Kreatywność i podróże

Tomasz Zacharski – pracuje w najlepszych firmach, podróżuje, jest wciąż głodny nowych doświadczeń. Młodszym kolegom z SGH radzi to samo!

Mówi się, że to, kim człowiek się staje, odzwierciedla cechy pięciu osób, z którymi spędza najwięcej czasu. Naturalnie, przebywając w gronie inteligentnych osób, zaczyna się mieć więcej ambicji, bardziej otwiera się na możliwości i rośnie nasz głód wiedzy. I myślę, że to właśnie była największa zaleta mojego liceum [XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu, nazywane „Czternastką” – przyp. red.] i później SGH, Google’a, INSEAD-a – kontakt z ciekawymi ludźmi, który pobudził apetyt na poznawanie świata.

Byłem w klasie o profilu bilingwalnym. uczyliśmy się trzech języków (angielski, hiszpański, rosyjski), część zajęć była po angielsku. Jeśli porównałbym się z kolegami z klasy, raczej nie byłem kujonem, ale na tle całej populacji polskich licealistów uczyłem się „trochę” więcej.
Krytyka „Czternastki” często sprowadza się do argumentu o utracie dzieciństwa. Moim zdaniem dzieciństwo jest trochę przeceniane – chyba lepiej na nie spojrzeć jak na inwestycję w przyszłość, bo dopiero po szkole średniej, a nawet po studiach zaczyna się robić w życiu bardzo ciekawie.

„NO DOBRA, PÓJDĘ NA SGH”

Kiedy byłem w czwartej klasie liceum, tata zaczął mnie regularnie pytać o plany. Pewnego dnia, trochę sfrustrowany, odpowiedziałem pytaniem: „A która uczelnia jest najlepsza w Polsce?”. „SGH” – stwierdził tata. „No dobra, to tam pójdę” – odpowiedziałem, choć o SGH nie wiedziałem właściwie nic. Niedługo później okazało się, że w naszym liceum działa koło ekonomiczne i – na szczęście! – dyskusje o popycie i podaży były wystarczająco ciekawe, żeby mnie nie zniechęcić do SGH.

Studia przydały się w karierze niesamowicie, a w szczególności zaangażowanie w organizacje studenckie – w moim przypadku były to Samorząd Studentów SGH i CEMS Student Board (międzynarodowa organizacja, która współpracuje z CEMS Club Warszawa).

Podobnie jak w przypadku liceum najważniejsze było to, z kim się przebywało, i możliwości, które uczelnia otwierała. Te możliwości na SGH są bardzo szerokie, międzynarodowe i wcale nie tak bardzo różnią się od tego, na co mogą liczyć studenci w innych krajach. Wiele osób (w tym ja) podczas studiów uważa, że uczelnie biznesowe na Zachodzie, zwłaszcza w USA, są dużo lepsze niż polskie, a studiowanie tam wygląda zupełnie inaczej. Byłem w szoku na INSEAD-zie (również podczas wymiany na CEMS-ie i wcześniej na Richard Ivey School of Business w Kanadzie), jak bardzo podobne było moje życie tam do tego na SGH. Kluby studenckie reklamują inicjatywy – od śmiesznych i kulturalnych po profesjonalne i ambitne. Na kampus przychodzą te same firmy, by rekrutować ludzi, a ich ulotki niespecjalnie się różnią od tych w Polsce. Wiedza przekazywana podczas wykładów jest podobna. Czasu na nic nie ma, ale jakimś cudem zawsze się on znajduje na wieczorną imprezę. I podczas sesji wszyscy się męczą w podobny sposób, połowę czasu się ucząc, a połowę spędzając w internecie, by ponarzekać, jak dużo mają nauki.

WARTOŚĆ RÓŻNORODNOŚCI

Największa różnica między SGH a INSEAD-em dotyczy liczby krajów, z których pochodzą studenci. Nie jest to porównanie do końca fair, gdyż INSEAD to MBA, ale z pewnością gdyby na SGH studiowało więcej zagranicznych studentów, przeciętny polski student bardzo by na tym zyskał.
Na INSEAD-zie na moim roku było 500 osób z 73 (!) krajów. Dzięki temu każde zajęcia były niesamowite, bo stanowiły połączenie teorii profesora (bardzo podobnej jak na SGH) i praktyki studentów, którzy opowiadali o swoich doświadczeniach z pracy w kontekście tej teorii.

PRAWO DO DUMY

Większość uczelni, na których miałem okazję studiować, była bardzo dumna ze swoich osiągnięć. Uważam, że SGH ma równie wielkie prawo do dumy. Studenci często nie zdają sobie sprawy z tego, jak wysokiej jakości są projekty realizowane przez organizacje studenckie i jak bardzo przydatne jest to doświadczenie w życiu zawodowym.

Znam ludzi z każdego kraju w Europie i z rozmów o ich doświadczeniach ze studiów wynika jedno – organizacje studenckie na SGH są bardzo dobrze prowadzone i nie mają sobie równych nawet na arenie międzynarodowej.

Na pierwszym roku zaangażowałem się w działalność Samorządu Studentów SGH. I pamiętam, jak kolega z V roku powiedział, że na taki poziom odpowiedzialności, jaki ma ktoś z II albo III roku w organizacji studenckiej na SGH, w przeciętnej korporacji trzeba czekać 15–20 lat. Wtedy wydawało mi się to kompletnym absurdem, teraz zgadzam się w stu procentach!

JAK „ROZMNAŻA SIĘ” CZAS?

Jest takie powiedzenie: if you want to get something done ask a busy person. I coś w tym jest – im więcej robimy, im bardziej zapełniamy się czas pracą, projektami, tym wydajniejsi się stajemy. Zaczynamy lepiej planować i okazuje się, że można zrobić pięć razy więcej, niż nam się wydawało.

Myślę, że trzeba zapełniać czas również aktywnościami, które nas relaksują, mieć czas dla przyjaciół. Koleżanka z Google’a z Indii powiedziała mi, że czyta rocznie 60–70 książek. Połowa z tych lektur to fikcja, takie „odmóżdżacze”, ale ją relaksują. I po przeczytaniu takiej książki jest gotowa na bardziej ambitną pozycję. Podobnie jest w życiu z pracą, studiowaniem, organizacjami studenckimi – trzeba znaleźć czas na zajęcia pożyteczne i praktyczne, ale przeplatać to z przyjemnymi.

PODRÓŻE – TAKŻE W CZASIE

Kreatywność można rozwijać poprzez poznawanie czegoś nowego. Im bardziej to „nowe” jest różne od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, tym lepiej. Stąd podróże mają duży sens – im dalej i im bardziej egzotycznie, tym lepiej. Ja sam wybrałem się do Czarnobyla, na Wyspę Wielkanocną, do Japonii, Australii i wielu innych ciekawych miejsc.

Duże wrażenie zrobiła na mnie Korea Północna – pojechałem tam w 2011 r., gdy sytuacja polityczna była zdecydowanie mniej zaogniona niż dzisiaj. Widziałem dużo absurdów – to było jak podróż w czasie, gdyż podejrzewam, że tak wyglądały komunistyczne kraje w latach 60., może 70. Po tej podróży zacząłem zbierać pieniądze dla organizacji LiNK (Liberty in North Korea), która pomaga uchodźcom z Korei Północnej.

KAŻDY DZIEŃ TO NOWA PRZYGODA

W przypadku typowego absolwenta SGH droga do takich firm jak Google najczęściej prowadzi przez europejską siedzibę, czyli Dublin. Pierwszą pracę po studiach w Google’u w Dublinie porównuje się bardzo często do Erasmusa – jest bardzo międzynarodowo, a każdy dzień to nowa przygoda. Mnie, absolwentowi SGH, pomógł program CEMS, który doskonale przygotowuje do pracy w międzynarodowej korporacji.

EKSPERYMENTUJ, PÓKI CZAS!

W pracy zawsze szukałem czegoś nowego. Nawet w Google’u miałem w sumie pięć różnych ról w trzech różnych krajach. Nie wierzę, że ktoś, kto pierwszego dnia po ukończeniu studiów zaczyna pracę w korporacji i trzyma się tej pracy przez wiele lat, osiągnie większy sukces w życiu zawodowym niż ktoś, kto poeksperymentuje, będzie podróżował.

W krótkim okresie być może wejdzie po drabince trochę wyżej, ale w dłuższym nie będzie znał światowego kontekstu, by podejmować optymalne decyzje.

UTOPIA, KTÓRA STAŁA SIĘ LEKCJĄ

Chcieliśmy stworzyć firmę produkującą oprogramowanie pomagające w zarządzaniu kulturą wewnątrz organizacji. Imprezy, organizacja launchów, wewnętrzny networking, badanie nastrojów. Niestety, nie udało nam się i firma padła po pół roku. Popełniliśmy mnóstwo błędów, ale też było z tego co niemiara lekcji życiowych i biznesowych – przydadzą się, jeżeli kiedyś zdecyduję się znowu założyć firmę.

AZJA DLA POCZATKUJĄCYCH

O Singapurze mówi się, że to „Azja dla początkujących”, bo poziom życia należy do najwyższych na świecie, a większość mieszkańców mówi po angielsku. Towarzystwo jest tu międzynarodowe, dzięki czemu łatwo budować fajne i przydatne kontakty. Choć i tak moim najlepszym kolegą pozostaje mój przyjaciel z SGH – razem udało nam się przeprowadzić do Singapuru, choć trafiliśmy tu zupełnie innymi drogami.

Singapur to też idealne miejsce do życia – żyje się łatwo, bo wszystko jest doskonale zorganizowane i przemyślane. Jeszcze kilka lat tu zostanę. A co później – zobaczymy. Może Stany i Kalifornia ze względu na pracę, a może duch przygody wywieje mnie do Japonii?

Osoby, które chcą poznać bliżej Tomasza Zacharskiego, zachęcamy do odwiedzenia strony: Tom Zacharski – a journey through life www.tomzacharski.com.