacyjnej między Polską a Chinami – wymiar międzynarodowy i regionalny” (No. 2016/21/B/HS4/03025), Chiny w szybkim tempie zwiększają swoją pozycję innowacyjną, a do czynników determinujących wzrost innowacyjności gospodarki chińskiej można zaliczyć: politykę naukową, technologiczną i innowacyjną, wyłanianie się dynamicznych klastrów wysokich technologii, przede wszystkim na Wschodnim Wybrzeżu, znaczące inwestycje w badania i rozwój (B+R), rozwój kapitału ludzkiego i międzynarodowy transfer technologii, m.in. przez bezpośrednie inwestycje zagraniczne (BIZ).

Obecnie najnowsze prognozy mówią jednak o znaczącym spowolnieniu rozwoju Chin, nawet do jedynie 3-procentowego tempa wzrostu PKB. Ma to związek nie tylko z czynnikami demograficznymi, ale też chociażby z ostatnimi trzyletnimi turbulencjami związanymi z pandemią COVID-19, z zamknięciem gospodarki, z lockdownami, z wielką kwarantanną. 

Generalnie sytuacja jest poważna zarówno dla gospodarki chińskiej, azjatyckiej, jak i światowej i czynniki demograficzne są tu faktycznie istotne. Szybki wzrost gospodarczy Chin w ostatnich dekadach był poniekąd związany m.in.  z tym, że korzystały one z polityki mającej na celu ograniczenie liczby ludności. Przez kilka dekad nie musiały bowiem czynić tak dużych inwestycji w sektor edukacji, ochrony zdrowia, opiekę nad dziećmi. Rodzice mieli więcej czasu, żeby pracować, co przekładało się na sytuację gospodarczą kraju. Na krótką metę przynosiło to dobre rezultaty, ponieważ ludzie pracowali i mieli dużo mniejsze wydatki na dzieci, na utrzymanie, na opiekę zdrowotną, na system edukacji. Natomiast wiadomo, że wychowanie dzieci to jest inwestycja długookresowa. Tak więc spadek liczby ludności będzie miał znaczący wpływ na chińską gospodarkę. Chiny właściwie muszą zacząć sobie radzić z już starzejącą się populacją, kurczeniem się siły roboczej, co wywiera presję na młode pokolenie. Będzie sobie musiał również z tym poradzić chiński system ubezpieczeń społecznych.

Obecnie Chiny zajmują pierwsze miejsce w świecie pod względem wartości obrotów handlowych. Są największym eksporterem na świecie i drugim pod względem wielkości importerem. Eksperci ostrzegają, że jeśli spadkowy trend demograficzny się utrzyma, może stanowić problem również dla reszty świata, w którym Chiny, jako druga co do wielkości gospodarka świata, odgrywają kluczową rolę w napędzaniu globalnego wzrostu. Co by Pan powiedział o implikacjach dla świata?

Zależy dla której części świata. Inne kraje azjatyckie czy Europa w szczególności są bardziej dotknięte przez spowolnienie gospodarki chińskiej niż na przykład Stany Zjednoczone. Europa jest bardziej powiązana łańcuchami wartości, łańcuchami dostaw z gospodarką chińską. Od jakiegoś czasu mamy przecież tzw. kryzys chipowy. W Europie około roku czeka się na samochód, ponieważ przemysł motoryzacyjny na Starym Kontynencie nie ma tak szybkiego dostępu do mikroprocesorów z Azji.

W Polsce obecnie dużo mówi się np. o zagrożeniu bezpieczeństwa lekowego. Według statystyk to właśnie z Azji pochodzi znacząca część składników wykorzystywanych w polskim przemyśle farmaceutycznym. Nawet polskie leki, wytwarzane przez polskie firmy, bazują na składnikach, które w większości były dotąd sprowadzane z Azji, w tym w szczególności z Chin. I gdy załamały się łańcuchy wartości, międzynarodowe łańcuchy dostaw, z uwagi na pandemię COVID-19, a później wojnę na Ukrainie, to te strategiczne sektory gospodarki w Europie znalazły się w kłopocie.

Co do Azji Południowo-Wschodniej, to z jednej strony, spowolnienie gospodarki chińskiej może odbić się negatywnie na krajach tego regionu, silnie powiązanego z Państwem Środka. Aczkolwiek pozytywnym dla nich sygnałem jest to, co zrobią korporacje międzynarodowe, obserwując problemy gospodarki chińskiej, kurczenie się zasobów siły roboczej. Część inwestycji, które trafiały tradycyjnie na rynek chiński, mogą być przenoszone chociażby Azji Południowo-Wschodniej. I właściwie w ostatnich 15 latach widzimy ogromny wzrost znaczenia tych tradycyjnych słabo rozwiniętych gospodarek, które bardzo silnie rosną, tak jak Tajlandia, Indonezja, Malezja i inne.

