Profesor Agnieszka Chłoń-Domińczak o rynku pracy po masowym napływie uchodźców z Ukrainy do Polski

kobieta trzymająca w ręku mikrofon

Prorektor ds. nauki SGH dr hab. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prof. SGH, o rynku pracy po masowym napływie uchodźców z Ukrainy do Polski. Autorka jednego z rozdziałów najnowszego raportu „Gościnna Polska 2022+: Jak mądrze wesprzeć Polskę i Polaków w pomocy osobom uciekającym przed wojną w Ukrainie”, którego SGH jest jednym z patronów, mówi Gazecie SGH, o roli migrantów, ich strukturze demograficznej, kwalifikacjach i barierach, które muszą pokonać, aby utrzymać się na rynku.

Karolina Cygonek: Od 2014 roku, po aneksji Krymu przez Rosję, wzrosła rola imigrantów, zwłaszcza z Ukrainy, na polskim rynku pracy. Obrazuje to chociażby liczba cudzoziemców objętych ubezpieczeniem społecznym w Polsce – ok. 880 tys. (w grudniu 2021 roku), w tym w większości Ukraińców. Co zmieniła agresja Rosji na Ukrainę z 24 lutego br.? Ilu tych uchodźców dodatkowo przybyło na polskim rynku pracy?

Agnieszka Chłoń-Domińczak: Agresja Rosji na Ukrainę spowodowały masowe migracje, zarówno wewnątrz Ukrainy, jak i na zewnątrz. Szacuje się, że około 11 milionów osób opuściło swoje domy. Około 5 milionów wyjechało z Ukrainy do innych krajów, w tym w Polsce zostało około 1,5 mln osób, przy czym trudno powiedzieć ile dokładnie. Ponad 1 mln osób zaaplikowało już, żeby dostać numer PESEL.

Jaka jest struktura demograficzna tych przybyszów? Jakie mają kwalifikacje?

Przyjeżdżają do Polski głównie kobiety z dziećmi. Mężczyźni nie mogą przyjeżdżać ze względu na toczącą się wojnę. Przyjeżdża trochę seniorów, ale niewielu, bo nie lubią opuszczać swoich domów, nawet jeżeli jest to związane z ryzykiem związanym z prowadzonymi działaniami wojennymi. Te osoby, które dzisiaj trafiają do Polski, są inne od tych, które przyjeżdżały wcześniej. Wcześniej mieliśmy do czynienia z dużym udziałem mężczyzn, pracujących w typowych męskich sektorach jak budownictwo czy transport. Natomiast teraz przyjeżdżają kobiety, często kobiety wykształcone, ale też nieznające języka, nauczycielki, księgowe. To są różne grupy osób. Szukają one pracy, często podejmują takie, które są poniżej ich kwalifikacji.

Jednocześnie, mamy do czynienia z wyjazdem na Ukrainę części tych mężczyzn, którzy pracowali w Polsce. Pojawia się więc sytuacja deficytu miejsc pracy w tych sektorach, gdzie dominuje zatrudnienie mężczyzn.

Czy ci migranci zostaną w Polsce?

Nie wiemy, jak wiele osób zostanie w Polsce. Według danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej już ponad 150 tys. osób znalazło pracę, korzystając z rozwiązań specustawy, czyli specjalnych rozwiązań umożliwiających urzędom pracy pomoc w poszukiwaniu pracy, upraszczających wszelkie procedury związane z rejestracją.

Co się będzie działo w przyszłości? Trochę to zależy od scenariusza wojny. Jeżeli wojna się skończy szybciej, można oczekiwać, że część tych osób wróci do kraju, ale może potem z powrotem przyjechać do Polski. Tak, jak po aneksji Krymu mieliśmy do czynienia z bardzo stabilnym napływem migrantów z Ukrainy przede wszystkim na polski rynek pracy. To nie był jednorazowy ruch, tylko z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał dane ZUS-u pokazywały, że tych osób przybywało coraz więcej. Pandemia COVID-19 ten proces wstrzymała, ale na krótko.

Wydaje mi się, że teraz taki proces napływu migrantów będziemy obserwować przez lata, ale może nie w aż tak dużej dynamice, jak to obserwowaliśmy do tej pory. Trzeba też pamiętać, że ludność Ukrainy nie jest nieprzeliczona – liczba osób, która może do nas przyjechać, nie jest aż tak duża, jak przed wybuchem wojny. Myślę jednak, że jeszcze przez kilka najbliższych lat będziemy obserwować stały napływ migrantów.

