Priorytety relacji SGH z ukraińskimi uczelniami – rozmowa z dr Iryną Dehtiarową

dr Iryna Dehtiarowa

Z dr Iryną Dehtiarową, pełnomocnikiem rektora SGH ds. współpracy z uczelniami ukraińskimi rozmawia Mariusz Sielski.

Została Pani powołana decyzją Jego Magnificencji prof. Piotra Wachowiaka na stanowisko pełnomocnika rektora SGH ds. współpracy z uczelniami ukraińskimi. Jakie stawia Pani przed sobą cele w związku z tą funkcją? Jakie są Pani priorytety i co jest najważniejsze w krótkiej i dalszej perspektywie?

Dr Iryna Dehtiarowa: Bardzo się cieszę, że tak niezwykła uczelnia jak Szkoła Główna Handlowa w Warszawie stawia na długookresową i strategiczną współpracę z uczelniami ukraińskimi na poziomie instytucjonalnym bez ograniczania jej do działań okazjonalnych. Na podstawie tego, co dzisiaj widzimy i czego doświadczamy, możemy stwierdzić, że współpraca międzynarodowa, w tym – współpraca między Polską a Ukrainą przechodzi dziś bardzo poważny test. Sytuacja, w jakiej znaleźli się naukowcy, doktoranci i studenci ukraińscy, jest niezwykle trudna. 

Te wyjątkowe okoliczności pozwalają dziś określić, czy podpisane wcześniej umowy o współpracy partnerskiej wytrzymały próbę czasu. Odpowiedź na pytanie, czy uczelnia ukraińska może się zwrócić do swej odpowiedniczki w Polsce z prośbą o objęcie jej studentów, doktorantów czy pracowników naukowych systemową opieką, pozwala zweryfikować wagę tych umów. Jeśli kwestia pokonywania bieżących trudności pozostaje problemem indywidualnym osób doświadczających skutków wojny, trudno mówić o współpracy strukturalnej. 

Niestety, doświadczenie wojny to w większości wypadków  wyzwanie, któremu Ukraińcy muszą stawiać czoła indywidualnie – każdy z osobna. Po części wynika to z sytuacji, w jakiej znalazły się władze uczelni ukraińskich w pierwszym okresie po wybuchu wojny, gdy najważniejszą kwestią było ratowanie życia, bezpieczeństwo pracowników i ochrona infrastruktury. Dopiero na kolejnym etapie uczelnie decydowały się na wykorzystanie już istniejących umów o współpracy z uczelniami zagranicznymi, w tym – ze Szkołą Główną Handlową w Warszawie, by uruchomić pomoc systemową.

Cele, jakie stawiam sobie jako pełnomocniczka, pokrywają się z tymi, jakie wyznaczył dla uczelni rektor SGH. W pierwszej kolejności zależy nam na pogłębieniu i rozszerzeniu współpracy naukowo-dydaktycznej  z ukraińskimi szkołami wyższymi z wykorzystaniem różnych form kooperacji i w oparciu o różnorakie źródła finansowania, a także funkcje doradcze w tym zakresie.

Współpraca, która mieści się w sferze moich kompetencji jako pełnomocniczki, dotyczy przede wszystkim obszaru akademickiego – badań i dydaktyki, ale nie ignorowałabym też trzeciej płaszczyzny, jaką jest społeczna rola i odpowiedzialność uczelni. Szkoła Główna Handlowa jest miejscem, z którym związanych jest wielu bardzo kompetentnych ekspertów. Ich działalność nie ogranicza się wyłącznie do sfery naukowej. Są wybitnymi specjalistami w dziedzinie ekonomii, prawa, finansów, inwestycji, zarządzania czy polityk w sferze publicznej, ale zarazem mają doświadczenie praktyczne. Ich wkład byłby nieoceniony, gdy chodzi na przykład o odbudowę gospodarki ukraińskiej po zniszczeniach wojennych. 

Moim marzeniem, może nieco naiwnym, jest to, by można było liczyć na otwartość środowiska SGH, gdy chodzi o taką docelową współpracę, podobnie jak to jest ze współpracą polsko-niemiecką w naszej uczelni. Zresztą, po stronie ukraińskiej też mamy uczelnie zatrudniające najwybitniejszych specjalistów. Takich renomowanych uczelni partnerskich SGH jest obecnie dziewięć, przy czym kluczowym partnerem może dziś się stać Krajowy Uniwersytet Ekonomiczny w Kijowie – uczelnia pod wieloma względami przypominająca SGH. Zatrudnieni w niej wykładowcy mają wiele cech wspólnych ze jej środowiskiem naukowym SGH. Także Uniwersytet im. Tarasa Szewczenki w Kijowie, w szczególności Instytut Stosunków Międzynarodowych oraz Instytut Administracji Publicznej może być dla SGH bardzo dobrym partnerem. W Kijowie również pracują wybitni eksperci, często z bogatym bagażem doświadczeń praktycznych, nabytych m.in. w organizacjach międzynarodowych: w Banku Światowym czy ONZ etc. Ukraiński Katolicki Uniwersytet we Lwowie również ma wielki potencjał w naukach społecznych i posiada świetną Szkołę Zarządzania Publicznego. Zacieśnienie współpracy między tymi środowiskami uważam za szczególnie istotne. 