Z drugiej strony, gospodarka chińska zmniejsza popyt na surowce. Kraje azjatyckie czy Australia, dla których Chiny były tradycyjnym rynkiem zbytu, jeśli chodzi o surowce, będą musiały poszukiwać innych rynków. Tak więc pewne spowolnienie na rynku chińskim też na nich się odbije.

podświetlona bryła składająca się z kilkuset połączonych ze sobą elementów

Według jednego z zestawień podanych przez portal Gizmodo.com w latach 2011-13 w Chinach wykorzystano więcej betonu niż w gospodarce amerykańskiej przez cały poprzedni wiek. To również pokazuje ogromną chłonność rynku chińskiego. Duży wzrost gospodarczy napędzany był przez eksport, ale te środki z eksportu były z kolei w masowy sposób wykorzystywane na inwestycje w Chinach. Czasami były to inwestycje trafione, czasami nie; mówi się o tzw. białych słoniach, czyli obiektach infrastrukturalnych w Chinach, które są wykorzystywane w niewielkim stopniu, np. autostrady między niefunkcjonującym lotniskami czy wyposażone we wszystko ale niezamieszkane przez ludzi miasta. Te wielkie nietrafione inwestycje budzą w Chinach pewne napięcia społeczne; podważana jest  przewodnia rola nieomylnej Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Zresztą najlepszym tego przykładem jest idea polityki jednego dziecka. Okazało się, że polityka ta doprowadziła kraj do dużego kłopotu i KPCh wreszcie musiała ją zrewidować. Podobnie było z blokadami kraju w związku z pandemią COVID-19. Trwająca z niewielkimi przerwami totalna kwarantanna doczekała się ogromnych społecznych protestów. Jeżeli ludzie w Chinach wychodzą na ulice i demonstrują przeciwko rządowi, to sytuacja jest poważna. Tamtejsze społeczeństwo jest bowiem mocno zdyscyplinowane, a partia ma niekwestionowaną pozycję. Ale teraz w pewien sposób ta polityka wielkiej kwarantanny zaczyna się w Chinach odblokowywać. I znowu pojawia się pytanie: jak to wpłynie na rozwój Chin? Są też takie prognozy, że w tym momencie może nastąpić skokowy wzrost i rozwój gospodarczy. Ale nie byłbym w tej kwestii aż takim optymistą. Być może wzrost przekroczy 3 proc., ale to i tak nie jest zachwycającym wynikiem.

Wspominał Pan już o polityce jednego dziecka. Ostatni raz populacja Chin zmniejszyła się w 1961 roku, podczas klęski głodu, która zabiła dziesiątki milionów ludzi w całym kraju. Tym razem za spadkiem populacji stoi kombinacja czynników: dalekosiężne konsekwencje polityki jednego dziecka, którą Chiny wprowadziły w latach 80. XX w. (ale od tego czasu już z niej zrezygnowały); zmieniające się podejście do małżeństwa i rodziny wśród chińskiej młodzieży; zakorzeniona nierówność płci oraz wyzwania związane z wychowywaniem dzieci w drogich chińskich miastach. Czy mógłby Pan pokrótce odnieść się do tych poszczególnych aspektów, które spowodowały spadek populacji?

Proszę zauważyć, że w większości krajów, które zaliczane są do krajów bogatych, mamy problem demograficzny. Jest taka prawidłowość, że w społeczeństwie, które osiąga pewien poziom rozwoju i statusu, paradoksalnie następuje spowolnienie demograficzne. Ma to też miejsce w Chinach. Wiąże się to z powolnym, ale przyzwyczajaniem się Chińczyków do dobrobytu. Młodzi ludzie najpierw chcą realizować karierę, zapewnić sobie dom, utrzymanie i decyzję o dziecku odkładają na później. Chiny to kraj o ustroju komunistycznym, ale w wielu obszarach i pod kątem niektórych rozwiązań Chińska Republika Ludowa jest krajem daleko bardziej wolnorynkowym i kapitalistycznym niż USA czy państwa UE, zwłaszcza jeśli chodzi o rynek edukacyjny czy ochronę zdrowia. Udział wydatkowania prywatnego na edukację i ochronę zdrowia jest tam dużo większy niż w Europie.

kobieta o azjatyckich rysach podrzuca w górę dziecko; w tle bańki mydlane

Chińczycy też najpierw chcą móc zapewnić swojemu „małemu cesarzowi” (dziecku) pewien dobrobyt, dobrą pozycję na rynku edukacyjnym, co kosztuje, i stąd wynika też odkładanie decyzji o posiadaniu dziecka. Teraz można mieć troje dzieci, ale wiele osób się tak łatwo na to nie decyduje. Ponadto uniwersytety brytyjskie czy amerykańskie w dużym stopniu są utrzymywane przez Chińczyków, którzy od wielu lat płacą za studia za granicą dużo więcej niż obywatele tych krajów. Jeżeli chodzi o turystykę edukacyjną to Chińczycy ogromny dochód wnoszą szczególnie krajom anglosaskim. Więc spowolnienie demograficzne w Chinach może negatywnie przełożyć się na te właśnie kraje.

Ponadto mieszkanie w miastach chińskich jest bardzo drogie; przykładowo, koszty mieszkań są tam dużo większe niż w Polsce. W Chinach, oczywiście, w zależności od regionu kupno samochodu jest tak naprawdę połową kosztu; zarejestrowanie auta kosztuje drugie tyle. Drogie jest utrzymanie, mieszkanie, edukacja i ochrona zdrowia.

A zakorzeniona nierówność płci?

W kulturze chińskiej dużo większym spadkobiercą jest syn. Jeśli można było mieć jedno dziecko, to najlepiej, by był to syn. Jak rodziła się dziewczynka, to nierzadko była zabijana; w niektórych regionach powszechnie dochodziło do aktów kryminalnych. Obecnie przez to w Chinach jest ogromna dysproporcja; w zależności od szacunków jest tam nawet 10 proc. więcej młodych mężczyzn niż kobiet. To rodzi kolejne napięcia i, oczywiście, jest bardzo niekorzystne demograficzne. Więc ta zakorzeniona nierówność płci miała straszne konsekwencje, jeżeli chodzi o to, jak teraz wygląda struktura demograficzna Chin.

Wygląda na to, że Chiny stracą w tym roku pozycję najludniejszego kraju świata na rzecz Indii, których populacja i gospodarka przeżywają rozkwit. Czy mógłby Pan pokrótce wyjaśnić implikacje tego dla MSG? Indie są w tej chwili piątą co do wielkości gospodarką świata (w ub.r. wyprzedziły Wielką Brytanię), ale niektórzy eksperci wyrażają obawy, że kraj ten nie tworzy wystarczającej liczby miejsc pracy, aby nadążyć za rosnącą siłą roboczą.

Po pierwsze, trzeba zaznaczyć, że Indie są na zupełnie innym poziomie rozwoju niż Chiny, które zaczęły się modernizować kilka dekad temu. Indie wciąż są krajem rozwijającym się z wieloma problemami, które są charakterystyczne dla takich państw, jak chociażby ogromna sfera nieformalna gospodarki, tzw. szara strefa. Z tym wiąże się to, że na wsiach w wielu stanach indyjskich jeszcze nie ma dobrze rozwiniętej rejestracji ludności. Dlatego tak naprawdę nikt nie wie, ilu w Indiach jest mieszkańców. Stąd wielu demografów i statystyków wyraża pogląd, że Indie już kilka lat temu stały się największym państwem świata pod względem liczby ludności. Nie było to jednak odzwierciedlone w oficjalnych statystykach, które nie obejmują części ludności. Cześć ludności po prostu nie jest zarejestrowana.

Zresztą, jak się okazało, w Chinach z kolei problem był odwrotny. Dane demograficzne podawane oficjalnie przez rząd chiński były zawyżane, żeby światowa opinia publiczna nie dowiedziała się, że Chiny mają aż tak duży problem demograficzny. A zatem w Chinach przez lata mieliśmy przeszacowanie oficjalnych danych demograficznych, natomiast w Indiach od lat mamy do czynienia z niedoszacowaniem tych danych. Dlatego Indie już najpewniej od jakiegoś czasu są najliczniejszym państwem świata.

flaga Indii

Natomiast Indie, co jest charakterystyczne, są relatywnie młode. Dzietność w rodzinach nadal jest na wysokim poziomie, tak jak zresztą ma to miejsce w wielu krajach rozwijających się. Właściwie Indie są jedynym dużym państwem na świecie, który nie ma problemów z kurczącą się ludnością i problemami demograficznymi, wręcz przeciwnie – te perspektywy są dosyć dobre.

Ponadto być może w skali całego świata nie jest to wiele, ale w Indiach jest pewna masa krytyczna dobrze wykształconej ludności. Rozwijają się tam też pewne klastry wysokiej technologii, jak np. Bangalore Silicon Valley, czy usługi telecenter.

Należy podkreślić też, że w Indiach jednym z języków urzędowych jest język angielski, co ma duże znaczenie np. dla inwestorów. Wydaje się, że o ile Indie nadal są na niskim poziomie rozwoju, aczkolwiek mają potencjał, aby w przyszłości zastąpić Chiny jako najszybciej rosnąca gospodarka świata. O ile ten dystans rozwojowy jest obecnie jeszcze ogromny, to z czasem konwergencja będzie zachodzić i luka konkurencyjna w stosunku do Chin będzie malała. Aczkolwiek jest to długookresowy proces, bo Indie wciąż są krajem biednym. Tak samo było z Chinami kilkadziesiąt lat temu. Przez kolejne dekady Chiny umiały wykorzystać swoją szansę rozwojową, więc należy przypuszczać, że Indie też pewnie będą nadganiały dystans rozwojowy.