Karol Rybasiewicz (1891-1916). Zapomniany bohater walki o niepodległość

Był obdarzony olbrzymim dynamizmem i wieloma talentami. Angażował się we wszystko całym sobą i bez reszty. Zginął młodo, na polu chwały, przekonany, że żył, tak jak żyć się powinno. Konspirator, legionista Józefa Piłsudskiego, dziennikarz, działacz harcerski i nasz student, którym został we wrześniu 1913 roku zapisując się na 3-letnie Kursy Handlowe Męskie Augusta Zielińskiego.

Karol Rybasiewicz, bo o niego chodzi, był w pewnym momencie postacią pierwszoplanową w polskim ruchu niepodległościowym, który ukształtował się kilka lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej.

Uczeń Rychłowskiego

Urodził się 7 września 1891 roku w Warszawie. Rodzina Rybasiewiczów musiała być stosunkowo zamożna, gdyż Karol uczył się w prywatnej polskiej szkole średniej Mariana Rychłowskiego. Szkoła nie tylko uczyła, ale wychowywała w duchu patriotycznym i służby dla społeczeństwa. Jej właściciel, Marian Rychłowski (1869-1940), zanim jeszcze zaangażował się w rozwój szkolnictwa narodowego, najpierw sam przeszedł twardą szkołę życia. Uczestnik rewolucji 1905 roku, zesłany później w głąb Rosji, walczył w szeregach armii carskiej w Mandżurii. Szybko jednak, bo już w 1906 roku, powrócił do Warszawy, i na fali pewnej liberalizacji stosunków politycznych postanowił działać na rzecz oświaty narodowej. W ten oto sposób Rybasiewicz został uczniem u Rychłowskiego i to niezwykle pojętnym.

Więzienie i konspiracja

W 1910 roku 19 letni Rybasiewicz po raz pierwszy trafił do rosyjskiego więzienia, aresztowany za przynależność do Organizacji Młodzieży Niepodległościowej, powiązanej z szeroko rozbudowaną, wielostopniową konspiracją o nazwie ZET. Wyszedł na wolność po 4 miesiącach i od razu na nowo podjął walkę z caratem. Znów trafił do jednej z organizacji związanej z ZET-em. Działał też w konspiracji wojskowej i organizował na wpół jawny polski skauting, czego efektem była drużyna harcerska w Wołominie. Ponowne aresztowanie i uwięzienie nastąpiło w 1912 roku, ale i tym razem dopisało mu szczęście. W więzieniu przebywał krótko. W 1913 roku dotarł do Krakowa. Tu, jak w całej Galicji, działały polskie organizacji paramilitarne, popierane przez władze austriackie. Wszyscy czekali na wybuch wielkiego konfliktu światowego. Młodzi, przeszkoleni, polscy rekruci, chętni do walki z Rosją, mogli stanowić cenny element, wzmacniając wydatnie armię jednego z państwa zaborczych. Sami Polacy oczywiście stawiali sobie za cel wywalczenie niepodległości, czasowo tylko angażując się po stronie Austrii. Rybasiewicz nawiązał w Krakowie pewne kontakty, wstąpił do Polskich Drużyn Strzeleckich, ale zaraz powrócił do Warszawy.

Karol Rybasiewicz/ fot. Archiwum SGH

Student Kursów Handlowych Męskich Augusta Zielińskiego

Właśnie wtedy, we wrześniu 1913 roku został naszym studentem. Studiował u nas zaledwie rok. Już w zimą z 1913 na 1914 odbył w Rabce kurs podoficerski w ramach PDS. Na naukę ekonomii nie miał zatem zbyt wiele czasu. W tym też czasie pracował jako dziennikarz dla czasopisma „Lud Polski”. Ojciec jego już nie żył, a miał na utrzymaniu matkę i siostrę. Wybuch pierwszej wojny światowej spowodował, że w Warszawie powstała konspiracyjna Polska Organizacja Wojskowa.

Komendant Polskiej Organizacji Wojskowej: nadzwyczaj dzielny i odważny oficer"

Jej pierwszym komendantem został właśnie Karol Rybasiewicz. Wkrótce z polecenia Piłsudskiego zastąpił go na tym stanowisku lekarz Tadeusz Żuliński (1889-1915). Rybasiewicza skierowano do Radomia. Tam kierował lokalną POW i organizował polskie harcerstwo, przygotowując młodych ludzi do podjęcia walki zbrojnej o niepodległość. W lipcu 1915 roku pod naporem ofensywy niemiecko-austriackiej Rosjanie opuścili Radom. Rybasiewicz na czele 30 osobowego konspiracyjnego plutonu oficjalnie wstąpił do Legionów Polskich. Służył w pierwszej kompani, pierwszego batalionu 1 Pułku Piechoty Legionów. Tak zapamiętał go jego ówczesny towarzysz broni, Marian Kowalski (1895-1975), który w już w Drugiej Rzeczypospolitej został zawodowym wojskowym, dochodząc do stopnia podpułkownika.

„Nadzwyczaj dzielny i odważny oficer, w ciężkiej i wyczerpującej kampanii 1915 r. na Wołyniu, pomimo bardzo wielkiego wyczerpania, wytrzymuje wciąż w szeregach, podnosząc ducha w żołnierzach. W bitwie pod Jabłonką dnia 21 października 1915 roku po przełamaniu linii nieprzyjacielskiej śmiałym atakiem flankowym zmusza nieprzyjaciela do zwinięcia całej linii, oraz zdobywa ważną pozycję umocnioną za wsią Jabłonką urządzoną ze starego cmentarza, przy tym bierze licznego jeńca i dwóch oficerów”.

„Nie oddawajcie góry!”

W listopadzie 1915 roku Rybasiewicz odniósł ciężkie rany. Był podporucznikiem piechoty Legionów. Powrócił do szeregów w 1916 roku. Odznaczył się bardzo w walkach pod Kostiuchnówką nad rzeką Styr. 6 lipca tegoż roku na czele plutonu osłaniał odwrót legionistów, w pobliżu wzniesienia nazwanego przez Niemców Polską Górą dla uczczenia męstwa naszych żołnierzy. Wykazał wtedy Rybasiewicz wielką odwagę odpierając ataki Rosjan. Zginął z okrzykiem na ustach „nie oddawajcie góry”. Pośmiertnie został odznaczony Orderem Virtuti Militari.

 

DR PAWEŁ TANEWSKI, starszy kustosz dyplomowany, Biblioteka SGH