Wspomniała Pani o wymiarze czysto ludzkim kontaktów między uczelniami polskimi i ukraińskimi, który uzupełnia sferę współpracy naukowo-badawczej i dydaktycznej, w tym – wymianę doświadczeń eksperckich. Czy Szkoła Główna Handlowa w Warszawie zdała egzamin, gdy chodzi o wspieranie uczelni ukraińskich? Czy można obiektywnie stwierdzić – pamiętając oczywiście, że jest Pani również częścią rodziny SGH jako absolwentka i nasz nauczyciel akademicki –  że SGH potrafiła napełnić ramowe porozumienia o współpracy z partnerami ukraińskimi konkretną treścią uwzględniającą wymiar humanitarny?

Myślę, że jest za wcześnie, by udzielić wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie. Dopiero co zaczęliśmy się uczyć, jak sobie radzić w takich okolicznościach. Koordynator działań związanych z sytuacją w Ukrainie w ramach Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) prof. dr. hab. inż. Jerzy Lis, rektor AGH, zazwyczaj podkreśla, że działania na rzecz pomoc dla Ukrainy to nie jest tylko pomoc, ale „największy eksperyment na polu współpracy międzynarodowej w ciągu ostatnich dekad”. 

Kooperacja zakłada współdziałanie co najmniej dwóch stron. Aby ustalić, czy stanęliśmy na wysokości zadania, konieczne byłoby stwierdzenie, czy jedna i druga strona jest wystarczająco otwarta i gotowa do pogłębiania współpracy. Swoją misję rozumiem zresztą jako pomoc w nawiązywaniu kontaktów czy ustanawianiu stałych ram współpracy. Zarazem moim zadaniem jest wspomaganie przedstawicieli wspólnoty akademickiej SGH zainteresowanych świadczeniem pomocy stronie ukraińskiej. To bardzo przyjemne uczucie, gdy codziennie odkrywam, że jest wielu zainteresowanych rozwijaniem  kontaktów. Zgłaszają się do mnie jako pełnomocniczki ds. współpracy z Ukrainą.

Innymi słowy, jest Pani dziś w SGH twarzą współpracy polsko-ukraińskiej. Dla uczelni jest też Pani źródłem wiarygodnej informacji o sytuacji na Ukrainie. Jednym z pytań, jakie wszyscy sobie stawiamy jest to, w jaki sposób funkcjonują tamtejsze ośrodki uniwersyteckie w warunkach wojny? Czy odbywają się zajęcia, zaliczenia, egzaminy? Czy prezentowane są wyniki badań i organizowane seminaria badawcze?

Życie akademickie w poszczególnych regionach Ukrainy różni się. To zależy od sytuacji wojennej i odległości od teatru działań wojennych. Nie zmienia to faktu, że życie uniwersyteckie w kraju trwa  nieprzerwanie – poza krótkim okresem po napaści Rosji, gdy studenci i pracownicy niektórych uczelni zostali wysłani do domów w obawie o ich bezpieczeństwo. Szczególnie trudna sytuacja panuje w uczelniach na terenach tymczasowo okupowanych przez Rosję – zostały one przeniesione do innych miast i kontynuują działalność. Generalnie jednak nastawienie jest takie, że należy kontynuować działalność dydaktyczną i naukową. Między innymi dlatego, że normalne funkcjonowanie uniwersytetów daje wszystkim poczucie pozostawania wewnątrz wspólnoty, która daje ramy i zapewnia psychologiczne wsparcie. Paradoksalnie, obecna sytuacja dostarcza dodatkowej motywacji, by nie ustawać w wysiłkach – studenci dostrzegają dziś nowy sens pogłębiania wiedzy i zaczynają rozumieć, dlaczego to jest tak ważne.

Studenci studiów stacjonarnych są zwolnieni ze służby wojskowej. Jeśli więc nie pojawiają się na zajęciach, uczelnie sprawdzają, czy nic im się nie stało. Zajęcia w większości uczelni odbywają się zdalnie, część hybrydowo, co jest z jednej strony podyktowane względami bezpieczeństwa, z drugiej – wynika zaś z tego, że część wykładowców znajduje się w innych regionach czy za granicą. Po trwającej już grubo ponad 90 dni agresji Rosji przeciwko Ukrainie, uczelnie bardzo sprawnie monitorują lokalizację swych studentów i ciała profesorskiego, co pomaga w zapewnieniu wszystkim bezpieczeństwa. W ostatnim okresie – jak zauważyłam – organizowanych jest też wiele konferencji i seminariów online, w tym – międzynarodowych. Płynie z nich przesłanie do świata: nie ugniemy się i będziemy nadal wypełniać naszą statutową misję!