Większość osób nowo przybyłych pracuje poniżej swoich kompetencji.

Tak, ludzie ci w większości wykonują na razie proste prace. Wynika to z jednej strony z tego, że te kompetencje nie odpowiadają na potrzeby rynku pracy. Z drugiej strony, jest to kwestia bariery językowej. Przykładowo, nauczycielki, żeby wykonywać swój zawód, muszą dostosować się do polskiej podstawy programowej. W przypadku księgowych czy osób pracujących w administracji barierą jest przede wszystkim znajomość języka i komunikacja. To właśnie znajomość języka jest jedną z głównych barier zatrudnienia zgodnie z posiadanymi kwalifikacjami.

Pozostaje też pytanie, co będzie się działo z naszym rynkiem pracy. Jeżeli mamy deficyt pracy w zawodach typowo męskich, może warto pomyśleć, żeby część kobiet przekwalifikowała się na te męskie zawody? Ostatnio widziałam gdzieś informację o kobiecej firmie zajmującej się wykańczaniem mieszkań, stworzonej przez migrantki z Ukrainy. Potwierdza to, że możliwe jest coraz większe zaangażowanie kobiet w budownictwie, transporcie, czy produkcji. Wydaje mi się, że tego typu prace wykonywane przez kobiety (nie tylko migrantki), będą coraz bardziej popularne. Wsparciem jest tutaj również rozwój technologii pozwalającej na wspieranie pracy, szczególnie fizycznej.

Jakie działania należy podjąć, żeby migranci wykonywali prace zgodnie ze swoimi kompetencjami?

Tak całkiem zgodnie może się nie uda. Na pewno potrzebne są kursy i szkolenia językowe. Bardzo potrzebne jest też wsparcie w postaci opieki nad dziećmi. Do Polski przyjechały mamy małych dzieci, które po prostu wymagają opieki w żłobkach, w przedszkolach, we wczesnych oddziałach szkolnych. Coraz bardziej musimy myśleć o tym, że stajemy się krajem, gdzie mamy wiele narodów i wiele kultur i pojawiła się potrzeba spojrzenia z perspektywy wielokulturowej. Potrzebne są też szkolenia dla Polaków, jak funkcjonować w wielokulturowym środowisku. To jest bardzo ważne, żeby rynek pracy mógł się stabilnie i harmonijnie rozwijać. Oczywiście potrzebne są też szkolenia i kursy zawodowe już ukierunkowane na nabycie kompetencji związanych z wykonywaną pracą.

Czy mieliście Państwo trudności w tworzeniu tego raportu?

Raport powstawał bardzo szybko. My, badacze, uwielbiamy móc się zagłębić w temat, odpowiednio poszukać informacji, danych. A w tym przypadku, bo wymagała tego sytuacja, trzeba było w krótkim czasie zastanowić się nad różnymi obszarami i rozwiązaniami. Na pewno potrzeba szybkiej reakcji była największym wyzwaniem. Jednocześnie chcieliśmy, aby raport poprzedzała wieloaspektowa refleksja, a także aby w ramach rekomendacji wskazać konkretnie potencjalne kierunki działań. To, co było wartościowe w pracy nad tym raportem, to multidyscyplinarny zespół. Spotykaliśmy się i dyskutowaliśmy, przedstawialiśmy nasze analizy i przemyślenia. To, że nad raportem pracowali i ekonomiści, i psycholodzy, i socjolodzy, i lekarze, którzy mogli wysłuchać tego, co myślą inni, i zaprezentować własną wizję w swoim obszarze, było bardzo cenne. Dzięki temu powstał bardzo spójny raport. Myślę, że będzie on przydatny przede wszystkim dla decydentów i krajowych i regionalnych, a także pracodawców, którzy mogą wyszukać w nim szereg bardzo praktycznych rekomendacji, co można zrobić, żeby faktycznie jak najlepiej odpowiedzieć na wyzwania związane z tak dużym udziałem gości z Ukrainy w Polsce.

Więcej informacji na temat raportu "Gościnna Polska 2022+".

Założenia raportu przedstawiono wcześniej na Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie.