Spuścizna Michała Kaleckiego

Z profesorem Jerzym Osiatyńskim rozmawia doktor Adam Czerniak.

Co Pana zdaniem jest największym dokonaniem Michała Kaleckiego, które zachowało się do dzisiaj w nauce?

Najważniejszym dorobkiem Kaleckiego jest jego teoria cyklu koniunktury i dynamiki gospodarki kapitalistycznej. W jego teorii gospodarka ta funkcjonuje przy chronicznie niepełnym wykorzystaniu czynników produkcji, w warunkach oligopolistycznej konkurencji i przy płaskiej krzywej łącznej podaży (w obszarze zwykłej zmienności rozmiarów produkcji). Dodatkowo zawiera ona teorię podziału produktu narodowego między płace i zyski na podstawie „stopnia monopolizacji”, co różniło ją tak od teorii Keynesa, jak i ekonomii neoklasycznej, w których o podziale decyduje krańcowa produkcyjność czynników produkcji. W teorii Kaleckiego o dynamice gospodarczej i jej cyklicznym przebiegu decydują wahania inwestycji prywatnych, z którymi są powiązane wahania produkcji ogółem i zatrudnienia. Decyzje inwestycyjne przedsiębiorców są złożoną funkcją przewidywanych zysków oraz stopnia wykorzystania majątku produkcyjnego i zwykle same w sobie nie wystarczają do osiągnięcia i utrzymania pełnego zatrudnienia. Jeżeli nie można liczyć na nadwyżki eksportowe wysyłane do reszty świata, to dla zapewnienia pełnego zatrudnienia konieczne są wydatki publiczne finansowane długiem, pobudzanie prywatnych inwestycji i/lub zmiany w strukturze podziału na rzecz nisko uposażonych i wobec tego proporcjonalnie mało oszczędzających gospodarstw domowych.

Czy teoria cyklu Kaleckiego ma coś wspólnego z współczesną teorią realnego cyklu koniunkturalnego (RCK) i jak się ma w stosunku do ekonomii postkeynesowskiej?

Z teorią realnego cyklu nie ma nic wspólnego. RCK po prostu wyklucza istnienie cyklu w realnej sferze gospodarki, która zawsze pracuje przy produkcie rzeczywistym równym potencjalnemu. Wahaniom podlega więc produkt potencjalny, a nie rzeczywisty. To jest świat, w którym nie ma miejsca dla niedostatecznego globalnego popytu; ograniczenia są tylko po stronie podaży. To antyteza teorii Kaleckiego i Keynesa.

Co innego, jeśli chodzi o nurt heterodoksyjnej ekonomii postkeynsowskiej, który szeroko czerpie z teorii Kaleckiego. W teorii cyklu i dynamiki gospodarczej skupienie uwagi na związkach między podażową stroną inwestycji a ich efektem popytowym i na opóźnieniu w czasie między jednym a drugim zaczyna się zresztą już przed Kaleckim i przez Kaleckiego prowadzi do kilku nurtów w obrębie ekonomii postkeynesowskiej. Na dobre początki tej teorii sięgają „cyklu świńskiego” A. Spiethoffa…

Znamy dzisiaj tę koncepcję pod nazwą „świńska górka”.

…dalej Ein Schiffbauzyklus J. Tinbergena oraz A. Aftaliona. Potem przychodzi Kalecki, który robi z tego ogólną teorię cyklu koniunkturalnego, najpierw bez wzrostowego trendu, a potem z trendem. Fluktuacje inwestycji są rezultatem współdziałania efektu dochodowego, który powstaje w czasie ich tworzenia i efektu podażowego, kiedy po oddaniu do eksploatacji zaczynają one konkurować z już istniejącym aparatem wytwórczym. Te falowania odbywają się w realnej sferze gospodarki, ale odbijają się na giełdzie, gdzie fale optymizmu przeplatają się z falami pesymizmu. Ale w dzisiejszym świecie – wbrew przestrogom Keynesa piszącego o marnym losie gospodarki, w której zachowania rodem z kasyna rządzą inwestycjami w sferze realnej – obroty kapitału finansowego i spekulacyjnego (błędnie nazywane inwestycjami) wielokrotnie przewyższają inwestycje w poszerzanie zdolności wytwórczych. Tak więc obok (i w dużym stopniu niezależnie od niego) cyklicznego przebiegu realnych inwestycji mamy bardzo silne i nieregularne co do okresu i amplitudy wahania rynków finansowych, które z kolei silnie przenoszą się na realną sferę gospodarki.

Goniące się fale optymizmu i pesymizmu na rynkach finansowych z różnych powodów mają podobne punkty zwrotne jak w teorii cyklu inwestycji produkcyjnych, zwłaszcza w dolnym punkcie zwrotnym, kiedy po fazie rosnącego finansowania spekulacji kapitałem pożyczkowym spłacanych nowo zaciąganymi kredytami następuje efekt Ponziego, gwałtowne załamanie kursów i wycen zastawionych aktywów oraz ich „pożarowa” wyprzedaż celem odzyskania płynności, krach i po nim jakieś „naturalne” odbicie. To jest istota Minsky’ego hipotezy niestabilności finansowej, do której nawiązuje wielu ekonomistów postkeynesowskich, a z powodu jej pewnych podobieństw do teorii Kaleckiego często są oni sadzani obok siebie. Ale są między nimi istotne różnice: inny jest mechanizm cyklu, inne znaczenie rynków finansowych i tak dalej. Moim zdaniem podstawowe jest jednak inne pytanie: czy cykliczny rozwój gospodarki jest głównie wyznaczany przez realną, czy przez finansową sferę gospodarki? Jakie ma być równanie dynamiki gospodarczej Kaleckiego, aby uwzględniało dzisiejsze realia świata zdominowanego przez kapitał finansowy? Teorię Kaleckiego w tym kierunku rozwija między innymi Amit Bhaduri, próbują i inni, ale stale mamy nowe zjawiska i stale szukamy na nie odpowiedzi.

Czy da się w ogóle tak daleko poprowadzić rozumowanie Kaleckiego?

Nie wiem. Ale mogę przykładowo podać kilka takich pytań, żeby było wiadomo, gdzie pojawiają się trudności. Przede wszystkim wraz ze wzrostem zamożności zmieniło się znaczenie oszczędności gospodarstw domowych. U Kaleckiego są dwa rodzaje oszczędności: nierozdzielone zyski oraz oszczędności samych przedsiębiorców. Oszczędności robotników w zasadzie nie mają znaczenia. Stąd bierze się jego słynne powiedzenie: „kapitaliści zarabiają tyle, ile wydają, a robotnicy wydają tyle, ile zarabiają”. Oszczędności gospodarstw domowych zmniejszają zagregowany popyt, wobec czego działają depresyjnie na inwestycje. To je różni od nierozdzielonych zysków, które do nich zachęcają między innymi dlatego, że ułatwiają dostęp do zewnętrznego finansowania. Otóż kiedy stopa zwrotu z aktywów finansowych staje się bliska stopie zwrotu z inwestycji w aktywa trwałe lub od niej wyższa, to przedsiębiorcy stają się rentierami i zwiększają swoje spekulacyjne lokaty. Ale wtedy musimy sobie zadać pytanie, czy jest możliwa gospodarka, która składa się wyłącznie z kasyna. Do kasyna idzie się z pieniędzmi, które gdzieś zostały wcześniej zarobione lub pożyczone, a które w kasynie chcemy pomnożyć, a możemy je stracić. Podobnie jest z grą na rynkach finansowych, na których zresztą najczęściej gramy per procura, poprzez fundusze inwestycyjne i inne, albo grają na nich przedsiębiorcy, którzy nierozdzielone zyski lokują w papiery wartościowe. Ale w którymś momencie te nierozdzielone zyski muszą powstać w sferze realnej. Kiedy zaś ich rosnąca część jest lokowana na rynkach finansowych, musi to generować tendencje stagnacyjne.

Drugie ograniczenie dotyczy suwerenności pieniądza. Teorie Kaleckiego i Keynesa powstawały w świecie, gdzie gospodarki były w stosunku do swojego pieniądza suwerenne i ich dług był suwerenny, co było istotnym warunkiem aktywnej polityki fiskalnej.

Globalizacja rynków finansowych sporo tej suwerenności odebrała.

Otóż to. Jak długo finansowanie pochodziło z własnych rynków, było zapewniane przez własne banki komercyjne i obywateli kupujących obligacje gilt-edged, inne obligacje długoterminowe czy krótkoterminowe bony skarbowe, wszystko się mogło kręcić. I do tej pory to się kręci w Japonii, która ma spory dług publiczny…

Nie spory, tylko najwyższy na świecie.

Na własne życzenie! I co to szkodzi? Japończycy trzymają te papiery i jakoś nie wierzą, że z powodu zadłużenia państwo upadnie. Dług rolują, jeszcze go powiększają, inflacja jest aż za niska, a konkurencyjność przemysłu aż za wysoka. To dotyczy też gospodarki amerykańskiej, bo świat lubi rezerwy dolarowe. Ale nie dotyczy innych krajów, w tym obszaru euro. W dzisiejszych czasach o potrzebie dyscypliny i „zdrowych finansów” decydują nie „kapitanowie przemysłu”, o których w profetycznych Politycznych aspektach pełnego zatrudnienia pisał Kalecki w 1943 roku, ale globalne rynki finansowe. Ale jak Pan mnie zapyta, jaka w dzisiejszych warunkach powinna być funkcja decyzji inwestycyjnych, czyli kamień węgielny teorii Kaleckiego, tak aby uwzględniała i nowe czynniki finansowe, i realne oraz ograniczenia związane z globalizacją, to powiem, że nie wiem.

Czy Kalecki byłby w takim razie w stanie wytłumaczyć, dlaczego mamy tak niską stopę inwestycji firm?

Jak mawiała Joanna Robinson, inwestycja to bardzo płoche stworzenie. Przedsiębiorców jest niezmiernie łatwo wystraszyć. Inwestują własne pieniądze. Przyszłość jest zawsze niepewna i nie da się jej przedstawić w kategoriach ekonometrycznych modeli, których jest pełno w podręcznikach ekonomii głównego nurtu. Nieprzewidywalność co do tego, czy przyszła produkcja znajdzie zbyt, to nie jest ryzyko, nie da się jej ująć w kategoriach rachunku prawdopodobieństwa. Ta niepewność inwestowania w aktywa trwałe jest dodatkowym czynnikiem, dla którego potencjalni inwestorzy wolą lokować swój kapitał w aktywa finansowe – łatwo jest bowiem zmienić charakter tych lokat czy uciec od nich. To musi prowadzić do nasilania się tendencji stagnacyjnych. Nie w Polsce, która goni kraje rozwinięte i wypełnia lukę między produktem rzeczywistym a potencjalnym, przy dynamicznie rosnących płacach, ale w Europie i większości krajów OECD.

To zadam kolejne pytanie, nad którym zastanawiają się ekonomiści głównego nurtu. Jak Kalecki wytłumaczyłby tak niską inflację przy wyższym od potencjału wzroście gospodarczym?

Jak ja bym z tym przyszedł do Kaleckiego, to mogę sobie łatwo wyobrazić, co by zrobił [śmiech]. Gdybym mu powiedział, że tempo wzrostu gospodarczego jest powyżej potencjału, to by się zdumiał i zwątpił, czy rzeczywiście. I powiedziałby mi: „Proszę pana, u mnie krzywa podaży jest jak położona litera L. Więc jeżeli jestem gdzieś w połowie czy w 2/3 jej horyzontalnego odcinka, to dlaczego ma być inflacja? Nie ma przestrzeni dla inflacji”. To, co naprawdę jest ważne u Kaleckiego, to z jednej strony jednostkowe koszty pracy, które mogą trochę rosnąć, ale kiedy jednocześnie przeciwcyklicznie zmieniają się koszty surowców i materiałów, to jednostkowe koszty zmienne są stałe. A jak długo są one stałe i nie zmienia się struktura podziału dochodu, to ma Pan n-punktów równowagi zatrudnienia i produkcji przy tym samym poziomie inflacji.

Czy jednak nie jest tak, że po raz pierwszy w historii Polski mamy pełne zatrudnienie i jesteśmy na tej części krzywej podaży Kaleckiego, która jest bardzo stromo nachylona?

Myślę, że mógłby Pan z tym pytaniem pójść jeszcze dalej. Od wielu kwartałów dynamika płac nominalnych jest wyższa niż nominalna dynamika wydajności pracy. Tym samym jednostkowe koszty pracy rosną, ale to się nie przekłada na inflację, bo marże zysku spadają. Dlaczego i jak długo mogą one spadać? Czym firmy teraz konkurują? Wiemy o tym wszystkim za mało, podobnie jak o prywatnych inwestycjach.

Czego dzisiejsi młodzi ekonomiści, którzy będą musieli odpowiedzieć na te pytania, mogliby się nauczyć od Kaleckiego?

Myślę, że sprawą podstawową jest to, by chodzić po ziemi. Kalecki pisał do różnych periodyków ekonomicznych o sytuacji na rynkach metali, węgla, zbóż. Wspólnie z Ludwikiem Landauem zrobił pierwsze w Europie szacunki dochodu społecznego. Musieli budować różne syntetyczne wskaźniki koniunktury, bo nie było takich statystyk i wiele trzeba było wymyślać od początku. Jako inżynier z wykształcenia miał łatwość posługiwania się narzędziami matematycznymi, ale stosował je bardzo oszczędnie. Pilnował, aby za matematycznymi formułkami nie chować pustki poglądów. Bardzo ładnie opakowuje się nic.

To kwestia metodologii. A w obszarze filozofii wiedzy?

Sceptycyzm wobec zastanych przekonań, ale i wobec własnych wniosków. Jak Pan słyszy, że do poprawy stanu gospodarki konieczne jest zacieśnienie fiskalne, to musi Pan spytać, czy rzeczywiście i jak ma się to stać. Jak Pan słyszy, że co prawda wskutek tego zacieśnienia w krótkim okresie nastąpi zwiększenie bezrobocia, ale za to w długim okresie ono spadnie, to powinien Pan spytać, czy istnieje długi okres, który byłby odrębnym bytem czy czymkolwiek innym niż łańcuchem ogniw krótkiego okresu. I czy coś może nastąpić w długim okresie, co nie miałoby swoich zalążków w krótkim. Te wszystkie rekomendacje znajdują odzwierciedlenie w stwierdzeniu Joanny Robinson, która – robiąc nam wszystkim trochę krzywdę – nazwała ekonomię a dismal science. Jeśli adepci dismal science mają mieć jakąś satysfakcję, to powinni przestrzegać zasady sceptycyzmu co do zastanego stanu wiedzy będącego jedynie „zbiorem twierdzeń, których fałszywości jak dotąd jeszcze nie wykazano”.

Dziękuję za rozmowę.

Jerzy Osiatyński, profesor nauk ekonomicznych (1989), absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (1964).

Przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN (2007–2013) oraz członek Komitetu Nauk Ekonomicznych PAN (2007–2011), członek Komitetu Badań Ekonomicznych NBP (2009-2016), członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP (od stycznia do kwietnia 2010 r.), doradca społeczny Prezydenta RP (2010-2013), członek Rady Polityki Pieniężnej
(od grudnia 2013 r.).

Minister kierownik Centralnego Urzędu Planowania (1989–1991), minister finansów (1992–1993). W latach 1995–2008 konsultant Banku Światowego, UNDP oraz innych organizacji międzynarodowych i pozarządowych w dziedzinie transformacji gospodarczej, głównie w krajach Europy Środkowej i Wschodniej oraz Wspólnoty Niepodległych Państw. Od 2001 do 2006 r. członek Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów, a w latach 2004–2006 jej wiceprzewodniczący. Poseł na Sejm X, I, II i III kadencji.

Autor książek, podręczników akademickich i rozpraw naukowych z dziedziny teorii ekonomii, finansów publicznych, historii myśli ekonomicznej XX w. oraz transformacji gospodarki od centralnie planowanej do rynkowej.

MICHAŁ KALECKI (1899–1970)

Od czasów Mikołaja Kopernika nie było Polaka, który wniósłby do światowej ekonomii tak doniosły wkład jak Michał Kalecki – ekonomista, pracownik naukowy London School of Economics i Szkoły Głównej Planowania i Statystyki. W tym roku obchodzimy 120 rocznicę jego urodzin.

Michał Kalecki [...] urodzony w Łodzi, był jednym z najbardziej twórczych ekonomistów XX wieku [...] Miejsce Kaleckiego w historii myśli ekonomicznej nie zostało właściwie ocenione, ponieważ – jak się wyraził Mark Blaug – Kalecki nie znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie i nie pisał we właściwym języku. Przynajmniej częściowo z tych powodów za ojca nowoczesnej makroekonomii uważa się na ogół, zamiast Kaleckiego, J.M. Keynesa. Dopiero po tym, gdy wyprzedzające Ogólną teorię Keynesa (1936) pisma Kaleckiego przetłumaczono na język angielski, jego wnikliwe, odkrywcze obserwacje w dziedzinie makroekonomii znalazły uznanie u ekonomistów anglojęzycznych. Pisząc w tradycji marksowskiej i wychodząc z prostego schematu reprodukcji Marksa, Kalecki zbudował model makroekonomiczny wyjaśniający przyczyny masowego bezrobocia lat trzydziestych. Dzięki włączeniu do konstrukcji teoretycznej elementów monopolu Kalecki stworzył model o wyższym stopniu doskonałości od modelu Keynesa. Nieszczęśliwie dla renomy Kaleckiego złożyło się, że w czasie, gdy jego myśli zostały udostępnione w przekładzie angielskim, w zachodniej teorii ekonomicznej był już na dobre zadomowiony podstawowy model keynesowski i wskutek tego ojcostwo nowoczesnej ortodoksji makroekonomicznej zostało przypisane raczej Keynesowi niż Kaleckiemu.

(H. Landreth i D.C. Colander, Historia myśli ekonomicznej, Warszawa 1998, s. 15)