Jednocześnie, zmieniły się proporcje. Działania wynikające ze społecznej odpowiedzialności uczelni, widoczne nie tylko w wypadku szkół wyższych Ukrainy, ale również w uczelniach polskich, np. w SGH, zaczynają odgrywać dziś pierwszorzędną rolę. Imponujące jest zaangażowanie władz  Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie: rektora, kanclerza, prorektorów, pracowników administracji, młodszych pracowników nauki, doktorantów i studentów w pomoc dla Ukrainy i Ukraińców. 

Podobnie jest na uczelniach ukraińskich. Wielu wykładowców tamtejszych uczelni założyło mundur i poszło na front. Wielu innych stało się wolontariuszami niosącymi pomoc potrzebujących. Prawie wszystkie uczelnie – podobnie jak SGH – stały się ośrodkami udzielania pomocy lokalnym społecznościom, świadomymi swej  odpowiedzialnej misji. Myślę, że kiedyś cały ten obszar wewnątrzukraińskiej i polsko-ukraińskiej solidarności stanie się przedmiotem badań naukowych. Z całą pewnością to wielkie zaangażowanie chroni dziś ukraińskie środowisko akademickie przed załamywaniem rąk i rezygnacją. A o nastroje depresyjne w obecnej sytuacji wcale nietrudno… 

W całym społeczeństwie zachodzą nieznane wcześniej procesy. Również władze zaczynają dostrzegać, że jest zjawisko bez precedensu i odbywające się na szeroką skalę.

Problematyka zarządzania w warunkach transformacji od wielu lat stanowi przedmiot Pani badań. Czy wojna i bezprecedensowe zaangażowanie społeczeństwa polskiego w pomoc Ukrainie wpłynie na tę sferę, przybliżając m.in. konwergencję sfery governance w obu krajach? Jak Pani widzi ten proces? Czy lepsze poznanie się i polsko-ukraińska wymiana doświadczeń przyczyni się do zbliżenia Ukrainy z innymi krajami Unii Europejskiej, której Polska jest integralną częścią od ponad 18 lat.

Rzeczywiście, mamy do czynienia z procesem tworzenia się nowego społeczeństwa, ale proces ten nie zaczął się wczoraj – trwa już od dłuższego czasu. Kierunek zmian widać wyraźnie, jeśli porównać społeczeństwo Rosji i Ukrainy. Dzieli je – powiedziałabym – przepaść cywilizacyjna. 

Jeśli chodzi o społeczeństwo ukraińskie, to trzeba pamiętać o jego wewnętrznym zróżnicowaniu. Postawy proeuropejskiej są pochodną wyższego poziomu edukacji i zaangażowania obywatelskiego. Kultura intelektualna, dyskusja akademicka pozwala na budowanie krytycznego myślenia o społeczeństwie i uwolnienia się od stereotypów, a także uzyskanie odporności na manipulację w sferze informacyjnej czy teorie spiskowe. To, że Ukraina ma tak dobrze rozwinięte społeczeństwo obywatelskie, tłumaczy, dlaczego Ukraińcy są w stanie dawać odpór rosyjskiej agresji. Jednocześnie zmieniło się podejście społeczeństwa do korupcji, na którą jest coraz mniejsze przyzwolenie społeczne. Sporadyczne przypadki rozkradania pomocy humanitarnej są piętnowane i powszechnie uważane za wysoce naganne. Ludzie uważają, że jeśli takie negatywne zjawiska, jak korupcja nie zostaną wyeliminowane w czasie wojny, to, niestety, nie pozbędziemy się ich nigdy. 

Polskie poparcie dla ukraińskiego wyboru Ukrainy wydaje się w tym kontekście szczególnie cenne. Jeśli zaś chodzi o starania Ukrainy ws. przyszłego członkostwa w UE, obawiam się, że mogą one pozostać na poziome dyskusji, czego bardzo bym, oczywiście, nie chciała. Wszystko rozciągnie się na lata, a my wciąż będziemy słyszeć, że droga do pełnego członkostwa jest długa i żmudna. 

Cena, jaką od ośmiu lat Ukraina płaci za swój kurs w stronę Unii Europejskiej jest niezwykle wysoka. Pozostaje mieć nadzieję, że żadne życie, które zostało odebrane w tej wojnie, żadna piędź zagrabionego terytorium nie pójdzie na marne. Jeśli bowiem teraz nie wejdziemy do UE i jeśli wszystko pozostanie na poziomie ogólnikowych deklaracji, to nie wiem, czy zostanie to przyjęte ze zrozumieniem przez społeczeństwo ukraińskie. Większość z nas uważa bowiem, że jest to jedyny i słuszny wybór

Dziękuję za rozmowę.